Jak leczyć covid, by pacjenci nie umierali?

Jak leczyć covid, by pacjenci nie umierali?

Wiele leków pomaga organizmowi walczyć z wirusem. Polscy lekarze masowo jednak leczą antybiotykami i paracetamolem

Covid dopadł starsze małżeństwo z Warszawy po trzeciej dawce szczepionki. On przechodził infekcję łagodnie, ona źle. Na dzień dobry obydwoje dostali antybiotyk. Również w szpitalach chorym na covid masowo podaje się antybiotyki, bez refleksji, czy to ma sens. W wypadku starszej pani antybiotyk mógł być potrzebny, bo rozwinęło się zapalenie płuc, w wypadku pana jego podanie było zupełnie bez sensu. W tej historii, jakich w Polsce ostatnio tysiące, szczególnie oburza fakt, że absolutnie nie było mowy, żeby którykolwiek lekarz POZ osłuchał tych ludzi – pacjentom kaszlącym przysługuje teleporada.

Nie dziwmy się więc, skąd mamy 100 tys. zgonów covidowych. W niechlubnej statystyce tygodniowej liczby zgonów wyprzedza nas tylko Bułgaria – ponad 12 na milion mieszkańców; w Polsce – 11,8 na milion. Dla porównania: w Niemczech – 3,2 na milion; w powalonej omikronem Wielkiej Brytanii – mniej niż 2 zgony na milion. Tę statystykę napędzają szpitale, w których na 100 pacjentów podłączonych do respiratora umiera 99! Są szpitale powiatowe, w których na intensywnej terapii leczy się tak jak 30 lat temu.

Respirator to ostateczność

– Wiele osób pisze na mój służbowy adres mejlowy, błagając o pomoc – opowiada prof. Piotr Kuna, pulmonolog z Kliniki Chorób Wewnętrznych, Astmy i Alergii Wydziału Lekarskiego UM w Łodzi. – Piszą, że bliskich zaintubowano. Pytam, dlaczego. Bo były duszności. Wszyscy poumierali. Intubacje robi się oczywiście w akcie desperacji, żeby ratować życie. Ale trzeba dokładnie zrozumieć mechanizm covidu. Jest kilka różnych czynników, które powodują, że tlen przestaje przechodzić z pęcherzyków płucnych do krwi. My na siłę próbujemy wpychać ten tlen. To nie takie proste, jak się wydaje. Należy przede wszystkim zwalczać przyczynę, czyli ograniczyć zaburzenia, które prowadzą do braku dyfuzji tlenu z pęcherzyków płucnych do krwi – tłumaczy profesor.

Niemal każdy chory na covid po zaintubowaniu od razu łapie infekcję bakteryjną i powstaje szpitalne bakteryjne zapalenie płuc. Tak chorego człowieka naprawdę trudno wyleczyć. Dodatkowo nie ma wystarczającej liczby personelu medycznego do opieki nad pacjentami pod respiratorami.

– Oni powinni być co pół godziny przekładani na brzuch, na boki. Tymczasem słyszę od lekarzy, że na osiem łóżek respiratorowych jest jedna pielęgniarka. Co ona biedna może? Trzeba sobie powiedzieć krótko: jeden pacjent covidowy, jedna pielęgniarka do opieki nad nim 24 godziny na dobę. A ponieważ personelu nie ma, trzeba robić wszystko, żeby pacjenci nie musieli trafiać na intensywną terapię. Pacjentów na oddziałach covidowych leczą lekarze bez doświadczenia w pulmonologii. Dermatolodzy, okuliści, bo do tej pracy skierował ich wojewoda. Pulmonologii ludzie uczą się 20 lat! To tak, jakby zamiast profesjonalnego strażaka pożar w domu gasił domownik – denerwuje się prof. Kuna.

Oprócz szpitali umieralni są też takie, w których śmiertelność pod respiratorem jest poniżej 50%. Czyli można leczyć w cywilizowany sposób. Sprzęt w Polsce mamy nie gorszy niż na Zachodzie. Gorzej z kulturą leczenia.

Czym leczyć?

Na uniwersytecie w Oksfordzie przeprowadzono badania nad zastosowaniem leku Budesonide Turbuhalaer, budezonidu. Badacze robili pacjentom covidowym inhalacje w dawce dwa razy 800 mikrogramów, ale można też podać cztery razy 400 mikrogramów. Dowiedli, że podanie tego leku natychmiast po stwierdzeniu zakażenia SARS CoV-2 redukuje ryzyko rozwoju zapalenia płuc o ponad 90%. Leczenie powinno trwać 15 dni. Badanie zostało przerwane, bo dało tak doskonałe wyniki, że stwierdzono, iż niepodawanie tego leku jest błędem w sztuce i jest szkodliwe dla pacjenta. Tę metodę leczenia zaaprobowała Polska Agencja Oceny Technologii Medycznych. Jednak zdaje się, że nie zaaprobowała jej większość lekarzy wciskających pacjentom antybiotyk.

Prof. Kuna pierwszego pacjenta ambulatoryjnego, który powrócił z podróży zagranicznej z dziwnymi objawami – jak się później okazało covidowymi – przyjął w styczniu 2020 r., potem miał grupę Włochów pracujących w Łodzi z równie dziwnymi objawami. – Wszyscy zostali wyleczeni, choć nie wiedziałem, że leczę covid – mówi profesor. Od samego początku pandemii żaden z jego pacjentów nie zmarł na covid ani nie wymagał hospitalizacji. Nie jest z tych, co głoszą cud amantadyny.

– Nie leczę za pomocą tego specyfiku. Pokazuję na własnym przykładzie, że można tak leczyć ambulatoryjnie, żeby pacjenci nie umierali. Przede wszystkim leczę chorego człowieka. Badania udowadniają, że prawie 2 tys. leków w sposób nieswoisty blokuje łączenie się wirusa z receptorem, czyli blokuje replikację wirusa w komórkach. Krótko mówiąc, wirus nie może się namnożyć i choroba zostaje powstrzymana. Takim właśnie lekiem jest m.in budezonid. Ciekawymi lekami są telmisartan czy nebiwolol stosowane w leczeniu nadciśnienia. One również hamują namnażanie wirusa. Pacjenci leczący nadciśnienie telmisartanem o 40% rzadziej zapadają na covid. Czyli trzeba wiedzieć, jakie leki podawać w leczeniu licznych chorób przewlekłych, szczególnie u osób po 60. roku życia, żeby zmniejszyć ryzyko zakażenia SARS CoV 2 – tłumaczy prof. Kuna.

Minister Adam Niedzielski pytany, dlaczego tak wielu Polaków umiera z powodu covidu, wskazuje na niższy niż w innych krajach odsetek zaszczepionych. To już standard. Boleje też, że chorzy za późno zgłaszają się do lekarza z objawami choroby oraz że polskie społeczeństwo ma słabą kondycję zdrowotną z powodu niewłaściwego stylu życia, złego odżywiania się i zaniechania regularnych badań. Czas skończyć z tą fikcją. Za to, że tylu Polaków umarło w ostatnich miesiącach, odpowiada fatalnie zarządzany system ochrony zdrowia – i to nie tylko przez obecnie rządzących. Pandemia kosztem tysięcy istnień ludzkich uwidoczniła jego mizerię.

b.igielska@tygodnikprzeglad.pl

Fot. Piotr Hukało/East News

PS Dzieci starszych państwa wezwały lekarza na wizytę prywatną. Za 300 zł chętnie przyjechał do chorych. Wszedł nie w kombinezonie, a jedynie w maseczce. Na Zachodzie na oddziałach covidowych kombinezonów nie używa się od dawna, bowiem dużo łatwiej na nich przenieść z chorego na chorego inne drobnoustroje niż koronawirus.

Wydanie: 05/2022, 2022

Kategorie: Zdrowie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy