Już się mury pną do góry

Już się mury pną do góry

Listwanowie, ofiary lipcowej powodzi, będą mieli nowy dom. Dziękują za to redakcji „Przeglądu” i Polskiej Akcji Humanitarnej

Maków Podhalański, ulica Źródlana, pięć minut spacerem od rynku. Minęło już tyle miesięcy, a w miasteczku wciąż nie udało się zatrzeć śladów lipcowej powodzi. Idę pod znany już redakcji adres, do rodziny Listwanów. Ale dorosłych nie ma w domu. Jan Listwan wyjechał na dwa tygodnie, bo podłapał jakąś robotę w swoim fachu (fliziarza-murarza) u klienta w Złotoryi. Jego żona, kucharka, też od kilku lat bezrobotna, jest niedaleko stąd, na Jazach. – Mama będzie za godzinę – zapewnia 11-letni Robert, cały w cętki, bo choruje na ospę.
Od czasu tragicznej powodzi jesteśmy u Listwanów już po raz trzeci. Z daleka rozpoznajemy stary drewniany domek i rozpadającą się werandę. Do niego przylepiona jest murowana część z pięterkiem, a dalej nowa przybudówka z pustaków. Z sionki nie udało się usunąć drażniącego zapachu stęchlizny. Łazienka nadal jest za zasłonką, a w kuchni na stole wciąż stoją telefon i mały telewizor. W rogu ta sama stara lodówka. Tylko tyle sprzętów udało się wyrwać lipcowej wielkiej wodzie.
– Nic się nie zmieniło? – pytam, gdy w drzwiach staje Zenona Listwan.
– Zmieniło się, zmieniło. Pewnie dlatego, żeście państwo o nas napisali. Sama bym przecież nie miała śmiałości prosić w swojej sprawie. Powiem krótko – budują nam dom. Na Jazach. Akcja Humanitarna Janiny Ochojskiej wytypowała kilka rodzin z Makowa. Byli tu zobaczyć, jak żyjemy, i uznali, że musimy się gdzieś przenieść. Księży Potok wciąż nie jest zabezpieczony, a płynie przecież ze dwa metry od ściany. Jak ci z Akcji Humanitarnej przyszli, taka byłam skołowana, że pomyślałam: „Chcą nas stąd siłą wyrzucić na niepewne”. Prosiłam, żeby pozwolili dalej chałupę remontować. Człowiek tu się przecież wszystkiego dorabiał tymi rękoma, to i zrujnowanego żal.

Słoneczne tynki
Dopiero gdy urzędnicy przynieśli Listwanom akt notarialny i dokumenty do podpisu, rodzina uwierzyła, że dzięki ofiarności wielu dobrych ludzi będzie mogła przenieść się do nowego domu. Ale cieszą się tylko we własnym gronie. Czują na plecach zawistne spojrzenia ludzi, ktoś nawet głośno przy nich powiedział, że żałuje, że mu domu nie zalało. Listwanowa ociera łzę. – Gadają, aby gadać. To, cośmy tu przeżyli, zostanie i w nas, i w dzieciach do końca życia. Nikt, kto tego nie doświadczył, nie zrozumie.
Pani Zenona nie może spokojnie stać w kuchni. Zakłada chustkę na głowę – idziemy zobaczyć, ile już wyrosło muru. Wokół ścian z wesołym, pomarańczowo-różowym tynkiem błotne grzęzawisko. Listwanowej to nie przeszkadza. Z czułością dotyka zimnej cegły. – Będzie kuchnia, stołowy i łazienka… Już robią kominy.
Na budowie dwóch pracowników – wujek Listwanów i siostrzeniec. Kopią rowy, żeby zrobić wylewki pod ogrodzenie. Słupki dostali bezpłatnie od Akcji Humanitarnej. Nie wiadomo, jak będzie z siatką. A ogrodzić budowę trzeba. Złodzieje zabrali im już deski, zwój drutu i gwoździe.

Nic nie schnie

Na razie wszyscy gnieżdżą się na pięterku w starym domu. Nie jest tam zdrowo. Na ściany jak w całym domu weszła pleśń. Choć palą w piecu, nic nie schnie. To dlatego, że w piwnicach wciąż zalega muł. Z wierzchu wysechł, ale wewnątrz jest mokry i przekazuje wilgoć ścianom. Listwanowie boją się tam wejść, żeby wybrać błoto, bo dach się prawie zawalił. A trzeba by jeszcze z tydzień wywozić.
– Przed zimą mąż musi wzmocnić poszycie, żeby nie zawaliło się pod śniegiem. A poza tym nie narzekamy – mówi z przekonaniem Listwanowa. – Tyle dobrego doświadczyliśmy od ludzi. Za pieniądze od waszej gazety kupiliśmy betoniarkę i trochę cementu. Przydaje się i tu na Źródlanej, i teraz tam, na Jazach. Reszta poszła na jedzenie. Teraz myślimy, skąd wytrzasnąć na studnię głębinową. Potrzeba cztery tysiące. Teściowie obiecali, że wezmą ze dwa tysiące kredytu i będą za nas spłacać z emerytury. To zawsze jakiś grosz. Nam banki pomocy odmawiają, bo ani ja, ani mąż nie mamy żadnych stałych dochodów poza zasiłkiem dla bezrobotnych i dodatkiem na dzieci. Akcja na wszystko pieniędzy nie ma. A i prosić o nic więcej już byśmy nie śmieli. Tylko do Częstochowy ślubowałam na pielgrzymkę iść, Bogu podziękować i pomodlić się za tych, co mają serce.
Przed zimą Listwanowie chcieliby wykończyć dobudowane i zadaszone pomieszczenie z pustaków przy starym domu. Już ocieplili ściany i doprowadzili prąd. Muszą też zabezpieczyć instalację wodną, bo w Makowie Podhalańskim zimy bywają mroźne. A potem już tylko przetrwać do wiosny.

dziennikarka „Dziennika Polskiego”


Pomóżmy Listwanom przetrwać zimę!
Ponawiamy apel o pomoc dla państwa Listwanów, którzy od czasu powodzi próbują zapewnić względnie normalne warunki życia czwórce swoich dzieci. Potrzebne im są pieniądze i na zabezpieczenie przed mrozami starego domu, i na wykończenie nowego. Pomóżmy im przetrwać zimę.
Pieniądze prosimy wpłacać na konto:
„ARATUS” Sp. z o.o.
ul. Brzozowa 35, 02-258 Warszawa BZ WBK S.A 8/Warszawa
11201014-12843-130-3000
z dopiskiem „Dla powodzian”.

 

Wydanie: 2001, 46/2001

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy