Łamacze blokady

Łamacze blokady

Jak Kreml radzi sobie z sankcjami

Od 24 lutego br. – w związku z agresją Rosji na Ukrainę – Zachód nałożył na ten kraj ponad 6 tys. różnych sankcji. To więcej niż na Kubę, Koreę Północną, Mjanmę i Syrię razem wzięte. Restrykcje miały powstrzymać działania wojenne i zmusić Kreml do wycofania się z zajętych terenów. Zdaniem krytyków po ponad siedmiu miesiącach walk sankcje jedynie zdestabilizowały światową gospodarkę i bardziej zaszkodziły Zachodowi niż Rosji. Kraje zachodnie zmagają się z rekordowo wysoką inflacją, rosnącymi cenami paliw, gazu i energii elektrycznej, a mieszkańcy Europy z przerażeniem oczekują pierwszych mrozów.

Dlatego coraz częściej słychać głosy nawołujące do częściowego zniesienia sankcji oraz podjęcia z Moskwą rozmów, których celem będzie szybkie zakończenie wojny. Dawno minął optymizm przełomu lutego i marca br., gdy europejscy komentatorzy przekonywali, że pod wpływem sankcji w ciągu kilku czy kilkunastu miesięcy rosyjska gospodarka cofnie się do epoki kamienia łupanego. Prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden, przemawiając pod koniec marca w Warszawie, zapewniał, że wkrótce za jednego dolara przyjdzie w Moskwie płacić 200 rubli. Tak się nie stało, dolar w Moskwie kosztuje dziś ok. 60 rubli.

Putin popełnił wielki błąd, zakładając, że rosyjska armia w kilka dni zdobędzie Kijów i zakończy „operację specjalną”. Lecz równie wielki błąd popełnili zachodni politycy, sądząc, że za pomocą sankcji szybko uda się pokonać Kreml.

Wpadka Shella

Na początku agresji jedynie specjaliści zajmowali się konsekwencjami ekonomicznymi tej wojny. Niezależni rosyjscy eksperci szacowali, że na skutek zachodnich sankcji nałożonych na Rosję po zajęciu Krymu utrata produktu krajowego brutto w latach 2012-2021 sięgnęła 16%. Zachodni ekonomiści przypuszczali, że w roku bieżącym sankcje spowodują spadek PKB od 8% do nawet 15%. Eksport towarów z krajów europejskich do Rosji miał się zmniejszyć o 28%. Import z Rosji zaś – spaść o ponad 50%.

Na zachodnie sankcje Moskwa odpowiedziała swoimi. Latem najpierw ograniczyła dostawy gazu dla europejskich odbiorców gazociągiem Nord Stream, a w końcu całkowicie je wstrzymała. Rosjanie zaczęli eksportować więcej surowców energetycznych do krajów azjatyckich. Oferując sięgające 20-30% upusty w cenie jednej baryłki ropy oraz godząc się na wykorzystanie w tych transakcjach walut narodowych. Rozliczenia z indyjskimi partnerami handlowymi mogły być dokonywane w rupiach, z chińskimi – w juanach.

Poza oficjalnym handlem rozkwitła szara strefa. Zachodni eksperci oceniają, że tylko w handlu paliwami i tylko w roku bieżącym może ona sięgnąć 16-20 mld dol. Przykładem obchodzenia sankcji była wpadka koncernu Shell. Brytyjscy dziennikarze ujawnili, że na początku marca br. koncern kupił 100 tys. ton ropy Ural po wybitnie promocyjnej cenie. Pikanterii sprawie dodawał fakt, że tuż po wybuchu wojny kierownictwo koncernu solennie zapewniało, że zakończyło współpracę z rosyjskimi firmami. Dyrektor generalny Shella Ben van Beurden zmuszony był przyznać, że decyzja o zakupie tego ładunku ropy nie była właściwa, i przeprosił wszystkich. Przecież to nic osobistego.

W sierpniu brytyjski odpowiednik Głównego Urzędu Statystycznego, Office for National Statistics (ONS), opublikował dane, z których wynikało, że ostatnio Wielka Brytania znacząco zwiększyła import paliw z Belgii, zastępując nimi te produkowane z rosyjskiej ropy. Cóż… Belgia nie ma ani złóż ropy naftowej, ani wielkich rezerw tego surowca. Ma za to rafinerie. Oczywiście nie znaczy to, że Zjednoczone Królestwo kupuje de facto rosyjskie paliwa, korzystając z belgijskiego pośrednictwa. Brytyjskie dane statystyczne milczą na temat tego, skąd naprawdę pochodzą towary. Mówią jedynie o kraju, z którego trafiły one na Wyspy. Wydaje się, że Rosjanie słusznie założyli, że zachodnie sankcje nie będą bezwzględnie przestrzegane, a dzięki pośrednikom będzie można nieźle zarobić.

Na razie rosyjskie sektory naftowy, gazowy i górniczy nie ucierpiały zbytnio w wyniku sankcji. Od 24 lutego do końca maja na sprzedaży ropy naftowej, gazu i węgla do krajów Unii Europejskiej Rosja zarobiła 85 mld euro. I to mimo 18-procentowego spadku wolumenu dostaw. W połowie sierpnia br. Agencja Reutera donosiła, że od stycznia do końca lipca eksport tych surowców do krajów europejskich oraz innych przyniósł Moskwie 337,5 mld dol., co stanowi wzrost o 38% w stosunku do roku 2021. W opinii zachodnich analityków dochody te w przyszłym roku spadną, ale i tak będą wyższe niż w roku 2021.

Wątek ukraiński

Za to w dramatycznej sytuacji znalazł się rosyjski przemysł samochodowy. Opuszczenie kraju przez zachodnie globalne koncerny oraz wstrzymanie dostaw komponentów sprawiło, że większość zakładów została zamknięta. I potrzeba było trochę czasu, by część ponownie ruszyła, jak miało to miejsce w przypadku zakładów AwtoWAZ, które koncern Renault za symbolicznego rubla sprzedał Federacji Rosyjskiej. W jednym z nich uruchomiona zostanie produkcja samochodów pod radziecką marką Moskwicz. A w innym, z powodu braku zachodnich części, popularny model Łada Granta produkowany jest bez układu ABS, poduszek powietrznych i z szybami na korbkę. Jak w starych, dobrych czasach zastoju.

Lekarstwem na te problemy miały być koncerny chińskie i indyjskie, które jednak na razie nie kwapią się do wejścia na ten rynek. Co nie znaczy, że w Rosji zabraknie samochodów. Kwitnie import używanych pojazdów. W tym miejscu pojawia się wątek ukraiński. Od 5 kwietnia do 30 czerwca obywatele Ukrainy nie musieli wnosić opłat celnych ani płacić podatku VAT przy imporcie wybranych towarów, m.in. samochodów. W tym czasie, mimo wojny, wwieziono do Ukrainy 236 792 samochody. Głównie przez nasz kraj.

Nie brakuje opinii, że było ich więcej. I że część trafiła… do Kazachstanu. Jak? Przez granicę białoruską. Choć trudno sobie wyobrazić Ukraińców robiących interesy z Rosjanami, nie należy tego wykluczać. Wojna to także okazja do robienia wyjątkowo dochodowych biznesów. Zwłaszcza z wrogiem.

Jeśli wierzyć Służbie Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU), bliską współpracę z okupantem miał nawiązać prezes zarządu i dyrektor generalny zaporoskich zakładów Motor Sicz Wiaczesław Bogusłajew. W czasach ZSRR zakłady Motor Sicz były głównym producentem silników do śmigłowców. Wyróżniony tytułem Bohatera Ukrainy Bogusłajew to menedżer pamiętający czasy ZSRR. Został zatrzymany, przewieziony do Kijowa i oskarżony o zdradę. Chodziło nie o szpiegostwo, lecz o sprzedaż Rosjanom w czasie wojny za pośrednictwem zagranicznych spółek silników oraz części zamiennych do helikopterów. Według krytyków ukraińskich władz sprawa jest dęta.

Nie jest tajemnicą, że po zajęciu przez Rosję Krymu w 2014 r. utrzymały się pewne relacje między ukraińskimi a rosyjskimi firmami. Także w sektorze obronnym. Przykładem może być głośna afera, która wybuchła w roku 2019. Krajowe Biuro Antykorupcyjne (NBU) oskarżyło partnera biznesowego prezydenta Petra Poroszenki oraz pierwszego zastępcę sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego Olega Gładkowskiego (do 2014 r. używał on nazwiska Swynarczuk) o nadużycie stanowiska. Okazało się, że jego syn Igor zorganizował sieć spółek, które służyły jako przykrywka dla dostaw produkowanych w Rosji części zamiennych do sprzętu wojskowego będącego na wyposażeniu ukraińskiej armii. Interes był niezwykle lukratywny. 17 października 2019 r. NBU zatrzymało Olega Gładkowskiego, w chwili gdy wraz z rodziną chciał wylecieć z Ukrainy. Dziś oficjalnie ukraińskie firmy nie handlują z Rosją. A jak jest naprawdę? Czas pokaże.

Lista Sonnenfelda

Jeffrey Sonnenfeld, profesor Uniwersytetu Yale, wraz z zespołem opracował listę przedsiębiorstw, które nie opuściły Rosji po 24 lutego. Jest ona dostępna pod internetowym adresem som.yale.edu/story/0/over-000-companies-have-curtailed-operations-russia-some-remain i każdy może sprawdzić, które światowe koncerny pozostały w ojczyźnie Puszkina i Putina.

Autorzy owej listy piszą, że pomogła ona zmobilizować prawie 1 tys. firm do wycofania się z Rosji w ciągu pierwszych dwóch miesięcy. Znalazło się na niej początkowo 39 polskich firm. 18 spółek wycofało się z rosyjskiego rynku, 15 zawiesiło działalność. Kontynuuje ją natomiast producent aluminiowych puszek, krakowska spółka Canpack. Sytuacja trzech firm, PKN Orlen, Lotos oraz produkującej meble spółki Black Red White, jest zdaniem autorów listy niejasna. W marcu br. agencja Bloomberg podała, że 28 lutego, cztery dni po rozpoczęciu wojny w Ukrainie, Orlen zakupił 700 tys. baryłek rosyjskiej ropy Ural. Na łamach PRZEGLĄDU pisaliśmy, że do portów w Trójmieście przypływają tankowce z rosyjską ropą, do której nikt nie chce się przyznać. Prezes Daniel Obajtek pytany w maju o źródła dostaw surowca odparł, że „są one zdywersyfikowane”.

Z kolei producent mebli Black Red White twierdzi, że wycofał się rosyjskiego rynku, lecz przyznał, że ma 60% udziałów w firmie działającej w białoruskim Brześciu. Dwie polskie spółki, w tym Polpharma – jak napisali autorzy listy – „kupują sobie czas”.

Ze znanych światowych marek w Rosji nadal obecne są m.in. szwajcarski Zepter, tajwański producent części komputerowych MSI, amerykańskie International Paper, Tupperware, Tom Ford i Sbarro Pizza. Pozostały też japoński producent motocykli Kawasaki i produkująca narzędzia firma Makita. Nie wycofały się z Rosji słynne włoskie marki – Calzedonia, Benetton, Giorgio Armani ani bank UniCredit. Francję reprezentują: Auchan, Bonduelle, Eutelsat, Lacoste, Legrand i Veolia.

Większość z obecnych na liście Sonnenfelda zachodnich firm tylko zawiesiła działalność. Na przykład sprzedając swoje aktywa rosyjskim biznesmenom lub tamtejszej kadrze zarządzającej. Sieć restauracji McDonald’s nazywa się dziś Smacznie i kropka. Według zachodnich dziennikarzy rosyjskie hamburgery smakują prawie tak samo jak amerykańskie, a nuggetsy z kurczaka są nawet lepsze. Gdy wojna się skończy, firmy te będą mogły łatwo wrócić na rosyjski rynek.

Przykład Iranu

Rosjanie starają się rozwijać kontakty w Afryce, Ameryce Południowej, a zwłaszcza na Dalekim Wschodzie. Dostarczają ropę i paliwo pogrążonej w głębokim kryzysie gospodarczym Sri Lance. Nie gardzą interesami z Mjanmą (dawniej Birmą) rządzoną przez wojskową dyktaturę.

Głównym pośrednikiem w dostawach rosyjskiego gazu do Europy chcą się stać firmy tureckie. I Kreml nie ma nic przeciwko temu. Indie, Chiny, Pakistan i Indonezja kupują w Rosji rekordowe ilości ropy naftowej i gazu. W lipcu br. Arabia Saudyjska kupiła 650 tys. ton rosyjskiego oleju opałowego. Kraj, który sam ma tego towaru w bród, kupuje w Moskwie! Dlaczego? Bo Rosjanie sprzedają olej Saudom z upustem sięgającym 25-30%. Najprawdopodobniej olej ten został wykorzystany jako paliwo w tamtejszych elektrowniach. A „zaoszczędzona” w ten sposób saudyjska ropa trafiła na spragniony rynek międzynarodowy. Wcale nie po promocyjnej cenie.

Część zachodnich analityków podkreśla, że sankcje nie tylko odcięły Europejczyków od źródła tanich surowców energetycznych, ale też ograniczyły dostęp do niektórych metali i minerałów oraz mają negatywny wpływ na rozwój źródeł energii odnawialnej. O wzroście inflacji do poziomów niewidzianych w Europie od kilkudziesięciu lat nie warto nawet wspominać.

Zyskują gospodarki Chin, Indii, Indonezji, Wietnamu. We wrześniu chińskie koncerny samochodowe po raz pierwszy wyeksportowały więcej samochodów niż koncerny niemieckie.

Oficjalna rosyjska propaganda twierdzi, że gospodarka wytrzymała ciosy, i wskazuje przykład Iranu, obłożonego sankcjami od 40 lat. W galeriach handlowych Teheranu bez trudu można nabyć francuskie perfumy, ubrania renomowanych domów mody i najnowsze iPhone’y amerykańskiej firmy Apple. Jest to możliwe dzięki tzw. importowi równoległemu. Zamówiony towar trafia do Turcji albo jednego z państw Zatoki Perskiej, a następnie do Teheranu.

Gdy po 2014 r. w Rosji zaczęło brakować włoskich serów, znaleźli się przedsiębiorczy ludzie, którzy zaczęli sprowadzać oryginalną mozzarelę, pecorino romano i parmigiano reggiano wprost z Italii. Było to niełatwe i trochę ryzykowne, lecz dziś władze mogą taką działalność uznać za czyn patriotyczny.

Eksperci Banku Światowego, Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju są zdania, że rok 2022 będzie zły dla rosyjskiej gospodarki. Oczekuje się, że PKB  spadnie o co najmniej 5,5% w najlepszym dla Rosji scenariuszu, a do prawie 9% w scenariuszu najgorszym. Z pewnością sankcje odniosłyby większy skutek, gdyby do krajów zachodnich przyłączyła się większość ze 195 państw będących członkami ONZ. Lecz na to się nie zanosi. Rosyjską agresję na Ukrainę zdecydowanie potępiło ok. 40 krajów. Reszta albo zachowała neutralność, albo w różnym stopniu skłania się ku poglądom reprezentowanym przez kraje Zachodu, ale nie podjęła zdecydowanych działań. Dlatego zachodni politycy przekonują, że sankcje odniosą skutek w dłuższej perspektywie, i drżą na myśl o zimie.

Fot. Shutterstock

Wydanie: 2022, 45/2022

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy