Jarosław Piłsudski

Panie prezesie, melduję wykonanie zadania! – tak oznajmił prezydent elekt Lech Kaczyński, zwracając się do nieobecnego na wieczorze wyborczym brata Jarosława. Nieobecnego fizycznie, ale brat Jarosław niczym Istota Najwyższa jest wszechobecny. Był za to na sali sejmowej, kiedy ekipa PIS ograła swego „koalicjanta”, Platformę Obywatelską, podczas wyboru marszałka Sejmu RP. Nowo wybrany Marek Jurek nie oznajmił z mównicy: „Panie prezesie, melduję wykonanie zadania”, ale każdy obecny, rozsądny, tam wiedział, że Marek Jurek gra rolę, w której obsadził go pan prezes. Podobnie jak rolę zatroskanego o przyszłość koalicji POPiS gra, świetnie zresztą, premier Kazio Marcinkiewicz.
Państwo Kaczyńscy, bracia Jarosław i Lech, wielokrotnie deklarowali konieczność zmiany ustroju państwa. Stworzenie IV Rzeczypospolitej. Nieprzekupnej, silnej, skutecznie karzącej, ale i demokratycznej. W tym celu zapowiadali nawet zmianę konstytucji. Jednocześnie pytani o wzór osobowy prezydenta RP, męża stanu, bez wahania odpowiadali: „Józef Piłsudski”.
Jak wszyscy, lekko nawet znający naszą historię, pamiętają, Józef Piłsudski prezydentem nigdy nie był, premierem króciutko, dłużej trzymał rękę na resortach wojskowych. Przede wszystkim był „Komendantem”. Sprawował władzę nie dlatego, że miał konstytucyjne funkcje. Rządził, bo każdy z jego współpracowników musiał mu okresowo meldować wykonanie powierzonych zadań. Nie jest to nic nowego czy oryginalnego. Wybitny przywódca chiński, Teng Siao-ping, inicjował fundamentalne reformy społeczne i gospodarcze, pełniąc funkcję przewodniczącego chińskiego związku brydżowego. Ale i tak grono jego młodszych współpracowników życzliwie meldowało mu o realizacji danych im zadań.
Zatem pierwszy człowiek w naszym zawłaszczonym przez państwa Kaczyńskich kraju będzie skromnym posłem i prezesem PiS. Człowiekiem dyrygującym ze swego fotela najważniejszymi personami w kraju. Dostęp do jego ucha będzie miał kolosalne znaczenie dla kreatorów polityki personalnej. Wszak jedno słówko pana prezesa zdecyduje o karierze protegowanego. Słówko o konieczności powierzenia danej firmie intratnego kontraktu zapewni biznesmenom lepsze jutro. Pan prezes będzie mógł skazywać, ułaskawiać, nadawać obywatelstwo albo ze wspólnoty patriotycznych Rodaków wykluczać.
Pan marszałek Sejmu RP, Marek Jurek, zaraz po wykonaniu zadania wybrania się na konstytucyjną funkcję, oznajmił usłużnie, że gotów jest od razu zrezygnować, gdyby tylko jego osoba utrudniała powstanie koalicji POPiS. Oczywiście była to deklaracja obłudna, bo Platforma sama zrezygnowała z koalicjonowania z podstępnym prezesem Kaczyńskim. Ale taka deklaracja dowodzi, że marszałek Jurek uważa się tylko za człowieka wyznaczonego do wykonania zadania.
I tak zamiast zapowiadanego Prawa i Sprawiedliwości dorobiliśmy się pozakonstytucyjnego ośrodka władzy. Niekontrolowanego przez parlament ani Najwyższą Izbę Kontroli. Nieodpowiedzialnego personalnie, bo przecież jeśli pan premier i panowie marszałkowie coś zbroją, to tylko podadzą się do dymisji i zameldują: „Panie prezesie, zadanie zostało wykonane”. A ich następcy nie będą się wysilać, by ścigała ich surowa ręka Prawa i Sprawiedliwości. Formalnie obowiązuje w naszym kraju konstytucja, prawo określające zasady działania władz. Nieformalnie rządzi z tylnego fotela pan prezes Jarosław Kaczyński. I aby legitymizować autorytarne rządy, PiS wcale nie musi zmieniać konstytucji. Wystarczy, by obsadzeni na najwyższych stanowiskach słudzy pana prezesa skrzętnie wykonywali powierzone zadania.

 

Wydanie: 2005, 44/2005

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy