Krótko i pięknie

Krótko i pięknie

Codziennie w napięciu obserwuję Śnieżkę. Oglądam zdjęcia satelitarne, fotki w internecie, śledzę prognozę pogody. Z przejęciem badam okolicę: czy coś się zmieniło? Jelonkom w okolicy świecą tyłki? Drzewa już się zmutowały i wypuszczają z dziupli fluowiewiórki? Wiszą na nich szyszki hologramki? Skąd moje dziwne przeczucia i wzmożona czujność? Otóż posiadłam pewną tajemnicę: u stóp Śnieżki (lecz w polu jej pola) powstaje interaktywny ołtarz elektromechaniczny. Kilku artystów – m.in. Marcelo Zammenhoff i Maciej Markowski – pracuje nad nim od miesięcy. Nie wiem, jak będzie działał, ale wyobrażam sobie, że wytworzy jakiegoś świętego – sprawnego biznesmena, patrona artystów. Zdobędzie stypendia, załatwi pracownie. Ołtarz pełen ekranów i roślin, spektakularne połączenie muzyki i obrazu. Piękny i funkcjonalny: każdy bóg będzie tam chciał wynająć pokój na godziny.

Traktuję ołtarz jako odpowiedź na „Orędzie na rok 1999”, film Marcela Zammenhoffa. „Orędzie” (można je znaleźć w internecie) nawiązywało do wielkich komunistycznych przemówień, których autorzy wykorzystywali media do uprawiania słodko-gorzkiej propagandy. Dowcipne i pełne wdzięku wideo było wyrazem rozczarowania utopijną wizją przyszłości bez chorób. Oto bezpowrotnie utracony sen o podróżach poduszkowcami, o tanich robotach sprzątających. Zdekonstruowała go rzeczywistość. Po roku 2000 świat – jak wiadomo – nie stał się wcale lepszym miejscem do życia. Jest tak samo, jak było. Dodatkowo okazało się, że sztuka, a już na pewno eksperymentalna, awangardowa, słabo się urynkawia. A artyści średnio sobie radzą w kapitalizmie. Nie da się przecież sprzedać performance’u, artystycznej akcji z guzikami, „zdarzenia”. Żyjemy w czasach, w których to politycy sprzedają nam idee. Dlatego kibicuję ekipie budującej ołtarz pod Śnieżką. Akcje non profit, bezinteresowne, robiące wywrotowy wyłom w systemie 24/7 (rynki czynne 24 godziny przez siedem dni w tygodniu) zasługują na uwagę. Pokazują, że nie wszystko jest utowarowione, nie wszystko żyje po to, żeby być na zdjęciach.

Pamiętam galerię OBOK, która powstała 15 lat temu we Wrocławiu przy ul. Nowowiejskiej. Założył ją artysta z pokolenia Luxusu – Marcin Harlender. Gdzie? We własnej pracowni, która była jednocześnie – jak to bywa – mieszkaniem. Odbywały się tam wernisaże, większe i mniejsze wystawy, performance, a nawet festiwale. Lekcje historii sztuki i chiński Nowy Rok. Pomiędzy sztalugami, deskami i zgniecionymi tubkami biegały dzieci artysty, donaszając po sobie ubrania, opróżniając popielniczki, śmiejąc się i rozpaczając. W kuchni rozkwitały i gasły miłostki, palono i gadano jak w latach 70. na niejednym krakowskim stryszku. Lubiłam tam przychodzić, bo zdarzało się, że Harlender miał we własnym kiblu lepsze dzieło sztuki niż te, które wystawiały wówczas oficjalne galerie. Podziwiałam go, ale też miałam poczucie niesprawiedliwości: czy jedna z fajniejszych galerii w mieście nie powinna dostawać solidnej dotacji?

Są ludzie, dla których ważniejsze od stukania grubej kasy jest wzmacnianie lokalnej społeczności – najlepiej w kontekście partycypacji w działaniach artystycznych. Mariusz Sibila prowadzi we Wrocławiu Brzuch – Centrum Trawienia Wizji, odjazdowe miejsce, gdzie regularnie odbywają się koncerty perkusyjne, pokazy ambitnego kina, wystawy, targi żywności ekologicznej. A przede wszystkim sam Mariusz zawsze tam jest: zainteresowany dialogiem, otwarty. To takie miejsca, tacy ludzie powinni być stale dotowani, nie wielkie, komercyjne instytucje, które radzą sobie inaczej.
Kochamy efemerydy za ich znikliwość i kruchość. Rzeczy krótkotrwałe przypominają nam nas, a nad nikim przecież nie rozczulamy się tak bardzo, jak nad sobą. A jednak szkoda, kiedy znikają, choćby dlatego, że nie obejrzą ich inni. Dlatego mam nadzieję, że Brzuch będzie istniał zawsze, a do elektromechanicznego ołtarza pod Śnieżką będą chodzić pielgrzymki. Na drzewach i skałach służby leśne namalują szlaki: kody sieciowe lub małe tęcze. Czarny szlak już jest: idziemy nim wszyscy. Galerii OBOK już nie ma, ale w Warszawie powstała Różnia. Kolejna galeria-mieszkanie – prowadzą ją Karol Komorowski i Anna Sidoruk. Wpadajcie tam, mili państwo. To dla was.

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy