Jesteśmy instytucją późnej sprawiedliwości

Jesteśmy instytucją późnej sprawiedliwości

Polska jest na pierwszym miejscu wśród państw, w których wypłaca się ze środków niemieckiej Fundacji Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość

Rozmowa z prof. Jerzym Sułkiem, przewodniczącym Zarządu Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie

– Jesienią 2001 r., kiedy przejął pan kierowanie fundacją, niewielu wierzyło, że można wybrnąć z kłopotów, w jakie wpadła: spór o przelicznik z Niemcami, fatalna opinia poszkodowanych o fundacji, zły wizerunek w Polsce i za granicą. Tymczasem pan profesor w krótkim czasie odniósł sukces.
– Nie traktuję tego w kategoriach osobistych. Chodziło wtedy, podobnie jak dzisiaj, o ochronę interesów poszkodowanych ofiar nazizmu w Polsce.
– Ale to się odbyło w znakomitym stylu: w kilka tygodni załatwił pan sprawę, która przez pół roku bulwersowała całą Polskę i obciążała nasze stosunki z Niemcami.
– To prawda. Wśród znajomych uchodzę podobno nawet za „człowieka od trudnych i specjalnych zadań”, ale sam siebie uważam za speca od codziennej, żmudnej harówki.
– Jak wygląda po roku porozumienie o wyrównaniach, które pan wynegocjował? Czy nie stało się świstkiem papieru?
– Jego realizacja przebiega bez przeszkód. Wypłaciliśmy już 164 mln zł, w tym prawie 10 mln ze środków polskiej fundacji na tzw. zryczałtowane dopłaty, czyli wyrównania. Do końca I raty przeznaczymy na ten cel wspólnie z Niemcami tyle, ile przewidywaliśmy, czyli co najmniej 215 mln zł. Ponadto zgodnie z porozumieniem realizujemy podwyżkę stawek o 10% o łącznej wartości 200 mln zł. Została nam tu do wypłaty zaległa końcówka dla odbiorców transz IV i V z 2001 r. oraz podwyżka dla ostatnich transz (XII, XIII i XIV), które wypłacimy do połowy br.
W sumie realny wymiar finansowy porozumienia sprzed roku to 415 mln zł, z tego 15 mln zł ze środków FPNP.
– Jaki jest dziś generalnie poziom zaawansowania wypłat z Niemiec?
– Bardzo wysoki. Od lipca 2001 r. wypłaciliśmy już 1,8 mld zł, co stanowi trzy czwarte wypłat w I racie. W efekcie Polska plasuje się na pierwszym miejscu wśród państw, w których dokonuje się wypłat ze środków niemieckiej Fundacji Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość – zarówno pod względem liczby beneficjentów, jak i wartości wypłaconych świadczeń. Z kolei wśród siedmiu organizacji partnerskich prowadzących te wypłaty polska fundacja zajmuje pierwsze lub drugie miejsce wspólnie z Jewish Claims Conference.
– To imponujący wynik. Słusznie pańska fundacja ma wysokie notowania w rubryce „Giełda” „Przeglądu”. Ale mimo wszystko ludzie się niecierpliwią i wciąż jeszcze podejrzewają, że fundacja przeciąga wypłaty.
– To już zamierzchła przeszłość. Pod moim kierownictwem fundacja odeszła od starych przyzwyczajeń odkładania odsetek kosztem poszkodowanych i obecnie staramy się robić wszystko, żeby beneficjenci otrzymywali należne im świadczenia możliwie jak najszybciej.
Proszę porównać liczby: pierwszy fundusz z Niemiec o łącznej wartości 732 mln zł (500 mln marek i wypracowane odsetki) FPNP wypłacała przez 10 lat, do końca ub.r. Czyli średnio nieco ponad 70 mln zł rocznie. Dzisiaj fundacja wypłaca 90-100 mln zł w skali miesiąca, zatem obecnie miesięcznie wypłacamy więcej pieniędzy dla ofiar nazizmu w Polsce niż przedtem przez cały rok. Zmieniłem radykalnie sens istnienia fundacji: służy ona poszkodowanym przez nazizm, nie jest już instrumentem do robienia odsetek i czerpania zysków kosztem swych beneficjentów.
– Ale fundacja ma przecież odsetki, i to niemałe…
– Tak, ale powstają one teraz w zupełnie inny sposób niż np. w przypadku I Funduszu Niemieckiego. Poprzednio FPNP przetrzymywała środki finansowe przeznaczone dla beneficjentów i mogła być zainteresowana jak najniższymi wypłatami dla nich, ponieważ porozumienia zawarte z partnerami zagranicznymi oddawały te środki do dyspozycji samej fundacji na dłuższe okresy. Natomiast umowa partnerska z fundacją federalną jest tak skonstruowana, że środki finansowe z Niemiec wpływają do nas kolejnymi cząstkami z przeznaczeniem na natychmiastowe wypłaty dla konkretnych osób. Innymi słowy – FPNP nie ma we własnej dyspozycji od razu całego plafonu polskiego o wartości 1,812 mld marek; otrzymujemy go w małych częściach, które wypłacamy w ciągu dwóch tygodnie od wpływu z Niemiec. Nasze odsetki powstają tylko w tym krótkim okresie, którego fundacja i bank potrzebują na wysyłanie powiadomień do beneficjentów i podjęcie działań organizacyjnych związanych z wypłatą świadczenia. Obecnie FPNP nie siedzi już na pieniądzach beneficjentów, tylko stara się wypłacać je jak najszybciej, zachowując się jak uczciwy i solidny kasjer.
– Wiele osób w listach do nas wyraża obawę, że nie dożyje wypłaty II raty. Kiedy fundacja zakończy wypłacać I ratę?
– Już wkrótce. Żeby przejść do II raty, musimy najpierw spełnić wymagania związane z zakończeniem I raty. Chodzi przede wszystkim o to, że jeszcze w I racie musimy opracować wszystkie złożone wnioski o świadczenie – zarówno osób żyjących, jak i spadkobierców zmarłych beneficjentów. Dotąd zweryfikowaliśmy ponad 600 tys. takich wniosków, zostało jeszcze ok. 80-90 tys. To przypadki najtrudniejsze, z niekompletną dokumentacją. Na dokończenie kwalifikacji wniosków potrzebujemy jeszcze ok. 4-5 miesięcy. Ponadto musimy dysponować pięcioprocentową rezerwą na odwołania. Czeka nas jeszcze porównanie zapisów w bazach informatycznych i księgach finansowych polskiej i niemieckiej fundacji.
– A wypłata drugiej raty bezpośrednio potem?
– Fundacja niemiecka potrzebuje kilkumiesięcznej przerwy technicznej między I i II ratą. To zrozumiałe, prowadzą przecież wypłaty w ponad 70 państwach, nie tylko za pośrednictwem naszej fundacji. Postaramy się jednak nakłonić Niemców, by w polskim przypadku przerwa techniczna była krótsza niż u innych. Chcielibyśmy rozpocząć wypłatę II raty już pod koniec lata albo wczesną jesienią. Wtedy w pierwszej kolejności pieniądze dostaną beneficjenci kategorii A, czyli więźniowie obozów koncentracyjnych, gett i ciężkich więzień.
– Czy drugą ratę Niemcy też będą płacić w złotówkach?
– Nie, w euro. Natomiast decyzję, czy beneficjenci w Polsce otrzymają swe świadczenia z II raty również w złotych, czy też może już w euro, podejmie Rada Fundacji.
– A pan jest za euro czy za złotówkami?
– Oba rozwiązania mają złe i dobre strony, ale rzetelnie wykonam postanowienie organu zwierzchniego, czyli Rady Fundacji, nawet jeśli będę przeciwnego zdania. Ważne jest też, by okres wypłat w II racie można było tak skrócić, żeby jak najwięcej ofiar nazizmu dożyło wypłaty całego świadczenia.
– Ile osób skorzysta ze świadczeń niemieckich?
– Pierwsze szacunki dotyczyły 510 tys. osób. Później skorygowaliśmy je nieco w dół, obecnie wymieniamy liczbę 482 tys. Do tej pory pozytywną decyzję fundacji otrzymało ok. 420 tys. osób, z czego ok. 400 tys. odebrało już 75% świadczenia w I racie. Dla pozostałej części przewidujemy jeszcze wypłaty w trzech transzach.
– Ile może być osób, które teoretycznie spełniają kryteria, a nie wystąpiły o świadczenie?
– Ostateczny termin składania wniosków minął już dawno – 31 grudnia 2001 r. Dokumenty od poszkodowanych zbieraliśmy jeszcze przez pierwsze miesiące 2002 r.; było ich parę tysięcy. Obecnie zaś mogą się zgłaszać do nas już tylko te osoby, które wcześniej złożyły wnioski formalne lub nawet nieformalne i nie otrzymały jeszcze decyzji pozytywnych. Chcę zwrócić uwagę na to, że w ub.r. zliberalizowaliśmy kryteria, np. wprowadziliśmy na szerszą skalę zasadę uprawdopodobnienia prześladowań nazistowskich, co powinno umożliwić niektórym wnioskodawcom wejście w krąg uprawnionych. Natomiast takich osób, które nie zdążyły złożyć wniosku lub świadomie nie chciały skorzystać ze świadczenia niemieckiego, jest relatywnie mało.
– Czy wśród wnioskodawców są oszuści?
– Odnotowaliśmy jedynie pojedyncze przypadki składania fałszywych dokumentów czy wyłudzania świadczeń w banku. Biorąc pod uwagę skalę przedsięwzięcia – ponad 700 tys. spraw – jest to zjawisko marginalne. Polacy zachowują się godnie, wzbudzają szacunek strony niemieckiej. Ale środowisko ofiar nazizmu w Polsce nie jest typową próbką społeczną dla postawy ogółu, stanowi bardzo specyficzną część naszego społeczeństwa – to „dobra przedwojenna szkoła”, pokolenie ciężko doświadczone przez los, dalekie od szerzącego się obecnie cwaniactwa i pospolitej nieuczciwości.
– Jak określiłby pan stosunki z fundacją niemiecką?
– Po pomyślnym zakończeniu sporu przelicznikowego wspólnie – Niemcy i my – ułożyliśmy sobie dobre, normalne relacje wzajemne. Mam wrażenie, że fundacja federalna zaczęła nas szanować. Także dlatego, że jesteśmy bardzo aktywni w gronie siedmiu organizacji partnerskich. Mamy też wiele przymiotów liczących się w konkurencji międzynarodowej: najdłuższy staż jako fundacja (od 1992 r.) i największe doświadczenie w zakresie wypłat, największy plafon (równy żydowskiemu), największą liczbę beneficjentów w skali światowej (co trzeci mieszka w Polsce), największy zespół pracowników, dobre i pewne oparcie w strukturach władzy i życiu publicznym w kraju, w tym dobre kontakty z organami nadzorującymi pracę fundacji – np. z Ministrem Skarbu Państwa, Ministrem Spraw Zagranicznych czy Kancelarią Prezesa Rady Ministrów.
– A jak wygląda polska fundacja na tle pozostałych organizacji partnerskich? Czy występuje tu rywalizacja?
– Wszyscy mamy jeden wspólny interes: szybko i uczciwie wypłacić świadczenia poszkodowanym przez nazizm, przede wszystkim byłym robotnikom przymusowym i niewolniczym. Każdy kraj ma tu różne możliwości i własną specyfikę. W sumie jednak nie ma między nami konkurencji, ścigamy się nie ze sobą, ale z czasem.
– Właśnie. Czy wyścig z czasem jest do wygrania?
– Jest już późno, lecz jeszcze nie za późno. Wiele ofiar nazizmu w Polsce już odeszło, nie doczekawszy się należnych odszkodowań. Także i ta część, która dożyła i znalazła się w kręgu beneficjentów, otrzymuje często świadczenia nie na miarę doznanych krzywd i prześladowań. Wielu odchodzi już w trakcie wypłat. Według naszych obliczeń, tylko w latach 2001-2002 zmarło 8% beneficjentów, czyli ok. 40 tys. osób. Staramy się robić wszystko, by najpierw zapewnić świadczenia jeszcze żyjącym ofiarom nazizmu.
– Na miejsce zmarłych wchodzą ich spadkobiercy. Czy sprawy spadkowe nie opóźniają wypłat?
– Środowisko ofiar nazizmu cechuje wysoka średnia wieku (75-80 lat), zły stan zdrowia i trudna sytuacja materialna. Przeciętnie na jednego zmarłego beneficjenta przypada u nas 2,7 spadkobierców. Czyli ilość spraw do załatwienia w przypadku zgonu osoby uprawnionej powiększa się nam trzykrotnie. Z powodu problemu spadków zarysowała się w ub.r. groźba nadmiernego wydłużenia procesu wypłat dla żyjących – najpierw w I, a później także w II racie. Jedynym wyjściem było więc doprowadzenie do sytuacji, w której spadki nie stanowiłyby hamulca wypłat dla żyjących beneficjentów.
„Technologię” w tym zakresie dla wszystkich wymyśliła właśnie polska fundacja. Z naszej inicjatywy fundacja federalna zaakceptowała – choć nie od razu – rozdzielenie opracowywania wniosków spadkowych od podziału spadków i wypłat spadkowych. Dopuszczone też zostały uproszczone i ułatwione procedury spadkowe, m.in. nie jest konieczne przeprowadzenie postępowania spadkowego i złożenie postanowienia sądu o nabyciu prawa do spadku, wystarczy złożenie oświadczenia jednego ze spadkobierców, których nazywamy – w myśl reguł niemieckich – szczególnymi następcami prawnymi. Dzięki temu możemy zdążyć z opracowaniem wniosków spadkowych i spełnić podstawowy wymóg zakończenia I raty.
– FPNP zaczyna obecnie stosować także inne – oprócz wypłat – formy pomocy dla ofiar nazizmu. Przykładem jest choćby tzw. projekt pomocy ortopedycznej.

– W Polsce i innych krajach postkomunistycznych istnieje bardzo silne zapotrzebowanie na tego rodzaju formy wsparcia dla ofiar nazizmu. Z humanitarnym odzewem wystąpiły towarzystwa ortopedyczne w Niemczech i Austrii, które złożyły taką ofertę wszystkim siedmiu fundacjom partnerskim. Polska zareagowała pierwsza. Już zoperowano w Niemczech 50 osób, z tego 41 z Polski. Powołaliśmy komisję z udziałem ortopedy, która wstępnie kwalifikuje chorych – ostateczną weryfikację robią Niemcy. I to oni, podobnie jak Austriacy, pokrywają wszystkie koszty, a więc operacji, pobytu w szpitalu, podróży – łącznie z osobą towarzyszącą itd. W moim przekonaniu, będzie to jeden z najbardziej udanych projektów pomocy byłym robotnikom niewolniczym i przymusowym, służy bowiem bezpośrednio poprawie ich zdrowia i jakości życia. Fundacja chce go uzupełnić własnym projektem kuracyjnym; w tych dniach złożyliśmy do Funduszu Przyszłość w Berlinie formalną propozycję. Po jej przyjęciu i uzyskaniu środków z Niemiec (będziemy starać się o 300 tys. euro) odpowiednio ją upowszechnimy.
– Choćby z listów do redakcji wiemy, że istnieje duża grupa osób, w jakiejś mierze ofiar nazizmu, którym odmówiono świadczeń i teraz czują się pokrzywdzone. Czy można im wyjść naprzeciw?
– Jesteśmy instytucją późnej sprawiedliwości. Coraz częściej to, co robimy, jest spóźnione; prześladowań, cierpień i krzywd nie da się już odwrócić. Mamy świadomość, że musimy odmawiać wielu kategoriom poszkodowanych, którym w naszym, nie tylko subiektywnym mniemaniu, te świadczenia się należą. Tam, gdzie możemy, naprawiamy ten błąd historii z konta fundacji. Uruchomiliśmy np. wypłatę świadczeń dla tzw. dzieci w miejscu. Chodzi o robotników przymusowych do lat 16, co do których nie zastosowano w czasie wojny ani deportacji, ani dyslokacji, te dzieci pracowały niewolniczo w miejscu zamieszkania. Wypłaciliśmy już po tysiąc złotych 52 tys. tego rodzaju poszkodowanym. Kilka dni temu Zarząd Fundacji podjął decyzję o uruchomieniu wypłaty dla nowej podkategorii jeńców wojennych – podchorążych Wojska Polskiego Września 1939 r. Świadczeniami objęliśmy żyjących w dniu 16 marca 2001 r. W tej grupie od osób, które otrzymały już pomoc humanitarną ze środków rządu RFN przekazanych w latach 1992-1993, nie wymaga się obecnie składania podań. Pozostałe powinny złożyć takie podanie w Fundacji PNP do 30 kwietnia br.
– A co z powstańcami warszawskimi?
– Gotowy jest wniosek o wypłaty również dla powstańców warszawskich. Już wcześniej część z nich weszła do grona uprawnionych, bo udało się uznać ich roszczenia jako cywilnych robotników przemysłowych. Ale nie wszyscy mieli takie zaświadczenia. Pominiętym zamierzamy wypłacić pewne kwoty ze środków własnych fundacji. Jest jeszcze kilka innych grup poszkodowanych, według obecnych kryteriów nieuprawnionych do świadczenia. Klasycznym przykładem są jeńcy wojenni, którzy mają słuszne poczucie krzywdy, lecz niestety takie są jednoznaczne postanowienia ustawy niemieckiej.
– Początkowo pominięto także robotników rolnych, jest ich 240 tysięcy.
– Ale jeszcze w latach 1999-2000, w fazie negocjacji międzynarodowych, delegacji polskiej udało się wprowadzić zapis, który później umożliwił uwzględnienie również tej kategorii przymusowych robotników w kręgu uprawnionych.

– Kto jeszcze został pominięty
– Wyliczanka byłaby dość długa. Pamiętajmy o tym, że porozumienie z 2000 r. i ustawa federalna objęły wprawdzie niemałą, bo ok. dwumilionową grupę ofiar nazizmu z całego świata, ale to tylko część większej całości. Nieuwzględnione zostały np. te ofiary, które nie dożyły porozumienia i zmarły przed 16 lutego 1999 r., a także wiele ofiar w Polsce spoza kręgu robotników przymusowych III Rzeszy.
– Osoby, którym odmówiono świadczenia, krytykują to, że fundacja nie tylko decyduje o przyznaniu (lub nie) pieniędzy, ale też sama weryfikuje swoje decyzje. Nie można iść na nią ze skargą do sądu?
– Fundacja ma rzeczywiście szczególny status w zakresie wypłacanych obecnie świadczeń niemieckich czy austriackich z tytułu byłej pracy niewolniczej lub przymusowej. Nie wynika to jednak wcale z tego, że jesteśmy lub chcemy być ponad prawem w Polsce. Nie otrzymujemy wprawdzie żadnych środków – ani jednej złotówki! – z budżetu państwa czy też dotacji prywatnych, ale jesteśmy instytucją polską, działającą w Polsce, kontrolowaną przez wszystkie możliwe organy i urzędy polskie, od NIK poczynając, a na kontroli skarbowej czy bhp kończąc. Obowiązuje nas polskie ustawodawstwo niemal w takim samym zakresie (z małymi wyjątkami) jak wszystkie inne instytucje polskie.
– Na czym więc polega ten szczególny status fundacji?
– Wynika z konstrukcji całego systemu świadczeń niemieckich i austriackich. Otóż środki wypłacane przez nas byłym robotnikom przymusowym i niewolniczym nie są – w sensie formalno-prawnym – odszkodowaniami za doznane prześladowania i krzywdy.
FPNP wypłaca uprawnionym „dobrowolne świadczenia rządu RFN i gospodarki niemieckiej”. Te osoby z Polski, które pracowały przymusowo na rzecz III Rzeszy, mają prawo złożyć wniosek o takie świadczenie, przy czym mogą je otrzymać na określonych warunkach. Należą do nich m.in. wymóg zrzeczenia się wszelkich dalszych roszczeń wobec Niemiec w przypadku podjęcia świadczenia oraz wyrażenie zgody na określone reguły i procedury.
Innymi słowy: kto chce dochodzić swych praw wobec Niemiec za doznane represje, może to swobodnie czynić w drodze cywilnoprawnej, ale wtedy nie może korzystać z możliwości ubiegania się o świadczenie niemieckie ze środków niemieckiej Fundacji Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość czy austriackiego Funduszu Pojednania.
Kto złożył wniosek o takie świadczenie i chciałby się odwołać od decyzji podjętej przez FPNP, temu przysługuje tylko prawo zwrócenia się do Komisji Odwoławczej, która orzeka w sposób niezawisły od Zarządu Fundacji. Zatem droga sądowa dla beneficjentów świadczeń niemieckich czy austriackich jest wykluczona. Tak wygląda stan formalno-prawny i faktyczny, honorowany notabene również przez najwyższy wymiar sprawiedliwości w Polsce.
– Już niedługo, kiedy skończą się wypłaty z zagranicy, fundacja stanie przed alternatywą: zakończyć działalność lub ją kontynuować, lecz już w innych formach.
– Tak chyba będzie, bo obecnie fundacja „działa na własną zgubę”: przyspieszając wypłaty dla poszkodowanych przez nazizm, przybliża swój koniec. Ale tak właśnie ma być – fundacja jest dla poszkodowanych, a nie odwrotnie. Mamy jeszcze czas, by zastanowić się i podjąć rozsądną decyzję. Na razie naszym głównym zadaniem pozostanie dokończenie procesu wypłat – najpierw w I racie, a potem w II racie.
Na koniec chciałbym się zwrócić z gorącym apelem do beneficjentów fundacji, by wzięli udział w referendum nt. akcesji Polski do Unii Europejskiej. Niech każdy zagłosuje zgodnie z własnym przekonaniem i sumieniem. Pamiętajmy jednak o tym, że jeśli chcemy, by „nie groziła nam powtórka z historii” nazistowskiej czy stalinowskiej, Polska powinna być razem z Niemcami we wspólnej rodzinie europejskiej.


Prof. Jerzy Sułek jest dyplomatą. W latach 1991-1997 był szefem przedstawicielstwa ambasady RP w Berlinie. Na początku lat 90. przewodniczył m.in. delegacjom polskim w negocjacjach 2 + 4 nt. zjednoczenia Niemiec, traktatu o uznaniu granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej z 1990 r. i dobrosąsiedzkiego z 1991 r., doprowadził też do przełomu w negocjacjach o wyprowadzeniu z Polski wojsk radzieckich. Stypendysta Fundacji im. Aleksandra von Humboldta w RFN, inicjator i współzałożyciel Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie.


Fundacja wypłaciła do tej pory:
Ze środków niemieckiej Fundacji Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość – 1 mld 755 mln złotych dla 400 tys. osób.
Z austriackiego Funduszu Pojednania, Pokoju i Współpracy – 111 mln złotych dla 17 tys. osób.
Z połączonych środków własnych FPNP oraz Funduszu na rzecz Ofiar Prześladowań Hitlerowskich (tzw. Fundusz Londyńskiego Złota) dla małoletnich ofiar pracy – 52 mln złotych dla 52 tys. osób.


Ostatni dzwonek
Osoby, którym FPNP nie przyznała jeszcze świadczenia, a które złożyły wnioski w terminie, lecz nie mają bezpośrednich dowodów potwierdzających deklarowane przez nich prześladowania, mogą skorzystać z możliwości ich uprawdopodobnienia. W tym celu powinny przesłać do Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie wszystkie posiadane dokumenty, które zawierają informacje dotyczące ich losów wojennych, np.:
– zaświadczenie emerytalno-rentowe (ZUS, KRUS), jeśli wynika z niego praca przymusowa na rzecz III Rzeszy;
– decyzję kierownika Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych o przyznaniu uprawnień kombatanckich lub stałego dodatku do emerytury z tytułu pracy przymusowej;
– kartę lub ankietę osobową znajdującą się w teczce dowodu osobistego (przechowywane w lokalnych urzędach ewidencji ludności), jeśli zawierają informacje dotyczące losów wojennych;
– dokumenty pracownicze składane przy zatrudnieniu, takie jak ankieta personalna (kwestionariusz personalny), życiorysy itp. Fundacja honoruje wszelkiego rodzaju dokumenty personalne i osobowe pochodzące sprzed 1999 r., w których znajdują się informacje dotyczące losów wojennych.
Ponadto kto jeszcze tego nie uczynił, powinien dołączyć własny opis zawierający doznane przeżycia, informacje o rodzaju i miejscu prześladowań, warunkach pracy, czasie trwania represji itd.

Wydanie: 07/2003, 2003

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy