Kino w dobie kryzysu

Kino w dobie kryzysu

Cannes stawia w tym roku na uznanych niezależnych twórców europejskich. Amerykanie muszą się zadowolić jednym filmem w głównym konkursie
Korespondencja z Cannes

Rozpoczynający się 13 maja, już 62. Festiwal Filmowy w Cannes odbędzie się w cieniu międzynarodowego kryzysu ekonomicznego. Kryzys skłania do rozważań na temat zasadności dotychczasowej formy imprezy, skoncentrowanej na luksusowej promocji prezentowanych tytułów, epatującej stroną glamour i dysponującej niebagatelnym budżetem w wysokości 20 mln euro, z czego połowa pochodzi z funduszy państwowych (środki Narodowego Centrum Kinematografii, merostwa Cannes i rad regionów). Natomiast dosłownie filmowej branży kryzys – przynajmniej na razie – nie dotyka. Zeszłoroczne wyniki finansowe zarówno w samej Francji (188,8 mln widzów i 46% rynku opanowanego przez rodzimą produkcję), jak i w Stanach Zjednoczonych (Warner – 1,77 mld dol. zysku mimo 800 zwolnień, Paramount – 1,58 mld, Sony – 1,26 mld, Fox – 1,23 mld, Disney – 1,01 mld) są nadspodziewanie dobre i hossa trwa – na początku roku we Francji frekwencja w kinach wzrosła o ponad 4% i zjawisko to dotyczy wszystkich krajów Europy Zachodniej. Socjologowie szukają przyczyny tego nieoczekiwanego bumu właśnie w… kryzysie – podobnie jak w latach 40. XX w. niepewna sytuacja ekonomiczna sprawia, że ludzi ogarnia podświadome pragnienie ucieczki od rzeczywistości. Nic dziwnego, że największym powodzeniem cieszą się w tym kontekście komedie i nieskomplikowane, kończące się happy endem filmy rodzinne, chociaż bardziej wyrobiona publiczność preferuje kameralne obrazy spod znaku kina autorskiego. Co prawda garstka krytyków anglosaskich ogłosiła niedawno definitywną śmierć tego gatunku i triumf kina – obiektu, jednak rzeczywistość nie maluje się w tak czarnych barwach, kino mimo niekwestionowanej komercjalizacji wciąż produkuje ambitne dzieła osobiste, będące odbiciem stanu świadomości współczesnego człowieka, czerpiące z najlepszych tradycji sztuki filmowej.

Kierunek: Wschód

Oczywiście, jak słusznie zauważył prezydent Festiwalu w Cannes, Gilles Jacob, epicentrum nowych filmowych trendów i talentów wciąż ewoluuje, przesuwając się na Południe oraz Bliski i Daleki Wschód. Spośród nadesłanych w tym roku 1670 filmów długometrażowych i 2602 krótkich metraży reprezentujących 129 krajów organizatorzy wyodrębnili najbardziej charakterystyczne trendy i tendencje. Rumunia jawi się jako centrum realistycznej „nowej fali”, Tel Awiw kręci zarówno filmy oniryczne, jak i mocno osadzone w rzeczywistości kino społeczne i polityczne, Hongkong i Korea odnawiają formę filmu policyjnego, a Pekin przeżywa falę neorealizmu (obrazy prezentowane w bloku „Pewne spojrzenie” selekcji oficjalnej – w sumie 19 tytułów). Starej Europie pozostał psychologizm i postbergmanowskie rozterki człowieka bez Boga, ból i niepokój wewnętrzny jednostki, skonfrontowanej z pustką po zakwestionowanych na zawsze prawach moralnych. Nie na darmo oficjalny afisz festiwalu 2009 przedstawia kadr z mitycznej „Przygody” Antonioniego. „Codziennie przeżywamy naszą własną ťPrzygodęŤ – pisał w 1960 r. włoski reżyser – sentymentalną, moralną czy ideologiczną. Ale jeśli nawet wiemy, że stare Tablice praw nie ofiarowują nam nic poza wytartymi słowami, dlaczego usiłujemy pozostać im wierni? Człowiek nie boi się niewiadomej naukowej, boi się niewiadomej moralnej”.

Od Almodóvara po Anga Lee

Oficjalna selekcja festiwalu (20 filmów w konkursie) składa w tym roku wyraźny hołd uznanym, niezależnym twórcom europejskim, poświęcającym swoje dzieła poszukiwaniu prawdy o istocie człowieka. – To rok, w którym powracają wielkie nazwiska światowego kina – oświadczył dyrektor generalny prezentacji Thierry Frémaux.
– Stare małpy będą robić piękne grymasy. W konkursie znalazły się dzieła Hiszpana Pedra Almodóvara („Przerwane objęcia”, „Los abrazos rotos”), Włocha Marca Bellocchia („Vincere” – historia nieślubnego syna Mussoliniego), kontrowersyjnego Austriaka Michaela Hanekego („Biała wstążka”, „Das Weisse Band”), zaangażowanego Brytyjczyka Kena Loacha (tym razem prezentuje „Looking for Eric” – film o piłkarzu Ericu Cantonie) i Duńczyka Larsa von Triera („Antychryst”).
Francuskich gospodarzy reprezentuje ponadosiemdziesięcioletni weteran Nowej Fali Alain Resnais („Dzikie trawy”, „Les herbes folles”), znany polskiemu widzowi Jacques Audiard („Prorok”, „Un prophčte”), francusko-argentyński reżyser Gaspar Noé („Nagle pustka”, „Soudain le vide”) i eksperymentujący formalnie Xavier Giannoli („Na początku”, „A l’origine”). Kolejny Francuz – Jan Kounen, twórca „Dobermana”, zamknie festiwal biograficzną opowieścią „Coco Chanel i Igor Strawiński”, opowiadającą historię romansu wielkiej projektantki (w tej roli Anna Mouglalis) i kompozytora.
W konkursie znalazły się trzy realizatorki – powracająca na Croisette laureatka Złotej Palmy („Fortepian” 1993) Jane Campion, która prezentuje „Jasną gwiazdę” („Bright Star”) – historię miłości poety Johna Keatsa, Angielka Andrea Arnold („Fish Tank”) i Hiszpanka Isabel Coixet („Mapa dźwięków Tokio”, „Map of the Sounds of Tokyo”).
Pozostali reżyserzy ubiegający się o Złotą Palmę pochodzą z Izraela (Elia Suleiman – „Czas który pozostał”, „The Time That Remains”) i krajów azjatyckich: Hongkongu („Zemsta”, „Vengeance” mistrza kryminału Johnniego To z francuskim piosenkarzem Johnnym Hallydayem w roli głównej), Chin (Lou Ye z „Wiosenną gorączką”, „Spring fever” – ostrą historią homoseksualnej miłości), Filipin (Brillante Mendoza „Kinatay”), Korei Południowej (Park Chan Wook i jego film o wampirach „Bakjwi”) oraz Tajwanu (robiący karierę w Hollywood Ang Lee przywiezie obraz o festiwalu w Woodstock, „Taking Woodstock”, a jego rodak Tsai Ming-Liang zaprezentuje „Twarz”, „Visage”).

Samotny Tarantino

Rzecz wyjątkowa, Ameryka reprezentowana jest w tym roku przez jednego twórcę (podobno z powodu strajku scenarzystów), słynnego Quentina Tarantina z „Inglorious Bastards” – historią rozgrywającą się w latach II wojny światowej, z Bradem Pittem i Diane Kruger w rolach głównych. Na Croisette odbędzie się co prawda oczekiwana premiera nowego obrazu Francisa Forda Coppoli („Tetro” z Vincentem Gallem i Carmen Maurą), wielki Francis odrzucił jednak zaproszenie do konkursu, wybierając równoległy, bardziej kameralny blok „Piętnastu realizatorów”. Praktycznie nieobecnym w Cannes Amerykanom przypadł natomiast przywilej otwarcia tegorocznej imprezy… długometrażowym filmem animowanym „Up” („Odlot”), najnowszą, trójwymiarową produkcją studia Pixar. Chociaż reżyser Peter Docter oraz producent John Lasseter mają na koncie takie ekranowe hity jak „Toy Story” czy „Gdzie jest Nemo”, obserwatorzy twierdzą, że decyzja Gillesa Jacoba jest przejawem jego swoistego poczucia humoru – czyżby kreskówki stały się symbolem produkcji zza Atlantyku?
Szereg oczekiwanych tytułów znalazło się poza konkursem, chociażby „Agora” Alejandra Amenabára, „Wymyślony świat Doktora Parnessusa” („The Imaginarium of Doctor Parnessus”) Anglika Therry’ego Gilliama czy „Wrota do piekieł” („Drag Me to Hell”) Sama Raimiego, nie wspominając o najnowszych produkcjach francuskich (Michel Gondry, Stéphane Aubier czy Robert Guédiguian), azjatyckich (Zhao Liang) i afrykańskich (Souleymane Cissé).
Jakikolwiek będzie więc werdykt jury pod przewodnictwem Isabelle Huppert (w jego skład wchodzą aktorki Asia Argento, Robin Wright-Penn i Shu Qi, reżyserzy Lee Chang-Dong i Nuri Bilge Ceylan oraz pisarz Hanif Kureishi), nagrodzi ono na pewno niezależne kino autorskie. Czy europejska rodzina filmowców wzbogaci się o kolejne laury – dowiemy się 24 maja, w dniu zamknięcia festiwalu. W międzyczasie show must go on – Cannes, z ponad 25 tys. zarejestrowanych profesjonalistów, jest największym festiwalem filmowym na świecie. Sztuka jest niepodzielnie związana z rynkiem, również w dobie kryzysu.

Wydanie: 19/2009, 2009

Kategorie: Kultura
Tagi: Joanna Bonis

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy