Laboratoria czy cele tortur

Pierwsza organizacja obrońców zwierząt  powstała w 1824 r.

Człowiek wykorzystuje zwierzęta na różne sposoby: zjada ich mięso, odziewa się w ich skórę, używa jako siły pociągowej i środka transportu, bawi się ich kosztem w cyrku lub zoo. Jednak najpodlejszy jest los zwierząt, które znalazły się w laboratoriach doświadczalnych – doznają cierpienia, od którego wybawieniem jest śmierć, często w okrutnych mękach. Dokładnych danych na ten temat nie ma (podobnych statystyk nie prowadzi się również w Polsce), natomiast szacunkowe są rozbieżne: według jednych, w laboratoriach świata ginie rocznie 800 mln zwierząt, zdaniem drugich, „tylko” 300 mln.
Doświadczenia ze zwierzętami praktykowane są od dawna, już ojciec medycyny, grecki lekarz Hipokrates, wiedzę anatomiczną zdobywał na zwierzętach. Doświadczenia nasiliły się, gdy okazało się, że mogą pomagać w

tworzeniu skutecznych leków

dla ludzi. Jednym z pierwszych sukcesów w tej dziedzinie stało się odkrycie insuliny.
Nawet fanatyczni obrońcy zwierząt nie negują potrzeby doświadczeń medycznych. Dzięki nim możliwe było opracowanie szczepionek, antybiotyków i sulfonamidów, zakażenie wścieklizną nie musi kończyć się śmiercią, a czarna ospa praktycznie przestała istnieć.
Zanim wynaleziono sulfonamidy tysiące kobiet umierało z powodu zakażenia okołoporodowego. Tylko dzięki doświadczeniom na zwierzętach opracowano metodę leczenia niewydolności nerek, a przecież jeszcze nie tak dawno choroba ta była wyrokiem śmierci. Dopiero intensywne badania prowadzone na myszach, królikach i innych zwierzętach odsłoniły mechanizmy obrony immunologicznej organizmu.

Odnoszono nie tylko sukcesy,

bowiem badania na zwierzętach bywają obarczone dużym błędem. Np. doświadczenia prowadzone w latach 60. wykazywały, że palenie papierosów nie grozi zachorowaniem na raka płuc. Milrinom (lek podawany przy ataku serca) pomyślnie przeszedł testy, ale wkrótce okazało się, że nie pomaga, a wręcz szkodzi i zwiększa śmiertelność o 30%. W latach 80. podobnie było z przeciwbólowym zomaxem, mimo że testowano go na tysiącach zwierząt to jednak trzeba było go wycofać, bo u setek ludzi powodował groźne alergie, odnotowano kilkanaście zgonów. Głośna była sprawa cuntrogenu, który przyczynia się do 10 tys. poronień i narodzin 100 tys. kalekich dzieci.
Według niektórych źródeł (powołują się na nie przeciwnicy doświadczeń), skuteczność testów na zwierzętach sięga zaledwie 40%, rzecz bowiem w tym, że na

ludzki i zwierzęcy organizm

odmiennie działają m.in.: penicylina (zabija chomiki i świnki) skopolamina (2 miligramy uśmiercają człowieka, natomiast koty i psy wytrzymują dawkę nawet stukrotnie silniejszą), a nawet aspiryna (powoduje deformację płodów szczurów, kotów i psów).
Niepowodzenia, a nawet tragiczne błędy to nie jedyny argument przeciwników doświadczeń. Protest wywołują przede wszystkim cierpienia zwierząt laboratoryjnych. Laboratoria to dla gryzoni, kotów, psów czy małp cele tortur.
Kiedyś nie przejmowano się tym, bo uważano zwierzę za „maszynę”, co prawda, żywą, ale nieodczuwającą bólu w takim stopniu jak człowiek i zupełnie niewrażliwą na cierpienia psychiczne. Jeśli nawet jakiś zwierzak podczas wiwisekcji wył z bólu, to pozbawiano go głosu.
Mimo że obecnie w laboratoriach doświadczalnych stosuje się środki znieczulające, nadal trzecia część eksperymentów odbywa się bez znieczulenia, a ponadto okaleczone zwierzęta cierpią po zabiegu. Waśnie cierpienie było i jest powodem protestów przeciwko eksperymentom. Zaczęło się od bojkotu, nawet aktów terroru wobec osób prowadzących doświadczenia na zwierzętach w Wielkiej Brytanii. Wkrótce powstały pierwsze

stowarzyszenia przeciwników doświadczeń:

Królewskie Towarzystwo Zapobiegania Okrucieństwu wobec Zwierząt (1824 r.) i Stowarzyszenie z Ulicy Wiktorii (1875 r.), dzięki któremu w laboratoriach zaczęto stosować narkozę. Wyjątkowo radykalną organizacją był Front Wyzwolenia Zwierząt w Wielkiej Brytanii.
Zwolennicy doświadczeń na zwierzętach pytają przeciwników, czy mamy poświęcać zdrowie i życie ludzi, żeby oszczędzać zwierzęta? To demagogiczne pytanie, bo nawet najbardziej zagorzali obrońcy zwierząt nie postulują zupełnej rezygnacji z doświadczeń. Rzecz w tym, żeby prowadzić

tylko niezbędne doświadczenia

i maksymalnie ograniczać cierpienia zwierząt. Wiele badań dubluje się, choć dostępne są wyniki wcześniej przeprowadzonych. Przetestowano ponad 8 tys. substancji, czy zatem należy badać je ponownie? Wśród już sprawdzonych są też substancje żrące, które powodują wyjątkowe cierpienia zwierząt.

Istnieją środki, które z powodzeniem można testować metodą in vitro, co potwierdzono w latach 90. w Stanach Zjednoczonych: np. zamiast wcierać żrącą substancję w wygolony grzbiet królika, testowano ją na sztucznej skórze ludzkiej. Wiele sprawdzianów można odbywać się na próbkach tkanek i bakteriach.
Tysiące zwierząt cierpiało i ginęło w trakcie zajęć dydaktycznych na wyższych uczelniach medycznych i weterynaryjnych. Podobny sposób nauki może już odchodzić, bo ten sam cel osiągniemy metodą symulacji komputerowej.
Największe sprzeciwy budzą doświadczenia na zwierzętach w laboratoriach firm kosmetycznych, w których ginęło aż co trzecie. Korzystając z kremów i szamponów, nie zdajemy sobie sprawy z bólu tysięcy owrzodzonych, wyłysiałych, poparzonych, zatrutych i okaleczonych zwierząt.
Mimo zakazów obowiązujących w Unii Europejskiej i innych państwach branża kosmetyczna nie zrezygnowała zupełnie z testowania produktów na zwierzętach. Firmy, które zaniechały tego procederu, oznaczają swoje wyroby rysunkiem skaczącego królika i napisem „Not Tested on Animals” lub literami „BWC” („Beauty Without Cruelty” – piękno bez okrucieństwa). Może warto zapamiętać te symbole, żeby bojkotować pozostałe kosmetyki.
Protesty obrońców zwierząt przynoszą rezultaty. W Holandii każdy pracownik prowadzący doświadczenia na zwierzętach musi ukończyć trzytygodniowy kurs, na którym zapoznaje się z zasadą 3R, uczy się oszczędzać zwierzętom cierpienia i w rozwiązywania problemów bez doświadczeń na zwierzętach. Ważnym sukcesem obrońców zwierząt są

prawne ograniczenia

prowadzenia doświadczeń. W 1974 r. ICAL wydało „Wytyczne dotyczące regulacji eksperymentowania na zwierzętach”. Ważnym aktem jest uchwalona przez UNESCO w 1978 r. „Światowa Deklaracja Praw Zwierzęcia”, która stwierdza m.in.: „Doświadczenia na zwierzętach, które powodują cierpienia fizyczne i psychiczne, są pogwałceniem praw zwierzęcia”.
W 1986 r., przyjęta została europejska konwencja w sprawie ochrony zwierząt kręgowych wykorzystywanych w doświadczeniach lub do innych celów naukowych, która mówi m.in., że:
– należy zdecydowanie ograniczyć wykorzystywanie zwierząt do celów doświadczalnych i innych celów naukowych, zastępując je – tam, gdzie to możliwe – środkami alternatywnymi; trzeba intensywnie poszukiwać tych środków i zachęcać do ich stosowania;
– państwa członkowskie Rady Europy przyjmują wspólnie postanowienie, aby chronić zwierzęta wykorzystywane w sposób mogący sprawiać im ból, cierpienie, powodujący silny niepokój czy trwałe uszkodzenie, a także, by do minimum ograniczyć wykorzystywanie zwierząt.
W Polsce mamy uchwaloną w 1997 r. Ustawę o ochronie zwierząt, według której, „Doświadczenia i testy na zwierzętach dopuszczalne są tylko wtedy, gdy są konieczne do badań naukowych, dydaktyki w szkołach wyższych lub ochrony zdrowia ludzi inny bądź zwierząt, jeśli celów tych nie można osiągnąć w inny sposób z powodu braku metod alternatywnych. Osoba, która ma prowadzić doświadczenia i testy na zwierzętach, ma obowiązek korzystania z międzynarodowej informacji w danej dziedzinie nauki, by wyeliminować powtarzalność doświadczeń…”.
Istnieje Krajowa Komisja Etyczna ds. Doświadczeń na Zwierzętach, w uczelniach funkcjonują komisje lokalne, bez zgody których nie można prowadzić doświadczeń. Zwierzęta trzymane w laboratoriach powinny mieć zapewnione dobre warunki. Doświadczenia powodujące ból należy prowadzać w znieczuleniu ogólnym lub miejscowym, eksperymenty bez znieczulenia dopuszcza się tylko w wyjątkowych przypadkach.
Z prawnego punktu widzenia, nie jest źle, natomiast może być gorzej, do czego zmierzają zwolennicy zmian w Ustawie o ochronie zwierząt. Chodzi im o zniesienie zakazu powtarzania doświadczeń już zrobionych. Inna propozycja mówi o stworzeniu furtki do testowania na zwierzętach kosmetyków i środków chemicznych.


Osiągnięcia medycyny XX w. uzyskane dzięki doświadczeniom na zwierzętach:
Lata 20. – insulina dla chorych na cukrzycę.
Lata 30. – środki anestetyczne (znieczulające) dla chirurgii, szczepionka przeciwko krztuścowi.
Lata 40. – przeszczep wątroby, rozrusznik serca i sztuczna zastawka, szczepionka przeciw polio, leki na nadciśnienie.
Lata 60. – przeszczep rogówki, operacja tworzenia by-passa, przeszczep serca.
Lata 70. – leki przeciwwrzodowe i przeciwastmatyczne.
Lata 80. – leki immunopresyjne (używane przy przeszczepach organów), tomografia komputerowa, system podtrzymywania wcześniaków przy życiu, leki do terapii chorób wirusowych.


Zasada 3R (Replacing, Reducing, Refining) – czyli humanitarnej metodyki doświadczeń na zwierzętach została sformułowana w 1959 r. i zakłada:
– zastępowanie doświadczeń na zwierzętach metodami in vitro;
– zmniejszanie liczby zwierząt doświadczalnych dzięki wykorzystywaniu metod statystycznych;
– zmianę procedury eksperymentalnej na procedurę przysparzającą mniej cierpienia zwierzętom.


Mianem „zwierzęta laboratoryjne” określa się kilka gatunków ssaków używanych do badań w pracowniach biologicznych i biomedycznych. Należą do nich: mysz, szczur, królik, chomik syryjski, gerbil, świnka morska, kot i pies, natomiast z ptaków najczęściej przepiórka japońska. Listę uzupełniają inne gryzonie i ssaki wyższe (małpy).

 

Wydanie: 2001, 42/2001

Kategorie: Ekologia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy