Kaukaska mozaika

Kaukaska mozaika

Północny Kaukaz bez Rosji nie jest w stanie egzystować

Politykę Federacji Rosyjskiej na Kaukazie cechuje kontynuacja i zmienność – we współczesnych realiach i stosunkach międzynarodowych – polityki zarówno carskiej Rosji, jak też Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich (ZSRR). Ten ważny strategicznie region, obejmujący ok. 440 tys. km kw., na pograniczu euro-azjatyckim zasiedla prawie
20 mln mieszkańców wyraźnie zróżnicowanych pod względem językowym, wyznaniowym, etnicznym i kulturowym, mocno przywiązanych do tradycji, obyczajów, chroniących od stuleci swoją tożsamość i odrębność. Ludność Kaukazu posługuje się ok. 40 językami – to więcej niż w jakimkolwiek miejscu na świecie poza Papuą-Nową Gwineą i niektórymi częściami Amazonii – i wyznaje chrześcijaństwo (Armenia i Gruzja) oraz islam, w większości sunnicki. Trudno dostępne góry dawały małym społecznościom możliwość skutecznej obrony przed silniejszymi i agresywniejszymi przeciwnikami.
Na początku drugiej połowy XIX w. niemal cały Kaukaz znalazł się pod panowaniem Rosji, mimo że narody, ludy i plemiona tego regionu buntowały się przeciwko jej panowaniu. Upór uciskanej ludności wynikał z samowoli władz carskich, korupcji i łapownictwa oraz rusyfikacji, a pobudzała go dodatkowo muzułmańska ortodoksja religijna, której strażnikami byli zwłaszcza wyznawcy jednej z sekt, tzw. miurydyzmu, który dotarł tutaj z Azji Środkowej po 1820 r. Duchowni islamscy głosili hasła świętej wojny z niewiernymi (gazawat). Szczególnie zacięte walki toczyli przez 25 lat Czeczeni (1834-1859) pod wodzą świetnego organizatora, imama Osmana Szamila, oraz Dagestańczycy, którzy skapitulowali dopiero w 1864 r. Udział w tych walkach brali Polacy wcieleni po powstaniu listopadowym do armii carskiej i zmuszeni do służby na „gorącym Sybirze”. Przyłączali się niekiedy do oddziałów Szamila w wyniku dezercji lub wzięcia do niewoli.
W przełomowym dla Rosji 1917 r. nadzieje narodów Kaukazu na niepodległość zahamował najpierw Rząd Tymczasowy, godząc się jedynie w niektórych przypadkach na ich

ograniczoną autonomię.

Ostatecznie marzenia o „wybiciu się na niepodległość” wygasły po rewolucji październikowej i opanowaniu regionu przez Armię Czerwoną. Najpierw doszło do zniesienia republik górskich północnego Kaukazu. Tzw. leninowska polityka narodowościowa, realizowana brutalnie przez Józefa Stalina (komisarza ds. narodowości), doprowadziła do utworzenia (1920-1924) Górskiej Autonomicznej Republiki Radzieckiej, Dagestańskiej Autonomicznej Republiki Radzieckiej oraz Federacji Zakaukaskiej (1922-1936) utworzonej z Armenii, Azerbejdżanu i Gruzji, istniejącej do grudnia 1936 r., którą zlikwidowano i podzielono na trzy republiki związkowe. Zarzewiem konfliktu między Ormianami i Azerami stało się włączenie w 1921 r. Górskiego Karabachu, prowincji zamieszkanej w tym czasie prawie wyłącznie przez Ormian, do Azerbejdżańskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej (1920-1922).
Rozpad ZSRR ujawnił silne antagonizmy między narodami Kaukazu, które utworzyły niepodległe państwa, lecz również konflikty i spory międzyetniczne wewnątrz nich. Istniały one przez cały okres po zakończeniu II wojny światowej, lecz znajdowały się w stanie uśpienia w wyniku twardej polityki narodowościowej Kremla.
Na Kaukazie, podobnie jak na terytorium byłego ZSRR, miała zastosowanie tzw. szachownica Stalina, którą tak scharakteryzował w „Imperium” Ryszard Kapuściński: „On (Stalin) tak porozsiedlał narody, tak je pomieszał i poprzestawiał, że teraz nie można nikogo ruszyć, żeby nie ruszyć kogoś innego, żeby go nie skrzywdzić”.
Moskwie pozostał dzisiaj w spadku problem uregulowania stosunków z niepodległymi: Armenią, Azerbejdżanem i Gruzją, a więc państwami położonymi na południowym Kaukazie (Zakaukazie, Transkaukazja), obejmującymi obszar przeszło 186 tys. km kw. i mającymi ok. 16 mln mieszkańców, a także republikami wchodzącymi w skład Federacji Rosyjskiej na północnym Kaukazie, tj. Inguszetią, Dagestanem, Czeczenią, Osetią Północną, Adygeją, Kabardo-Bałkarią, Karaczajo-Czerkiesją. Tworzą one Południowy Okręg Federalny, do którego zalicza się także Kraj Krasnodarski, Kraj Stawropolski i Kałmucję.
Największym wyzwaniem dla Federacji Rosyjskiej jest obecnie rozstrzygnięcie sporów i konfliktów z suwerennymi państwami kaukaskimi. Do konfliktów tych włączają się, realizując własną politykę, NATO z USA na czele i Unia Europejska, w której wyraźnie antyrosyjskie stanowisko zajmował zmarły prezydent Polski Lech Kaczyński. Po rozpadzie ZSRR jego republiki związkowe proklamowały niepodległość i przyłączyły się (z wyjątkiem Litwy, Łotwy i Estonii) do Wspólnoty Niepodległych Państw.
Politycy na Kremlu mają również do rozwiązania wiele problemów w Południowym Okręgu Federalnym, zwłaszcza jeśli chodzi o wspomniane republiki autonomiczne wchodzące w skład Federacji Rosyjskiej. Problemy te wynikają z narzuconych przez Moskwę podziałów administracyjnych,

waśni narodowościowych i religijnych,

sporów terytorialnych, walk plemienno-klanowych, a potęgują je bezrobocie i rozprzężenie gospodarcze.
Odbudowując swoją pozycję mocarstwową, Rosja musi prowadzić nader ostrożną politykę wobec autonomicznych republik kaukaskich. Nie są to w większości podmioty zdolne do samodzielnego bytu jako niepodległe i suwerenne państwa. Ich potencjał gospodarczy jest niewielki, a korupcja, mafijność, układy plemienno-klanowe, spory graniczne i fundamentalizm islamski utrudniają samodzielny rozwój. Władze federalne mają niemal wszystkie atuty, by autonomiczne republiki pozostawały w kręgu ich wpływów. Ten tygiel narodowościowy i religijny, często podgrzewany nacjonalizmem, tworzy niebezpieczną mieszankę, która choć nie zagraża spójności Federacji Rosyjskiej, może doprowadzić do przejściowych sytuacji kryzysowych i zagrożeń dla ludności rosyjskiej. Mówiąc najogólniej, północny Kaukaz bez Rosji nie jest w stanie egzystować, a jego mieszkańcy będą w większości bronić jej integralności terytorialnej i statusu zwasalizowanych republik, w których zamieszkują.
Rosja skutecznie przeciwdziała również ekspansji USA na południowy Kaukaz i sojuszowi Baku-Tbilisi. Warto pamiętać, że Zbigniew Brzeziński wskazał już w 1980 r., że Gruzja umożliwi Waszyngtonowi dostęp do ropy naftowej i gazu ziemnego Azerbejdżanu, Morza Kaspijskiego i Azji Środkowej. Bez wątpienia byłby to poważny atut strategiczny dla USA, ograniczający możliwość szybkiego rozwoju gospodarczego Rosji i jej wpływu – za pomocą surowców energetycznych – na państwa Unii Europejskiej.
Na południowym Kaukazie toczy się wielka gra o kaspijską ropę i gaz, ale jest to jednocześnie starcie polityczne USA i państw Unii Europejskiej z Federacją Rosyjską. Baku musi się liczyć z Moskwą zarówno jeśli dotyczy to surowców energetycznych, jak i sporu z Armenią o Karabach. W sporze tym Rosja pełni rolę arbitra.
Ignorowanie i lekceważenie Rosji po rozpadzie ZSRR okazało się poważnym błędem zarówno Stanów Zjednoczonych, jak i niektórych członków NATO. Ma ona tak jak wszystkie państwa niepodważalne prawo zabiegać o swoje interesy narodowe, które mogą być – i nierzadko są – sprzeczne z interesami innych państw. Oskarżanie Rosji wyłącznie o imperializm i wielkomocarstwowe zapędy jest – twierdzi prezydent Czech Vaclav Klaus – daleko idącym uproszczeniem. Jej potęga, oparta na gazie, ropie i na broni nuklearnej, decyduje, że jest ona

ciągle wielkim mocarstwem,

szybko odbudowuje swoją pozycję polityczną, zalicza się do sojuszników państw demokratycznych w zwalczaniu międzynarodowego terroryzmu. – Gaz i ropa – ocenia Adam D. Rotfeld – są wykorzystywane jako gospodarcze i polityczne narzędzia umacniania swojej pozycji, zwłaszcza w Europie. Co się tyczy broni nuklearnej, to ma ona charakter nie tyle wojskowy, ile polityczny, prestiżowy, ale też odstraszający.
Rosja skutecznie blokowała dążenia Stanów Zjednoczonych w okresie prezydentury George’a Busha do uformowania przez nie świata jednobiegunowego. Rosyjska koncepcja ładu międzynarodowego zasadza się na przekonaniu, że muszą go tworzyć równorzędne mocarstwa. Byłby to więc swoisty koncert mocarstw w realiach XXI stulecia, a każde mocarstwo „miałoby prawo do współkreowania światowego porządku i decyzji w sprawach globalnych i regionalnych, przy czym żadne z nich nie miałoby prawa uzurpować sobie pozycji wyższej niż pozostałe”.
W rezultacie rozpadu ZSRR jego sojusznicy z Układu Warszawskiego stali się członkami NATO, a byłe republiki radzieckie proklamowały niezawisłość. Moskwa nie mogła przeciwstawić się fali euroatlantyzmu w przypadku państw Europy Środkowej i Południowo-Wschodniej ani odzyskaniu suwerenności przez dawne związkowe republiki nadbałtyckie, Azji Środkowej, Kaukazu, przez Białoruś i Ukrainę. Wyparta została z rejonu swoich tradycyjnych wpływów, tj. z Bałkanów. Uchroniła się jednak przed rozpadem Federacji Rosyjskiej, utrzymała wpływy na Kaukazie, ma dobre stosunki z Uzbekistanem, Kazachstanem, Turkmenistanem i Kirgistanem.
Wydarzenia w Gruzji wykazały, że Rosja nie zrezygnuje ze swoich wpływów na Kaukazie, a bałkański scenariusz jest w tym regionie nie do powtórzenia. Minister spraw zagranicznych Francji Bernard Kouchner stwierdził, że nie można działać tak, by Rosja czuła się osaczona, oraz zachęcał do rozmów i nietraktowania jej jak nieprzyjaznej twierdzy. Jak wiadomo, po konflikcie w Gruzji wstrzymany został tzw. MAP (plan dochodzenia do członkostwa w NATO) dla Gruzji i Ukrainy. Pogląd w tej sprawie wyraziła dobitnie szefowa dyplomacji waszyngtońskiej Condoleezza Rice (26 listopada 2008 r.), a były ambasador USA w Polsce Daniel Fried oświadczył, że kraje te kiedyś

dołączą do NATO,

ale przed nimi jeszcze mnóstwo pracy. Trzeba się zgodzić z Kouchnerem i tymi politykami, którzy twierdzą, że problemów kaukaskich, europejskich ani żadnych innych nie rozwiążą ani rakiety, ani pogróżki, tylko polityczne negocjacje. Wydarzenia w Gruzji doprowadziły do ostrego, choć krótkotrwałego kryzysu w stosunkach Rosji ze światem Zachodu. Moskwa osiągnęła swoje najważniejsze cele. Po pierwsze, wykazała, że z jej wpływami na Kaukazie nie można się nie liczyć; po drugie, że nie zamierza bezczynnie przypatrywać się rozszerzaniu NATO o państwa regionu ważnego politycznie, strategicznie i gospodarczo, od stuleci pozostającego w strefie jej wpływów i oddziaływania; po trzecie, że jest w stanie przeciwstawić się skutecznie i Waszyngtonowi, i Brukseli oraz że może działać na Kaukazie tak jak NATO i UE na Bałkanach, Bliskim Wschodzie i w innych częściach świata.

Skrót wystąpienia podczas konferencji „Europa patrzy na Wschód”, zorganizowanej w Sofii przez Fundację Michaiła Gorbaczowa.

Autor jest rektorem Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku, prowadzi badania w zakresie najnowszych dziejów powszechnych, zwłaszcza problematyki bałkańskiej oraz losów Polaków na Wschodzie. Jest też tłumaczem literatury naukowej i pięknej z języka bułgarskiego

Wydanie: 01/2011, 2011

Kategorie: Opinie
Tagi: Adam Koseski

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy