KOD na zakręcie

KOD na zakręcie

Od tego, czy KOD będzie w stanie nawiązać relację z elektoratem PiS i przekonać go do swoich racji, zależy jego przyszłość jako ruchu

Sympatyzujący z Komitetem Obrony Demokracji publicyści zapowiadają jego rychły koniec. Wszystko przez trwający kilka miesięcy kryzys. Niesłusznie – kryzys jest bowiem naturalnym stanem w działaniu ruchów społecznych. Można się zastanawiać, dlaczego nadszedł tak późno, ale nie dziwić, że w ogóle nastąpił.

Zużyte zasoby prawicy

Ponad rok temu liberalne media namaściły Mateusza Kijowskiego na nowego Lecha Wałęsę. KOD natomiast miał być jak wielomilionowa Solidarność. Oderwana od realiów społecznych opowieść weszła do debaty publicznej. Porównania do epoki PRL i okresu stalinizmu przeplatały się z nastrojami opozycyjnego karnawału. Pamiętam moją rozmowę z taksówkarzem i członkiem KOD. Nowy film Andrzeja Wajdy „Powidoki” pokazał mu, w jakim kierunku zmierza Polska, w obawie przed powtórką z historii postanowił więc zaangażować się w działania KOD. Zestaw opozycyjnych wyobrażeń zapewnił obrońcom demokracji wspólny język i dał jasny obraz sytuacji politycznej.
Niby wszystko poszło tak jak trzeba, udało się zorganizować tysiące uczestników, ale było w tym jakieś déjà vu. Dokładnie z takiego samego zestawu pojęć korzystała prawicowa opozycja w okresie rządów PO-PSL. Niewielką różnicą było to, że prawicowy lud, zamiast wpinać w swetry oporniki, śpiewał „Boże, coś Polskę”. Potwierdza to bezradność w rozpoznaniu dzisiejszej rzeczywistości przez klasę polityczną. Opowieść o Polsce pod rządami PiS jako powrocie do PRL połączyła obrońców demokracji, ale za cenę dużych ograniczeń. Takich jak rezygnacja z krytycznej refleksji na temat przyczyn zwycięstwa prawicy. Jedno z fundamentalnych pytań o to, dlaczego manifestacje w obronie konstytucji gromadzą tysiące, a nie miliony obywatelek i obywateli, nie zostało do dziś postawione.

Ruch pokoleniowy

27 lutego 2016 r. zorganizowano w Warszawie demonstrację pod hasłem „My, Naród”. Dla Bożeny to był moment przełomowy, jej pierwszy raz na manifestacji politycznej. Przyszła bronić demokracji i walczyć o powrót do normalności, którą tak dobrze pamięta sprzed rządów PiS. Dziesięć tygodni później, 7 maja, ulicami stolicy przeszedł marsz pod hasłem „Jesteśmy i będziemy w Europie”. Zgromadził ponad 150 tys. osób. Jednym z uczestników był Stanisław – lekarz i emerytowany wykładowca akademicki. Podobnie jak Bożena po raz pierwszy od 1989 r. wziął udział w manifestacji politycznej. Oprócz obrony demokracji Bożenę i Stanisława łączy wiek. Oboje są po siedemdziesiątce. Już pierwsze marsze KOD pokazały ważną rzecz. To był i jest ruch pokoleniowy. Na manifestacjach dominują osoby 45+. Podczas niedawnego spotkania KOD na warszawskim Żoliborzu jeden z uczestników panelu przedstawił dane, z których wynika, że najliczniejszą kategorią wiekową w ruchu są 60-latkowie. W tym kontekście nieco zaskakuje fakt, że duża część aktywności KOD dotyczy internetu. Dzisiaj panuje przekonanie, że aby uratować KOD, należy zmienić formę relacji z internetowej na bezpośrednią.

Osobom, które chciały się zaangażować w działania ruchu, przyszli z pomocą młodsi koledzy. Dzięki szkoleniom z obsługi Facebooka baza społeczna ruchu pęczniała. Natomiast nieobecność młodych wynika głównie z braku czasu. Oni uczą się i pracują. Duże znaczenie mają także utrata zaufania do zgranych twarzy i brak tematów, które odnosiłyby się do codziennych problemów życiowych młodych ludzi. Dotychczas w dyskusji o demokracji nie pojawiły się np. wątki umów śmieciowych czy zbyt małej liczby przedszkoli i żłobków – co wymagałoby też krytycznej refleksji nad polityką poprzednich rządów. Sympatycy KOD wyglądają na coraz bardziej pogodzonych z tym, że nie uda im się nakłonić swoich dzieci do działania w ruchu.

Praca u podstaw

Dużą zasługą KOD jest stworzenie warunków do demokratycznej aktywności. Dla wielu uczestników manifestacji było to ich pierwsze zaangażowanie polityczne. Jeśli mielibyśmy zmierzyć społeczną skuteczność działań KOD liczbą dyskusji w sieci, spotkań z zaproszonymi gośćmi i frekwencją na marszach, to twierdzenie o szkole demokracji nie będzie przesadzone (z tym zastrzeżeniem, że to szkoła demokracji pozbawionej rozważań na wiele palących tematów). Nie jest tak, że KOD stanowi jakiś wyjątek w obszarze nieposłuszeństwa obywatelskiego. Manifestacje związkowców i środowisk związanych z Radiem Maryja również gromadziły tysiące ludzi. Marsze KOD pozwoliły się policzyć liberalnej części społeczeństwa. Okazała się całkiem spora. Na gruncie codziennych działań powstał solidny kapitał społeczny.

Najważniejszym wydarzeniem były marsze. Na nich poznawali się ludzie z całej Polski, budowali sieci kontaktów i zacieśniali relacje między dużymi miastami i mniejszymi ośrodkami. Działanie wykraczające poza miejsce zamieszkania rodziło poczucie, że demokracja nie jest ekskluzywnym towarem dla tych ze stolicy, gdzie siedziby mają największe media i partie polityczne. Uznanie perspektywy mieszkańców mniejszych ośrodków, stworzenie warunków i możliwości opowiedzenia o życiu społecznym i politycznym to cenny zasób na przyszłość. Pozwala pomyśleć o dotarciu do elektoratu spoza klasy średniej z dużych miast, którego znaczna część jest uśpiona.

Świadomość opozycyjna

Zwolennicy KOD za główny cel obrali obronę demokracji przed rządami PiS. Potem ten cel ewoluował w stronę obrony demokracji przed wszystkimi, którzy jej zagrażają. Poglądy i przekonania sympatyków KOD na konkretne tematy się zmieniają, podobnie jak myślenie o samym ruchu i jego dążeniach. Gdy wprowadzano program 500+, opinie o nim były bardzo krytyczne. Wczesny KOD to również okres, kiedy dominowały poglądy o powrocie do utraconej normalności. Teraz nieustanną psychoanalizę Jarosława Kaczyńskiego zastępują pytania o rozwiązania systemowe. Od jakiegoś czasu działa KOD lewaka, gdzie zapraszani są goście ze środowisk lewicowych. Co z tej wymiany myśli wyniknie dla KOD, trudno powiedzieć.

Wiele osób nadal zastanawia się, kim są społecznie i politycznie uczestnicy marszów KOD. Według prawicowych mediów, KOD jest ruchem beneficjentów transformacji. Duża część jego sympatyków to rzeczywiście osoby, które dobrze odnalazły się po transformacji, dostrzegają mniej wad w III RP niż jej przeciwnicy. Dla nich to demokratyczne państwo, w którym panowała normalność. Z kolei przeciwnicy KOD widzą w III RP niesprawiedliwy i agenturalny system, a zwolenników KOD uważają za obrońców status quo i drugi sort. Zdaniem koderów stronnicy PiS to ciemnogród, sfanatyzowani przedstawiciele „gorszej Polski”. Od tego, czy KOD będzie w stanie nawiązać relację z elektoratem PiS i podjąć próbę przekonania go do swoich racji, zależy w dużej mierze przyszłość ruchu jako otwartej instytucji obywatelskiego sprzeciwu. Wydaje się jednak, że bez odrzucenia retoryki pogardy takie porozumienie nie jest możliwe.

Polityczna spuścizna

Ostatnie miesiące to dla KOD czas publikacji medialnych na temat finansów Mateusza Kijowskiego i przedwyborczej gorączki. Same wybory odbyły się w atmosferze wzajemnych podejrzeń. Na obrady nie wpuszczono mediów. Nowym szefem ruchu został Krzysztof Łoziński. Zaraz po głosowaniu powiedział, że KOD potrzebuje atmosfery spokoju i uczciwości. Wspomniał, że wśród członków jest wielu ludzi, którzy należeli do Solidarności. Podkreślił, że priorytetem są dla niego zmiany w KOD. Wielu członków terenowych cały czas trzyma stronę Kijowskiego. Zaraz po ogłoszeniu wyników część z nich obwieściła w sieci swoje odejście.

Przyszłość KOD stoi pod znakiem zapytania. Zorganizowany w maju przez Platformę Obywatelską Marsz Wolności wykorzystał energię wypracowaną przez KOD. Grzegorz Schetyna zadeklarował, że zależy mu na poparciu ruchu i współpracy. Nie jest tajemnicą, na co wskazują wyniki wewnętrznych badań KOD, że dużą grupę jego członków stanowią wyborcy Platformy. Jednak miejsce w szeregach ruchu znajdują też sympatycy innych ugrupowań, np. wyborcy Nowoczesnej, którzy dzisiaj otwarcie przyznają, że nie mają na kogo głosować.

Istotnym kryterium oceny ruchu społecznego jest skuteczność jego działań oraz wpływ, jaki wywarł na społeczeństwo. Dotychczasowy dorobek KOD może nie wygląda okazale, ale ruch ma na koncie kilka osiągnięć. Największym jest bez wątpienia wyhamowanie dynamiki działań rządzących. Wystarczy sobie wyobrazić, jak przebiegałby proces podmywania instytucji z Trybunałem Konstytucyjnym na czele, gdyby nie opór społeczny wytworzony przez KOD. Dzisiaj przeważają opinie o końcu tego ruchu. Dominuje przekonanie, że Platforma „zaopiekuje” się KOD. Jeśli ten scenariusz się sprawdzi, będzie to oznaczało, że w kilka tygodni udało się upartyjnić wielotysięczny ruch społeczny. Skutki mogą być katastrofalne, obywatele mogą stracić zaufanie do tego typu inicjatyw. Część członków KOD przygotowuje się jednak do kolejnego egzaminu politycznego. Mowa o zbliżających się wyborach samorządowych. Tysiące aktywnych sympatyków mogą zasilić listy wielu komitetów i wpłynąć pozytywnie na frekwencję. To, czy uda im się „obronić demokrację” na poziomie lokalnym, będzie ważnym testem przed wyborami parlamentarnymi.

Wydanie: 2017, 23/2017

Kategorie: Kraj
Tagi: KOD

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy