Kto chce prawa i sprawiedliwości?

Kto chce prawa i sprawiedliwości?

Do sądu wpłynął pozew przeciwko Lechowi Kaczyńskiemu o zniesławienie Wałęsy i Wachowskiego

Lech Kaczyński, były minister sprawiedliwości i prokurator generalny, nawet gdyby chciał, nie mógłby zapomnieć o sali sądowej. Do sądu w Gdańsku wpłynął bowiem kolejny pozew przeciwko Kaczyńskiemu. Tym razem rzecz dotyczy pomówienia byłego prezydenta Lecha Wałęsy i byłego ministra Mieczysława Wachowskiego.
– Są dwie sprawy będące przedmiotem sporu – mówi b. prawnik Lecha Wałęsy, mecenas Lech Falandysz, który przygotował pozew.
– Lech Kaczyński w wypowiedzi dla Radia Zet określił Mieczysława Wachowskiego jako „wielokrotnego przestępcę”. Mniej więcej w tym samym czasie Jarosław Kaczyński w telewizyjnym programie o FOZZ stwierdził, że „Wałęsa sam popełniał przestępstwa”. Lech Kaczyński potwierdził później te słowa w rozmowie z Moniką Olejnik, mówiąc, że brat powiedział prawdę.
W sądzie toczyć się będą trzy niezależne postępowania. – Złożyliśmy zawiadomienie o przestępstwie nadużycia władzy. Kiedy Lech Kaczyński nazwał Wachowskiego przestępcą, był ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym. Przyznam szczerze, że w tym przypadku nie liczymy na wygraną, ale nie ze względu na wagę problemu, tylko dlatego, że prokuratura niechętnie podejmuje się spraw pomówień osób publicznych przez polityków – uważa Lech Falandysz.
Przeciwko Kaczyńskiemu złożono także prywatny akt oskarżenia o zniesławienie i wniesiono powództwo cywilne o ochronę dóbr osobistych. – Myślę, że w przypadku prywatnych aktów oskarżenia mamy bardzo duże szanse na wygraną. Będziemy się domagać 10 tys. zł odszkodowania na cele charytatywne – zapowiada mecenas Falandysz.
Mimo że zarówno Lech Kaczyński, jak i Jarosław wypowiadali się o Wałęsie jako o przestępcy, tylko ten pierwszy będzie miał sprawę. Dlaczego oszczędza się Jarosława Kaczyńskiego? – Głównym winowajcą jest Lech Kaczyński. Jarosław powiedział nam, że rozmawiał z dziennikarzem przez telefon, nie wiedział, że zostanie to później wyemitowane w programie. Stwierdził, że ta wypowiedź została z niego „wyciągnięta”. Lech Kaczyński natomiast zdawał sobie doskonale sprawę z tego, co mówi – wyjaśnił Lech Falandysz. Zastrzegł jednak, że decyzja o pozostawieniu w spokoju Jarosława Kaczyńskiego może się zmienić.
Wypowiedzi te pochodzą z czerwca ub. roku, przygotowanie pozwu zajęło więc dziewięć miesięcy. Dlaczego trwało to tak długo? Zdaniem niektórych polityków, chodzi o zaszkodzenie ugrupowaniu Kaczyńskich przed wyborami samorządowymi. Proces o zniesławienie i wyrok niekorzystny dla lidera Prawa i Sprawiedliwości z pewnością nie będzie powodem do dumy. Lech Falandysz zaprzecza tym pogłoskom.
– To nieprawda. W Polsce co roku są jakieś wybory i nigdy nie byłoby dobrego momentu – mówi. – Pozew nie został złożony wcześniej, bo Lech Wałęsa nie chciał być oskarżony o to, że szkodzi prawicy przed ostatnimi wyborami.
Fakt, że – jak powiedział Kaczyński – „obaj panowie tak nagle się obudzili”, dziwi także lidera PiS. – Za tą sprawą prawdopodobnie, bo nie mogę tego stwierdzić kategorycznie, stoi Aleksander Gudzowaty. Pozew złożyła ta sama kancelaria prawnicza, która reprezentowała wcześniej Gudzowatego – stwierdził.
W grudniu ub.r. Gudzowaty i jego firma Bartimpex pozwali do sądu Lecha Kaczyńskiego. Gudzowaty zarzuca mu, że w czerwcu 2001 r. w Radiu Zet i TV Puls powiedział m.in., że rząd Buzka ma za zadanie chronić polskie interesy przed Gudzowatym i jego firmą, gdyż działają wbrew interesom Polski. Kaczyński miał sugerować, że Bartimpex sprzyja obcemu mocarstwu, mówił też, że nie wiadomo, gdzie jest ojczyzna Gudzowatego. Niedawno prasa napisała, że warszawska prokuratura prowadzi śledztwo mające sprawdzić, czy ministrowie rządu Jerzego Buzka nie zaszkodzili interesom Bartimpeksu. Chodzi o forsowaną przez Bartimpex budowę gazociągu Bernau-Szczecin, która nie doszła do skutku. Zdaniem Kaczyńskiego, świadczy to
o „niezwykłej pozycji, jaką Gudzowaty ma w ekipie Millera”.
Dla Lecha Falandysza argumentacja lidera PiS jest śmieszna.
– Reakcja Lecha Kaczyńskiego, to upatrywanie spisku przeciw niemu jest dziwaczne. To nonsens, że Wachowski dogadał się z Gudzowatym, żeby pogrążyć Kaczyńskiego – twierdzi Falandysz.
Kaczyński jest jednym z najczęściej odwiedzających sądy polityków – oczywiście, po Andrzeju Lepperze. Niedawno na pytanie dziennikarza, czy boi się kolejnego procesu, Kaczyński odpowiedział: „Mam ich tyle, że jeden więcej, jeden mniej to już zupełnie wszystko jedno”. Pytanie tylko, czy polityk będący wcześniej ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym nie powinien mieć większej świadomości swych słów.

 

Wydanie: 17/2002, 2002

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy