Kaczorami jesień się zaczyna

Jeszcze zatęsknicie. Za premierem Belką i jego tak wyśmiewanym przez media „rządem technicznym”. Premierem i ministrami królującymi na ekranach i łamach mediów. Premierem niezwołującym co dni parę konferencji prasowej, aby obwieścić sobie i światu najświatlejsze myśli. Premierem rządu małej stabilizacji.
Rządu, którego minister finansów przedstawił budżet w terminie, co rzadko bywało w III RP. Budżet z deficytem. Trudny, ale nie księżycowy.
Zatęsknicie za ustępującą obecnie obsadą MSZ. Ministrem Cimoszewiczem, Rotfeldem. Oskarżanymi o ugodowość polskiej polityki zagranicznej, bezbarwność, urzędniczy charakter. Za chwilę będziemy mieć już nowego ministra i jego zastępców. Z giełdy nazwisk wynika, że co jeden to barwniejsza postać. Choć nie zawsze kompetentna. Znowu o Polsce zacznie się pisać, komentować za granicą. Znowu pokażemy swoją odrębność, osobliwość.
Zapłaczecie się za ustępującym ministrem kultury – Dąbrowskim. Mistrzem przemowy, ale i wyciskania pieniędzy na kulturę z Ministerstwa Finansów. Żadnemu z jego poprzedników nie udało się podwoić nakładu na kulturę do ponad 800 mln w tym roku. Przepchnąć przez parlament ustawy o kinematografii, która rozwiąże problemy finansowania tej branży. Stworzył Instytuty: Książki i Teatralny, które zdjęły z resortu kłopotliwy obowiązek rozdzielania pieniędzy. Następny minister będzie korzystał z funduszy uzyskanych przez Dąbrowskiego i spokojnie zajmował się krzewieniem wartości chrześcijańskich. Odnówcie związki z duszpasterzami, twórcy, zapomnijcie o bluźnierczej roli sztuki. Czekają cztery lata rekolekcji. A potem następne cztery, bez zawieszenia.
Zatęsknicie za ministrami tego rządu. Rolnictwa, który nie wypowiedział wojny Unii Europejskiej, obrony narodowej, który umiejętnie skrywał wojnę w Iraku. Zatęsknicie za wicepremier Jarugą-Nowacką i minister Środą. Ich następczyni zredukuje problem równego statusu kobiet i mężczyzn do umacniania rodziny. Tradycyjnej, katolickiej, hierarchicznej.
Jeszcze zatęsknicie do sporów koalicyjnych rodem z SLD, UP i PSL. Do „szorstkiej przyjaźni” urzędującego prezydenta i premiera. Ledwo tydzień minął po wyborach, a już naiwni, głosujący na „zmianę” wyborcy zostali porażeni miłością bliźniego między PiS a PO. Zwłaszcza między „prezydentem z zasadami” a państwem Kaczyńskimi. „Premierem z Krakowa” a „premierem z Gorzowa Wielkopolskiego”. Negocjacjami koalicyjnymi transmitowanymi na żywo.
Zatęsknicie do premiera, który był prawdziwym premierem, a nie urzędnikiem korzystającym z suflera. Już lud warszawski skrót PiS czyta jako Premier i Sufler. Zatęsknicie do czystego, monteskiuszowskiego rozdziału władz. Będziecie mieć ministra sprawiedliwości i superprokuratora w jednym Ziobrze i wydające wyroki państwo Kaczyńskich. Będziecie mieć tak oczekiwany, wygłosowany przez oszukanych wyborców „Przełom”. A ponieważ ani budżety nie będą „przełomowe”, ani reformy systemu podatkowego, to cały ten „Przełom” pójdzie w sferę nadbudowy. W „przełamywanie” instytucji państwowych, polowania i „przełamywania” ludzi. Ucieszą się dziennikarze, bo to codziennie jakaś sensacja.
Zatęsknicie do afer z czasów SLD. Wykreowanej przez media „starachowickiej”, gdzie suma przekrętów sięgała kilkunastu tysięcy złotych. Do kabotyńskiego mitomana Pęczaka. Pierwsze doniesienia z Biura Reklamy TVP SA, ze sprawy Andrzeja D. z Rady Nadzorczej Polskiego Radia dowodzą, że nowa ekipa nie zajmowała się drobiazgami. Zasypią nędzarzy z SLD wypompowanymi sumami.
Ale dajmy im czas. Teraz, K… Oni.

Wydanie: 2005, 40/2005

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy