Konwencje lepsze niż seks

Konwencje lepsze niż seks

Prezydenckie konwencje nominacyjne pokazały nie dwie różne partie, ale dwie różne Ameryki

Ostatnie dwa tygodnie lipca były prawdziwym świętem dla tych wszystkich, którzy z zapartym tchem śledzą kampanię prezydencką w Stanach Zjednoczonych. Wydarzeń i emocji, pozytywnych i negatywnych, było wiele: od zdumienia przechodzącego w przerażenie przy kolejnych wystąpieniach i wywiadach Donalda Trumpa po łzy w oczach Michelle Obamy mówiącej o wychowywaniu czarnych córek w domu – Białym Domu – zbudowanym przez czarnych niewolników. Hunter Thompson, wybitny amerykański pisarz i dziennikarz, mówił, że amerykańska polityka dostarcza mu większych podniet niż seks. Pogląd kontrowersyjny, ale jeśli sądzić po reakcjach komentatorów, trudno trafniej ująć ich emocje w czasie konwencji.

Przedwyborczy show

Tradycja wybierania kandydata na prezydenta w czasie spotkań delegatów reprezentujących zwolenników danej partii z całych Stanów Zjednoczonych sięga pierwszych dekad XIX w., jednak funkcja konwencji nie ogranicza się do tego jednego głosowania. To także okazja do podjęcia innych ważnych decyzji personalnych (np. wyboru szefa krajowego komitetu partyjnego), programowych (uzgodnienia tzw. platformy wyborczej) czy organizacyjnych (przyjęcia zasad przeprowadzania prawyborów przed kolejnymi wyborami prezydenckimi). Nic dziwnego, że często dochodziło do gorących sporów i konfliktów, których rozwiązanie zajmowało mnóstwo czasu. Najdłuższa konwencja – zjazd demokratów w Nowym Jorku w 1924 r. – trwała 16 dni, a kandydata partii na prezydenta wybrano dopiero w 103. głosowaniu. Jednak od lat 70. XX w. nikt już nie pozwala sobie na coś takiego. Współczesne konwencje nominacyjne to przede wszystkim wielki, bardzo starannie wyreżyserowany show transmitowany przez telewizje i w internecie, mający stanowić reklamę wyborczą kandydata i partii. Z formalnego punktu widzenia w ich trakcie nadal podejmowane są istotne decyzje, jednak ich treść jest znana już wcześniej, a samo głosowanie ma charakter ceremonialny. Tegoroczne konwencje obu wielkich partii trwały po cztery dni i przyciągnęły tłumy delegatów (ponad 2 tys. republikanów i ponad 4 tys. demokratów). Oprócz nich do Cleveland (konwencja republikanów) i Filadelfii (konwencja demokratów) ściągnęły tysiące sympatyków, polityków wraz z członkami sztabów, dziennikarzy i osób niezbędnych do obsługi takich wydarzeń. Nic dziwnego, że obie imprezy zorganizowano w halach sportowo-widowiskowych mogących pomieścić po 20 tys. widzów.

Strach w Ohio

Gdy w lipcu 2014 r. Republikański Komitet Krajowy (RNC) dokonywał wyboru miasta mającego gościć konwencję nominacyjną, zorganizowanie jej w Cleveland w Ohio wydawało się dobrym pomysłem. Ważny, duży stan, którego republikański gubernator dołoży starań, by impreza się udała. Tymczasem dwa lata później to właśnie gubernator Ohio John Kasich był jednym z wielkich nieobecnych na konwencji, obok obu żyjących byłych republikańskich prezydentów i poprzednich kandydatów ugrupowania w wyborach prezydenckich. Przeraźliwą pustkę sztab Trumpa usiłował wypełnić egzotycznymi postaciami i celebrytami z czwartego czy piątego szeregu, co nadało konwencji lekko surrealistyczny koloryt. W ogólnokrajowych mediach znów pojawiły się wypowiedzi ludzi wierzących w teorie spiskowe, takie jak ta o ukrywaniu przez Baracka Obamę faktu, że jest muzułmaninem.

Wydarzenia na konwencji dostarczały mediom pikantnych materiałów. Pierwszym było przemówienie Melanii Trump, najnowszej, trzeciej żony republikańskiego kandydata. Ta pochodząca ze Słowenii była modelka, przedstawiając publiczności kandydata i samą siebie, splagiatowała fragmenty przemówienia wygłoszonego osiem lat wcześniej przez Michelle Obamę. Chociaż plagiat był bezdyskusyjny, sztab Trumpa i jego współpracownicy długo szli w zaparte, zanim wreszcie przyznali się do winy.

Strony: 1 2 3

Wydanie: 2016, 32/2016

Kategorie: Świat

Komentarze

  1. Juliusz Wnuk
    Juliusz Wnuk 18 września, 2016, 15:23

    Donald Trump jedynym normalnym kandydatem mogacym wyprowadzic swiat znad przepasci Holokaustu!

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy