Klonowanie nadzieja dla ludzi

Klonowanie nadzieja dla ludzi

10 lat temu przyszła na świat sławna owca Dolly. Od tego czasu naukowcom udało się sklonować 10 innych gatunków ssaków

Dla jednych to ślepa uliczka w historii nauki. Dla drugich – początek nowej ery. W 10. rocznicę narodzin najsłynniejszej owcy świata znów rozgorzała dyskusja na temat klonowania.
Jagniątko urodziło się 5 lipca 1996 r. w Roslin Institute pod Edynburgiem. Wiadomość o tym wydarzeniu podał dopiero w lutym 1997 r. magazyn „Science”. Sensacyjna wieść rozeszła się lotem błyskawicy. Szkocka owca była bowiem pierwszym ssakiem sklonowanym z osobnika dorosłego. Jedni kreślili wizje świetlanej przyszłości, w której dzięki klonowaniu wykorzenione zostaną nowotwory, zawały, choroba Alzheimera i podobne straszliwe plagi trapiące ludzkość.

Inni ostrzegali przed eksperymentami

w stylu dr. Frankensteina, które mogą doprowadzić do powstania armii identycznych ludzi robotów, ślepo posłusznych okrutnym dyktatorom. Przez 10 lat nawet w niewielkiej części nie sprawdził się żaden z tych scenariuszy.
Procedura klonowania jest prosta (przynajmniej na papierze) i przez dekadę pozostała niemal taka sama. W pozbawionej jądra komórkowego komórce jajowej ssaka umieszczone zostaje jądro komórkowe (wraz z informacją genetyczną) z komórki osobnika dorosłego, który ma zostać „powielony”, czyli sklonowany. Materiał genetyczny do „produkcji” szkockiej owieczki pochodził z wymienia owcy dorosłej. Dlatego niezwykłe jagnię nazwano Dolly, na cześć Dolly Parton, piosenkarki muzyki country, obdarzonej obfitym biustem.
Spreparowana komórka zostaje umieszczona w pożywce i potraktowana impulsami elektrycznymi oraz chemicznymi, aby zaczęła się dzielić. Jeśli tak się stanie, odpowiedniej wielkości embrion trafia do macicy swej trzeciej „matki” – matki nosicielki. Nie ulega wątpliwości, że jest to procedura absolutnie wbrew naturze. Materiał genetyczny dorosłej komórki zostaje niejako zmuszony do odgrywania roli zapłodnionej komórki jajowej, ten akt kreacji odbywa się bez udziału przeciwnej płci. Nic dziwnego, że klonowanie jest niezwykle trudne. Trzeba było aż 277 embrionów, aby jedna Dolly przyszła na świat. Obecnie ta skuteczność klonowania dorosłych ssaków jest niewiele większa, wynosi 2, najwyżej 5%. Na domiar złego większość klonów rodzi się z uszkodzeniami i zaburzeniami, powodującymi różne choroby. Dolly stała się matką czterech zdrowych jagniąt, jednak zestarzała się przedwcześnie, cierpiała na reumatyzm, a w końcu zapadła na nowotwór płuc i 14 lutego 2003 r. trzeba było ją uśpić. Niektórzy naukowcy uważają, że w chwili narodzin sklonowane ssaki mają już wiek dawców materiału genetycznego. Prawdopodobnie jednak

przeniesienie jądra komórkowego nigdy nie jest doskonałe.

To tak, jakby wyjąć z książki wszystkie zdania, podrzucić je kilka razy, a potem spróbować tak samo ułożyć z powrotem. Zawsze powstaną jakieś błędy. Od 1996 r. naukowcy sklonowali dziesięć innych gatunków ssaków – krowy, kozy, świnie, konie, muły, szczury, myszy, króliki, koty, a nawet psa.
Niestety, koty klony, teoretycznie dokładne genetyczne kopie, często mają innej barwy futro i inny charakter niż osobniki, z których zostały powielone. Materiał genetyczny podczas operacji uległ uszkodzeniom, które nie pozostały bez następstw. Badacze snują wizje zwierząt zmienionych genetycznie i sklonowanych w ten sposób, że przyniesie to niewysłowione profity człowiekowi. W styczniu 1998 r. poinformowano w USA o sklonowaniu z komórek embrionalnych dwóch cieląt nazwanych Charlie i George. Jako zwierzęta dorosłe obie krowy dawały mleko z ludzką albuminą, używaną do transfuzji krwi. Trwają wysiłki w celu stworzenia sklonowanych świń z ludzkimi organami, które będą mogły zostać użyte do przeszczepów. Ale wszystkie te projekty znajdują się dopiero we wstępnych, eksperymentalnych fazach, są zbyt kosztowne, aby można było je stosować na szerszą skalę.
„Twórca” owcy Dolly, Ian Wilmut, zwraca uwagę na „uderzającą nieobecność” naczelnych wśród sklonowanych zwierząt. Wszelkie próby sklonowania małp rezusów skończyły się żałosnym fiaskiem. Najwyraźniej molekularna struktura komórek jajowych naczelnych jest zbyt wrażliwa na manipulacje. Pewne jest, że obecnie próba reprodukcyjnego sklonowania człowieka skończyłaby się zniszczeniem setek embrionów i całkowitą katastrofą. Ekscentryczni naukowcy zapowiadają co pewien czas, że już wkrótce sklonują homo sapiens. W końcu 2002 r. taki „sukces” ogłosiła sekta raelianów. Nie uwierzono im – i słusznie. Raelianie nie mieli laboratorium ani doświadczenia. Na wszelki wypadek wiele krajów przyjęło jednak ustawodawstwo zakazujące reprodukcyjnego klonowania ludzi.

Największe kontrowersje budzi klonowanie terapeutyczne,

czyli takie, którego celem nie są narodziny człowieka, lecz tylko uzyskanie komórek lub tkanek do leczenia i przeszczepów. Ian Wilmut i dziennikarz naukowy Roger Highfield w nowej książce „After Dolly” („Po Dolly”) podkreślają, iż należy klonować ludzi w celu uzyskania embrionalnych komórek macierzystych, mających potencjalne możliwości przekształcenia się w komórki niemal każdej z tkanek ludzkiego ciała. „Te komórki to materiał, z którego zrobione są medyczne marzenia. Embrionalne komórki macierzyste to potencjał, z którego mogą powstać nie tylko produkujące insulinę komórki dla chorych na cukrzycę, ale także komórki nerwowe, które pomogą cierpiącym na choroby Parkinsona lub Alzheimera, komórki, które odbudują uszkodzoną wątrobę i wiele, wiele innych”, twierdzą autorzy.
Teoretycznie należy uzyskać poprzez klonowanie embrion pacjenta, pobrać zeń komórki macierzyste (oczywiście niszcząc przy tym zarodek), a następnie „nakłonić” te komórki, aby zmieniły się w pożądaną tkankę, której później organizm biorcy nie odrzuci jako obcej.

Budzi to ogromne wątpliwości natury etycznej,

wyrażane nie tylko przez duchownych. Czy można produkować i unicestwiać embriony, będące potencjalnymi istotami ludzkimi? Ian Wilmut nie ma tu skrupułów. Podkreśla, że embrion nie jest jeszcze człowiekiem. Istnieje już pojęcie śmierć mózgowa. Należy też wprowadzić termin mózgowe narodziny, od którego zaczyna się człowieczeństwo – wywodzi twórca owcy Dolly. Obrońcy życia są jednak innego zdania.
Podkreślić wypada, że skuteczna terapia z zastosowaniem komórek macierzystych to sprawa przyszłości, co najmniej 10, może nawet 20 lat. Nie można wykluczyć, że w ogóle do niej nie dojdzie. Problemy do przezwyciężenia są ogromne. Entuzjaści przyszłościowej terapii przeżyli gorzkie rozczarowanie, gdy w grudniu 2005 r. rozpętał się skandal wokół Hwang Woo-Suka, „mistrza” klonowania z Korei Południowej. Hwang stwierdził, że sklonował ludzkie embriony, z których uzyskał szczepy komórek macierzystych. Okazało się jednak, że zespół Hwanga jako pierwszy na świecie wprawdzie powielił psa, ale opowieści o sklonowaniu ludzkich embrionów to czcze przechwałki. Za swe fałszerstwa koreański „geniusz” stanął przed sądem.
Mimo tych porażek nie można wysnuć wniosku, że wielkie nadzieje związane z klonowaniem się nie spełniły. Po narodzinach owcy Dolly nastąpił burzliwy rozwój nauki, na całym świecie powstały dziesiątki nowych laboratoriów, w badania nad klonowaniem i inżynierią genetyczną zainwestowano miliardy dolarów. Z pewnością cloning przyniesie ludzkości ogromne korzyści. Tylko trzeba na nie poczekać.

Wydanie: 2006, 28/2006

Kategorie: Nauka

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy