kulturalia 51

Zajrzyj tu
Piotr Dumała, Autokrajobraz, Wrocław, galeria Entropia, do 30 grudnia
Autor tej wystawy zdobył rozgłos dzięki filmom animowanym (m.in. \”Zbrodnia i kara\”, \”Łagodna\”), a dokładniej – oryginalnej technice ich realizacji, Dumała mianowicie swoje historie maluje i wydrapuje na płytach gipsowych. Jako osobne dzieła mogli je podziwiać mieszkańcy Bostonu, Zurychu, Odessy i Lwowa. Ale to tylko fragment działalności artysty, który jest również autorem ilustracji prasowych i książkowych, projektuje okładki i plakaty. Rysunki składające się na wrocławską wystawę powstały głównie w USA, gdzie Dumała prowadził zajęcia ze studentami. Autoportrety, pejzaże i abstrakcje – czarno-białe bądź w tonacji błękitów i czerwieni, tym razem tworzone na papierze – stanowią pewną ciągłość nazwaną \”Autokrajobrazem\”.
(ag)

Boznańska nieznana, Warszawa, Zachęta, do 29 stycznia 2006
Dlaczego nieznana? Większość z ponad 1,2 tys. prac, które pozostawiła po sobie nasza największa malarka młodopolska, tworząca w Monachium i Paryżu, znajduje się w kolekcjach prywatnych, fundacyjnych i kościelnych, na dodatek za granicą. Zbiory krajowe z powodu problemów lokalowych często zasilają… muzealne magazyny. Zanim więc ponad 100 obrazów wróci do właścicieli, można (i trzeba) je podziwiać w warszawskiej Zachęcie, zwłaszcza że niektóre nigdy nie były pokazywane w Polsce. Z Paryża np. przyjechały obrazy \”Macierzyństwo\”, \”Bretonka\” i \”Marzenie\” – ten ostatni pojawił się nieoczekiwanie na francuskiej aukcji i został zakupiony przez polskiego kolekcjonera. Boznańska słynęła z portretów (do Warszawy przyjechał m.in. wybitny \”Portret Franciszka Siedleckiego\”), ale szczególne miejsce w jej dorobku zajmują niedawno odkryte i właśnie pokazywane przedstawienia wnętrz pracowni z lat 1890-1897. Warszawska ekspozycja jest jedną z imprez kończących Rok Jubileuszowy Olgi Boznańskiej w 140. rocznicę urodzin i 65. rocznicę śmierci.
(ag)

W stronę innego. Obserwacje i interwencje, Katowice, BWA, do 8 stycznia 2006
Ekspozycja ta jest zwieńczeniem tematycznych wystaw w ramach Biennale Sztuki Wobec Wartości, pomyślanego jako odwołanie się do podstawowej idei człowieczeństwa – spotkania człowieka z człowiekiem. Wystawa \”W stronę innego\” poświęcona takim sferom jak starość, choroba, bieda, dla których w świecie nastawionym na kult piękna i sukces pozostawiono miejsce jedynie na marginesie uwagi. Ponadto dokumentuje czynne społecznie projekty artystyczne. W projekcie udział biorą m.in.: Paweł Althamer, Sylwester Ambroziak, Anna Konik, Zbigniew Libera, Joanna Rajkowska, Grzegorz Sztwiertnia, Jan Świdziński, Krzysztof Wodiczko, Alicja Żebrowska i Artur Żmijewski.
(kd)

Festiwalowy zawrót głowy
Festiwal Seilerowski – Wrocław, do 22 stycznia
Melomani mają następną imprezę w muzycznym kalendarzu. Przez kolejne weekendy grudnia i stycznia w różnych miejscach Wrocławia będą mogli posłuchać koncertów solistów (w soboty), jak również ich wspólnych występów z towarzyszeniem Orkiestry Kameralnej Wratislavia pod kierunkiem Jana Staniendy. Wśród nazwisk pianistów zaproszonych do Wrocławia znaleźli się m.in.: Hinrich Alpers, Gracjan Szymczak, Radosław Sobczak oraz Tkashi Yamamoto (IV nagroda na tegorocznym Konkursie Chopinowskim). Szczegóły: www.wratislavia.org.pl.
(kd)

Będzie się działo
Słowicze kolędowanie – Poznań, Aula Uniwersytecka, 29 grudnia
Na koncert kolęd polskich zaprasza Chór Chłopięcy i Męski Filharmonii Poznańskiej \”Poznańskie Słowiki\” pod dyrekcją Stefana Stuligrosza.

\”Beuys transport\” Joseph Beuys – książki o artyście i jego szerszym pojęciu sztuki – Kraków, galeria Bunkier Sztuki, do 30 grudnia
Wystawa dokumentuje związki niemieckiego artysty Josepha Beuysa i polskiego akcjonisty, malarza i reżysera teatralnego, Tadeusza Kantora.

\”Zdzisław Beksiński\” Warszawa, galeria Art Reduta, do 7 stycznia 2006
Na wystawie prezentowane będą wszystkie rodzaje aktywności artystycznej artysty (grafiki komputerowe, rysunki, fotomontaże, obrazy olejne). Atrakcją będą rzadko pokazywane heliotypie i fotografie.
(kd)

Kolumnę przygotowały Katarzyna Długosz i Agata Gogołkiewicz

Między okładkami
Stanisław Zawiśliński
Kieślowski. Ważne, żeby iść…
Skorpion, Izabelin 2005
To pierwsza pełna biografia Krzysztofa Kieślowskiego wydana w dziesiątą rocznicę śmierci reżysera. Stanisław Zawiśliński, sięgając po źródła znane i nieznane, przeprowadzając dziesiątki rozmów z bliskimi artysty, jego współpracownikami i znajomymi, dokopał się do wielu wcześniej nieznanych szczegółów, a co ważniejsze, złożył je w fascynującą całość.
Powstała nie tylko atrakcyjna opowieść biograficzna, którą czyta się dosłownie jednym tchem, o jednym z najważniejszych polskich artystów kina, ale narodziła się książka o minionej epoce. Zawiśliński wpisał bowiem w narrację jako tło, ale bardzo istotne, setki informacji i sygnałów, tworzących tkankę społeczno-kulturową czasów, o których pisze. Narodziła się pierwsza bodaj książka, którą bez nerwic i urazów, rzetelnie, ale i bez archiwistycznej uciążliwości, daje obraz kultury tworzonej w epoce PRL. To poniekąd dodatkowa wartość tego portretu artysty, który bez upiększeń, ale i bez sensacji odsłania swoją twarz człowieka wrażliwego, chłonącego świat, pilnie obserwującego otoczenie, niezwykle ambitnego, ale i piekielnie dowcipnego. To los człowieka, który pnie się w górę pod prąd, wiedziony planem, który sam dla siebie szkicuje, a zarazem wierny solidnym wskazaniom życia uczciwego, które wyniósł z rodzinnego domu.
Czytajcie Zawiślińskiego – znajdziecie w tej książce nie tylko mnóstwo ciekawych informacji podanych w atrakcyjnej formie (krótkie, niemal felietonowe rozdziałki, jędrny, sugestywny język), ale i sporo do myślenia o sobie i świecie.
Tomasz Miłkowski

Michał Witkowski
Fototapeta
W.A.B. 2006
Tytuł uczciwy. I wyczerpujący. Michał Witkowski (bard PRL-owskich ciot z \”Lubiewa\”) w wiązance opowiadań z lat ostatnich zarejestrował graciarnię ostatnich lat RWPG. Właśnie – graciarnię. Jeżeli ZSRR w fazie pierestrojki, to szminki rozkupywane na pniu przez \”etażne\” i \”igristoje\” przechylane nad zarzyganą podłogą w blokowej komunałce. Jeżeli schyłkowe NRD, to Clubkola, mydełko Florena, doroczne wczasy na Rugii i socjal od żłobka do nagrobka. Jeżeli Polska, to dolnośląskie uzdrowisko, w którym \”sympatyczna panna Krysia\” dogasa nad kuflami piwa w obskurnej knajpie, przycupniętej na skraju parku zdrojowego. Tony rupieci przewalają się przez tę prozę. Dziesiątki szemranych figur spacerują po stronicach. Wszystko z jakiegoś dawno zapomnianego marginesu, z historycznego wysypiska śmieci. To tło prosi się o jakąś wyrazistą postać, o znaczący konflikt. Ale postać się nie uwyraźnia, konflikt się nie zawiązuje. Inwentura ciągnie się bez końca. Usprawiedliwienie pisarz uznał za stosowne wydrukować dopiero na stronie 120.: \”Jedni pisarze się urodzili w \”tyglu kultur\”, inni w \”małym kresowym miasteczku z przeważająca ludnością żydowską\”, jeszcze inni pochodzili z dworku, a ja się urodziłem w bloku, we Wrocławiu, w rodzinie inteligenckiej, i od razu na nocniku, bo pierwsze moje obserwacje czyniłem właśnie z tej pozycji\”. Co przyjmujemy do wiadomości.
Wiesław Kot

Kurtyna w górę
Eurocity, czyli Fredro w pociągu
To prawdziwa niespodzianka, niemal znalezisko. \”Z Przemyśla do Przeszowy\”, komedia jedna z ostatnich, kto wie, może i ostatnia Aleksandra Fredry, grana bodaj tylko raz w 1897 r.! Wróciła na scenę za sprawą Andrzeja Łapickiego, który ją właśnie wybrał na pożegnanie z teatrem – tym razem z reżyserią. Łapicki nieco kokieteryjnie rozpowiada, że się już wypalił jako reżyser, że to już nie jego teatr, ale tymczasem żartobliwym, a zarazem refleksyjnym (acz bez \”zadęcia\”) spektaklem dowodzi swej młodości. I choć nie zamierzał nigdy wystawiać Fredry prozą, to złamanie tego słowa może zapisać sobie jako kolejną zasługę – odkrycie Fredry epoki rewolucji przemysłowej, który z lekką nostalgią spogląda na dawne spokojne czasy, ale wie już dobrze, że \”wszystko pędzi\”, jak to powtarza imć Franciszek Gamciewicz, safanduła, gap i hreczkosiej, który wszakże swoje wie (charakterystyczna rola Olgierda Łukaszewicza, wiecznie czegoś szukającego, zagubionego, rozczochranego, ze wschodnim zaśpiewem i skłonnością do zaczepiania \”pasażerów\” na widowni). A to wie na pewno, że teraz inne czasy, szybkie czasy. Łapickiemu ten Fredro kojarzy się z Altmanem, może to nazbyt odważne porównanie, ale przez ułożenie komedii w rytm taktów \”Chattanoooga Choo Choo\” buduje przedstawienie precyzyjne muzycznie, w którym każdemu taktowi i refrenowi odpowiada kontrtakt i konrtrefren, jak chciał zresztą Fredro. Oto na dworcu w Przemyślu spotykają się niegdysiejsi małżonkowie po rozwodzie (Amalia i Karol Dorscy) oraz ich nowi partnerzy, a także inne pary i trójkąty, których wzajemne relacje na trasie Przemyśl-Przeszowa odwracają się. Bardzo to szybko postępuje, jak to w erze kolei żelaznych i piekielnych wynalazków. Fredro, a za nim Łapicki, pierwszeństwo w przełamywaniu tabu i barier oddaje paniom, a zatem trochę to \”feministyczny\” Fredro, jakże odmienny od tego z okresu pisanego wierszem. Spektakl poprowadzony z wdziękiem, podczas którego pojawia się (zasugerowany makietą, światłami i dźwiękiem) parowóz, a na koniec wspólny taniec według Glenna Millera, oddający zwariowany rytm nowego czasu, przed którym nie ma już odwrotu. Każdy z aktorów ma tu coś do zagrania, ale najlepiej korzystają z okazji Madame Sztok (Ewa Gołębiowska-Makomaska), jej córka Wilhelmina (Katarzyna Stanisławska) oraz Kropaczek, magister chirurgii (Marcin Jędrzejewski), którzy z pomocą wolapiku polsko-czeskiego oraz nieco poskręcanej francuszczyzny dolewają europejskiego wdzięku do galicyjskiego podróżowania. No, cóż, jesteśmy w domu, czyli w Europie.
Tomasz Miłkowski
Aleksander Fredro, \”Eurocity [Z Przemyśla do Przeszowy]\”, reżyseria Andrzej Łapicki, scenografia Łucja Kossakowska, choreografia Emil Wesołowski, Teatr Polski w Warszawie

Na ekranach
King Kong, reż. Peter Jackson, już w kinach
Gdyby zechciał zekranizować książkę telefoniczną, świat też czekałby z zapartym tchem. Wybrał jednak marzenie z dzieciństwa. Peter Jackson nie tak dawno zrobił coś, co wydawało się niemożliwe – nakręcił \”Władcę Pierścieni\”. I to tak, że zawojował fanów, bił rekordy kinowe i zgarnął naręcze Oscarów. Teraz wrócił do marzenia o remake\’u \”King Konga\”, klasycznego filmu z 1933 r. I oczywiście postanowił przebić swój poprzedni sukces.
Reżyser Carl Denham (Jack Black) kręci film przygodowy. Na statku, w ekipie znajdują się też aktorka Ann Darrow (Naomi Watts) i autor scenariusza Jack Driscoll (Adrien Brody). Docierają na tajemniczą Wyspę Czaszek (Skull Island), gdzie najpierw trafi się im konflikt z tubylcami, potem spotkanie z ogromnym gorylem i hordami krwiożerczych istot wszelkiej maści. Potem pojmany goryl zostaje przewieziony do Nowego Jorku (w co ciut trudno uwierzyć, zważywszy na rozmiary łodzi), gdzie rozegra się ostatni akt tragedii bestii, w którym ważną rolę odegra oczywiście Empire State Building.
Reżyser zakochany w efektach specjalnych i nastrojach rodem z kiczowatych horrorów (które kiedyś kręcił) w paru miejscach jednak przeholował, niektóre sceny potyczek z paskudnymi zwierzakami (jest tu wszystko łącznie z pająkami-ludojadami i dinozaurami) są zdecydowanie przydługie. Wszystko jest w dużym rozmiarze – wielki jest goryl, długość filmu (trzy godziny!), rozmach scenografii, stada koszmarnych stworzeń atakujących bohaterów, a także genialna wizja Nowego Jorku lat 30.
W filmach klasy B wielkiego aktorstwa się nie oczekuje, dlatego rola Naomi Watts zaskakuje. Połowa duetu \”piękna i bestia\” daje sobie radę nie tylko z obowiązkowymi krzykami, ale także z obdarzeniem swojej bohaterki prawdziwymi emocjami. A o emocje tu chodzi. Bo relacja między dziewczyną a gorylem różni się od pierwowzoru. King Kong (któremu osobowość nadał, tak jak Gollumowi, Andy Serkis) jest nieco podstarzałą małpą, która sporo przeszła, outsiderem w swoim środowisku. W tym duecie nie chodzi o jakże chętnie widziany w oryginale podtekst seksualny, ale o zwykłą bliskość, serdeczność i uczucie.
A który \”King Kong\” od dzisiaj będzie klasykiem kina kultowego? Ktoś ma wątpliwości?
Katarzyna Długosz

Płytoteka
Enya
Amarantine
Twórczość artystki równa się piękno, subtelność i harmonia. Tak było, jest i pewnie będzie już zawsze. Prawdziwi fani zachwycą się najnowszym albumem gwiazdy. Jak zwykle jest bowiem profesjonalny, kunsztowny, uwodzi wysublimowanymi dźwiękami i nastrojem, a Enya w charakterystyczny sposób operuje swoim nieziemskim głosem. Jednak tym wszystkim, którzy nie są zwolennikami wokalistki, zdecydowanie odradzamy kupno tego krążka. Pomimo piękna i klimatu (których bezmiar docenią jedynie zagorzali wielbiciele) płyta nie proponuje niczego nowego. Jest wtórnie, momentami nużąco, słychać, że artystce zabrakło pomysłów. Jak długo można wykorzystywać te same motywy i znane rozwiązania? Niestety, na dłuższą metę jednorodność nie zdaje egzaminu, a magia w utworach Enyi może się po prostu znudzić!
Paulina Dybicz

Shakira
Oral Fixation Vol.2
Najpierw w czerwcu na rynku pojawiła się hiszpańskojęzyczna płyta \”Fijacion Oral Vol.1\”, na której Shakira umieściła świetny utwór \”La Tortura\”, zaśpiewany w duecie z Alejandrem Sanzem. Singel podbił listy przebojów całego świata i po raz kolejny udowodnił talent kolumbijskiej wokalistki. Nowy album, kontynuacja \”Fijacion Oral Vol.1\” oraz następca debiutanckiego (anglojęzycznego) krążka \”Laundry Service\” to 11 utworów, wyśpiewanych mocnym i zmysłowym głosem artystki. Słychać, że przez ostatnie lata Shakira dojrzała i rozwinęła się muzycznie. Album jest przebojowy, zróżnicowany i ekspresyjny. Jedynym minusem jest posługiwanie się przez piosenkarkę językiem angielskim. Shakira o wiele lepiej i bardziej naturalnie brzmi w swoim ojczystym języku. Jej operowanie angielskim jest chwilami nie do zniesienia i niestety psuje odbiór muzyki i tekstu.
Paulina Dybicz

Negatyw
Manchester
Trzeci studyjny album mysłowickiej grupy potwierdza jej klasę i oryginalność. \”Manchester\” to 11 kawałków utrzymanych w stylu alternatywnego rocka. Słychać, że zespół inspiruje się brytyjską i amerykańską sceną gitarową, elementami grunge\’u czy country. Całość dopełniają świetne w swej prostocie teksty Mietalla Walusia, którego śpiew niektórych zachwyca, innych drażni, ale na pewno nikogo nie pozostawia obojętnym. Mietall przetwarza swoje ciekawe postrzeganie rzeczywistości na wyjątkowo prawdziwe teksty, dokłada do tego ekspresję i wielobarwność, co daje razem interesującą mieszankę. Negatyw, który stawia na dynamizm, szczerość i świeżość, nie powinien mieć żadnych kompleksów względem swoich słynniejszych kolegów z formacji Myslovitz.
Paulina Dybicz

Wydanie:

Kategorie: Bez kategorii

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy