Kongres złapany za Trumpa

Kongres złapany za Trumpa

Czy Donald Trump odbierze Partii Republikańskiej szanse w wyborach do Kongresu?

Powiedzieć, że w tym roku wybory do Kongresu zostały całkowicie przyćmione przez prezydencką kampanię wyborczą, to nic nie powiedzieć. Wielkie widowisko, pełne gwałtownych zwrotów akcji, jakie urządza Ameryce i światu duet Trump-Clinton, przyciąga uwagę większości obserwatorów. Tymczasem od tego, jak potoczą się wybory do Kongresu, zależy bardzo dużo, a ich wynik – przynajmniej jeśli chodzi o Senat – jeszcze nie jest przesądzony.

Znaczenie wyborów

Chociaż pełnia władzy wykonawczej w Stanach Zjednoczonych spoczywa w rękach prezydenta, Kongres może, jeśli chce, bardzo skutecznie te ręce krępować. Tak postępowali republikanie sprawujący od 2014 r. całkowitą kontrolę nad Izbą Reprezentantów i Senatem, na każdym kroku sabotując działania administracji Baracka Obamy. Najlepszym przykładem jest wybór następcy zmarłego na początku tego roku sędziego Sądu Najwyższego Antonina Scalii. Zgodnie z amerykańską konstytucją kandydatów na sędziów federalnych przedstawia prezydent, a zatwierdza w głosowaniu Senat. Tymczasem w przypadku wakatu po śmierci Scalii wyborem jest raczej jego brak – kierownictwo republikańskiej większości w Senacie odmówiło rozpatrywania zgłoszonej przez prezydenta kandydatury Merricka Garlanda, dotychczasowego prezesa federalnego Sądu Apelacyjnego dla Dystryktu Kolumbii, twierdząc, że o obsadzie stanowiska powinien zdecydować już nowy prezydent. Republikanom, liczącym na to, że nowy prezydent będzie przedstawicielem ich partii, chodziło nie tylko o zapewnienie konserwatystom większości w składzie sądu, decydującego m.in. o konstytucyjności praw i mającego w związku z tym ogromny wpływ na kształt państwa i prawa. Chodziło im także, a może przede wszystkim, o upokorzenie Obamy i Partii Demokratycznej. Tymczasem być może nie tylko nie uda się upokorzyć rywali, ale nawet – w przypadku zwycięstwa Hillary Clinton i zdobycia przez demokratów większości w Senacie – Partia Republikańska straci wpływ na nominację, jaki miałaby, gdyby zdecydowała się współpracować z prezydentem. Wyniki wyborów do Kongresu przesądzą również o tym, czy republikańskiemu spikerowi Izby Reprezentantów, Paulowi Ryanowi, uda się doprowadzić do przyjęcia pakietu reform, w tym dążących do usunięcia kluczowych elementów znienawidzonej przez republikanów reformy systemu opieki zdrowotnej, znanej jako Obamacare.

Gra o kontrolę

W wyborach do Kongresu zostanie obsadzonych 435 miejsc w Izbie Reprezentantów, czyli cały jej skład, i 34 spośród 100 w Senacie – kadencja senatora trwa sześć lat, a co dwa lata odnawiana jest jedna trzecia składu. Tegoroczne wybory do Senatu to z perspektywy Partii Republikańskiej wojna obronna: z owych 34 mandatów aż 24 przypadały jej senatorom, a tylko 10 demokratom. Wśród pozostałych senatorów, którzy w tym roku nie będą wymieniani, jest 30 republikanów, 34 demokratów i 2 niezależnych (ale zawsze współpracujących z demokratami). Jeśli więc Partia Demokratyczna obroni swoje 10 miejsc i dodatkowo odbierze konkurentce cztery lub pięć mandatów – co jest możliwe – uzyska kontrolę nad Senatem. Cztery dodatkowe mandaty wystarczą jej, gdy wybory prezydenckie wygra Hillary Clinton i wiceprezydent jako przewodniczący Senatu będzie miał rozstrzygający głos, natomiast jeżeli wygra Donald Trump, potrzebne będzie pięć mandatów.

Znacznie spokojniej Partia Republikańska podchodzi do wyborów do Izby Reprezentantów, w której stanowi większość. Owszem, prawdopodobnie demokratom uda się zwiększyć swój stan posiadania, jednak kontrola nad Izbą pozostanie w dotychczasowych rękach – dzisiaj wynik wyborów jedynie w 24 okręgach wyborczych jest trudny do przewidzenia. Nawet jeżeli we wszystkich wygrają demokraci i nie dojdzie do niespodzianki w żadnym innym okręgu, i tak do uzyskania większości zabraknie partii aż 32 głosów.

Strony: 1 2

Wydanie: 2016, 42/2016

Kategorie: Świat
Tagi: Jan Misiuna

Komentarze

  1. Alosha
    Alosha 27 października, 2016, 22:18

    Z drugiej strony postawa Trumpa może przyciągnąć do niego chamskich, ordynarnych i seksistowskich wyborców. Hej Republikanie – wyborcy to wyborcy!

    http://papug.pl/przyszlosc-usa-chin-rosji-i-ue-w-8-punktach/

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy