Jerozolimska beczka prochu

Jerozolimska beczka prochu

Jak batalia sądowa w sprawie przymusowych eksmisji Palestyńczyków podpaliła region

Kiedy Sąd Najwyższy Izraela zdecydował o odroczeniu posiedzenia w sprawie przymusowych eksmisji Palestyńczyków z ich domów w jerozolimskiej dzielnicy Szajch Dżarrah, w wielu miejscach Izraela i Palestyny już trwały demonstracje. Na ulice wyszli zarówno Arabowie, którzy chcieli wyrazić gniew na to, co ich zdaniem jest zbrodnią w białych rękawiczkach, jak i żydowscy nacjonaliści związani z ruchem osadniczym. Niektóre demonstracje przeradzały się w starcia z izraelską policją, z kamieniami i butelkami po jednej stronie, a granatami hukowymi, armatkami wodnymi i gumowymi kulami po drugiej. Już wtedy eksperci od bezpieczeństwa, tacy jak były szef izraelskiego wywiadu wojskowego Amos Gilad, mówili, że „Jerozolima jest beczką prochu, która może eksplodować”. I tak się stało, niemal natychmiast.

Jerozolima wciąż podzielona

Eksmisje Palestyńczyków z Szajch Dżarrah nie są problemem, który pojawił się nagle, choć z przekazu medialnego może wynikać, że żydowscy osadnicy po prostu weszli do domów i je zajęli. To długotrwały proces, sięgający jeszcze roku 1948 i wojny, którą Izraelczycy nazywają wojną o niepodległość, dla Arabów zaś jest ona początkiem Nakby – Katastrofy. Po zakończeniu działań wojennych Jerozolima Wschodnia, wraz z Szajch Dżarrah, znalazła się pod kontrolą Jordanii. W trakcie starć Żydzi opuszczali swoje domy w tej części miasta, z kolei Arabowie, uciekając przed konfliktem, porzucali mieszkania w Jerozolimie Zachodniej. Kiedy opadł kurz po walkach, zarówno Izrael, jak i Jordania stanęły przed poważnym problemem dotyczącym własności porzuconych nieruchomości. Niezależnie od siebie oba kraje stworzyły ustawy, na mocy których nieruchomości należące do osób „nieobecnych”, czyli zamieszkujących „wrogie kraje”, stają się własnością państwową.

Jordańczycy zadbali o akty własności dla tych Arabów, którzy mieszkali w Szajch Dżarrah i innych dzielnicach Jerozolimy Wschodniej, podobnie Izrael zadbał o to, by żydowscy mieszkańcy miasta otrzymali własne dokumenty. Problem pojawił się wraz z zakończeniem wojny sześciodniowej w 1967 r., kiedy to Zachodni Brzeg, Jerozolima Wschodnia, półwysep Synaj i Wzgórza Golan znalazły się pod izraelską okupacją. W świetle izraelskiego prawa mieszkańcy Szajch Dżarrah zostali uznani za „nieobecnych”, skoro do tego momentu mieszkali we „wrogim państwie”. Tym samym ich nieruchomości zostały uznane za niczyje i przejęło je państwo. Następnie na mocy nowych przepisów z 1970 r. Żydzi, którzy byli w stanie udowodnić, że przed wojną o niepodległość posiadali nieruchomości w Jerozolimie Wschodniej, mogli się ubiegać o ich zwrot. Niestety, prawo nie przewidziało, by także Arabowie mieli szansę odzyskania opuszczonych mieszkań. Okazję zwietrzył ruch osadniczy i jego prawnicy od razu wkroczyli do akcji – prawa własności domów znalazły się w rękach dwóch religijnych funduszy powierniczych, a Palestyńczykom pozostały jedynie prawa lokatorskie. W 2002 r. tereny przejęła firma Nahalat Shimon Ltd., zarejestrowana w amerykańskim stanie Delaware, co skutecznie utrudnia ustalenie jej właściciela. Rozpoczęły się kolejne batalie sądowe, podczas których Izraelczycy i Palestyńczycy starali się udowodnić, kto ma prawo posiadania tych domów i mieszkania w nich. Sądy przyznały rację osadnikom i nakazały eksmisję czterech rodzin. Kolejne trzy miałyby się wynieść do sierpnia. Sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, który 10 maja, w dniu oczekiwanego wyroku, poinformował, że potrzebuje jeszcze 30 dni na decyzję, wstrzymując do tego czasu eksmisję.

Dziurawa Żelazna Kopuła

Takie umycie rąk nie zadowoliło żadnej ze stron. A izraelscy nacjonaliści dolewali oliwy do ognia, planując m.in. marsz z okazji Dnia Jerozolimy, czyli narodowego święta upamiętniającego przejęcie przez Izrael kontroli nad wschodnią częścią miasta. 30 tys. osadników i ultranacjonalistów miało 10 maja prowokacyjnie przejść ulicami Jerozolimy, zwłaszcza arabskiej części Starego Miasta, by dotrzeć pod Ścianę Płaczu.

Wszystko to zbiegło się z ostatnimi dniami ramadanu, najświętszego miesiąca islamu, podczas którego muzułmanie całe dnie przestrzegają restrykcyjnego postu i wieczorami wychodzą na modlitwy. Kiedy atmosfera zaczęła gęstnieć, izraelska policja podjęła decyzję o zmianie trasy przemarszu. W nadziei na uspokojenie nastrojów zdecydowano się też na całkowite zamknięcie dla Żydów Wzgórza Świątynnego, na którym dzisiaj stoją święte dla muzułmanów meczet Al-Aksa i Kopuła na Skale, a dawniej wznosiła się Świątynia Jerozolimska. Okazało się jednak, że działania te podjęto zdecydowanie zbyt późno.

Obie strony obarczają się w tej chwili winą o to, kto zaczął. Zdaniem izraelskiej policji Palestyńczycy w meczecie Al-Aksa z wyprzedzeniem gromadzili kamienie i butelki z benzyną, po to by zaatakować funkcjonariuszy. Natomiast zdaniem Palestyńczyków policja wtargnęła do meczetu podczas modlitw i na ślepo zaczęła razić wiernych gumowymi kulami i granatami hukowymi. Pojedynczych wydarzeń nawarstwiło się tyle, że prawdopodobnie nigdy nie będzie możliwe ustalenie, kto naprawdę zaczął. Pewne jest jednak, że podczas gwałtownych starć na Wzgórzu Świątynnym wybuchł pożar. Choć okazało się, że płonęło drzewo oddalone o ok. 10 m od meczetu, to z dziedzińca pod Ścianą Płaczu wydawało się, że płonie Al-Aksa. Wieść o tym szybko rozeszła się w mediach społecznościowych, tak samo jak nagrania, na których widać tańczących radośnie Izraelczyków. Ich zachowanie szybko zostało skrytykowane przez palestyńskie media, ale na izraelskich portalach komentarze nie były tak jednoznaczne. Jedni twierdzili, że widoczni na nagraniach młodzi Żydzi cieszą się z pożaru meczetu, bardziej prawicowi komentatorzy pisali, że przyczyną radości jest przede wszystkim rocznica „zjednoczenia Jerozolimy”.

Muzułmanie uznali, że wtargnięcie policji do meczetu w trakcie modlitwy i pożar to świętokradztwo. Hamas wezwał Izrael, by jego siły bezpieczeństwa opuściły Wzgórze Świątynne. Jeszcze tego samego 10 maja około godz. 18 mieszkańcy centralnego Izraela nagrywali telefonami filmy, na których widać było dziesiątki pocisków nad miastami. Jak się okazało, z Gazy w ciągu kilku minut wystrzelono ok. 200 rakiet. W nocy i w następnych dniach wcale nie było spokojniej.

Znaczną część pocisków przechwycił izraelski system obrony przeciwrakietowej Żelazna Kopuła, ale okazało się, że przy tak masowym ostrzale niektóre rakiety się przedarły, trafiając w domy, ulice i samochody. Do piątku, 14 maja, w atakach rakietowych zginęło siedmioro Izraelczyków, w tym szóstka cywilów, a rany odniosły dziesiątki innych. Dla Izraela ten atak był największym zagrożeniem od wojny z Hamasem latem 2014 r., kiedy to w Tel Awiwie alarmy rozbrzmiewały niemal codziennie. Jednak nawet wtedy Hamas nie był w stanie wystrzelić 200 pocisków w kierunku centralnego Izraela w tak krótkim czasie, zaskakując tym wojsko i wywołując obawę, że Żelazna Kopuła może nie wytrzymać.

Bombowce strzegą murów

Izraelskie wojsko nie pozostało dłużne i rozpoczęło operację Szomer HaChomot (Strażnik Murów), uderzając na Gazę, bombardując do środy kilkaset celów i zabijając kilkadziesiąt osób, wśród nich kobiety i dzieci. Izrael podważa jednak liczbę zabitych, bo jak twierdzi rzecznik Sił Obronnych Izraela ppłk Jonathan Conricus, „liczby podawane przez Ministerstwo Zdrowia Gazy są zmanipulowane przez Hamas”, a według niego Izrael z niemal chirurgiczną precyzją zabija bojowników. Jedyni cywile mieliby ginąć dlatego, że Hamas i Palestyński Islamski Dżihad wykorzystują ich w roli żywych tarcz. Liczba ofiar śmiertelnych w Gazie zmienia się jednak z godziny na godzinę.

Izrael w nalotach zniszczył kilka mieszkalnych wieżowców, obiekty, które według wojska były fabrykami broni czy też kryjówkami bojowników. Światowa Organizacja Zdrowia podała, że bomby spadły także na centrum medyczne Hala al-Szawa w północnej części Gazy. Gdy mówiono już o ponad setce zabitych i ponad pół tysiącu rannych, agencja Associated Press doniosła, że szpitale mogą sobie nie poradzić. Tym bardziej że trwa pandemia i już przed starciami z Izraelem system ochrony zdrowia w Gazie ledwo wytrzymywał obciążenie. Teraz, zdaniem Ministerstwa Zdrowia, stoi w obliczu całkowitej zapaści.

Wydaje się, że całkowita zapaść nastąpiła również w relacjach między izraelskimi Żydami i Arabami. W wielu miastach demonstracje poparcia dla Palestyńczyków eksmitowanych z domów w Szajch Dżarrah przerodziły się w zamieszki i regularne starcia uliczne między Arabami a żydowskimi nacjonalistami. W przylegającym do Tel Awiwu Bat Jam Żydzi przeszli głównymi ulicami, niszcząc witryny arabskich sklepów i wykrzykując: „Śmierć Arabom!”. W Lod premier Netanjahu ogłosił stan wyjątkowy, po tym jak w zamieszkach Arabowie podpalili trzy synagogi, liczne sklepy i samochody, co burmistrz Jair Revivo porównał do nocy kryształowej z 1938 r., dodając, że w mieście wybuchła wojna domowa i przepadły lata koegzystencji. Lista brutalnych ataków i miast, w których wybuchły zamieszki, na tym jednak się nie kończy.

Sytuacji nie poprawia fakt, że lider izraelskiej opozycji Jair Lapid próbuje właśnie utworzyć rząd, do którego miały wejść arabskie ugrupowanie Ra’am i prawicowa Jamina Naftalego Bennetta. Bennett poinformował Lapida, że wycofuje się z tego pomysłu i pracuje nad utworzeniem szerokiej koalicji, w skład której miałby ponownie wejść Netanjahu. Oprócz tego wezwał sztab Sił Obronnych Izraela, by żołnierze weszli do miast z mieszaną ludnością i przywrócili spokój.

Żołnierze zostali zmobilizowani, ale po to, by zgrupować się w pobliżu granicy ze Strefą Gazy. 13 maja wieczorem premier Netanjahu wyraził zgodę na operację lądową, co zagraniczne media zinterpretowały jako decyzję o rozpoczęciu inwazji. Szybko okazało się jednak, że żołnierze nie wchodzą do Gazy, tylko izraelska artyleria rozpoczęła ostrzał miasta, wspierając w ten sposób bombowce. Żadna ze stron nie jest gotowa na szybkie zawieszenie broni, a minister obrony Beni Ganc dodaje, że wojsko „nie będzie słuchać moralnych kazań przeciwko naszemu obowiązkowi obrony obywateli Izraela”, operacja zaś potrwa tak długo, aż zostanie osiągnięta „całkowita cisza”.

Fot. AFP/East News

Wydanie: 2021, 21/2021

Kategorie: Świat

Komentarze

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy