Kto rozliczy PiS?

Kto rozliczy PiS?

Na tak postawione pytanie odpowiedź jest jedna. Nikt. Chyba że kryzys gospodarczy jako konsekwencja pandemii będzie tak wielki, że dotknie boleśnie większość Polaków. Wtedy PiS rozliczy ulica. Ale na to bym nie liczył, co więcej, wcale tego bym nie chciał. Po takim „rozliczeniu władzy” przez ulicę rządziliby więksi od pisowców populiści i więksi zamordyści. A skutki samej ulicznej rewolucji byłyby opłakane. Byłoby to niszczące dla państwa i dla społeczeństwa.

Niech więc wreszcie przyjmą to do wiadomości wszyscy przeciwnicy PiS, że nawet gdyby wybory wygrał Rafał Trzaskowski – czego jemu, sobie i Polakom życzę – to w tej kadencji Sejmu, a więc jeszcze przez bite trzy lata, nikogo przed Trybunałem Stanu się nie postawi.

Oczywiście za naruszenie konstytucji lub ustawy w związku z zajmowanym stanowiskiem lub w zakresie swojego urzędowania odpowiedzialność konstytucyjną przed Trybunałem Stanu ponoszą prezydent, premier, ministrowie, a nadto prezes NBP, prezes NIK, członkowie KRRiTV, naczelny dowódca Sił Zbrojnych.

To, że prezydent wielokrotnie naruszył konstytucję, podobnie jak premier czy niektórzy ministrowie, jest faktem powszechnie znanym. Powinni za to stanąć przed Trybunałem Stanu. Zgoda. Ale nie staną. Dlaczego? Bo zgodnie z ustawą, aby postawić prezydenta przed Trybunałem, potrzebny jest wniosek Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej. W tej komisji (jak w każdej ważnej) PiS ma większość. Gdyby komisja wnioskowała o postawienie prezydenta w stan oskarżenia (już widzę, jak z takim wnioskiem występuje ta komisja), wniosek ten musiałoby przyjąć Zgromadzenie Narodowe (połączone izby Sejmu i Senatu) większością dwóch trzecich głosów. Do postawienia przed Trybunałem premiera lub ministra też trzeba najpierw wniosku sejmowej Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej, a później wniosek ten musiałby przyjąć Sejm większością dwóch trzecich głosów. Opozycja ani w Zgromadzeniu Narodowym, ani w Sejmie nie ma większości, nie mówiąc już o większości dwóch trzecich głosów. Na koniec w Trybunale Stanu prezesem jest z urzędu I prezes Sądu Najwyższego (czyli ostatnio Małgorzata Manowska, neosędzia, jak mówią starzy sędziowie, swego czasu wice-Ziobro w Ministerstwie Sprawiedliwości), a większość sędziów to nominaci PiS, jako że wybrał ich Sejm.

Zamiast roić o postawieniu Dudy, Morawieckiego, Szydło czy Ziobry przed Trybunałem Stanu (ostatnio zrobił to niestety kandydat na prezydenta Rafał Trzaskowski, zapowiadając postawienie Macierewicza przed Trybunałem), lepiej pomyśleć, jak w konstytucyjnych ramach naprawiać państwo, kiedy prezydent i Senat byliby w opozycji, a PiS zachowa rząd i większość w Sejmie, i jak odbudowywać wspólnotę. Polska jest dziś rozdarta na pół. Nawet jak PiS przestanie kiedyś rządzić, blisko połowa Polaków, która na PiS głosuje i – co gorsza – myśli tak jak PiS, zostanie. I to jest prawdziwy problem, nad którym trzeba poważnie się zastanowić. Zrobić z nich drugi sort? Obywateli drugiej kategorii? Zaproponować kolejne rozliczenia? Urządzić kolejną czystkę w urzędach, w wojsku, w służbach? Wprowadzić odpowiedzialność zbiorową?

Nie ma wyjścia, trzeba jakoś z nimi się pojednać, nakłonić do wspólnej pracy dla Polski, przekonać, że Polska jest jedna i jest dla wszystkich, także dla nich. Trzeba więc stworzyć wizję takiej Polski i zaproponować ją ludziom. Trzeba uszanować ich narodowo-katolickie przekonania i jakoś je uwzględnić w funkcjonowaniu państwa.

I trzeba się pogodzić ze smutnym faktem, że chociaż wielu zasługuje na pociągnięcie do odpowiedzialności konstytucyjnej, nikt przed Trybunałem Stanu nie stanie.

Co innego odpowiedzialność karna konkretnych osób za konkretne czyny. Ale tym niech się zajmą prokuratura i sądy, a nie politycy.

Politycy niech myślą, jak poprawić służbę zdrowia, jak naprawdę zreformować wymiar sprawiedliwości z Sądem Najwyższym i Trybunałem Konstytucyjnym na czele i przywrócić mu autorytet, jak odbudować służbę cywilną, publiczne media, edukację, jak mądrze wspierać naukę. Rozliczenia naprawdę nie są tu najważniejsze.

Czy my z historii, nawet tej najnowszej, nauczyliśmy się czegoś? Po przewrocie majowym sanacja rozliczała endecję, po klęsce wrześniowej Sikorski rozliczał się z sanacją, po wojnie komuniści rozliczyli się z jednymi i drugimi. Po 1989 r. rozliczaliśmy się z PRL. IV RP rozliczała się z III RP. Za każdym razem niszczono wspólnotę, dzielono i krzywdzono ludzi. Może naprawdę już wystarczy!

Panie Rafale Trzaskowski, życzę Panu, aby wygrał Pan te wybory, ale Macierewiczowi niech Pan już da spokój. Niech go Pan zostawi biologii i historii. One są nieubłagane. Przed Trybunałem Stanu i tak go Pan nie postawi. Przecież Pan to wie. To po co Pan to mówi? Niech Pan wygra te wybory i myśli o odbudowywaniu narodowej wspólnoty, a nie o rozliczeniach, które tylko jeszcze bardziej podzielą Polaków. Po raz kolejny.

Wydanie: 2020, 26/2020

Kategorie: Felietony, Jan Widacki

Komentarze

  1. Adam Cichosz
    Adam Cichosz 25 czerwca, 2020, 20:40

    Jedność w różnorodności alternatywą…! Problem w tym, czy po aż tylu doświadczeniach jesteśmy do tego zdolni…?! Jednakże zdolność tą twórzmy chociażby od podstaw, ale bez zewnętrznych doradców i promotorów. Zawsze istnieje szansa na zrobienie czegokolwiek chcemy – lepiej, efektywniej, uczciwiej. Slogan? Być może, tylko, że zwyczajne partactwo dostało się do krwioobiegu, krąży, drąży, ale też zwyczajnie przekonuje – zacznijmy robić porządki wokół siebie, w najbliższym otoczeniu gdzie znamy swoją wartość, orientację, zdolności, słabości i realne możliwości. Dobrym gospodarzem jest na ogół ten, który zdołał zgromadzić zapasy, potrafi je uczciwie dzielić, racjonalnie pokonywać przeciwności i przetrwać najgorsze…(ac)

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy