Kardynalskie pewniaki i zaskoczenia

Kardynał Dziwisz, pamiętający klęskę włoskiej chadecji, będzie orędownikiem autonomii życia politycznego i religijnego

Papież Benedykt XVI mianował w środę pierwszych 15 kardynałów swego pontyfikatu, wśród nich byłego najbliższego współpracownika i przyjaciela Jana Pawła II, 66-letniego arcybiskupa Krakowa, Stanisława Dziwisza. Ta nominacja nie była dla nikogo niespodzianką. Dla umocnienia autorytetu Episkopatu nabiera ona tym większego znaczenia, że urodzony w 1929 r. prymas kard. Józef Glemp przekroczył już wiek kanoniczny 75 lat i przechodzi wkrótce na emeryturę. Emerytami są też byli metropolici: krakowski i wrocławski, Franciszek Macharski i Henryk Gulbinowicz.
Uroczystość wręczenia kapeluszy kardynalskich, czyli konsystorz z udziałem wszystkich członków Kolegium Kardynalskiego, odbędzie się w Watykanie 24 marca. Wśród nominatów, z których trzech ma 80 i więcej lat, czyli nie mogą być wybierani na konklawe, jest tylko trzech przedstawicieli Kurii Rzymskiej. Włoscy watykaniści zinterpretowali to jako zapowiedź wielkich zmian w centralnych urzędach Stolicy Apostolskiej, jakie przygotowuje Benedykt XVI.
Zdaje się to również potwierdzać nieobecność na liście nowych kardynałów, m.in. sekretarza ds. stosunków z państwami, tj. watykańskiego „ministra spraw zagranicznych”, abp. Giovanniego Lajola. Nie znaleźli się też na niej, wbrew oczekiwaniom watykanistów, polski arcybiskup Stanisław Ryłko, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Świeckich, oraz Włoch, abp Angelo Comastri, wikariusz papieski dla Państwa Watykańskiego.
Pominięcie większości oczekujących na nominacje szefów centralnych urzędów Kościoła jest zapowiedzią, iż Benedykt XVI zamierza odchudzić Kurię Rzymską, na przykład przez włączenie niektórych Rad Papieskich do watykańskich urzędów, tj. kongregacji.

Preferencje papieża

Są również inne niespełnione prognozy, które mogą świadczyć o tym, iż nowy papież w sprawach personalnych nie jest skory do ulegania naciskom i sugestiom, lecz kieruje się głównie własnymi opiniami. Włoski historyk Kościoła, Alberto Melloni, na łamach dziennika „Corriere della Sera” zwrócił uwagę na pominięcie przez Benedykta XVI nowego arcybiskupa Paryża, Andre Vingt-Trois, co nazywa „policzkiem dla Francji”. Melloni sugeruje, że może to być kara za naciski, jakie na Jana Pawła II wywierał w sprawie swego następcy kard. Jean-Marie Lustiger. Historyk jest jednak przekonany, że przy następnych nominacjach papież nie odmówi Paryżowi purpury.
Purpura kardynalska dla arcybiskupa Bostonu, Seana O’Malleya, jest nagrodą za energiczne wysiłki włożone w oczyszczenie tej kluczowej amerykańskiej archidiecezji ze skandali na tle nadużyć seksualnych księży, które tolerował przez lata kard. Bernard Law.
Równie oczywista jak podniesienie do godności kardynalskiej Stanisława Dziwisza, o którym mówiło się, że papież wyznaczył go na kardynała in pettore, była nominacja kardynalska następcy Josepha Ratzingera na stanowisku przewodniczącego watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary, amerykańskiego 70-letniego abp. Williama Josepha Levady. Obaj mieli czas, aby się dobrze poznać. Przez siedem lat, do 1993 r. Levada był jedynym przedstawicielem amerykańskiego Episkopatu w watykańskiej Komisji ds. Katechizmu Kościoła Katolickiego i współpracował z Janem Pawłem II i z przyszłym papieżem przy przygotowywaniu zaktualizowanego katechizmu.
Nowi kardynałowie pochodzą z 11 krajów. Aż trzej reprezentują Kościół Azji. Są to arcybiskup Seulu Czeong Jin-Suk, przedstawiciel największego katolickiego kraju Azji, arcybiskup Manili, Gaudencio Rosales, i biskup Hongkongu, Joseph Zen Ze-kiu. Nominacje te to sygnał, że Benedykt XVI chce kontynuować rozpoczęte przez poprzednika wzmacnianie obecności Kościoła w Azji. 74-letni, energiczny Zen jako purpurat Hongkongu, jedynego terytorium chińskiego, gdzie katolicy mogą legalnie deklarować wierność Stolicy Apostolskiej, staje się kluczową postacią w zabiegach o wolność religijną dla 10 mln „nielegalnych” chińskich katolików, podlegających ścisłej kontroli, a nierzadko prześladowaniom. Władze w Pekinie pogratulowały mu, ale ostrzegły, „żeby się nie mieszał do polityki”.
Stefan Frankiewicz, były ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej, wyraził przekonanie, że abp Dziwisz, formalnie umocniony nominacją kardynalską w swym autentycznym autorytecie, będzie orędownikiem zachowania w Polsce autonomii życia politycznego i religijnego. – Potrzebna nam jest dzisiaj szczególnie – podkreślił Frankiewicz – religia dnia codziennego, a nie nadmiernie eksponowana religia narodu czy religia patriotyczna. Kościół nigdy nie powinien utożsamiać się z jakąkolwiek opcją polityczną, nie powinien ulegać złudzeniu, że uda się przy pomocy formacji politycznej nawiązującej do chrześcijaństwa zbudować idealne społeczeństwo.
Ten publicysta i myśliciel katolicki powiedział jeszcze o Stanisławie Dziwiszu, że chyba mało kto jak on oglądał z tak bliska sromotną klęskę i upokorzenie włoskiej chadecji, która rozsypała się w pył pod ciężarem kompromitujących działań, niemających nic wspólnego z deklarowanym głośno chrześcijaństwem.
– I myślę – kończy Frankiewicz – że ta wiedza nowego kardynała okaże się szczególnie cenna w obecnych polskich realiach.

 

 

 

 

Wydanie: 09/2006, 2006

Kategorie: Religia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy