Korzeniowski pa, pa

Korzeniowski pa, pa

Odkąd na telewizję publiczną spadło nieszczęście w postaci chodziarza Roberta Korzeniowskiego, nie ma tam dobrych relacji sportowych. Kibice już się do tego przyzwyczaili, wybierając inne stacje. Ale to, co Korzeniowski zaserwował z Pekinu, przekroczyło granice wcześniej znanej tragikomedii, wystawianej przez trupę wędrowną pod nazwą redakcja sportowa TVP. Wysłannicy Korzeniowskiego na olimpiadę w studiu warszawskim nieustannie przebijają osławionego Piekarskiego. Z tą różnicą, że ten plótł na mękach, a nasze osły mikrofonu plotły bez żadnych katuszy. Nie licząc oczywiście katowania telewidzów. Po takiej sromocie i wstydzie każdy przyzwoity szef podaje się do dymisji. Każdy, tylko nie Korzeniowski. Nieodrodny syn PiS-owskiej telewizji wykazał się typowym dla rządzących TVP sprytem i bezczelnością. Zamiast się pokajać, zaatakował. W dzienniku „Polska”! W jego tekście nie ma ani słowa o bełkocie, jaki codziennie serwowała jego ekipa. Jest za to atak na związki sportowe. I choć mają one furę grzechów na sumieniu, to gdyby sprawozdawcy telewizyjni stanowili dodatkową konkurencję olimpijską, Korzeniowski et consortes nie załapaliby się do pierwszej setki. Jeśli więc chcemy odnowy sportu, Korzeniowski powinien odmaszerować do rezerwy w pierwszej grupie. Oczywiście razem z paroma prezesami związków sportowych.       Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 35/2008

Kategorie: Przebłyski