Jeździec bez twarzy

Jeździec bez twarzy

W „Gazecie Wyborczej” niestrudzony w demaskowaniu i oskarżaniu wszystkiego co rosyjskie lub prorosyjskie Wacław Radziwinowicz rozprawia się tym razem z Oliverem Stone’em. Najpierw ustawia sobie trzykrotnego laureata Oscara do bicia: „71-letni Stone, wsławiony choćby oscarowym »Plutonem«. Ma feblika do dyktatorów płynących przeciw mainstreamowi. Portretował już kamerą i mikrofonem Fidela Castro czy Hugo Cháveza. Obraz o Putinie musiał być w takiej kolekcji głównym trofeum”. Przetłumaczmy na polski: mainstream to po prostu główny nurt. Jeżeli występują przeciw niemu dyktatorzy, jest to siłą rzeczy nurt demokracji i liberalizmu, czyli jest Stone po prostu chwalcą tyranów i komuchów. Castro i Chávez pasują Radziwinowiczowi do tej tezy, zapomina więc zupełnie o innych portretach zrobionych przez Stone’a, jak choćby J.F. Kennedy’ego i The Doors, jakby nie zdając sobie sprawy, że dla biografa dokumentalisty postacie kontrowersyjne zawsze będą najciekawsze i najbardziej w opisywaniu atrakcyjne. „Przez półtora roku (w rzeczywistości dłużej – L.S.), od lipca 2015 r. do lutego 2017 r., kręcił się Amerykanin wokół Rosjanina, czyhając na każdą okazję sfilmowania go. Przed kamerą rozmawiał z nim w sumie 30 godzin w różnych miejscach”. Dla Radziwinowicza nie jest to oczywiście dowód rzetelności i świadomości zawodowej, ale czas na „przypochlebianie się, prawienie komplementów i udawanie pierwszej naiwnej”.

W tym momencie nieuchronnie pojawia się Stalin. W Rzeczypospolitej nie można nazwać „prawdziwych Polaków” nazistami, nie wolno przyrównywać kogokolwiek do Goebbelsa ani tym bardziej samego brunatnego wodza, natomiast równanie przywódcy sąsiedniego, częściowo demokratycznego państwa z czerwonym katem jest wesoło tolerowane. Przy Putinie-Stalinie staje się Stone Lionem Feuchtwangerem – niemieckim pisarzem zafascynowanym stalinizmem. Nie wiadomo, dlaczego nim właśnie, skoro wielbicieli Stalina było wśród literatów zachodnich na pęczki (np. Malraux, Aragon, Sartre, Čapek, Huxley. Ale niech będzie. Feuchtwangerowi książka „Moskwa 1937” omalże – na chwilę – nie złamała kariery. Tak samo będzie, przewiduje Radziwinowicz, z amerykańskim filmowcem: „Stone’owi film o Putinie też chwały nie przyniesie. Podjął się zadania niewykonalnego. Nie da się pokazać Putina z ludzką twarzą, bo takiego po prostu nie ma”.

Na jakiej podstawie zdziera Radziwinowicz Putinowi człowieczą skórę z czaszki? Swoich poglądów na jego politykę, przy czym poglądy te pasują co do joty do aktualnego mainstreamu. Co będzie – a w każdej chwili to możliwe – kiedy prąd się zmieni? Historia wykazała niejednokrotnie, że to racje potępianej mniejszości ostatecznie triumfowały. Radziwinowicza oburza np. aneksja przez Rosjan Krymu, łaskawie darowanego ukraińskim rodakom przez I sekretarza KPZR Nikitę Chruszczowa. Mniejsza z tym, że Krym przedtem nigdy do Ukrainy nie należał ani nie był przez Ukraińców zamieszkany – o tym było już tysiąc dyskusji. Ciekawsze, kto dzisiaj, obok Radziwinowicza, należy do rozrywającego szaty i odzierającego z twarzy mainstreamu? Czy przypadkiem nie ci, którzy wbrew wszelkim prawom międzynarodowym bombardowali niepodległą Serbię, utworzyli dziwaczne państewko Kosowo i pomagali obalić legalnie wybrany rząd w Kijowie? Chociaż nawet i oni nie twierdzą, że referendum na Krymie zostało sfałszowane.

W Donbasie trwa zamieszanie, najwybitniejsi specjaliści spierają się na temat ewentualnego ataku moskiewskich hakerów na sztaby wyborcze Hillary Clinton. Tylko Radziwinowicz wszystko wie i widzi wszędzie kremlowskie szpony. Choć właściwie nie on jeden. Judzenie przeciw Putinowi i Rosji stało się dzisiaj niemal obowiązkiem mediów. Od „religii smoleńskiej”, gdzie czarnymi charakterami są Tusk i oczywiście Putin, po Bliski Wschód, gdzie armia rosyjska robi kubek w kubek to samo co amerykańska. Już nawet rosyjskich zespołów artystycznych nie chcemy wpuszczać w granice Rzeczypospolitej. Burzenie pomników poświęconych Armii Czerwonej dobiega końca z tego jedynie powodu, że powoli zaczyna brakować pożywki dla wandalizmu. W czym jednak godzien jest szacunku naród popierający uparcie (vide sondaże) swojego lidera pozbawionego ludzkiej twarzy? Toż to być musi – Radziwinowicz nie dopowiedział – jakieś zdziwaczałe towarzystwo wielbicieli wilkołaków.

Tydzień później w „Wyborczej” wielce skarży się Anna Dobiegała, że Rosjanie ponoć nie lubią Polaków. A za co mieliby lubić? Dobiegała szuka wyjaśnienia w dawnych wojnach polsko-rosyjskich: „Rzeczpospolita Obojga Narodów stała Rosji na drodze do Europy. Teraz mamy podobną sytuację”. Cóż, zamiast szukać wątpliwych analogii i sięgać do zakurzonych annałów, może przeczytałaby rozprawy pana Radziwinowicza.

Wydanie: 2017, 32/2017

Kategorie: Felietony, Ludwik Stomma

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy