To jest nasz czas

To jest nasz czas

Lewica i Demokraci po wyborach: gdzie sukces, gdzie klęska? Co dalej z koalicją?

Wojciech Olejniczak, przewodniczący SLD

– Jakie wnioski dla lewicy wypływają z wyborów samorządowych? Czy koalicja Lewica i Demokraci ma przyszłość?
– LiD ma przyszłość, wszyscy są do tego przekonani. Jestem po pierwszych dyskusjach Zarządu Krajowego SLD, klubu parlamentarnego, przewodniczących rad wojewódzkich. Poza jednym głosem sceptycznym wszyscy byli za. Za dalszą budową silnej koalicji na wybory parlamentarne w roku 2009.
– I z Demokratami i z SdPl?
– I z Demokratami i z Socjaldemokratami. I z tymi partiami, które już są w koalicji. A teraz wielkim zadaniem jest rozszerzenie tej koalicji. O inne środowiska i organizacje. Współpracujemy ze związkami zawodowymi, z OPZZ, czas również zaprosić do współpracy Polską Partię Pracy, PPS, Zielonych… Uruchamiamy prace związane z przygotowaniem programu. W wyborach interesuje nas wynik powyżej 20%. A to oznacza, że jest potrzebny program, który będzie adresowany nie do kilku procent, lecz do szerokiej grupy społeczeństwa.

Z LiD warto

– LiD dostał mniej głosów niż tworzące tę koalicję partie rok temu.
– Zmobilizowaliśmy w 85% elektorat poszczególnych partii politycznych z roku 2005. Jeżeli ktoś myśli, że bez koalicji byłoby łatwiej, to się myli.
– W województwie warmińsko-mazurskim jeden z wojewódzkich radnych, członek PD wybrany z listy LiD, opuścił swój klub i przystąpił do Platformy…
– Patrzy pan na problemy przez soczewkę, a spójrzmy na nie szerzej – problemy personalne były, są i będą. A co mnie cieszy – po tych wyborach zanotowaliśmy znacznie mniej wpadek niż cztery lata temu. Wystarczy przypomnieć, co się wówczas działo, kiedy wielu radnych, wybranych z jednorodnej listy SLD, opuściło kluby i tworzyło władze z innymi. Tak było na Dolnym Śląsku, tak było potem w Wielkopolsce. Dzisiaj więc nie ma co się zastanawiać, że ktoś nie wszedł do klubu radnych LiD, bo są to pojedyncze przypadki.
– „Trybuna”, komentując wyniki wyborów, pisała, że kampania spoczywała na SLD i działaczach Sojuszu, Demokraci i Socjaldemokraci podłączyli się i na barkach SLD weszli do rad, do których inną drogą nigdy by się nie dostali.
– „Trybuna” coś pisze, a ja mam komentować. Otóż czas, w którym „Trybuna” coś pisała, a ja miałem komentować, skończył się. Proszę o następne pytanie.
– Aparat terenowy, w powiatach, niektórych województwach, kręci nosem. Oni ciężko pracowali, prowadzili kampanię, a na listach dostali miejsca niebiorące.
– Nie podzielam takiego myślenia. Proszę, oto spis wójtów, burmistrzów i prezydentów wybranych bezpośrednio z listy Lewicy i Demokratów bądź popieranych przez LiD. Mamy ich niewiele mniej niż Platforma. A poza tym co widać?
– Że mniej więcej jedna czwarta wybranych weszła z listy LiD, a reszta to kandydaci niezależni, popierani przez centrolewicę…
– Widać i inne rzeczy. Popatrzmy na Dolny Śląsk – czy gdyby tam nie doszło do zjednoczenia centrolewicy i wspólnych list, mielibyśmy tylu radnych, burmistrzów i wójtów? Nie mielibyśmy. Tam, gdzie były kłótnie, osobne listy, centrolewica przegrywała. Tak było w trzech powiatach w województwie kujawsko-pomorskim – nie było w nich wspólnego komitetu LiD, więc nie zdobyliśmy żadnego mandatu.
– A gdy powołano wspólny komitet?
– Tam mamy radnych. I w znakomitej większości są to członkowie SLD. Z naszych analiz jednoznacznie wynika, że ta koalicja najbardziej opłaciła się Sojuszowi. Spójrzmy na Włocławek, gdzie prezydentem został kandydat LiD: gdyby nie było tej listy, mimo że były tam inne komitety lewicowe, wygrałby te wybory czy nie? Najprawdopodobniej by nie wygrał, nie byłoby odbicia. We Włocławku był zresztą skandal – tam były senator lewicy, Ryszard Jarzembowski, poparł kandydata prawicy w tygodniu przedwyborczym. Z kim więc mieliśmy problem w tym przypadku? Nie z demokratą ani z socjaldemokratą… Spójrzmy na Zieloną Górę. Czy gdyby Janusz Kubicki nie dostał na dzień dobry poparcia całego komitetu LiD, poparcia Sojuszu i poparcia Frasyniuka, który przyjechał do Zielonej Góry, wygrałby wybory czy nie? Czy miałby siłę do walki? On nabrał siły, kiedy zobaczył, że popiera go szeroka koalicja, że nie jest sam.

Ze zwycięzcami się rozmawia

– Patrząc na nieskuteczność Jarzembowskiego i sukces 37-letniego Kubickiego, nasuwa się pytanie: czy w wyborach nie było tak, że wyborcy lewicy stawiali na świeże twarze, a odrzucali zasłużonych towarzyszy?
– Prezydentowi Elbląga, Henrykowi Słoninie, nie przeszkadzał szyld i przynależność do SLD, nie przeszkadzał mu wiek. Nie było więc reguły młody-stary, tylko dobry-zły. Tak jak w Chełmie – tam pani Agata Fisz stworzyła własny komitet, cała centrolewica ten komitet poparła i wygrała wybory. I mamy prezydenta. Fisz jest członkinią SLD i wiadomo, że na niej trzeba opierać w Chełmie naszą działalność.
– Jak zamierzacie odbudowywać kontakty z prezydentami i burmistrzami, którzy wywodzą się z lewicy, ale startowali osobno, z własnych komitetów? Myślę tu o Jacku Majchrowskim, Czesławie Małkowskim, Tadeuszu Jędrzejczaku, Tadeuszu Ferencu…
– Każdy przypadek jest inny. Rozmawiałem z Małkowskim, umówiłem się z nim na dalszą rozmowę, dziś można powiedzieć jedno – lewica w Olsztynie, w województwie warmińsko-mazurskim, musi szukać porozumienia z prezydentem Małkowskim, udzielać mu wsparcia i zapracować na to, aby w roku 2009 poparł listę Lewicy i Demokratów do wyborów parlamentarnych. Bo jego poparcie w Olsztynie znaczy bardzo wiele. Człowiekiem lewicy jest też prezydent Majchrowski, nigdy się tego nie wypierał, współpracuje z nami. Z rekomendacji klubu SLD został członkiem Trybunału Stanu. Mówiąc o lewicy w Krakowie, trzeba myśleć o Majchrowskim, tak jak mówiąc o lewicy w Rzeszowie, trzeba myśleć o Ferencu. Ich i innych zwycięzców zapraszam już na posiedzenie rady krajowej, 14 grudnia. Żeby porozmawiać.
– To ciekawe zjawisko – wielu prezydentów, którzy startowali z własnych komitetów, wcześniej było atakowanych przez lokalnych liderów SLD.
– Są przypadki, że animozje personalne wzięły górę nad względami merytorycznymi. Trzeba z tego wyciągnąć wnioski. Po pierwsze, że jest ogromny potencjał wyborczy, jeśli chodzi o lewicę. A po drugie, że czasy kłótni i sporów, zarówno na szczeblu krajowym, jak i regionalnym, minęły.
– A czasy wystawiania na pierwszych miejscach list działaczy ważnych, ale mało znanych, też minęły? Wyniki wyborów, choćby do sejmiku mazowieckiego, pokazują, że ludzie głosują na popularne twarze.
– Wybory do sejmiku mazowieckiego pokazały, że struktura mazowiecka SLD cały czas przeżywa kryzys. Tu jest generalnie nie najlepiej, choć jest grupa młodych ludzi, która może pochwalić się osiągnięciami. To, co zrobił Tomek Sybilski, szef SLD w Warszawie, zasługuje na uwagę. Zapracował na dobry wynik.
– A nie było tak, że w Warszawie zapracował Marek Borowski, który był tu lokomotywą wyborczą?
– Sybilski bezpośrednio przyczynił się do tego, że w Warszawie powstała koalicja LiD i że przeprowadzono dobrą kampanią wyborczą. Potrafił dobrać na listy kompetentnych ludzi i przeciwstawić się różnym naciskom niektórych środowisk. Zyskał uznanie nie tylko w moich oczach.
– A Marek Borowski? W tej chwil wyrasta na lidera w LiD.
– Niektórzy całe życie zajmowali się tym, kto jest liderem. Miller, Oleksy, Janik – wiecznie dyskutowano, kto jest ważniejszy. Raz był górą jeden, raz drugi, oni tak wzajemnie się rozgrywali. A sukcesy każdy z nich osiągnął wtedy, kiedy działali wspólnie, kiedy każdy wiedział, że jest przydatny. W ten sposób więc spójrzmy na to, co się dzieje na centrolewicy – Lewica i Demokraci potrzebują zarówno silnej pozycji Olejniczaka, jak i silnej pozycji Borowskiego. Silnej pozycji Onyszkiewicza i Witkowskiego. Generalnie potrzeba wielu silnych postaci. Po to, żeby LiD uzyskał dobry wynik w wyborach parlamentarnych. A na to nas stać, te wybory to pokazały.
– Było różnie…
– Krzysztof Makowski dostał w Łodzi 25%. To pokazuje potencjał wyborczy LiD w tym mieście w dniu dzisiejszym. Potencjał pokazuje wynik Jacka Piechoty. Wynik Marka Borowskiego w Warszawie, Izy Sierakowskiej w Lublinie. Czy Jacka Majchrowskiego w Krakowie.
– W Krakowie w wyborach do rady miasta LiD poniósł klęskę. Zero radnych.
– Lewica w Krakowie musi się otrząsnąć. Jest tam wiele zacnych osób, które mają doświadczenie polityczne, więc oczekuję, że wskażą propozycje, jak wyjść z kryzysu. Bo potencjał jest.
– A Wrocław? A Trójmiasto?
– Wszędzie tam trzeba szukać dobrych ludzi, przygotować dobry program, dobrą strukturę.

Widziane z góry

– Jak będzie wyglądać LiD? Jak coś w rodzaju zdecentralizowanej koalicji? Bez lidera?
– Nie ma możliwości, by był jeden lider LiD, bo nikt nie mówi o łączeniu tworzących koalicję partii, a po drugie, jest to niepotrzebne. To byłoby działanie sztuczne i ograniczające, a dzisiaj nie można ograniczać, dzisiaj potrzebni są wszyscy. Bardzo dziękuję więc wszystkim tym, którzy się martwią, że pozycja Olejniczaka jest zachwiana. I mam do nich prośbę – wy się nie martwcie, tylko popracujcie, by była mocniejsza.
– Jest wojna między Olejniczakiem a Napieralskim?
– Nie ma wojny. Mam określone wymagania związane z funkcjonowaniem struktur wykonawczych w SLD. Nie ukrywam, patrząc choćby na kampanię wyborczą, że nie wszystkie są spełniane. Trzeba to naprawić, zweryfikować, takie jest prawo każdego szefa. To, co jest obecnie – mimo że w wielu sprawach jest OK – nie do końca satysfakcjonuje. Mam większe oczekiwania.
– A jak się panu pracuje z poprzednikami?
– Mogliby być bardziej pomocni. Myślę tu o wszystkich, Kwaśniewskim, Oleksym, Millerze, Janiku… Oni, poza Kwaśniewskim, bardzo chętnie się wypowiadają, dyskutują, ale głównie na temat SLD, zastanawiają się, czy jesteśmy tacy, czy siacy. Pada tu wiele ocen krytycznych.
– To źle?
– Sęk w tym, że jest ich znacznie więcej niż wobec PiS czy Platformy. Skupiają się na nas, zamiast na przeciwnikach politycznych. Jakby z nami walczyli. Apeluję więc: panowie, walcie w przeciwnika!
– Czy w SLD następuje zmiana pokoleniowa? Wchodzą młodzi?
– Nie chodzi o to, czy młody, czy stary, bo każdy jest dzisiaj potrzebny. Mogę podać przykład dobrze wykonanej pracy – województwo lubelskie. To zasługa Grzegorza Kurczuka.
– A nie walczył on z Izabellą Sierakowska, i nie był przeciwny jej startowi w wyborach w Lublinie?
– On jej sprzyjał, przekonywał do jej kandydatury. Gdyby nie jego zaangażowanie, Sierakowska nie byłaby w drugiej turze. Nie mielibyśmy też dobrego wyniku w powiatach.

Z Platformą? Poczekajmy…

– W mediach wciąż lansowany jest model dwupartyjny, z PiS i PO, bez lewicy.
– Największym sukcesem Lewicy i Demokratów jest to, że po wyborach udało się nam wejść w rolę trzeciej siły. Nas nie satysfakcjonuje bycie trzecim. My chcemy być w trójce. Ale nie na trzecim miejscu. I uczestniczyć w tym, co jest związane z kształtowaniem polityki w kraju.
– Więc teraz LiD będzie przyjmował ofertę popierania w radach PO przeciwko PiS?
– Nie. To się bardzo różnie układa. Platformie jest bliżej do PiS. Widać, że podział między nimi jest podziałem sztucznym, bo to jest prawica. Bardzo skłócona, ale w wielu sprawach zupełnie się nie różniąca.
– Między PO a PiS jest taka różnica jak między SLD a SdPl?
– Mniej więcej. To jest jedno środowisko. Oni w Warszawie się kłócą, ale pamiętajmy, że przez cztery poprzednie lata funkcjonowały kluby radnych PO-PiS. Dlaczegóż więc mieliby się nie dogadać teraz?
– Bliżej Platformie do PiS niż do PSL?
– PSL z PO to jest porozumienie dwóch partii politycznych o zupełnie sprzecznym programie. Pod każdym względem te partie się różnią. A jednak mówią, że będą wspólnie rządzić. To ja pytam: jeżeli PO zapowiada reformę KRUS, to Pawlak się na to zgodzi? Zgodzi się na oszczędności kosztem polskiej wsi, które chce przeprowadzić Platforma? W praktyce koalicja PO z PSL jest nie do zrealizowania.
– To poszerza wasze pole gry.
– Jeżeli ktoś dzisiaj próbuje mówić w kategoriach jakiejś oczywistości, jeśli chodzi o podpisanie po wyborach koalicji między SLD a PO, jest w wielkim błędzie. Platforma, jeżeli chciałaby rządzić z centrolewicą, musiałaby w trzech czwartych zmienić swój program.
– A lokalnie?
– To zupełne inna sprawa.
– Co dalej?
– Przeszliśmy przez kampanię, wnioski muszą zostać wyciągnięte. 12 grudnia mamy spotkanie z przewodniczącymi rad wojewódzkich, dwa dni później radę krajową. Podsumujemy wybory, będziemy się zastanawiać nad przyszłością w tych miejscach, gdzie były ewidentne problemy. Pojawiają się też wnioski, że potrzebne są pewne korekty w statucie, żeby partia mogła sprawniej funkcjonować. No i budujemy LiD – mamy koalicję Lewicy i Demokratów, to dobry szyld i wszyscy jesteśmy zgodni, że trzeba pracować nad spójnym programem. Bo to jest nasz czas

 

Wydanie: 2006, 49/2006

Kategorie: Wywiady

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy