Heros i roszczeniowcy

Heros i roszczeniowcy

To nie był krzepiący widok. Premier Tusk pod koniec nocnego spotkania z rodzicami niepełnosprawnych dzieci koczującymi w Sejmie wyglądał jak mocno trafiony bokser. I to trafiony niespodziewanie dla siebie przez małego, słabego, wydawać by się mogło, rywala. Premier szedł na rozmowy jak po sukces i gdy je zaczął, był jeszcze bardzo silnym liderem. Ale gdy po dramatycznej rozmowie wychodził z gmachu na Wiejskiej, był już tylko politykiem w dużych opałach. Na własne zresztą życzenie. Machina administracyjna, którą Tusk sam zmontował przez sześć lat rządów, okazała się kompletnie niewydolna. Nie pilnowała nawet tego, co, kiedy i komu premier obiecał. Taki jest finał eksperymentów kadrowych, które długo były tolerowane przez wyborców. Udawano, że można skutecznie administrować państwem, mając w rządzie tylu ministrów i urzędników wysokiego szczebla, którzy dopiero po nominacjach zaczynali poznawać dziedziny, za które odpowiadali. Efekt tych eksperymentów kadrowych, sprowadzających się do tego, że partia rządząca rzuca swoje córy i synów na posady, gdzie tylko chce, widzimy na co dzień. Wiem oczywiście, że poprzednicy Tuska nie byli w tym dużo lepsi. Tusk tylko te fatalne obyczaje umasowił.
Gdyby skutki rządów amatorów z tornistrami zamiast kompetencji nie były tak dotkliwe dla ludzi i gdyby nie wpływały tak tragicznie na ich los, można by powiedzieć: trudno. Zamiast władzy mamy zabawy w piaskownicy i radosną dziecinadę. Bez wyobraźni i bez odpowiedzialności. Ot, taki polski wynalazek na tym etapie rozwoju.
Ale tam, gdzie problemy są serio i gdzie waży się ludzkie życie, również władza musi być bardzo serio. A jeśli nie, czekają ją duże kłopoty. Co teraz widzimy.
Jest też w tym, co się dzieje w Sejmie, akcent humorystyczny. Apologeci Tuska i politycy, czasem nawet opozycyjni, zaczęli mówić o niezwykłej odwadze premiera. Bo osobiście poszedł do jaskini lwa. Jak daleko trzeba odlecieć od realiów, by takie brednie głosić? Ta jaskinia to budynek parlamentu, najpilniej strzeżony gmach w Polsce. A lew? Zrozpaczeni rodzice i chore dzieci. Jak niewiele u nas trzeba, by zarobić na miano herosa. Nie trzeba zjeżdżać do strajkujących pod ziemią górników. Ba, nawet nie trzeba ryzykować spotkania na „żylecie” z kibolami Legii. Wystarczą Sejm i rodzice roszczeniowcy, jak ich nazywają najbezczelniejsi lizusi władzy. Straszny jest w Polsce los premiera. Zamiast ratować świat, musi się spotykać z coraz większą grupą roszczeniowców i rozstrzygać szekspirowski prawie dylemat. Bo co to będzie, jak wszyscy będą chcieli, by PO i PSL dotrzymały obietnic?

Wydanie: 14/2014, 2014

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański

Komentarze

  1. Piotr Chmielarz
    Piotr Chmielarz 31 marca, 2014, 08:42

    Znakomity felieton na temat niepełnosprawnych. W rubryce plusy minusy w minusach umieszczono Sakiewicza tego pana można umieścić nie tylko za to ale również za wywalenie księdza Tadeusza Isakowicza Zaleskiego. Powodem było to, że ksiądz Isakowicz Zaleski ośmielił się napisać krytyczny felieton do Gazety Polskiej Codziennej na temat banderowców z majdanu co zgodnie z tokiem myślenia prawicowców jest dowodem na to, że jest agentem Putina. Proponowałbym także umieścić tam redakcję Polityki w tym szczególnie Adama Szostkiewicza- w tym przypadku nie jestem bezstronny gdyż sam padłem ofiarą opisanych praktyk z drugiej strony wypociny tego pana nie robią na mnie większego wrażenia poza tym że jestem dumny z tego że jako agent Putina znalazłem się w takim towarzystwie jak Bronisław Łagowski-, który w praktyce na swoim blogu stosuje cenzurę oraz wycina posty krytyczne wobec tego co się dzieje na Ukrainie. Przyczyna ci którzy je zamieszczają są agentami Putina, ubekami, putinowskimi poputczikami. w komentarzach pod artykułami dotyczącymi Ukrainy określa się tych wszystkich którzy są krytyczni jako kremlinbooty zombiebooty. Na blogu innej Katarzyny Moskalewicz zamieszczono w postach post w którym jawnie neguje się zbrodnie na Wołyniu.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy