Kieliszek czarnego PR

Kieliszek czarnego PR

Podrabiana wódka, kłamliwe teksty wynajętych dziennikarzy i polityków, zarzuty pedofilii – metody walki z konkurencją przy prywatyzowaniu Polmosów

Na początku był wielki sukces, potem atak. Nikt przecież nie zwalczałby spółki Belvedere gdyby nie wprowadziła z powodzeniem na polski i światowy rynek wódek Belvedere i Sobieski. Nowe gatunki czystej szturmem zdobyły względy konsumentów, sprzedaż rosła, akcje spółki zaś, notowane od stycznia 1997 r. na paryskiej giełdzie, w ciągu roku podrożały aż 14-krotnie. Pojawił się więc zamiar zwalczenia groźnego konkurenta nieuczciwymi metodami.
A dzięki temu, że spółce Belvedere udało się drogą prawną przeprowadzić skuteczny kontratak, możemy zapoznać się z jedynym chyba w Polsce czarnym PR-em, którego mechanizmy zostały odkryte i zidentyfikowane. Ciekawe, że w tym roku, w związku z prywatyzacją Polmosu Białystok, ostatniego wielkiego producenta wódek należącego jeszcze do skarbu państwa, czarny PR znowu jest w cenie i służy do zwalczania konkurentów. W spirytusowej branży są duże pieniądze i duże emocje…

Każdego można kupić

Kto kilka lat temu zaczął tę nieczysta grę? Otóż przeciwko Belvedere wystąpiła firma sprzedająca jej wódkę w USA, która postanowiła wpędzić swego partnera w kłopoty, by jak najtańszym kosztem przejąć marki Belvedere i Sobieski. (Nazwy tej firmy nie podajemy bo sprawa niedawno zakończyła się ugodą). – Nasz przeciwnik nie mógł sam wymyślić równie dobrych trunków w atrakcyjnych opakowaniach, więc postanowił je zawłaszczyć. Prowadzenie działań przeciw nam zlecił znanej francuskiej agencji Edelman, która wynajęła polskich „podwykonawców” – kancelarie prawnicze, PR-owców, dziennikarzy, niektórych posłów i związkowców – mówi Waldemar Rudnik, wiceprezes spółki Sobieski-Dystrybucja, polskiej córki Belvedere.
Jakimi metodami walczono? W Internecie rozpowszechniono nieprawdziwy zarzut, że Belvedere zataja informacje istotne dla inwestorów, co stanowi przestępstwo przeciw prawu giełdowemu. W ślad za tym pojawiły się wymierzone w firmę publikacje prasowe.
We Francji, gdzie Belvedere jest notowana na giełdzie, instytucja będąca tamtejszym odpowiednikiem polskiej komisji papierów wartościowych rozpoczęła trwającą kilka miesięcy kontrolę, oczywiście zakończoną jednoznacznym stwierdzeniem, iż firma Belvedere nie zataiła żadnych informacji. Następstwem takiego orzeczenia było skierowanie do francuskiej prokuratury wniosku o rozpoczęcie śledztwa w sprawie bezprawnych działań wymierzonych w firmę Belvedere. Do sądu trafił akt oskarżenia, zleceniodawcy kampanii zostali aresztowani, zwolnieni za kaucją 100 tys. euro – i prawomocnie ukarani grzywnami. A podczas śledztwa, w siedzibie agencji Edelman skonfiskowano dokumenty, zawierające cały scenariusz działań prowadzonych przeciw spółce Belvedere!

Trzy tysiące za kłamstwo

Koszt zorganizowania w Polsce kilkumiesięcznej kampanii wyniósł ok. 750 tys. dol., a stawka za artykuł prasowy wymierzony w firmę 3 tys. zł. Celem było jak najskuteczniejsze ugodzenie w interesy atakowanego. W przypadku spółki giełdowej, jaką jest Belvedere, chodziło o podważenie zaufania inwestorów i doprowadzenie do załamania kursów jej akcji. Co chwilowo się powiodło – spowodowano, że w 2001 r. cena akcji spadła do poziomu 10 euro (dziś są warte 111 euro, 31 marca zaś firma wchodzi i na polską giełdę). Autorzy tekstów atakujących firmę nie zamierzali weryfikować podawanych informacji. Belvedere broniła się, wytaczając im sprawy.
– Szkalujący nas dziennikarz „Tygodnika Solidarność” ani razu z nami się nie skontaktował. Przedstawiciel „Naszego Dziennika” był u nas, a potem nakłamał, że nie wpuściliśmy go do firmy i kradniemy cudze znaki towarowe. Pismu „Wprost”, które kłamliwie pisało o naszych „nieczystych interesach”, wytoczyliśmy sprawę o zaprzestanie publikacji godzących w nasze dobre imię, po kilku rozprawach wywalczyliśmy zamieszczenie sprostowania – mówi Waldemar Rudnik. Pisano, że Belvedere to inwestor niewiarygodny, firma krzak (mimo że miała 1,5 mld franków obrotów) bez własnej siedziby. Ponieważ uczestniczyła w prywatyzacji Polmosów, by ją zdyskredytować, podawano, że zwija interesy w Polsce. A kto sprzeda fabrykę firmie, która ma się wycofać z polskiego rynku?
Szef „Solidarności” branży spirytusowej podpisał (bo nie napisał samodzielnie) list, odczytany na forum Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów, który stwierdzał iż Belvedere to spółka niegodna zaufania, obracająca pieniędzmi niewiarygodnego pochodzenia. Podczas procesu tłumaczył się, że takie mu przekazano informacje. Na ostatniej rozprawie przeprosił i wszystko odwołał, mówiąc, iż konsultacje ze związkowcami dowiodły czegoś wręcz przeciwnego – że Belvedere to firma solidna, dbająca o rozwój kupionych zakładów. Spółka nabyła bowiem Polmosy w Starogardzie Gdańskim, Krakowie oraz Łańcucie, wybudowała fabrykę wódek w Kołaczkowie pod Koninem. Wszystkie te zakłady dobrze prosperują, zostały zmodernizowane, wyszły z kłopotów finansowych, jakie przeżywała branża spirytusowa w Polsce, ludzie mają pracę. Przykładowo, zakład w Starogardzie jest dziś najnowocześniejszy w Polsce i od chwili prywatyzacji czterokrotnie zwiększył produkcję; Polmos Łańcut trzykrotnie; Polmos Kraków ma 11% rynku, a w chwili zakupu miał 0,1% i czekał na zamknięcie; fabryki mają wszelkie certyfikaty europejskie.

Pozłacana butelka dla Piotra Żaka

Dotychczas firma Sobieski-Dystrybucja zainwestowała ponad 100 mln zł, jest największym podmiotem na rynku alkoholi w Polsce, posiada ponad 30% rynku. – Przez parę lat funkcjonowała jednak opinia, że jesteśmy firmą podejrzaną, pewien bank odmówił nam nawet kredytu. Strasznie trudno oczyścić się z takich oskarżeń. A przecież wszystkie NIK-owskie kontrole prywatyzacji są dla nas bardzo korzystne, wykazują, że nawet przekroczyliśmy nasze zobowiązania inwestycyjne. Nie można nam niczego zarzucić – podkreśla Waldemar Rudnik.
Do prywatyzacyjnej walki pomiędzy konkurentami włączyli się też posłowie Zygmunt Wrzodak (LPR) i Artur Zawisza (PiS), którzy w dwóch niemal jednakowo brzmiących interpelacjach, wyraźnie aranżowanych przez specjalistów od czarnego PR, postawili firmie Sobieski Dystrybucja nieprawdziwe zarzuty dotyczące rzekomych machinacji finansowych przy prywatyzacji Polmosu Łańcut. Pos. Zawisza zechciał potem spotkać się z przedstawicielami Sobieskiego, by wysłuchać – choć poniewczasie – argumentów strony zaatakowanej. Pos. Wrzodak nie znalazł czasu. Kolejnym, byłym już parlamentarzystą, aktywnie występującym przeciw grupie Belvedere, był Piotr Żak, poseł AWS, który stwierdził, iż uczyni wszystko, by wykluczyć ich z procesów prywatyzacji. W dowód wdzięczności otrzymał m.in. dużą pozłacaną butelkę ze swym wizerunkiem w miejscu głowy Chopina.
W działania przeciw Belvedere włączyli się też po godzinach oficerowie UOP. Prezesi firm należących do grupy alarmowali, że w nieformalny sposób żądają od nich firmowych dokumentów.

Skrupuły „księżnej” Karin Sobieski

Kolejnym krokiem nieuczciwej konkurencji było rozpoczęcie w Polsce produkcji wódki Jan III Sobieski – tańszej i niższej jakości od prawdziwego sobieskiego. Jednocześnie do hurtowników w całym kraju rozesłano listy informujące kłamliwie, że jedyna legalna jest właśnie marka Jan III, a ten kto wprowadza do sklepów sobieskiego, kupuje – z wszelkimi tego konsekwencjami prawnymi – trunek fałszywy, wyprodukowany z naruszeniem praw do znaku towarowego. Sprzedawcy, bojąc się, że wprowadzony zostanie zakaz sprzedaży sobieskiego, zaczęli rezygnować z tej marki. Spółka Sobieski Dystrybucja zawiadomiła prokuraturę. Butelki obu trunków nie były jednak identyczne, więc prokuratura uznała, iż przestępstwa nie ma, a sprawą zajął się sąd cywilny. Po paru latach kosztownego procesu doszło do zawarcia ugody uznającej, iż jedynym legalnym trunkiem jest oczywiście marka Sobieski, zaś wytwarzanie wódki Jan III Sobieski zostało wstrzymane. Straty, wymierne i niewymierne, spowodowane całą tą awanturą były jednak niemałe. W dodatku przy okazji objawiła się niejaka Karin Sobieski podająca fałszywie, że pochodzi w linii prostej od króla Jana III i w związku z tym nie życzy sobie, by to historyczne nazwisko poniewierano na flaszkach gorzały.
– Wcześniej jednak oznajmiła nam, że stosowna kwota złagodzi jej skrupuły i pozwoli wyrazić zgodę na użyczenie nazwiska. Do innych użytkowników nazwiska króla, choćby do producentów papierosów, jakoś się nie zwróciła. Problem w tym, że synowie króla Jana nie mieli męskiego potomstwa – śmieje się Rudnik
Najbardziej bodaj kuriozalnym ale skutecznym przykładem czarnego PR była próba powiązania Belvedere z sektą Sai Baby, podejrzewanego o pedofilię. Otóż współpracująca z Belvedere firma zajmująca się przesyłką paczek z Niemiec do Polski wynajęła na Śląsku małżeństwo emerytów, mające odbierać telefony i zbierać zamówienia na paczki świąteczne. Ponieważ zdarzało się, iż w paczkach była wódka, emerytom zarzucono udział w nielegalnym obrocie alkoholem, do ich mieszkania wkroczyła policja celna i zobaczyła na kredensie zdjęcie Sai Baby. W jednym z dzienników ukazał się następnie artykuł, wskazujący na „niebezpieczne związki” Belvedere z hinduską sektą. Jeszcze przed publikacją artykuł trafił na biurko ówczesnej wiceminister skarbu, która opatrzyła go pisemnym komentarzem: „A może wykluczymy ich z przetargu na kupno Polmosu Żyrardów?” i skierowała do szefów podległych departamentów. Tak się też stało. W 2001 r. Polmos Żyrardów został kupiony przez firmę Philips Millenium, zresztą cenę blisko dwukrotnie niższą od oferowanej przez Belvedere.

Wygrać za wszelką cenę

W 2005 r. w związku prywatyzacją Polmosu Białystok czarny PR odżył. W niektórych gazetach ukazały się teksty przypominające fałszywe stare zarzuty pod adresem spółki Sobieski-Dystrybucja. Janusz Palikot, właściciel Polmosu Lublin, właśnie czarnym PR, uaktywnionym w ostrej walce o Białystok, wytłumaczył stawiane mu przez prasę zarzuty popełnienia przekrętów przy prywatyzacji tej firmy. Gazety pisały, że Palikot za pomocą łańcuszka operacji finansowych w istocie zapłacił za lubelską spółkę jej własnymi pieniędzmi, nie wywiązał się ze zobowiązań inwestycyjnych, wyprowadził z firmy 2 mln euro na tzw. usługi konsultingowe. Janusz Palikot zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa i zamieścił w prasie płatne ogłoszenia zaprzeczające tym zarzutom. – Nie jestem wielbłądem – mówi. O czarny PR podejrzewa jednego z konkurentów do kupna Polmosu Białystok – spółkę, która posiada w Polsce sieć hurtowni alkoholu, ale nie kupiła dotychczas żadnej fabryki.
Z kolei „Newsweek” ostrzegł, że gdyby w przetargu na Polmos Białystok zwyciężyła firma Sobieski-Dystrybucja, to powstałby prawdziwy potentat władający ponad połową polskiego rynku (30% już posiadane plus 21% będące udziałem Białegostoku) i zostawiający daleko w tyle innych producentów, co mogłoby stanowić dla nich duże zagrożenie.
A jest o co się bić, bo Polmos Białystok, wytwarzający m.in. żubrówkę i absolwenta, to największy producent wódek w Polsce, mający w 2004 r zysk netto 60 mln zł i sprzedaż 1,2 mld zł. Szacunkowa wartość firmy sięga miliarda złotych. Ten, kto zwycięży, zapewni sobie sukces na długie lata, bo branżę spirytusową w Polsce czeka konsolidacja i na pewno nie wszyscy dzisiejsi producenci przetrwają.
Wypada jednak mieć nadzieję, że w tej prywatyzacji zdecydują elementy obiektywne – dotychczasowa rzetelność inwestora i przejrzystość jego działań, możliwości zbytu produktów, gwarancje inwestycyjne, oferowana suma, racjonalna wizja rozwoju kupowanego zakładu i pakiet socjalny.

 

Wydanie: 12/2005, 2005

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy