Krok do przodu spółdzielczości

Czy państwo powinno być zainteresowane dobrą kondycją i pozycją ruchu spółdzielczego?

Rola i przyszłość spółdzielczości – to temat konferencji, jaka odbyła się 11 kwietnia 2012 r. w Kancelarii Prezydenta RP w ramach Forum Debaty Publicznej. Ta oryginalna formuła dialogu ma na celu wypracowanie propozycji konkretnych zmian legislacyjnych i rekomendacji politycznych w istotnych dla kraju kwestiach, które doprowadzą do modernizacji Polski. Interesujący dobór uczestników debaty, której przysłuchiwał się prezydent Bronisław Komorowski, odpowiadał założeniom spotkania, będącego częścią cyklu organizowanego przez zespół „Gospodarka Konkurencyjnej Polski”. Chodziło o spojrzenie na problemy ruchu spółdzielczego z perspektywy nie tylko najbardziej zainteresowanych, czyli samych spółdzielców, lecz także ludzi nauki, ekonomistów, publicystów, parlamentarzystów, członków rządu i przedstawicieli biznesu – wszystkich, którym leży na sercu przyszłość kraju, jego zrównoważony rozwój, a zwłaszcza dobro obywateli. To dzięki uczestnikom debaty prezydent mógł wyrobić sobie pogląd na sytuację spółdzielczości w 22. roku transformacji ustrojowej, jak również wyciągnąć wnioski, co jest potrzebne, aby przyszłość tego ruchu była pomyślna i przynosiła pożytek nam wszystkim.

Kooperatywy poddane eksperckiej analizie

W siedzibie prezydenta, w której znajduje się zabytkowy okrągły stół, symboliczny dowód naszych historycznych pokojowych przemian, debatę o podobnych założeniach zorganizowano przy stołach ustawionych w podkowę. W centrum zasiedli prezydent Bronisław Komorowski, minister w Kancelarii Prezydenta Olgierd Dziekoński, który przewodniczył dyskusji, doradcy prezydenta Henryk Wujec i prof. Jerzy Osiatyński, Eugeniusz Grzeszczak – wicemarszałek Sejmu z ramienia PSL oraz Alfred Domagalski, prezes Zarządu Krajowej Rady Spółdzielczej. Po prawej i lewej stronie znaleźli się eksperci, którym dano głos w pierwszej części debaty. Zagajenia dokonał prezydent Komorowski. Nawiązał do historii ruchu spółdzielczego w Polsce, którą nazwał nawet kolebką spółdzielczości, a także do patronatu, jakim objął obchodzony obecnie Międzynarodowy Rok Spółdzielczości. Odniósł się do potencjału tego ruchu – 9 tys. spółdzielni w 15 branżach, ale tylko 1% udziału w polskim PKB, podczas gdy w Europie jest to średnio 6%. Wspomniał też o konfrontacji tego stanu z marzeniami spółdzielców, ale poprosił, by debata przyniosła wnioski nie tylko sentymentalno-tradycyjne, lecz także mające znaczenie dla praktyki w przyszłości. Na koniec prezydent niejako wywołał do odpowiedzi red. Stefana Bratkowskiego, którego nazwał entuzjastą ruchu spółdzielczego.
Wystąpienie honorowego prezesa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich miało częściowo charakter historyczny – Stefan Bratkowski wspomniał np. prezydenta Stanisława Wojciechowskiego, który w latach międzywojennych był swego rodzaju liderem spółdzielczości spod znaku „Społem”. Poczynił też pewne uwagi porządkujące, m.in. kwestię spółdzielczości mieszkaniowej wyłączył ze swoich rozważań, sugerując, że powinien to być temat osobnej debaty. Wspomniał o kłopotach spółdzielczości spożywców, ale skupił się szczególnie na spółdzielczych zakładach ubezpieczeń wzajemnych. Jego zdaniem dwie największe innowacje, które Polacy wnieśli do światowej myśli finansowej, tj. instytucja taniego długoterminowego kredytu hipotecznego oraz powszechne ubezpieczenia wzajemne ważne dla kraju z niedostatkiem pieniądza, nie odnowiły się po roku 1989, ponieważ nikt ich nie znał i – co gorsza – nie rozumiał.

Ważkie pytania

Po Stefanie Bratkowskim zwięzłe wystąpienie miał prezes Zarządu KRS Alfred Domagalski. Nawiązał on do zasad i wartości spółdzielczych, które w klasycznym, komercyjnym biznesie nie mają większego zastosowania. Stwierdził też: „Między zasadami a prawodawstwem jest zbyt duża luka, co sprawia, że spółdzielnie już nie są spółdzielniami, chociaż jeszcze nie są spółkami”. Postawił też zasadnicze pytanie – czy państwo powinno być zainteresowane dobrą kondycją i pozycją spółdzielczości, czy też bardziej lub mniej świadomie przyczyniać się do jej wyrugowania z systemu społeczno-gospodarczego.
Prezes Domagalski wręczył prezydentowi Komorowskiemu pamiątkowy medal wybity z okazji Międzynarodowego Roku Spółdzielczości.
Potem nastąpiła seria wypowiedzi ekspertów. Dr Sławomir Nałęcz z Departamentu Badań Społecznych i Warunków Życia Głównego Urzędu Statystycznego, który był współautorem pierwszych reprezentatywnych badań polskiego ruchu spółdzielczego po 1989 r., zarysował główne tendencje – najczęściej spadkowe – charakteryzujące ten sektor gospodarowania, ale jakby dla przeciwwagi wymienił istotne atuty: nie najgorsze płace, wysoki, wyższy niż w prywatnych firmach, odsetek zatrudnionych kobiet, a także osób niepełnosprawnych i pracowników w starszym wieku. Wspomniał o zakorzenieniu spółdzielczości na wsi i w małych miejscowościach, wreszcie – rzecz niebagatelna – zwrócił uwagę na demokratyczne formy zarządzania spółdzielczym przedsiębiorstwem, w którym uczestniczą pracownicy – co jest niespotykane w innych formach biznesu. Z kolei prof. Hubert Izdebski, dyrektor Instytutu Nauk o Państwie i Prawie na UW, podkreślił inne ważne cechy sektora spółdzielczego – troskę o lokalne oddziaływanie i o realizację celów społecznych, które wynikają z zasady prymatu człowieka nad kapitałem. Zdaniem prof. Izdebskiego, spółdzielnia to szczególna forma spółki z cechami stowarzyszenia. Pytanie, na ile w nowych warunkach gospodarczych możliwe jest
jej nowe otwarcie.

Atuty i zarzuty

Po tych wystąpieniach przedstawicieli nauki rozpoczęła się interesująca dyskusja. Wiceminister finansów Mirosław Sekuła wspomniał o bankowości spółdzielczej, prof. Jerzy Kleer, ekonomista i publicysta, mówił o wymaganiach menedżerskich, a nie wyłącznie o zaufaniu członków spółdzielni wobec prezesa. Jerzy Różyński, prezes Krajowego Związku Banków Spółdzielczych, stwierdził, że spółdzielnie są filarami lokalnych gospodarek, ale nowa dyrektywa unijna może ograniczyć ich działanie. Z kolei Jerzy Baczyński, od 20 lat redaktor naczelny tygodnika „Polityka”, który jest zarazem prezesem wydającej to pismo spółdzielni dziennikarskiej, stwierdził, że choć w wyborach otrzymał 100% oddanych głosów, wcale go to nie satysfakcjonuje, bo obecna formuła prawna ogranicza możliwości rozwojowe. Dodał też, że spółdzielczość nie przeszła procesu oczyszczenia, a miarą jej odnowy byłoby powstawanie nowych spółdzielni w sposób spontaniczny i oddolny. – „Polityka” była w latach PRL wydawana przez RSW-Prasa – Robotniczą Spółdzielnię Wydawniczą, która nie była ani robotnicza, ani spółdzielcza – konkludował. – M.in. ten fakt przyczynił się do kompromitacji całej idei spółdzielczości.
W dyskusji głos zabierali także Janusz Paszkowski – prezes Związku Lustracyjnego Spółdzielni Pracy, Joanna Brzozowska – kierownik Agencji Rozwoju i Promocji Spółdzielczości, wicemarszałek Sejmu Eugeniusz Grzeszczak, Elżbieta Zawadzka – prezes Zarządu OSM TOP-TOMYŚL w Nowym Tomyślu, Adam Piechowski ze Spółdzielczego Instytutu Badawczego oraz wiceminister gospodarki Grażyna Henclewska.

Potrzebne nowe otwarcie

Po tych wystąpieniach głos zabrał prezydent Komorowski, który podsumował dyskusję stwierdzeniem, że spółdzielczości przydałoby się nowe otwarcie, aby zachować zasady i ideę ruchu w celu spożytkowania zdobytych doświadczeń, choć nie wszystkie są warte kontynuacji. Jako przykład godny upowszechnienia prezydent wymienił spółdzielnie socjalne, stwarzające przede wszystkim szansę na powrót do uregulowanego życia społecznego i aktywności na rynku pracy osobom zagrożonym wykluczeniem społecznym. – Nie trzeba galwanizować starych naleciałości, ale ratować to, co nowe i dobre – powiedział Bronisław Komorowski i jako kolejny przykład tego, co dobre, podał sery produkowane przez Spółdzielnię Mleczarską z Nowego Tomyśla. Prezydent obiecał też wsparcie w pracach nad uregulowaniem ustawowym formuły spółdzielczej.

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy