Legenda kryształowych czaszek

Legenda kryształowych czaszek

Tajemnicze dzieła prekolumbijskich Indian to w rzeczywistości XIX-wieczne fałszerstwa

O zagadkowych czaszkach z kryształu górskiego opowiadane są przedziwne historie. Te niezwykłe artefakty mają być dziełem kosmitów, zaginionej cywilizacji Atlantydy lub przynajmniej prekolumbijskich Indian; Tolteków, Azteków lub Majów. Mają też jakoby zdumiewające właściwości. Tzw. Czaszka Zagłady (określana też jako Czaszka Miłości) emituje rzekomo cudowne światło oraz wysokie, czyste dźwięki, jakby wydawane przez dzwoneczki, a postawiona w pobliżu komputerów niszczy twarde dyski. Niekiedy pokazują się w niej barwne obrazy niesamowitych twarzy, masek i gór, a chorzy, którzy znajdą się w pobliżu czaszki, mogą liczyć na cudowne uleczenie. Usłyszeć można absurdalne opowieści, że w jej wnętrzu stale panuje temperatura 21 stopni Celsjusza.
22 maja na ekrany światowych kin wchodzi czwarty już film Stevena Spielberga o przygodach dzielnego poszukiwacza skarbów „Indiana Jones i królestwo kryształowej czaszki”. Treść filmu utrzymywana jest w ścisłej tajemnicy, ale do blogosfery przeniknęły wieści, że czaszka, której szuka nieustraszony bohater, pochodzi z kosmosu. Niestety, twórcy filmu doznali rozczarowania. Kilka tygodni przed premierą francuscy naukowcy ogłosili, że jedna z najsłynniejszych kryształowych czaszek, przechowywana w paryskim Musée du Quai Branly, jest bez wątpienia fałszerstwem. Czaszkę, mającą 11 cm wysokości i masę 2,5 kg, przebadano w podziemnych laboratoriach Luwru (znajduje się tu centrum badawcze i konserwatorskie C2RMF). Inżynierowie Thomas Calligaro i Yvan Coquinot przez trzy miesiące prześwietlali enigmatyczny artefakt za pomocą akceleratora cząsteczkowego, promieni ultrafioletowych oraz rentgenowskich. Rezultat okazał się jednoznaczny i druzgocący dla zwolenników wszelkiego rodzaju ezoteryki czy też „archeologii alternatywnej”.
– Na czaszce widoczne są techniki szlifowania oraz ślady narzędzi precyzyjnych, używanych do obróbki kamienia, które nie istniały w czasach prekolumbijskich – stwierdził wicedyrektor muzeum, Yves Le Fur. Akcelerator cząsteczkowy wykrył też ślady wody pochodzące z XIX w. Specjalistom udało się nawet ustalić, że „aztecką” czaszkę sporządzono między 1867 a 1886 r. w Idar-Oberstein w Niemczech, które było w XIX w. sławnym ośrodkiem obróbki kamienia i kryształu górskiego (odmiany kwarcu). A przecież paryska czaszka była przez dziesięciolecia ozdobą wielu wystaw poświęconych prekolumbijskim cywilizacjom Mezoameryki. Jej autentyczność zaczęto podawać w wątpliwość dopiero w 1990 r.
Niektórzy entuzjaści dawnych mitów

pogrążyli się w żałobie,

gdyż werdykt paryskich ekspertów oznacza, że nie uda się powstrzymać końca świata. Majowie i Aztekowie wierzyli, że wcześniej istniały cztery inne światy, które uległy zniszczeniu, a my żyjemy „pod piątym słońcem”. Nasz świat także zostanie unicestwiony. Według kalendarza Majów, stanie się to 21 grudnia 2012 r. (a więc nie pozostało nam już wiele czasu…). Niektórzy fantaści wierzą, że jeśli 12 lub 13 cudownych kryształowych czaszek zostanie umieszczonych w tym feralnym dniu w starożytnej magicznej świątyni Tolteków czy Majów, zagłada świata nie nastąpi, co więcej, ludzkość otrzyma ogromną wiedzę na temat swego pochodzenia oraz tajemnic bogów i wszechświata. Jeśli jednak jedna z czaszek jest falsyfikatem, nie uda się powstrzymać apokalipsy…
Zadziwiające, ale znanych jest akurat 12 (lub 13) dużych kryształowych czaszek. Trzy należą do muzeów, pozostałe są własnością prywatną. Te zagadkowe rzeźby noszą oryginalne nazwy: Czaszka Ametystowa (z purpurowego kwarcu), Czaszka Przeznaczenia, Czaszka Majów, Czaszka Sha-Na-Ra, Czaszka Synergii. Amatorzy ezoterycznych mitów nie mają jednak powodów do radości. Do tej pory nie udało się udowodnić, że którakolwiek pochodzi z prekolumbijskiej Ameryki.
Jedna czaszka znajduje się w British Museum, które w końcu zaklasyfikowało ją jako nieautentyczną. Artefakt ten został przebadany w 1996 r. i ponownie osiem lat później. Prowadzące te prace specjalistka od technologii materiałów Margaret Sax z British Museum i Jane MacLaren Walsh, antropolog ze Smithsonian National Museum of Natural History w Waszyngtonie, posłużyły się skanującym mikroskopem elektronowym. Okazało się, że na linii oznaczającej zęby wyraźnie widać ślady koła szlifierskiego oraz innych narzędzi, o których istnieniu dawni Majowie i Aztekowie nie mieli pojęcia. Obie badaczki doszły do wniosku, że czaszka została sporządzona w drugiej połowie XIX w. w Niemczech. Inna kryształowa czaszka trafiła do Smithsonian w 1992 r., podarowana przez anonimowego darczyńcę, który twierdził, że nabył ją w 1960 r. w mieście Meksyk i jest ona zabytkiem azteckim. Analizy przy użyciu najnowocześniejszej aparatury wykazały, że Aztekowie nie mogli sporządzić tej czaszki, gdyż także pochodzi z XIX stulecia.
Najsłynniejsza jest wspomniana już Czaszka Zagłady, zwana Czaszką Mitchell-Hedges. Mierzy 12,7 cm wysokości, 17,8 cm długości oraz 12,7 cm szerokości. Została wykonana z jednego kawałka kryształu górskiego, z wielką dbałością o szczegóły anatomiczne – w czaszce wywiercono wewnętrzne żyły i otwory. Jako jedyna ma osobną, ruchomą dolną szczękę. W łukach policzkowych wydrążono kanaliki dla wpadających promieni światła, a podstawa czaszki jest pocięta, tworząc pryzmat, co daje

fantazyjne efekty optyczne.

Podobno czaszkę tę znalazła w 1927 r. w Lubaatun (Honduras Brytyjski, obecnie Belize) Anna Mitchell-Hedges, przybrana córka brytyjskiego archeologa amatora i łowcy przygód, Fredericka Mitchella-Hedgesa. Odkrycia dokonała rzekomo pod gruzami ołtarza Majów, i to w swoje 17. urodziny. Podobno na widok tego zdumiewającego przedmiotu 300 Indian biorących udział w wykopaliskach padło na kolana, a potem modliło się przez dwa tygodnie.
Mieszkający w okolicy potomkowie Majów powiedzieli jakoby dziewczynie, że kapłani za pomocą tej czaszki sprowadzali śmierć na swych wrogów.
Znamienne jednak, że Frederick Mitchell-Hedges wspomina o tym sensacyjnym znalezisku tylko w pierwszym wydaniu autobiografii. W następnych wydaniach ten temat pomija. Nie ma dowodów, że Anna rzeczywiście uczestniczyła w wykopaliskach. Pewne jest natomiast, że Frederick nabył tę czaszkę w 1943 r. za 400 funtów w londyńskim domu aukcyjnym Sotheby’s. Anna, aż do śmierci w 2007 r. w wieku 100 lat, była właścicielką rzeźby i w wygłaszanych referatach z upodobaniem opowiadała o jej cudownych właściwościach. Wspomagał ją samodzielny restaurator zabytków Frank Dorland, który twierdził, że jeśli Majowie polerowali górski kryształ pastą z piasku krzemowego, to poświęcili na tę żmudną pracę co najmniej 150, może nawet 300 lat. W 1970 r. czaszkę tę przebadano w laboratoriach koncernu Hewlett-Packard w Santa Clara, jednak inżynierowie koncernu nie zajmowali się datowaniem ani technologią wykonania tajemniczego artefaktu. Mimo to rozniosły się pogłoski, że jeden ze specjalistów HP powiedział: – Ta przeklęta rzecz w ogóle nie ma prawa istnieć (jest tak niezwykła). Ale podczas wystawiania Czaszki Zagłady w muzeach żadnych niesamowitych zjawisk nie stwierdzono.
Jane MacLaren Walsh zwraca uwagę, że motyw czaszki wprawdzie często występuje w sztuce Majów i innych ludów prekolumbijskiej Mezoameryki, ale Indianie sporządzali czaszki zazwyczaj z bazaltu, a nie z kryształu górskiego, do którego prawie nie mieli dostępu, przy czym indiańskie czaszki zawsze były stylizowane, a nie gładkie jak kryształowe.
Dr MacLaren Walsh podkreśla też, że te ostatnie pojawiały się w Europie generacjami. Pierwszą generację, z lat 60. XIX w., stanowiły czaszki niewielkie, z przewierconymi pionowo otworami. Być może były to oryginalne indiańskie wisiory, przerobione na czaszki już przez chrześcijańskich rzemieślników, pragnących skłonić wiernych do refleksji nad marnością życia zgodnie z zasadą memento mori. Niektóre z tych czaszek zapewne tworzyły nasadę krucyfiksów. We Francji drugiej połowy XIX w. panowała swoista

moda na śmierć.

Motywami szkieletów zdobiono nawet sale balowe. Nic dziwnego, że w latach 80. tego stulecia pojawiła się druga generacja czaszek, tym razem dużych. To z pewnością nie przypadek, że dwie z nich pochodziły od antykwariusza i handlarza zabytkami, Eugčne’a Bobana. Boban spędził młodość w Meksyku i był naczelnym archeologiem nieszczęsnego meksykańskiego cesarza z francuskiej łaski, Maksymiliana Habsburga. Potem wrócił do Francji i w 1875 r. sprzedał swą kolekcję, zawierającą trzy różnej wielkości kryształowe czaszki, etnografowi Alphonse’owi Pinartowi. Ten ostatni przekazał swe zbiory muzeum.
Od Bobana pochodzi nie tylko czaszka paryska, lecz także ta z British Museum. Obrotny antykwariusz najpierw usiłował sprzedać ją muzeum meksykańskiemu, którego kurator nie skorzystał z oferty, podejrzewając fałszerstwo. Takich wątpliwości nie miał nowojorski dom jubilerski Tiffany, który w 1886 r. kupił czaszkę na aukcji za 950 dol., aby dziesięć lat później odsprzedać ją British Museum za tę samą cenę. Można przypuszczać, że przebiegły Boban zamówił makabryczne rzeźby w Niemczech i spieniężył je jako starożytne wyroby Azteków lub Majów. Niezwyciężony Indiana Jones, uganiający się za kryształową czaszką, ściga falsyfikat. Mimo to film z pewnością będzie dobry.

 

Wydanie: 20/2008, 2008

Kategorie: Nauka

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy