Kicz w bazylice

Kicz w bazylice

Monument upamiętniający ofiary katastrofy smoleńskiej ustawiony w najsłynniejszym gdańskim kościele oburzył historyków sztuki

„Zaskoczeni i w najwyższym stopniu zaniepokojeni decyzją Pomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków o wystawieniu w transepcie Bazyliki Mariackiej w Gdańsku monumentalnego pomnika-epitafium Ofiar Katastrofy Smoleńskiej zwracamy się do Ekscelencji z uprzejmą prośbą o zaniechanie tej idei. Decyzja ta, z dnia 4 listopada 2010 roku, podjęta z inspiracji Ekscelencji i poparta przez Pasterza Parafii, narusza niekwestionowaną dotąd zasadę, że wszelkie działania dotyczące aranżacji samej architektury, jak i ekspozycji wnętrza tej wyjątkowej świątyni determinować musi klasa artystyczna jej dotychczasowego wyposażenia. (…) Wystawienie proponowanego pomnika-epitafium w zabytkowym wnętrzu to działanie w najwyższym stopniu destrukcyjne (…)”, piszą w liście otwartym do arcybiskupa diecezji gdańskiej Sławoja Leszka Głodzia gdańscy historycy sztuki. List został poparty przez kilkudziesięciu historyków sztuki, artystów i muzealników z całego kraju. Pismo, jak zapewniają jego autorzy, zostało przyniesione do kurii w piątek, 12 listopada rano, jednak przedstawiciel biskupa odmówił jego przyjęcia. W tej sytuacji list jeszcze w piątek został wysłany na adres kurii drogą elektroniczną oraz pocztą tradycyjną. W sobotę, tuż przed uroczystością odsłonięcia abp Głódź powiedział dziennikarzom, że list do niego nie dotarł.

Pomnik został odsłonięty

Sobota, 13 listopada, godzina 11. Przed bazyliką Mariacką tłumów nie ma, pusto, cicho, spokojnie. Jedynie przy wejściu powiewają na wietrze biało-czerwone flagi umieszczone na rusztowaniach remontowanej właśnie świątyni. Wewnątrz biało-czerwona draperia spływa od sklepienia aż po główny ołtarz. Obecne są rodziny ofiar smoleńskiej tragedii z Pomorza, poczty sztandarowe NSZZ „Solidarność” z trójmiejskich stoczni i portu, przedstawiciele straży granicznej, biskupi, duchowni i politycy. Zwykli gdańszczanie jakby nie dopisali, w bazylice wypełniona jest tylko główna nawa, i to nie do końca. Dominują ludzie starsi, kombatanci, niektórzy z biało-czerwonymi flagami i opaskami na rękawach, są też harcerze. Po części liturgicznej przy dźwiękach „Marsza żałobnego” Fryderyka Chopina, który wykonała Orkiestra Morskiego Oddziału Straży Granicznej, następuje procesjonalne przejście do pomnika. Jego odsłonięcia wraz abp. Sławojem Leszkiem Głodziem dokonały przedstawicielki rodzin ofiar katastrofy: Elżbieta Płażyńska, Maria Karweta, Barbara Cichocka. Arcybiskup krótko nawiązuje do katastrofy smoleńskiej i symboliki pomnika. – Niech Chrystus Zmartwychwstały wprowadzi pokój w serca także gdańszczan – podkreśla mocno na koniec. Po nim głos w imieniu rodzin zabiera Elżbieta Płażyńska, żona byłego marszałka Sejmu, który zginął w katastrofie pod Smoleńskiem. Dziękuje arcybiskupowi za wsparcie duchowe i opiekę. Podkreśla też, że pomniki powstają z potrzeby serca, są wyrazem uczuć, a to epitafium jest wyrazem wsłuchania się w vox populi. Wyraża też nadzieję, że epitafium z jego chrześcijańską symboliką udźwignie wielką tęsknotę za bliskimi, którzy zginęli 10 kwietnia. Uroczystość odsłonięcia kończy odśpiewanie hymnu „Boże, coś Polskę” i złożenie kwiatów. Jeszcze „Requiem” Mozarta wykonane przez artystów z Polskiej Filharmonii Bałtyckiej, Capelli Gedanensis, Scholi Cantorum Gedanensis i solistów Wybrzeża.

Pomieszane odczucia

– Na szczęście schowany jest trochę – wzdycha z ulgą mężczyzna w średnim wieku. Rzeczywiście, sześciometrowy pomnik autorstwa warszawskiego artysty Andrzeja Renesa, złożony z wachlarza pięciu granitowych płyt zwieńczonych figurą Chrystusa Zmartwychwstałego, umieszczony jest w transepcie, w zagłębieniu kaplicy św. Doroty, po lewej stronie sarkofagu Macieja Płażyńskiego. Pomnik sąsiaduje z późnogotyckim ołtarzem św. Doroty. W transepcie znajduje się też ołtarz św. Adriana, dzieło mistrzów z Antwerpii pochodzące z ok. 1520 r. i XV-wieczny zegar astronomiczny Hansa Duringera.
Ludzie podchodzą pojedynczo lub małymi grupkami. Wielu przychodzi już po uroczystości, żeby na własne oczy zobaczyć przedmiot sporu. – Ile osób – tyle zdań – młoda para odpowiada wymijająco na pytanie, czy podoba im się pomnik. – Ładniej niż na Wawelu – stojący z boku mężczyzna zdanie ma wyrobione. W słowo wchodzi mu starsza pani. Specjalnie przyszła zobaczyć epitafium, poruszona telewizyjną dyskusją o jego odsłonięciu. – Myślałam, że to coś ordynarnego, monumentalnego, a tak źle nie jest, w mediach jak zwykle przesadzają. Pomnik wcale nie rzuca się w oczy i uważam, że jest delikatny i skromny – uspokaja się. Dodając, że raczej centralne ustawienie sarkofagu Macieja Płażyńskiego jest trochę niefortunne dla modlących się w kaplicy. Dwaj starsi panowie nie mogą wyjść z zachwytu:
– Przez ten pomnik kaplica nabrała blasku, przedtem było tu jakoś pusto – mówią.
– A przecież to kaplica Kresowiaków, tu znajduje się ołtarz Matki Boskiej Ostrobramskiej, wmurowane są tablice upamiętniające żołnierzy Wileńskiej i Wołyńskiej Dywizji AK, ofiar sowieckich łagrów, obozów koncentracyjnych, egzekucji w podwileńskich Ponarach, tu modlili się ludzie w latach stanu wojennego o niepodległą Polskę; uważamy, że to godne miejsce dla takiego pomnika. Zresztą on będzie jeszcze inaczej wyglądać. – Jak? – pytam. – Jeszcze promienie mają być. Moi rozmówcy uważają też, że nazwiska ofiar katastrofy powinny być wypisane złotą czcionką. Stałyby się lepiej widoczne.
Ludzie robiący zdjęcia aparatami i komórkami zastanawiają się, co zawierają charakterystyczne wgłębienia na jednym ze skrzydeł wachlarza. – Są tam grudki ziemi z miejsca katastrofy, część turbiny, część skrzydła, część nadpalonej brzozy, w którą uderzył samolot – informują starsi panowie. Do pomnika podchodzi wycieczka z przewodniczką: – Tę instalację, bo nie wiem, jak to nazwać – waha się – odsłonięto właśnie dzisiaj, wszyscy protestowali, ale nie było żadnego odzewu, arcybiskup sam, jednogłośnie postanowił.
Kobieta nie ukrywa wściekłości, potem szybko zbiera grupę i udaje się do innej części bazyliki. Jeden ze zwiedzających kościół Niemców pyta, dlaczego pomnika nie postawiono na zewnątrz. Tłumacz trochę gubi się w wyjaśnieniach. – Ach so… – kręci głową nieprzekonany Niemiec. Dwie kobiety, na oko po trzydziestce, też przyszły zobaczyć epitafium. – Piękne jest i pasuje do bryły kościoła – zachwyca się pierwsza. – Różnie mówią – tonuje druga. – Kto? Chyba że środowisko pewnej gazety. Oni krytykują, bo są do tego wynajęci – oburza się pierwsza. – Co ty opowiadasz, przecież także konserwatorzy i historycy sztuki skrytykowali – nie daje za wygraną ta druga. Robi się nerwowo. Gdy jeden z mężczyzn podchodzi zbyt blisko, by zrobić zdjęcie, reagują porządkowi. – Proszę nie wchodzić, to zalecenie proboszcza – tłumaczą. – Przyszłe pokolenia i tak będą miały wszystko gdzieś – macha ręką upomniany mężczyzna. Lecz są i tacy, którzy zatrzymują się przed pomnikiem w skupieniu i ukradkiem ocierają łzę.

Estetyczny koszmar czy piękny akcent

Pierwszy przeciw instalacji pomnika w bazylice Mariackiej zaprotestował znany gdański historyk sztuki dr Jacek Friedrich, rezygnując ze stanowiska szefa Wojewódzkiej Rady Ochrony Zabytków przy Pomorskim Wojewódzkim Konserwatorze Zabytków. – Złożyłem dymisję, bo decyzja o postawieniu w bazylice pomnika w takim kształcie jest dla mnie wstrząsająca. To estetycznie koszmarne dzieło, które gwałci estetykę tej zabytkowej budowli, rzecz na poziomie nagrobka na cmentarzu – powiedział na łamach lokalnej prasy.
Jacek Friedrich podkreśla, że też jest za upamiętnieniem ofiar katastrofy smoleńskiej: – I drażnią mnie głosy podważające sens stawiania im pomników. Ale też właśnie dlatego, że staram się być dobrym katolikiem, nie mogę się zgodzić na to, by współcześni włodarze tej świątyni swoimi decyzjami niszczyli dzieła poprzedników. Trzeba się zdecydować, czy chcemy, by bazylika była zabytkiem, czy każdy będzie mógł do niej wstawić to, na co ma ochotę.
Stanowisko Jacka Friedricha poparł gdański oddział Stowarzyszenia Historyków Sztuki. W piśmie z 5 listopada wystosowanym do Pomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków napisano: „Przy projektowaniu monumentu ważny jest cały historyczny i artystyczny kontekst miejsca, w którym ma stanąć. Przedstawiony projekt pomnika, naszym zdaniem, nie jest odpowiedni do wnętrz kościoła Panny Marii”.
Konserwator, dr Marian Kwapiński, swoją decyzję uzasadnia w następujący sposób: – Jak wynika z analizy dokumentacji, epitafium zostanie umieszczone w kaplicy o charakterze memoryjnym, w której znajdują się już liczne tablice pamiątkowe oraz sarkofag Marszałka Sejmu RP. Zamierzona inwestycja nie wpłynie zatem negatywnie na historyczne wartości architektoniczne kaplicy.
W jednej z wypowiedzi prasowych zwraca też uwagę na jeszcze inny kontekst sprawy: – Moje sumienie jest też – że się tak wyrażę – urzędnicze i muszę w nim rozważać sprawę zarówno w kontekście paragrafów, jak i interesu społecznego. Paragrafy są takie, że absolutnie rację ma Friedrich, bo urząd od lat domaga się od gospodarza bazyliki programu zagospodarowania zabytku z uwzględnieniem wyeksponowania jego historycznych i artystycznych walorów. Nie ma takiego planu. Gdyby był, takie pozwolenie nie zostałoby wydane.
Ks. Stanisław Bogdanowicz, proboszcz bazyliki Mariackiej w Gdańsku, w rozmowie ze Sławomirem Sowulą z gdańskiej edycji „Gazety Wyborczej” mówił o pomniku tak: – To pomysł naszego arcypasterza, ale sądzę, że ma poparcie wielu parafian. Są też przedsiębiorcy, którzy zaoferowali organizacyjne i materialne wsparcie budowy epitafium. To jest jakaś wspólna idea. Będzie to piękny akcent. Bazylika jest zabytkowa, epitafium jest czymś nowoczesnym, ale to przecież nic nadzwyczajnego, że do zabytkowych kościołów wprowadza się nowe elementy. W naszej bazylice, która jest gotycka, są elementy renesansowe i barokowe, i całkiem niedawno powstałe, jak np. tablica poświęcona ludziom morza. Każda epoka coś wnosi. Zresztą epitafium będzie oddzielone od reszty świątyni ozdobnymi kratami, na których się znajdą senackie orły. Nie mam też wątpliwości co do jego walorów artystycznych. Zostało zaprojektowane przez znanego artystę, którego dziełem są cenione przez wszystkich statuetki telewizyjnych Wiktorów czy pomnik Prymasa Tysiąclecia w Warszawie.

Walka trwa

„Nie należy się dziwić, jeśli z powodu nieznajomości sztuki wartości artystyczne pozostają w cieniu” – te słowa Witruwiusza z dzieła: „O architekturze ksiąg dziesięć” otwierają internetową stronę Inicjatywa „Wolność od kiczu”. Inicjatywa jest pokojowa, nie ma charakteru politycznego, nie jest też wymierzona przeciw jakiemukolwiek wyznaniu czy światopoglądowi – zapewniają jej założyciele, Gdański Oddział Stowarzyszenia Historyków Sztuki. „Akcja nasza jest też sposobem uczczenia Dnia Niepodległości 11 listopada 2010 roku i zaczątkiem portalu komunikacyjnego, który prowadzony jest przez historyków sztuki, ale otwarty jest na wszystkich ludzi” – podkreślają.
– Co się stało, że dziś odruchem sumienia jest sprzeciw wobec pomysłu epitafium? Przyczyną jest forma pomnika, która niweczy cały zamysł, banalizuje wzniosłość ludzkiej tragedii, uderza w wartości historyczne i kulturowe. Trudno to powiedzieć w kilku zdaniach, o tym się nie mówi, to się wyczuwa „włóknami duszy i chrząstkami sumienia” – podkreśla jeden z założycieli strony, dr Jacek Bielak.
Pod listem otwartym w serwisie Petycje pl. podpisały się 1182 osoby. Przeciwko listowi wypowiedziało się 12 osób.
„Wyrażamy ogromną nadzieję, że Ekscelencja zechce podzielić naszą opinię i zaproponuje prostą i w pięknym kamieniu wykutą tablicę inskrypcyjną”, piszą autorzy w ostatnim zdaniu protestu. Niestety, ich nadzieje okazały się płonne. Mimo to nie rezygnują, niedawno na stronie Inicjatywy „Wolność od kiczu” pojawiły się zdjęcia zniszczeń w katedrze oliwskiej, spowodowanych nieprzemyślanym remontem instalacji. Może ta determinacja wywoła ogólnopolską dyskusję nad zagospodarowaniem przestrzeni, i to nie tylko tej zabytkowej i historycznej?

Pomniki abp. Głodzia

Abp Sławoj Leszek Głódź pozostawił po sobie pomniki w stolicy z czasów, gdy był ordynariuszem diecezji warszawsko-praskiej. Przed katedrą św. Floriana z jego inicjatywy w 2007 r. powstał budzący duże kontrowersje artystyczne monument ks. Ignacego Skorupki, a rok później – tuż przed przejściem abp. Głodzia do Gdańska – przed budynkiem kurii u zbiegu ulic ks. Kłopotowskiego i Sierakowskiego pojawił się pomnik kapeli praskiej.

Wydanie: 2010, 48/2010

Kategorie: Kraj
Tagi: Helena Leman

Komentarze

  1. mirosława Sikorska
    mirosława Sikorska 21 marca, 2016, 14:29

    Proponuję przebudować wszystkie polskie kościoły na pomniki smoleńskie. Po co nam barok, renesans czy neoklasycyzm. Mamy się modlić za „zamach smoleński”. W centrum każdego rynku małego czy dużego miasta pomnik prezesa postawić. Byłoby to świetne świadectwo naszych czasów nie wiem tylko czy ostrzeżenie dla potomnych. A może.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy