Klimat zmian

Klimat zmian

Z motyką na słońce, czyli polityka ergetyczna Komisji Europejskiej

Unia Europejska, która skupia ok. 500 mln obywateli w 27 krajach członkowskich, charakteryzuje się m.in. tym, że ich zróżnicowane gospodarki w dużym stopniu opierają się na imporcie energii elektrycznej oraz paliw pierwotnych (gaz, ropa, węgiel) z krajów trzecich; charakteryzuje się również tym, że w części tych państw – zwłaszcza w Niemczech – gospodarka rozwijała się dzięki eksportowi wyrobów wysoko przetworzonych.
Energetyczny kryzys lat 70. spowodował postęp techniczno-technologiczny w dziedzinie użytkowania energii w starych krajach UE, co w konsekwencji doprowadziło do tego, że znacznie ludniejsza od USA Unia konsumuje ok. dwóch razy mniej energii.

Rola energii

Poziom PKB per capita rośnie w miarę wzrostu zużycia energii, ale udział jej zużycia (per capita) jest również funkcją poziomu cywilizacyjnego społeczeństwa. Energia jest bowiem zamieniana na pracę użytkową. Dostęp do źródeł energii i łatwość jej użytkowania stymulowały w przeszłości rozwój cywilizacyjny.
Państwa, które posiadają zapasy skumulowanej przez miliardy lat energii słonecznej w postaci tzw. pierwotnych źródeł energii (gaz, ropa, węgiel, łupki bitumiczne, torf, biomasa), mogą korzystać ze swojej tzw. renty geograficznej (geologicznej). Robią to np. Arabia Saudyjska, w tej chwili Rosja, robi to Norwegia, która być może z tego powodu nie chce być członkiem UE, Libia i wiele innych krajów. Polska dysponuje ogromnymi zapasami zarówno węgla kamiennego, jak i węgla brunatnego. O bogactwie tego ostatniego świadczą niedawne informacje z okręgu legnicko-głogowskiego, potencjalnie największego naszego zagłębia.
Trzeba tu jeszcze dodać, że bogate w energię kraje mogą udostępniać jej zapasy swoim obywatelom po niższych cenach, przy czym przemysł w tych krajach, dzięki niższym taryfom, może być konkurencyjny na światowym rynku. Dotyczy to zarówno konkurencji na rynku unijnym, jak i na rynku globalnym.
Jak w tej sytuacji powinna zachować się UE, która – nie mając dostatecznej ilości gazu jako paliwa pierwotnego – nastawiła się na jego szerokie użytkowanie, mając zaś węgiel, rozpoczęła proces stopniowego odchodzenia od tego paliwa i likwidacji branży górniczej w różnych krajach? Skąd się bierze to nieracjonalne działanie, wynikające z interesów wielu dużych i mniejszych państw Unii?

Histeria klimatyczna i pakiet

Od paru lat, a zwłaszcza w poprzedniej kadencji PE, ekipa José Manuela Barrosa zaczęła rozwijać swoją „ambitną” politykę energetyczno-klimatyczną. Można było początkowo zauważyć stopniowe eskalowanie histerii klimatycznej, polegającej na straszeniu niezmiernymi skutkami, które pociągają za sobą zmiany klimatu, w postaci zwiększonej częstotliwości występowania anomalii pogodowych (burz, cyklonów, tajfunów), podnoszenia się poziomu oceanów i zalewania wysp (Malediwy i inne), pustynnienia terenów rolniczych (Północna Afryka, Hiszpania, a szczególnie Somalia), zmniejszania się dostępu do wody pitnej itd.
Można powiedzieć, że propagandowo dla tego celu wykorzystano wszystkie dostępne metody socjotechniczne, takie jak wspomniane wyżej straszenie społeczeństw przy jednoczesnym braku wiedzy na ten temat wśród polityków oraz przy głoszeniu, że sceptycy to ludzie niemoralni. Szczyt tej eskalacji histerii klimatycznej wystąpił w momencie, kiedy rozpoczęła się prezydencja niemiecka i kiedy to pani kanclerz (wcześniej minister ochrony środowiska Niemiec) jako główny cel UE na pierwszym miejscu wymieniła „walkę ze zmianami klimatycznymi”. Myślę, że w tym momencie zamachnęliśmy się motyką na słońce. Powołana została Tymczasowa Komisja ds. Zmian Klimatu, zaczęto forsować „jedynie słuszną” teorię (hipotezę), że głównymi winowajcami jesteśmy my sami, ponieważ emitujemy nadmierną ilość dwutlenku węgla i innych gazów cieplarnianych. Myślę, że są to echa jakiegoś zakamuflowanego maltuzjanizmu.
Rozpoczęto przygotowania do Światowej Konferencji Klimatycznej COP 13 na Bali (listopad 2007), na którą Parlament Europejski wysłał liczną reprezentację, która miała namówić państwa świata, a zwłaszcza te największe, do poważnych ograniczeń. Delegacja Parlamentu Europejskiego wróciła jednak bez spodziewanych wyników, gdyż zarówno Stany Zjednoczone, jak i Chiny oraz Indie odmówiły żądanych poświęceń. Świat zgodził się na ograniczanie dalszego wylesiania, gdyż lasy stanowią w dużym stopniu o absorpcji CO2, oraz wyraził chęć pomocy najbiedniejszym krajom w zakresie implementacji czystych technologii energetycznych.
W związku z nieudaną misją grupy wspierającej „ambitną” politykę energetyczno-klimatyczną Barrosa ten ostatni zdecydował się na gwałtowną reakcję i zaraz po świętach, już na początku 2008 r., zwołał nadzwyczajne posiedzenie PE, na którym ogłosił pakiet klimatyczno-energetyczny Komisji Europejskiej.
Pakiet ten zawierał propozycje sześciu istotnych regulacji prawnych, dotyczących m. in.: odnawialnych źródeł energii, ograniczenia emisji w samochodach, wychwytywania i geologicznego składowania dwutlenku węgla (CCS) oraz handlu emisjami, czyli tzw. ETS. Wspomniane regulacje miały stanowić narzędzia realizacji politycznego celu, jaki narzucano do 2020 r., tj. ograniczenia emisji CO2 o 20% w stosunku do 1990 r. (protokół z Kioto przewidywał, że do 2012 r. nastąpi redukcja tej emisji o 5,2%). Jak wiadomo, Polska w rezultacie przemian strukturalnych zredukowała tę emisję na skutek likwidacji wielu zakładów pracy oraz ograniczenia produkcji, zwłaszcza w przemyśle ciężkim, o ok. 30% do 2005 r. Żądanie ze strony Komisji dalszych ograniczeń w odniesieniu do roku bazowego 2005, a nie 1990, o 84 mln ton CO2 w latach następnych, stanowiło więc próbę przerzucenia wspomnianej „ambitnej” polityki klimatycznej Komisji na Polskę, a także na inne nowe kraje UE.
Należy tutaj wspomnieć, że mimo iż protokół z Kioto narzucał ograniczenia wszystkim państwom, to państwa starej UE nie tylko nie ograniczyły emisji do 2005 r., lecz w niektórych krajach jej poziom się podniósł.
Kolejne ograniczenia wynikające z pakietu to zmniejszenie o 20% jednostkowego zużycia energii. Następne 20% (w przypadku Polski 15%) miało dotyczyć udziału energii odnawialnej w całkowitej produkcji energii, przy czym wspomniane 2 x 20 i 1 x 15 dla Polski to cel polityczny na 2020 r.
Problemy wynikające z pakietu były przedmiotem dyskusji na Konferencji COP 14 w Poznaniu w ubiegłym roku.
Omówiony wyżej cel polityczny został przyjęty przez wszystkie państwa UE na szczycie w marcu 2007 r., gdzie Polska była reprezentowana przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Czy ten „ambitny” plan polityczny jest dla naszego kraju planem realnym?
Myślę, że jest to plan trudny, ale możliwy do zrealizowania pod warunkiem, że przyjęte zostaną inne narzędzia jego realizacji aniżeli te, które narzuca nam pakiet klimatyczno-energetyczny. Nawet ten zmodyfikowany pakiet, który został przyjęty w grudniu 2008 r. i podpisany przez premiera Donalda Tuska po uwzględnieniu polskich poprawek. Niestety bowiem jego poprawiona wersja to jedynie przesunięcie o parę lat problemu, a nie jego rozwiązanie. Szczególnie niekorzystna w tym pakiecie jest regulacja polegająca na tworzeniu rynku handlu emisjami. Polska, jako kraj uzależniony od węgla, będzie zmuszona kupować pozwolenia na emisję, natomiast beneficjentami naturalnie będą takie kraje jak Francja, Szwecja, Hiszpania i inne. Jeśli się wczytać w intencje ekipy Barrosa, to ten element pakietu, a zatem tworzenie światowego rynku handlu emisjami (najpierw europejskiego), stanowi główny cel polityczny COP 15. Komisja ma przy tym nadzieję, że Stany Zjednoczone poprą UE w tej kwestii, a poprzez WTO zostanie nałożony podatek ekologiczny na produkty z takich zwłaszcza krajów jak Chiny, Indie, Rosja, Brazylia. Pozwoli to finansjerze zachodnioeuropejskiej na kontrolę gospodarki światowej, ale nosi również w sobie zagrożenie spekulacjami finansowymi.
W Polsce głównym narzędziem realizacji celu politycznego w zakresie ograniczania emisji do 2020 r. mogłaby się stać powszechna termomodernizacja budynków, a także wzrost efektywności użytkowania energii oraz jej konwersji z jednej formy w drugą.

Dwie podstawowe hipotezy

Forsowaniu walki ze zmianami klimatu przez władze Komisji Europejskiej miały m.in. służyć tzw. pierwszy i drugi raport Florenza, mające niejako naukowo legitymizować podejmowane decyzje polityczne. Pierwszy raport Florenza nosił zresztą tytuł „Naukowe fakty dotyczące zmian klimatu: wyniki i zalecenia stanowiące podstawę procesu decyzyjnego”. Analizowałem go dokładnie i zgłosiłem kilkanaście poprawek, które w dziwny sposób zostały przez gremium kierownicze Tymczasowej Komisji ds. Zmian Klimatu odrzucone.
A chodziło mi w tych poprawkach o rzeczywiste wprowadzenie elementu naukowego, ponieważ w raporcie Florenza, mimo jego nazwy, nie znalazłem ani jednego dowodu naukowego na zmiany klimatyczne poza stwierdzeniem, że stworzony przy ONZ Międzynarodowy Panel ds. Zmian Klimatu (IPCC) jest w tych sprawach wyrocznią, wszelka zaś krytyka postulatów tego panelu jest niedopuszczalna. Ja natomiast sugerowałem, by powołać niezależną grupę naukową, która w sposób obiektywny, bez podtekstów politycznych, przygotuje raport na temat tych zmian, raport biorący pod uwagę konieczność opracowania spójnego modelu uwzględniającego wszystkie czynniki zmienności, a nie tylko hipotetyczny wpływ jednego czynnika, jakim jest CO2. Istnieją bowiem dwie podstawowe hipotezy, a więc stwierdzenia wymagające dowodu, na temat zmian klimatycznych. Jedna z nich, najbardziej prawdopodobna i popierana przez bardzo wiele niezależnych politycznie środowisk naukowych, stworzona na podstawie licznych przesłanek – to hipoteza cyklicznych naturalnych zmian klimatu, druga zaś bierze pod uwagę tylko jeden czynnik zmienności, tj. zmiany zawartości CO2 w atmosferze (w okresie przedprzemysłowym 250 ppm, a obecnie ok. 380 ppm, tj. cząstek CO2 na milion wszystkich cząstek).
W tym drugim przypadku również proponowana przesłanka jest niepewna, ze względu bowiem na wpływ temperatury na rozpuszczalność CO2 w wodach oceanów i mórz (prawo Henry’ego – im wyższa temperatura wody, tym mniejsza rozpuszczalność CO2) może się okazać, że to nie zwiększona zawartość CO2 w atmosferze jest przyczyną, lecz ocieplenie z innego powodu wywołuje ten wzrost. Dochodzi ponadto możliwość zaistnienia 30% błędu systematycznego przy określaniu zawartości CO2 w rdzeniach lodowych pozyskiwanych z odległych czasowo warstw geologicznych lodowców.
Przesłanki pozwalające sformułować hipotezę pierwszą są bardziej wiarygodne naukowo i muszę powiedzieć, że gdybym miał do wyboru jedną z tych dwu hipotez, to oczywiście wybrałbym tę pierwszą, chociaż nie można wykluczyć oddziaływania antropomorficznego na kształtowanie się klimatu, co zresztą zostało stwierdzone przez IPCC. Wykazano bowiem ponadpięćdziesięcioprocentową zależność zawartości CO2 w atmosferze od temperatury. Jednakże siła ewentualnego oddziaływania CO2 (współczynnik regresji) kształtuje się na poziomie błędu statystycznego. Mówienie zatem, iż człowiek oddziałuje w 90%, a w pozostałych 10% decydują inne czynniki (tak mówi IPCC i politycy), to wielkie nadużycie. Czynniki antropomorficzne mogą zresztą oddziaływać na klimat równolegle; mogą to być z jednej strony emisje, z drugiej zaś efekt wylesiania i wzrostu areału pól uprawnych, a także efekt powstawania i oddziaływania wielkich obszarów zurbanizowanych.

Bezpieczeństwo energetyczne Polski

Aktualna sytuacja bezpieczeństwa energetycznego Polski jest bardzo dobra. Nawet ostatni styczniowy kryzys gazowy w Europie nie dotknął naszego kraju w takim stopniu jak naszych sąsiadów z południa: Słowacji, Austrii, Węgier, a także Bułgarii i Grecji, które są w sposób jednostronny zależne od dostaw gazu przez Ukrainę. Wpłynęło na to wiele czynników, ale przede wszystkim ten, że nasze elektrownie cieplne bazują głównie na polskim węglu, a liczba elektrowni gazowych jest jeszcze niewielka i traktowane są one jako tzw. elektrownie szczytowe. Tak jest na razie, ale perspektywy bezpieczeństwa energetycznego w świetle obserwowanych trendów w Komisji Europejskiej i Parlamencie Europejskim nie są zbyt wesołe. Może się bowiem okazać, że zarówno niepewne zaopatrzenie w gaz, jak i starzejące się instalacje energetyczne w naszym kraju i ich wycofywanie z eksploatacji, a także koszty zakupu uprawnień do emisji poskutkują tym, że w 2020 r. zabraknie nam ok. 10% energii. W ten sposób z kraju najbardziej bezpiecznego pod względem energii elektrycznej możemy się stać krajem o niedostatku energii oraz krajem energii drogiej, co będzie rzutować na zmniejszenie konkurencyjności naszej gospodarki, a to – jak wiadomo – spowoduje kolejną falę bezrobocia. Jak zatem Polska powinna się przygotować do Konferencji Klimatycznej COP 15 w grudniu 2009 r. w Kopenhadze?
Najważniejszą rzeczą jest, by trwać przy polityce zrównoważonego rozwoju i nie dać się wciągnąć w „ambitną” politykę energetyczno-klimatyczną wynikającą m.in. z pakietu klimatyczno-energetycznego. Były bowiem głosy ze strony Komisji, że jeśli wiele państw uczestniczących w tym kongresie zgodzi się na propozycje Unii, to podniesie ona poziom dla swoich członków do 30% ograniczenia emisji, a mówi się nawet o 80%. To byłoby zabójcze dla gospodarki.
Jakie więc z tej analizy wynikają zalecenia dla przedstawicieli Polski?
– Po pierwsze: należy podtrzymać wnioski z COP 13.
– Po drugie: należy zasugerować rzetelne badania naukowe przyczyn zmian klimatu.
– Po trzecie: nie należy podtrzymywać idei rynku handlu emisjami, ponieważ Polska nigdy nie będzie ich beneficjentem.
– Po czwarte: z dyskusji nad przedstawioną problematyką ograniczeń nie może zniknąć punkt widzenia dotyczący sprawiedliwości społecznej tego typu posunięć. Nazwałbym nawet to podejście bardzo istotnym z punktu widzenia sprawiedliwości klimatycznej.
– Po piąte: powinniśmy podnosić problem walki ze skutkami zmian klimatycznych, a także problem adaptacji społeczeństw do tych zmian. Chodzi m.in. o tak żywotne problemy jak kwestia dostępu do wody pitnej, a także wymuszonych migracji spowodowanych klęskami żywiołowymi.
Konkludując, pragnę stwierdzić, że zmiany klimatyczne są faktem. Zachodzą one obecnie, wcześniej miały miejsce i na pewno wystąpią również w przyszłości. Nie wolno jednak problemów energetyki w Polsce sprowadzać wyłącznie do kwestii emisji CO2 do atmosfery, co niestety stało się za sprawą Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego. Pieniądze bowiem bezproduktywnie wydane na walkę z mało prawdopodobną, hipotetyczną przyczyną zmian klimatycznych mogłyby być z powodzeniem wykorzystane do walki z obiektywnymi skutkami tych zmian: w Polsce np. do zabezpieczenia wody dla przyszłych pokoleń. W tym momencie mimo woli nasuwa się na myśl stara koncepcja tzw. Programu Wisła.
A co się stanie, gdy w Kopenhadze nie zostaną przyjęte plany drastycznej redukcji CO2 sugerowane przez UE? Wtedy… Wtedy Komisja Europejska będzie musiała przyznać, że porwała się z motyką na słońce, a rozchwiane tą polityką gospodarki państw członkowskich zmuszone będą wrócić do normalnej żmudnej pracy od podstaw – do budowania gospodarki zrównoważonej, której konkurencyjność będzie wynikać nie z ambicji polityków, lecz z faktycznego poziomu technologicznego.
Aktualny pakiet klimatyczno-energetyczny winien być jak najszybciej poddany rewizji i zmodyfikowany, a nakaz redukcji emisji gazów cieplarnianych – powiązany z tzw. benchmarkingiem, tj. odnoszeniem poziomu emisji do emisji występującej w najlepszych rozwiązaniach technicznych.

Autor jest profesorem Politechniki Śląskiej, posłem do Parlamentu Europejskiego

Wydanie: 2009, 49/2009

Kategorie: Opinie
Tagi: Adam Gierek

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy