Kobiety stały się przestępcami

Kobiety stały się przestępcami

18 lat ustawy antyaborcyjnej w Polsce
7 stycznia upłynęła 18. rocznica wprowadzenia do polskiego prawa restrykcyjnej ustawy antyaborcyjnej. Prawie 20 lat funkcjonowania przyjętej w 1993 r. ustawy o planowaniu rodziny pozwala na podsumowanie jej skutków społecznych, prawnych i zdrowotnych. Jak wygląda realizacja podstawowego celu, dla którego została przyjęta, tj. czy doprowadziła ona do zmniejszenia liczby zabiegów przerywania ciąży?

W wyniku zakazu przerywania ciąży przestępczość w Polsce wzrosła dramatycznie; pojawiły się setki nowych przestępców, którzy nagminnie łamią prawo, ponieważ to, co kiedyś było zwykłym zabiegiem medycznym, obecnie jest

ściganym przez prawo przestępstwem.

Setki lekarzy naruszają ustawę w Polsce i nierzadko odpowiadają za to karnie. Tysiące kobiet stało się również przestępczyniami; wprawdzie nie idą do więzienia, ale są nękane w inny sposób. Jeśli „przestępstwo” aborcji wyjdzie na jaw – są wielokrotnie wzywane i przesłuchiwane przez prokuratora oraz sąd, odpytywane ze swoich najbardziej intymnych wyborów i doświadczeń. Jednak mimo kilkudziesięciu spraw karnych rocznie i ustawy coraz bardziej represyjnie stosowanej przez policję i sądy jest to i tak najczęściej łamane prawo w Polsce. Prawo zaś, które nie działa, pogłębia zjawiska kryminogenne i podważa zaufanie do państwa.
Ustawa jest w rzeczywistości o wiele bardziej restrykcyjna niż na papierze. Zmusiło to kobiety do dochodzenia swoich praw w sądach w przypadkach, gdy odmawia się im aborcji zgodnej z prawem, co stało się powszechną praktyką w publicznej służbie zdrowia. Najgłośniejsze zwyciężczynie to Alicja Tysiąc, która wygrała z polskim rządem w Strasburgu, oraz Barbara Wojnarowska, która wygrała odszkodowanie w polskich sądach za odmowę badań prenatalnych, przez co została pozbawiona możliwości zadecydowania o losach płodu obciążonego poważnymi wadami genetycznymi.
Kobiety w podobnych sprawach coraz częściej udają się po sprawiedliwość do Strasburga. W najbliższym czasie zostaną tam rozstrzygnięte skargi kolejnych Polek, których prawo do wyegzekwowania świadczenia legalnej aborcji zostało złamane. Najbardziej znana jest sprawa wniesiona przez matkę matki młodej dziewczyny (Z. przeciw Polsce) zmarłej po długich cierpieniach, lekarze bowiem nie zdecydowali się na przerwanie

ciąży zagrażającej jej życiu.

Najdłużej w Strasburgu czeka sprawa RR przeciwko Polsce, kobiety zmuszonej do urodzenia dziecka z bardzo poważną wadą genetyczną.
Od samego początku obowiązywania ustawy widać doskonale, że zakaz aborcji nie miał wpływu na ich liczbę. Choć nie ma oczywiście statystyk na ten temat, z danych pośrednich wynika, że kobiety przerywają ciąże nagminnie, oczywiście nielegalnie – w tzw. podziemiu aborcyjnym, i to nie tylko w przypadkach, gdy ustawa nie zezwala na legalną aborcję. Ocenia się, że co najmniej 150 tys. Polek rocznie przerywa ciążę czy to w podziemiu, tj. najczęściej

w prywatnym gabinecie

ginekologicznym, czy w klinice zagranicznej. Tymczasem legalnie wykonuje się rocznie kilkaset aborcji. Według najnowszego sprawozdania rządowego w 2009 r. miało miejsce 538 zabiegów, w tym jedna aborcja z powodu czynu zabronionego, 27 zabiegów ze względów zdrowotnych. Pozostałe 510 przypadków ze wskazań genetycznych. Biorąc pod uwagę dane demograficzne, choćby fakt, że w Polsce jest ponad 10 mln kobiet w wieku reprodukcyjnym, a także stan zdrowia kobiet, liczbę gwałtów i innych przestępstw o charakterze przemocy seksualnej, ciąże nastolatek, które z definicji są efektem czynu karalnego, nie ulega wątpliwości, że liczba legalnych aborcji byłaby znacznie większa, gdyby wszystkie kobiety mające prawo do legalnego zabiegu były w stanie je wyegzekwować.
Wieloletnie doświadczenia w tym zakresie Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny wykazują jednak, że zdecydowana większość uprawnionych kobiet napotyka opór ze strony lekarzy, w związku z czym, nie chcąc się narażać na piętrzące się trudności, poniżające traktowanie czy wręcz szykany, udaje się czym prędzej za granicę albo

kupuje tabletki wczesnoporonne

przez internet. Lekarze bowiem niejednokrotnie odwołują się do klauzuli sumienia. Często też nie mówią wyraźnie, że i tak ciąży nie przerwą, lecz w praktyce utrudniają czy wręcz uniemożliwiają kobietom usunięcie ciąży, przekazując im nierzetelne informacje, odmawiając niezbędnych badań bądź zmuszając do niepotrzebnych procedur, by wreszcie i tak odesłać je z kwitkiem. Ta gra na zwłokę, nawet jeśli nie doprowadzi kobiety do zmiany decyzji, sprawi, że z powodu upływu czasu przekroczony zostanie termin, więc kobieta nie będzie w stanie legalnie przerwać ciąży. Do federacji zgłasza się coraz więcej kobiet zderzających się ze złą wolą lekarzy, którzy ze względów światopoglądowych przyznają sobie prawo do tego, by przeszkodzić kobiecie w dokonaniu zabiegu, przez co nie tylko łamią prawo, lecz także wywierają przemożny i niczym nieusprawiedliwiony wpływ na życie kobiet i ich rodzin.
Po 18 latach warto zajrzeć do archiwów sejmowych i poczytać wystąpienia ówczesnych orędowników zakazu aborcji. Jednymi z najczęściej używanych w debacie argumentów, poza tymi natury religijnej, były

argumenty natury demograficznej.

Zakaz aborcji uważano za prostą metodę zwiększenia przyrostu naturalnego. Tymczasem mimo zakazu aborcji liczba urodzeń utrzymała występującą od drugiej połowy lat 80. tendencję spadkową i zmniejszała się z roku na rok również po przyjęciu ustawy aż do roku 2007, kiedy zaczęła się powoli podnosić w wyniku wejścia w reprodukcyjną fazę życia osób urodzonych w latach 80. Widać zatem, jak nieprawdziwy był argument używany przez polityków także dzisiaj, wbrew oczywistym faktom, że zakaz aborcji przyczynia się do zwiększenia liczby rodzących się dzieci.
Zakaz aborcji spowodował cierpienia, tragedie, łamanie praw człowieka, ale nie był w stanie zmusić kobiet do rodzenia dzieci wbrew ich woli i możliwościom. Kobiety, często ryzykując życie lub zdrowie, raczej przerwą ciążę, aniżeli pozwolą sobie narzucić niechciane macierzyństwo.
Odpowiedzialni politycy powinni przeanalizować wszystkie fakty i wreszcie doprowadzić do liberalizacji szkodliwej ustawy, która okazała się zupełnie nieskuteczna w zmniejszeniu liczby aborcji, za to stała się bardzo niebezpieczna dla zdrowia i życia kobiet. Jednak po obecnej ekipie rządzącej poważnej refleksji, odwagi i woli naprawienia złego prawa raczej nie można się spodziewać.

Autorka jest przewodniczącą Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny

Wydanie: 03/2011, 2011

Kategorie: Opinie

Komentarze

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy