Knebel na media!

Za najważniejsze wydarzenie ostatnich dni uważam to, co stało się w Polsacie. Ono ze względu na perspektywę, którą ukrywa, jest ważniejsze niż polityczne pląsy małżeństwa Rokitów czy dziwadła Millera pokąsanego przez pychę i żądzę zemsty. Najpierw jednak kilka zdań o nich właśnie.
Wycofanie się Rokity Platformie nie zaszkodziło, o czym świadczą dwa sondaże popularności PO przeprowadzone po jego decyzji. Przypuszczam, że Rokita liczył, że sondaże będą gorsze i pokażą jego wyborczą wagę, i zapewne bardzo się nimi zmartwił. Platforma teraz wie, że pozbyła się nie tyle perły, co kuli u nogi. Oby potrafiła to wykorzystać, stając się anty-PiS, a nie PiS inaczej, partią Polski Zachodu, w zdecydowanej opozycji do wciskanego nam tu ze Wschodu putinizmu, partią, która obroni Polskę przed skuciem w PiS-owskie obrączki, która zapobiegnie zmarnotrawieniu obecnej świetnej koniunktury, będącej skutkiem wejścia do Unii Europejskiej, i która zapobiegnie postawieniu Polski, tak czy inaczej, poza Unią, bo do tego doprowadzi polityka Kaczyńskich.
Miller uległ demonom, które tkwią w nim od dawna i które zniszczyły największą szansę, jaką dostał w roku 2001. Te demony to pycha i zemsta, jej siostrzenica. Po roku 2001 tak się mścił na prawicy, tak odzyskiwał III RP dla dawnych towarzyszy i tak bronił Polski Ludowej, że walnie dopomógł pojawieniu się radykalnego prawicowego rewanżyzmu i wobec lewicy, i wobec Polski Ludowej. PRL można bronić tylko za pomocą prawdy, bardzo dla niej trudnej, ale dającej jakąś szansę. Nie da się jej obronić przez wynoszenie na piedestał. I jeśli lewicowi wyborcy mu zaufają, odegra po raz drugi rolę tego, który PiS-owskiej prawicy dopomoże, osłabiając LiD, jedyną dzisiaj na lewicy realną siłę mogącą przyczynić się do pozbawienia władzy tych, którzy dewastują naszą demokrację od dwóch lat i zagrażają naszej wolności. Nie każdy lewicowy wyborca w LiD gustuje, ale tylko LiD daje szansę przybliżenia powyborczej rzeczywistości do jego wyobrażeń. Nikt inny. Warto o tym pamiętać!
Wracam do wyrzucenia z Polsatu Tomasza Lisa, bo to było wyrzucenie z Polsatu, a nie odebranie wpływu na główny dziennik stacji. Sposób, w jaki Solorz to załatwił, jednoznacznie wskazuje, że chciał się Lisa pozbyć całkowicie. I chyba też wiedział, że będzie mu towarzyszyła główna prezenterka „Wydarzeń”. Podjął decyzję zapewne bardzo dla stacji bolesną, widać więc, że na drugiej szali wagi musiały tkwić jeszcze bardziej dla stacji bolesne wydarzenia, gdyby tego nie zrobił. Uzasadnienie decyzji przez Polsat względami finansowymi jest parawanem ukrywającym faktyczne przyczyny, bo Polsat ma się finansowo bardzo dobrze. Także spekulacje dziennikarskie, że Lisa wyrzucono za zły charakter, to dorabianie korzystnego dla PiS uzasadnienia, głównie przez wiernych mu publicystów, którzy we wszystkim, co mogłoby dotknąć ich pupila, znajdą jakieś „ochronne” wyjaśnienie, najczęściej, że tak już było za SLD, ale jak widać, też przez zły charakter. I nie zauważą, że Lis wylatuje po nieoczekiwanym odkryciu w Polsce złych oligarchów, po kolejnym odkryciu kwitów na owych oligarchów w Cytadeli i, jak powiada się w Warszawie, po wizycie kilkunastu gości z AWB w jakiejś siedzibie Solorza tuż przed usunięciem Lisa, wreszcie na półtora miesiąca przed wyborami. Tak to wszystko popsuło mu charakter, że nie dało się dłużej tolerować ani jego, ani jego towarzyszki, bardzo przecież upiękniającej polsatowskie okienko. A dzień po wywaleniu Polsat dostaje światłowód do Sejmu. W otoczeniu PiS mamy ostatnio same zbiegi okoliczności, także z pukaniem o świcie do wolontariuszy Platformy.
Tomasz Lis nie jest mi ani bratem, ani swatem i mam do niego sporo pretensji za udział w nagonce na SLD i pośrednio na III Rzeczpospolitą, bo w tej lawinie mazi, jaka lała się z mediów po odkryciu tzw. afery Rywina, wszelkie rozróżnienia się zatarły. To było neurotyczne wręcz masakrowanie 16-lecia i Lis ma w tym udział. I nie o niego chodzi. Chodzi o to, że za pomocą polityczno-policyjnych nacisków władza sterroryzowała właściciela jednej z dwu wielkich prywatnych stacji telewizyjnych, wymuszając na nim usunięcie niewygodnego dziennikarza i najprawdopodobniej wymuszając pożądaną przez siebie zmianę w ogólnej polityce informacyjno-publicystycznej stacji. Polsat, ulegając naciskowi, stał się stacją o ograniczonej suwerenności, bo raz zastosowany skutecznie nacisk odbiera niezależność na stałe. Aby ją odzyskać, trzeba podjąć walkę, zaryzykować to, przed czym się ugięto. Polsat odzyskany. To, co się stało, jest groźne, bardzo groźne! To pierwsze posunięcie w nakładaniu mediom prywatnym knebla na usta. Jak w Rosji! Jeśli 21 października PiS nie straci władzy, będą dalsze kroki! I będzie knebel, także dla dziennikarskich poputczyków PiS.

Wydanie: 2007, 39/2007

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy