Kto zabił Calisię?

Kto zabił Calisię?

Fabryka produkująca od półtora wieku fortepiany i pianina nie wytrzymała konkurencji na wolnym rynku. Jednak przyczyn jej upadku było znacznie więcej W końcu września br. ukazała się lakoniczna notatka PAP informująca o likwidacji jedynej w Polsce i najstarszej fabryki fortepianów i pianin Calisia w Kaliszu. „Założona w 1878 r. Calisia przestanie istnieć. Decyzję podjęło zgromadzenie wspólników. Po likwidacji podobnej firmy w Legnicy Calisia była jedynym w kraju polskim producentem fortepianów i pianin. W dobrych czasach sprzedawała około 400 instrumentów rocznie. Współpracowała z kontrahentami m.in. w Niemczech, we Francji, w Szwajcarii, we Włoszech, w Finlandii, Holandii, Rosji”. Wszystkiemu winni Azjaci Czy likwidacja Calisii była tylko prostym efektem działania wolnego rynku, który ruguje słabszych i gorszych, a daje szanse rozwoju silniejszym i bardziej kreatywnym? Czy w zamknięciu fabryki można dostrzec znamiona niszczenia krajowego dorobku? Co było rzeczywistym powodem upadłości fabryki? Z tymi pytaniami zgłosiliśmy się do wielu osób i instytucji, które na temat fortepianów i pianin polskiej produkcji mają coś do powiedzenia. Zapewne największą wiedzę w kwestii fabryki ma jej były prezes, Tadeusz Sobczak, któremu obecnie przypadła mało chwalebna rola likwidatora. – Likwidacja zakładu, która trwa od 23 sierpnia 2007 r. – mówi – nie ma żadnej ramy czasowej. W tej chwili w fabryce, z której odeszła już większość pracowników – 38 osób – pozostaje jeszcze 10, którzy wykańczają stare zamówienia. Prezes Sobczak winą za stan fabryki obciąża głównie Azjatów. – Problemy Calisii zaczęły się na początku lat 90., od kiedy rynki instrumentów muzycznych były przejmowanie przez producentów z Azji, z Chin i Korei. W okresie powojennym Calisia zawsze była podwykonawcą dla wielkich producentów zachodnich, m.in. Bechtseina, niestety nie posiadała własnej sieci sprzedaży, była poważnie uzależniona od dystrybutorów, mało też sprzedawała pod własną marką. Ale nawet z tej pozycji wypierali nas Chińczycy. W ostatnim okresie sprzedawali oni już fortepiany po 900 dol., a u nas one kosztują co najmniej 1,2 tys. euro. Takiej konkurencji cenowej nie mogliśmy sprostać, bo same koszty materiałowe były wyższe niż cena nowego instrumentu. Na kilka miesięcy przed decyzją o likwidacji Calisia wystąpiła z dramatycznym apelem do klientów o niekupowanie fortepianów z Chin. „Do Polski importowane są pod niemieckimi lub angielskimi nazwami tanie, ładne z wyglądu, lecz słabej jakości pianina i fortepiany z Azji. Niestety importerzy i sprzedawcy nie informują uczciwie klientów o pochodzeniu i jakości tych instrumentów”, pisała fabryka. Apele niewiele pomogły. Na winę azjatyckiej konkurencji wskazują też zgodnie prezes Zarządu Unitry, Paweł Brukszo, i przewodniczący rady nadzorczej spółki Marek Kłoczko. Unitra zacisnęła pętlę? Są jednak głosy, że do śmierci Calisii przyczynił się niestety jej większościowy udziałowiec, spółka Unitra, która w 2000 r. nabyła zakład za śmieszną kwotę 320 tys. zł. Tyle akurat kosztuje jedna wypasiona bryka, jaką jeżdżą niektórzy biznesmeni i politycy. Sama marka fabryki jest pewnie warta więcej. Oczywiście Unitra kupiła Calisię wraz z całym dobrodziejstwem, a więc wielomilionowym zadłużeniem i zabytkowym dużym budynkiem, szalenie kosztownym w eksploatacji. Były podejmowane próby restrukturyzacji, choć, jak mówi prezes Unitry, Paweł Brukszo, nieraz okazywało się, że pod dywanem są pochowane jakieś brudy, za które jego spółka musiała dodatkowo płacić. Jednym z najpoważniejszych zarzutów jest jednak skrępowanie Calisii przez Unitrę w kwestii dystrybucji pianin i fortepianów. Dlaczego do tej ważnej handlowej roli został wyznaczony przez spółkę tylko jeden dystrybutor, FRAMPOL Aussenhandelsgesellschaft mbH, w którym głównym udziałowcem jest właśnie Unitra, nie udało się nam dowiedzieć. Prezes Brukszo uważa, że to wcale nie była przeszkoda do działania Calisii. Twierdzi, że niemiecki dystrybutor swoimi zamówieniami wypełniał ponoć całkowicie program produkcyjny fabryki. Fortepiany sprzedawano na pniu, więc fabryka nie musiała szukać własnych dróg dystrybucji. Sytuacja stała się dramatyczna, kiedy „euro zaczęło się walić” i handel fortepianami okazał się nieopłacalny – mówi prezes. Jednak pośrednim dowodem na ubezwłasnowolnienie Calisii jest likwidacja wszystkich telefonów stacjonarnych. Z fabryką w Kaliszu nie można się w żaden sposób połączyć, nawet wysłać faksu. Funkcjonują tylko prywatne „komórki” prezesa Sobczaka i szefa działu handlowego. Centrum fortepianów i pianin mieści się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 41/2007

Kategorie: Kraj