Karta w grze

Karta w grze

Nauczyciele i przedstawiciele prowadzących szkoły samorządów nie mogą znaleźć wspólnego języka w sprawie zmian w Karcie nauczyciela. Kto wygra walkę o polską szkołę?

Kiedy w 2008 r. minister edukacji Katarzyna Hall zapowiedziała prace nad zmianą Karty nauczyciela, w środowisku pedagogicznym zawrzało. Wielu nauczycieli uznało to za zamach na podstawowe prawa, które daje im ten specyficzny dokument, i zapowiedziało, że nie zgodzi się na ich likwidację. W marcu ub.r. pracę rozpoczął zespół ds. statusu zawodowego nauczycieli, składający się ze specjalistów, urzędników, członków związków zawodowych i samorządowców. „Kartę trzeba napisać od nowa, żeby była naprawdę nowoczesnym dokumentem, jasno pokazującym każdemu nauczycielowi jego prawa i obowiązki oraz dającym mu motywację do dobrej pracy. Polscy nauczyciele na taki dobry, nowoczesny dokument zasługują. Chcę go wypracować wspólnie z tymi, którzy reprezentują nauczycieli i różne organy prowadzące szkoły”, zapowiadała wówczas min. Hall.
Na razie jednak wygląda na to, że nauczyciele i przedstawiciele prowadzących szkoły samorządów nie mogą znaleźć wspólnego języka.

Ile pracy, ile płacy

Wstępnie zakładano, że zespół ma pracować przez pół roku. W tym czasie planowano na nowo określić prawa i obowiązki nauczycieli, ustalić kwestie dotyczące ich zatrudniania, awansu i odpowiedzialności za nauczanie, zdecydować, jak powinno być obliczane pensum dydaktyczne i wynagrodzenie. Na razie jednak porozumienie zespołu pozostawia wiele do życzenia, a prace właśnie zostały przedłużone do czerwca 2011 r.
Sporo wątpliwości budzi choćby propozycja ustalania pensum i wynagrodzenia nauczycieli na poziomie samorządów. Jeśli o pensji i pracy nauczycieli miałyby decydować samorządy lub uzależnieni od władz samorządowych dyrektorzy szkół, w wielu sytuacjach mogłoby się to okazać dla placówki zabójcze. Wątpliwości mają sami nauczyciele. „A co w przypadku wiejskich szkół, w których wójt oszczędza, jak może, i stara się oszczędzać na wszystkim?”, pyta zaniepokojona internautka na forum pedagogów. „Czy Polska jest państwem federalnym, żeby tak dalece się decentralizować? Doświadczenia dotyczące kierowania szkołami przez gminy są przerażająco negatywne. Dyrektorzy są figurantami realizującymi tylko i wyłącznie politykę wójta, burmistrza czy prezydenta. Prawa nauczycieli są deptane”, dopowiada inna nauczycielka.
Sama wysokość pensum od dawna jest zresztą argumentem, który często wysuwa się przeciwko nauczycielom. O tym, że 18 godzin zajęć dydaktycznych nie oznacza 18 godzin faktycznej pracy, wiedzą wszyscy, którzy kiedykolwiek mieli kontakt z nauczaniem. Poza obowiązkowym pensum nauczyciel od 2008 r. musi spędzać dwie godziny (lub godzinę, jeśli pracuje w szkole ponadgimnazjalnej) na indywidualnych zajęciach z uczniami (tzw. godziny karciane), kolejne, nieokreślone ustawą godziny spędza na sporządzaniu niezbędnych dokumentów, dziennika, przygotowywaniu się do lekcji i sprawdzianów, zdobywaniu pomocy dydaktycznych, spotkaniach z rodzicami, na sprawdzaniu klasówek, wypracowań, zeszytów, na dokształcaniu. Dodajmy jeszcze, że pensum nauczycieli psychologów czy pedagogów wynosi 20 godzin, a bibliotekarzy 30.
Jednak to, jak szczegółowo wyliczyć faktyczny czas pracy nauczycieli, budzi wiele wątpliwości. Ministerstwo Edukacji szacuje, że nauczyciel pracuje ok. 38 godzin. Badania Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi wykazały, że na czynnościach zawodowych nauczyciele spędzają średnio 33 godziny. Prawie 30% ankietowanych przyznało jednak, że pracuje znacznie więcej niż 40 godzin tygodniowo, a była też grupa, której czas pracy nie przekraczał 30 godzin. Aby wyjaśnić wszelkie wątpliwości, Instytut Badań Edukacyjnych ma przeprowadzić szczegółowe badania czasu pracy nauczycieli. W tym celu duża grupa pedagogów dostanie od początku nowego semestru szczegółowe formularze, w których będzie umieszczać dokładne notatki, ile czasu każdego dnia zajmuje się pracą związaną ze szkołą. Właśnie oczekiwanie na wyniki tych badań stało się jedną z przyczyn przedłużenia prac nad kartą.
Paradoksalnie wielu nauczycieli twierdzi, że bardzo chętnie będzie pracowało osiem godzin dziennie, pod warunkiem że po skończonej pracy faktycznie będą już wolni od obowiązków – bez zajęć dodatkowych, wycieczek, spotkań z rodzicami i sprawdzania klasówek przy własnym biurku. Taki system funkcjonuje m.in. w Danii i Wielkiej Brytanii – nauczyciel jest w szkole w normalnych godzinach pracy i na miejscu przygotowuje się do zajęć, wypełnia dziennik i uzupełnia dokumentację.

Co z tym awansem?

Nauczyciele zazwyczaj zgadzają się natomiast na reformę awansu zawodowego. Dziś ścieżka kariery jest niezwykle zbiurokratyzowana i zdarza się, że bardzo dobry pedagog utknie na niej, jeśli zamiast na gromadzeniu wielkiej dokumentacji skupia się na pracy z młodzieżą i rodzicami. Wymogi formalne mają większe znaczenie niż faktyczne przygotowanie do zajęć, kreatywność, wkład własny w przekazywanie wiedzy czy umiejętność zainteresowania uczniów przedmiotem. Jednocześnie najwyższy poziom awansu, czyli stopień nauczyciela dyplomowanego, można osiągnąć już w 35. roku życia – i od tego czasu nie ma do czego dążyć.

Karta nauczyciela

Ten dokument to zbiór najważniejszych zasad w zatrudnianiu nauczycieli. Ma pierwszeństwo przed kodeksem pracy i zapewnia tej specyficznej grupie zawodowej określone przywileje. Obowiązujący dziś tekst Karty nauczyciela powstał w 1982 r. Przez 29 lat dokument doczekał się ponad 60 poprawek.

Wydanie: 02/2011, 2011

Kategorie: Kraj
Tagi: Agata Grabau

Komentarze

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy