Wśród studentów Uniwersytetu Warszawskiego krąży wspomnieniowa anegdota prof. Andrzeja Rzeplińskiego z lat młodzieńczych. Otóż pan profesor miał to szczęście, że podczas studiów prawniczych był na przeszkoleniu wojskowym z samymi braćmi Kaczyńskimi. Są to więc jego koledzy „po lufie”. Zapamiętał, że jak kapral ustawiał ich kompanię podług wzrostu, obaj bracia K. znajdowali się na szarym końcu, co powodowało, że zawsze musieli ciągnąć za wszystkimi cholernie ciężki stojak do karabinu maszynowego, męcząc się okropnie, pocąc i budząc śmiech kolegów. Dziś już wiadomo, że biblijna reguła, iż ostatni będą pierwszymi, sprawdza się co do joty. Podobnie jak inna – oko za oko…
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy