Wielka amnezja

Wielka amnezja

Dopiero w okresie PRL Polska stała się krajem przemysłowym.
Pamięć o tym próbuje się dziś wymazać

W końcu maja Sejm przez aklamację przyjął uchwałę o uczczeniu 75. rocznicy rozpoczęcia budowy Centralnego Okręgu Przemysłowego. Skrupulatnie odnotowano w niej, że w ramach COP „zbudowano 51 nowych zakładów przemysłowych, w których stworzono 110 tys. nowych miejsc pracy”. Dokument opublikowany w Monitorze Polskim stwierdza oficjalnie: „Projekt COP-u integrował cały naród poprzez tworzenie nowoczesnych ośrodków przemysłu ciężkiego i zbrojeniowego opartych na najnowszych technologiach i stanowił największy sukces cywilizacyjny II Rzeczypospolitej”.
Tekst uchwały odczytała uroczyście, na stojąco, marszałek Ewa Kopacz. Posłowie wysłuchali jej w takiej samej postawie, po czym salę plenarną wypełniły oklaski. Było wzniośle, patetycznie, patriotycznie. Panowała pełna zgoda – jak nad mogiłą nieboszczyka.

Zaraza z Magnitogorska

„Przed nami bije w niebo las kominów, huk młotów, radość życia z Nowej Polski, której na imię Stalowa Wola (…). Na terenie C.O.P., na terenie naszych ziem odbywa się olbrzymi wyścig pracy (…). Dziś musimy znowu stanąć do wspólnego szeregu i maszerować, maszerować w cały kraj, aby porwać ospałych i gnuśnych do Stalowej Woli”, pisał Gustaw Lawina w wydanej w 1938 r. powieści „Stalowa Wola”, która miała być pierwszym tomem trylogii o COP. Bohater przedwojennego produkcyjniaka, dr Józef Zawisza, był zagorzałym rzecznikiem państwowych inwestycji. Gdy jeden z polemistów zarzucił rządowi uprawianie etatyzmu, niedopuszczanie prywatnego kapitału do udziału w inwestycjach COP, odparował: „Tysiąckrotnie lepiej, że to czyni Państwo, a nie jakiś obcy kapitał, który by później żerował na polskim robotniku i na Państwie (…). Państwo buduje, a zatem jest to własnością Narodu polskiego”.
„Polski Magnitogorsk” – w porównaniu przez Melchiora Wańkowicza Centralnego Okręgu Przemysłowego do wielkiej radzieckiej inwestycji wyrażał się podziw dla osiągnięć ZSRR. Piece Magnitogorska rozpalały wyobraźnię nie tylko Władysława Broniewskiego. Stanisław Stomma w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” wspominał: „U nas był marazm. Wielki kryzys był w Polsce bardzo groźny. Nasi profesorowie ekonomiści tłumaczyli Piłsudskiemu, że kapitalizm ma siły autoregulacyjne i że wszystko dojdzie do równowagi. Tymczasem nic takiego nie następowało. Tam natomiast budowano te dnieprostroje, wołgostroje, jużnostroje… itd. (…) Mackiewicz, monarchista, zaciekły antykomunista (…), pojechał do Związku Radzieckiego i pisał w swoim „Słowie” artykuły, które nas zarażały”.

Plan czteroletni

Rok po śmierci Józefa Piłsudskiego rozpoczęła się realizacja planu czteroletniego, w ramach którego budowano COP. Podobnie jak w Związku Radzieckim prorządowa propaganda ogłaszała jego przedterminowe wykonanie.
Uzasadnienie rocznicowej uchwały Sejmu zamknięte zostało zdaniem o potrzebie nawiązywania do tradycji COP „przy realizacji współczesnych zadań społeczno-gospodarczych”. Jaka to tradycja? Państwowej gospodarki planowej.
„35 km za Sandomierzem zakupiono pod budowę wielkich zakładów hutniczych 600 ha terenu. Przed rokiem szumiał tam jeszcze las. Teraz las wykarczowano i jak grzyby po deszczu wyrosły szybko zakłady, wyrabiające szlachetną stal (…). Na miejscu pracuje tu stale 2500 robotników. A gdy zakłady będą w pełnym ruchu, zatrudnią 4000 ludzi. Taka jest Stalowa Wola”, opisywała broszura „Ognisko naszej siły! COP!”. Po wojnie powstające na terenie Stalowej Woli Zakłady Południowe nazwano Hutą Stalowa Wola. Przekształcono ją w wielki kombinat zatrudniający ponad 20 tys. pracowników. Uruchomiono tu m.in. produkcję licencyjnych ciężkich maszyn budowlanych. W PRL zwielokrotniono też moc Elektrowni Stalowa Wola – drugiej ważnej inwestycji COP-owskiej w tej miejscowości.
We wrześniu 1939 r. Stalowa Wola miała zaledwie 4 tys. mieszkańców, pod koniec PRL była 70-tysięcznym miastem, drugim co do wielkości na Podkarpaciu. W tym okresie powstały osiedla mieszkaniowe, szkoły, szpital, ośrodki zdrowia, biblioteki, domy kultury, obiekty sportowe. W III RP miasto się kurczy. Obecnie stalowowolski meldunek ma ok. 63 tys. osób, jednak mieszkańców jest jeszcze mniej, bo część wyjechała za chlebem do innych miast lub za granicę. W Stalowej Woli, która miała dać pracę mieszkańcom regionu, oficjalnych bezrobotnych (zarejestrowanych w urzędzie pracy) jest 4 tys. Jedynie co dziesiąty ma prawo do zasiłku.
Serce dawnego COP, Huta Stalowa Wola, nie jest już wielkim pracodawcą. W 2011 r. cywilną część przedsiębiorstwa sprzedano – za 300 mln zł rozłożonych na pięć lat – chińskiej firmie LiuGong. Zobowiązała się ona do utrzymania w najbliższych latach dotychczasowego poziomu zatrudnienia – 840 osób. Chińczycy chcą zarabiać m.in. na eksporcie maszyn ze Stalowej Woli do Rosji. Marka HSW jest tam dobrze znana z okresu PRL.
W Stalowej Woli Polskę Ludową sprowadzono do strajków miejscowej „Solidarności” i nazwisk agentów SB. Nazwy ulic są zgodne z duchem epoki: główna arteria, Aleje Jana Pawła II, krzyżuje się z ul. Księdza Jerzego Popiełuszki, ta z kolei – z ul. Ofiar Katynia. Z pomników – poza monumentem papieża Polaka – najważniejszy jest ustawiony w ubiegłym roku pomnik Patrioty. 12-metrowy Patriota przybrał postać poranionego husarza – bez jednego skrzydła, z dwoma (jak Matka Boska Częstochowska) cięciami na twarzy. Mimo to dzierży w ręku miecz – jest gotowy do dalszej walki. Pomnik zajął trzecie miejsce w rankingu tygodnika „Polityka” „Arcymaszkary polskiej architektury ostatnich dwóch dekad”.

Muzealne lekcje

W wybudowanej w 1953 r. i zajmującej 1,5 tys. m kw. hali przy ul. Hutniczej, w której za PRL mieściły się bezużyteczne dziś warsztaty dla uczniów dawnego Zespołu Szkół Mechanicznych, uruchomiono stałą wystawę „COP dla przyszłości”. Jej organizator, Muzeum Regionalne w Stalowej Woli, wyjaśnia założenia ekspozycji: „W nowoczesnej, atrakcyjnej formie wystawa ukazuje ideę i główne założenia COP oraz jego najważniejsze osiągnięcia. Przypomina twórców COP i historię wybranych zakładów działających w jego ramach, ze szczególnym uwzględnieniem produkcji. Mocno została zaakcentowana miastotwórcza rola COP”.
Placówka proponuje przedszkolom i szkołom lekcje muzealne, które – podobnie jak wystawa – ograniczają się do hagiograficznej opowieści o II RP. Jedna z nich nazywa się „Niech żyje nowoczesność! Społeczeństwo, gospodarka, kultura okresu międzywojennego”. Nowoczesność – w przekazie muzealników ze Stalowej Woli – jest nie do pogodzenia z PRL. W ubiegłym roku zaprezentowali oni wystawę „Matki, żony i… traktorzystki” o kobietach w PRL, ukazującą – jak podkreślali – „obraz kobiety, którą władza zmusiła do nadludzkiego wysiłku i wykonywania męskich zajęć, wmawiając jej równouprawnienie i awans społeczny”.
Przedwojenne podkarpackie wyrobnice byłyby innego zdania.

Czarne i białe

Przykład dla działań sławiących II RP i zohydzających PRL idzie z góry. Z historycznych dokumentów przyjętych przez Sejm i Senat II Rzeczpospolita wyłania się jako ideał niepodległego, wolnego, nowoczesnego państwa. Taki wizerunek zaprezentowano m.in. na zorganizowanej w 2008 r. przez Muzeum Historii Polski na Zamku Królewskim w Warszawie wystawie „Dwudziestolecie. Oblicza nowoczesności”. PRL w uchwałach Sejmu czy wypowiedziach polityków pozostaje zaprzeczeniem II RP oraz dzisiejszej Polski. Stwierdzenie „Jak w PRL” zamyka wszelką dyskusję. Polska Ludowa jawi się jako twór obcy, narzucony z zewnątrz, zniewalający naród. Straszny jak UB, a zarazem prymitywnie śmieszny jak saturator z wodą sodową.
W przekazie na temat PRL nie może być miejsca na stwierdzenie, że powojenna Polska przejęła, zachowała i zwielokrotniła potencjał Centralnego Okręgu Przemysłowego. Oznaczałoby to bowiem przyznanie, że PRL zachowała elementy ciągłości z II RP, natomiast III RP – choć powołuje się na nierozerwalny związek z międzywojenną Polską – zerwała z tradycją COP, aktywnej polityki państwa w rozwoju gospodarki, w ograniczaniu bezrobocia poprzez tworzenie miejsc pracy i w aktywizacji słabiej rozwiniętych obszarów.
Prezydent Bronisław Komorowski jesienią zeszłego roku wykazywał, że pozbycie się przez państwo pozostałości COP świadczy… o ciągłości II i III RP.
Wizytując WSK PZL-Rzeszów, uznał prywatyzację firmy (sprzedano ją amerykańskiej United Technologies) za sukces na miarę powstania zakładu: „Tak jak odwaga w okresie międzywojennym zaowocowała Centralnym Okręgiem Przemysłowym, tak wygrała odwaga w momencie przekształceń własnościowych”.
Nie taka była intencja pomysłodawców budowy w Rzeszowie Wytwórni Silników nr 2: „Dotychczasowa krajowa produkcja silników nie pokrywała zapotrzebowania. Teraz zakłady rzeszowskie zaspokoją nasze wymagania, pieniądz nie ucieknie za granicę, lecz dostanie się w ręce polskiego robotnika, który dostarczy Polsce silników – równie dobrych jak zagraniczne” (z przedwojennej broszury o COP). Eugeniusz Kwiatkowski łączył Centralny Okręg Przemysłowy z umacnianiem niepodległości Polski – jej podstawą miał być silny własny potencjał gospodarczy. Prezydent Komorowski mówił w Rzeszowie o polskim przemyśle lotniczym, myląc go z przemysłem lotniczym w Polsce. O tym, co i w jakiej ilości produkuje się w Rzeszowie czy w Mielcu, nie decydują polskie struktury gospodarcze ani państwowe. Mogą one wpłynąć na produkcję w fabrykach w Polsce, składając zamówienie u ich zagranicznego właściciela.
Gdy rozpoczęła się wojna, rzeszowska fabryka silników lotniczych była dopiero w fazie rozruchu. Jej szybki rozwój nastąpił po wyzwoleniu. W zakładzie produkowano m.in. silniki samolotowe (np. odrzutowy do samolotu TS-11 Iskra), samochodowe, motocyklowe i napędy do śmigłowców. Równocześnie budowano osiedla dla pracowników, przedszkola i szkoły dla ich dzieci, powołano też przyzakładowy klub Stal Rzeszów (jego zawodnikiem był Jan Domarski – Grzegorz Lato kopał wtedy piłkę w Stali Mielec przy zakładach lotniczych, których rodowód także jest związany z COP).
Podobnie było z innymi inwestycjami COP-owskimi. W rzeszowskim oddziale fabryki Cegielskiego po wojnie uruchomiono Zelmer, jedną z bardziej znanych PRL-owskich marek. Fabryka Gum Jezdnych w Dębicy na dobre zaczęła produkować opony dopiero po wojnie. Opony radialne 175 SR 13 D-90, produkowane przez Stomil Dębica, miały udział w pobiciu przez zespół rajdowców pod kierownictwem Sobiesława Zasady rekordu świata średniej prędkości w jeździe samochodem (był nim fiat 125p) na 25 tys. km, 25 tys. mil i 50 tys. km. W budowanej w Lublinie fabryce podzespołów samochodów ciężarowych po wojnie uruchomiono m.in. produkcję samochodu dostawczego Żuk. Wysadzoną przez wycofujących się Niemców Fabrykę Celulozy w Niedomicach koło Tarnowa odbudowano w PRL. Zakład dotrwał do III RP, lecz zginął w nowej rzeczywistości – jego obecne ruiny wyglądają gorzej niż po wycofaniu się hitlerowców.
Prof. Zbigniew Landau obliczył, że aby rozwiązać problem bezrobocia w miastach i przeludnienia wsi w przedwojennej Polsce, należało zbudować 44 COP. Uznając Centralny Okręg Przemysłowy – 51 zakładów i 110 tys. miejsc pracy – za największy sukces cywilizacyjny II RP, Sejm zastawił na siebie pułapkę, bo jak w takim razie ocenić powojenną industrializację, budowę przez państwo kilku milionów miejsc pracy w przemyśle?
Krzysztof Pilawski

Wydanie: 2012, 26/2012

Kategorie: Opinie

Komentarze

  1. bromor
    bromor 28 czerwca, 2012, 14:41

    Dziękuję za mądry i bardzo potrzebny art. Krzysztofa Pilawskiego „Wielka Amnezja”. Pewnie szkoda, że – jak mniemam – w takich artykułach rozczytują się, nie ci, których poglądy Pana Pilawskiego mogłyby oświecić, lecz ci którzy to wiedzą z autopsji lub znajomości historii.
    Między nami mówiąc dodam, że amnezja władzy i środowisk opiniotwórczych dotyczy szeregu innych spraw, które można wymieniać, jako pozytywny dorobek PRL, który obecnie jest zaprzepaszczany.
    Z takim poglądami dobrze konweniuje rymowanka, która napisałem. Proszę doczytać ja do końca, nie zniechęcać się po pierwszych wersach i jeśli starczy odwagi opublikować.
    Z poważaniem Bronisław Morawski
    W załączeniu „Wolni inaczej”
    Wolni inaczej!
    Radzi byli ludziska z tego, że uwolnili ich od „czerwonego”.
    Od tej niepojętej zarazy, która zniewalała naród tyle razy,
    Co z zawziętością niepojętą czynili, aż wszystkich rozsierdzili.
    Jak można przymuszać do wszystkiego obywatela wolnego?

    Zmuszani do pracy byli nawet ci, którzy się jej brzydzili,
    którzy z woli najwyższego dostatek mieli wszystkiego,
    dla których czyste ręce stanowiły coś znacznie więcej,
    niż godność byle fornala i kmiota – dlań była to hołota.

    „Wstrętne” to były czasy, ludzie jeździli na wczasy.
    W teatrach zamiast panów widziałeś samych „chamów”,
    których pod „przymusem” zwozili autobusem.
    Dla nich to była udręka siedzieć, jak na mękach?

    Wszystkich uczyć kazali, analfabetów do szkół posyłali,
    Książki trafiły pod strzechy, nie wiem, za jakie grzechy.
    Czym ludzie im zawinili, że się nad nimi, aż tak „pastwili”?
    Że piwnice, kurne chaty, rudery musieli zamieniać na M-4?

    Wymyślne stosowali „tortury” dla wszystkich i dla niektórych.
    Do rodzenia w szpitalach zmuszali, w zęby dzieciom zaglądali!
    To była istna kobra, bo wmawiali, że robią to dla ludzi dobra.
    A lud „wiedział”, że idzie nie o rodzenie, lecz o zniewolenie?

    Bo „naród nie taki głupi”, żeby dał się kupić albo ogłupić.
    Ale „cierpiąc” tak bez granic, miał postęp i socjalizm za nic.
    Dlatego każda rewolta jawiła mu się, jako dobra wolta,
    I działając w pośpiechu większość stanęła przy Lechu.

    Ludziska się radowali, zamieniając – socjalizm na liberalizm.
    Myśleli, że lepiej wybrali, choć znaczenia słów tych nie znali.
    Najważniejsze, co chcieli – „wolność” upragnioną osiągnęli,
    której zakres i skala przerosły najśmielszych oczekiwania?

    Dzisiaj już żaden psubrata nie zmusi go do roboty latać.
    Teraz od rynku wolnego zależy, kiedy się do pracy bieży.
    Tak samo nikt go nie przymusza na śmietniki wyruszać,
    A że robi to z wolnej woli – jakoś go to mniej boli?!

    Bronisław Morawski

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy