Kształcimy dla Europy

Prof. Andrzej Koźmiński, rektor Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźmińskiego

Przyszłość najlepszych polskich uczelni to przyciągnięcie studentów z zagranicy

– Trwa odliczanie dni dzielących nas od wstąpienia do Unii. Czy uczelnia też żyje datą 1 maja i jak się do niej przygotowuje?
– My jesteśmy w Europie od 1999 r., kiedy jako pierwsza i do tej pory jedyna uczelnia w Europie Środkowo-Wschodniej otrzymaliśmy akredytację EQUIS, czyli Europejskiego Systemu Doskonalenia Jakości. Ale niezależnie od tego, że nasz dyplom jest uznawany w Europie, niezależnie od tego, że mamy 80 umów o wymianie studentów z uczelniami europejskimi, uznaliśmy, że trzeba dać studentom wiedzę na temat tradycji, kultury, instytucji i prawa europejskiego. Stąd nowy kierunek – europeistyka. To wszystko pozwoli im jeszcze lepiej funkcjonować na europejskim rynku pracy.
– Podstawą sukcesu w Europie jest dogadanie się, także w biznesie, a to wymaga naprawdę dobrej znajomości przynajmniej języka angielskiego.
– Mamy rozbudowane studia obcojęzyczne. Można uczyć się na dwóch poziomach – licencjackim (dającym więcej niż klasyczny licencjat) i magisterskim, gdzie wykłady są prowadzone wyłącznie w języku angielskim, a trzy czwarte wykładowców pochodzi z zagranicznych uniwersytetów, a także na studiach podyplomowych, również wykładanych w języku angielskim. Studia podyplomowe są prowadzone wspólnie z uniwersytetem w Bradford, zaś MBA (w języku niemieckim) we współpracy z uczelnią w Koblencji. Są też studia w języku rosyjskim. Bowiem przyszłość naszych najlepszych uczelni to przyciągnięcie studentów z zagranicy. Dziś 30% uczniów na studiach anglojęzycznych przyjechało z innych państw. Prawidłowa proporcja to 60% studentów zagranicznych.
– Przejdźmy do polskich problemów. Dużo się mówi o wieloetatowości profesorów. Jak sobie z tym radzicie?
– Prawdziwa uczelnia nie może się opierać na pracownikach dochodzących. Gosposia może być dochodząca, ale nie profesor. Na pewno działa też ranga uczelni, bo nie jest wstydem przyznać się do pracy „u Koźmińskiego”. Poza tym staramy się stworzyć dobre warunki nie tylko dydaktyczne, ale i rozwoju naukowego, także współpracy zagranicznej. To owocuje.
– Zmienia się program uczelni, do klasycznych kierunków menedżerskich dołączono humanistyczne. Dlaczego?
– Od początku istnienia szkoły były wykłady z tych dziedzin, natomiast teraz są odrębne kierunki. Utworzyliśmy kolegium prawa, pojawiła się socjologia, administracja, wspomniana już europeistyka. Chcemy być szkołą biznesu, ale o szerszym profilu. Można u nas uzyskać zarówno dyplom prawnika, jak i psychologa zarządzającego zasobami ludzkimi. Uważam, że zarządzanie jako wąska specjalizacja należy do przeszłości. Dziś coraz większą rolę odgrywają psychologiczne i socjologiczne aspekty zarządzania, a także aspekty instytucjonalne i prawne.
– Czy śledzicie losy absolwentów?
– Nasi absolwenci nie mają typowych losów. Około 40% pochodzi z rodzin przedsiębiorców i wraca do firm rodzinnych albo tworzy własne. Druga grupa już w czasie studiów, czy to dzięki praktykom, czy stypendium, związała się z pracodawcą. Trzecia grupa to ci, którzy kończą studia i wojują na rynku pracy. Znajdują zatrudnienie w różnych miejscach, są realistami, biorą to, co im rzeczywistość podsuwa, mając nadzieję, że sytuacja się poprawi. Są i tacy, którzy znajdują sobie miejsce za granicą. Mnie to nie martwi. To tylko w PRL człowiek wyjeżdżał na zawsze. Dziś młodzi ludzie zdobywają doświadczenia, gromadzą pieniądze, potem wracają do kraju i tworzą wartościowe rzeczy. Tak już w Europie bywało – Portugalczycy dorabiali się we Francji, Włosi w Niemczech.
– Szkoła uważana jest za elitarną. Czy ambitni, zdolni i bez kasy mogą przystępować do egzaminów?
– Oczywiście. W tym roku przyznaliśmy 350 stypendiów. To sporo. Te stypendia w zdecydowanej większości są finansowane z zewnątrz, przez biznes. Przecież nie możemy fundować studiów jednych studentów z pieniędzy drugich, nie pytając ich o zdanie. Fundacja utworzona przez wielką międzynarodową firmę ubezpieczeniową dała 15 stypendiów dla osób z finansów i bankowości. Mamy też stypendia Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej, a także fundowane przez prywatne osoby. Są stypendia socjalne – nasi pracownicy ufundowali kilka stypendiów, łącznie z kosztami pobytu, dla studentów polskiego pochodzenia z Białorusi. Uważam, że system stypendialny jest przyszłością polskiej edukacji, pod warunkiem że będzie ona płatna.
– Szkoła prywatna to często pomysł awaryjny, wybierany, gdy nie uda się dostać na bezpłatną uczelnię. Czy w WSPiZ też tak jest?
– Systematycznie rośnie liczba młodzieży, dla której jest ona pierwszą wybraną uczelnią. Dziś to ok. 30%. A w ogóle mam nadzieję, że wreszcie odejdziemy od szkodliwego mitu darmowego wykształcenia, które – moim zdaniem – nie jest przywilejem socjalnym. Na wyższych studiach młodzi ludzie przygotowują się do rządzenia krajem, wzmacniają własną pozycję i powinni za to płacić. Jestem przeciwnikiem rzeczy darmowych, ponieważ uważam, że są zawsze złej jakości i będą marnotrawione.
– Pana pogląd coraz bardziej się upowszechnia.
– I słusznie. Edukacja bezpłatna staje się najłatwiej dostępna dla najbardziej zamożnych. Paradoks polega na tym, że na bezpłatne studia mogą się dostać ludzie najlepiej przygotowani, czyli z zamożnych domów. Na płatnych studiach jest sporo osób z rodzin skromnie sytuowanych, gdzie na czesne składają się jej członkowie.


W WSPiZ można uzyskać stopień magistra na jednym z sześciu kierunków: zarządzanie i marketing, finanse i bankowość, prawo, administracja, socjologia, europeistyka. Szkoła ma studia doktoranckie, otrzymała też uprawnienia habilitacyjne. W rankingu „Rzeczpospolitej” i „Perspektyw” zajęła pierwsze miejsce wśród uczelni niepaństwowych. Więcej informacji: www.wspiz.edu.pl

 

 

Wydanie: 18/2004, 2004

Kategorie: Przegląd poleca

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy