Lekcje z robotem

Lekcje z robotem

Uczniowie z Otmuchowa umiejętnościami i wiedzą politechniczną śmiało konkurują ze studentami III roku

Otmuchów, niewielki sąsiad Nysy, słynął w regionie Latem Kwiatów, schodami końskimi biskupiego zamku z XII w. i karpiem „po otmuchowsku”. Czasy się zmieniają – dziś znany jest z niezwykłej szkoły – Innowacyjnej Szkoły.

Przyciągnąć „homozapienz”

Miasto liczy 5 tys. mieszkańców, do Zespołu Szkół chodzi 230 uczniów. Każdy z 21 nauczycieli ma swój laptop i z niego korzysta. Tu nauczyciele nie boją się nowych narzędzi, uczniowie konstruują roboty i jeżdżą z prezentacjami na uczelnie politechniczne. – Młodzi ludzie dziś to „homozapienz” – zapięci do różnych urządzeń, telefonu komórkowego, sieci komunikatorów. Ważne, by umieli korzystać z tej technologii – uważa Witold Rudolf, nauczyciel informatyki, Polski Nauczyciel Innowacyjny Roku 2008. Rok temu wymyślił klub robotyki. – Zewsząd słyszy się narzekanie na brak chętnych na studia politechniczne, na brak młodych inżynierów. Studia politechniczne są trudne, młodzież woli zdawać na maturze przedmioty humanistyczne, czymś ich trzeba przyciągnąć – wyjaśnia Rudolf.
Niepopularność studiów politechnicznych to nie tylko polski problem. Nauczyciel napisał projekt „Roboty w szkole” i wysłał go do programu „Równać Szanse” Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności. Udało się, na początek otrzymał kilka tysięcy złotych na szkolenie, nawiązał kontakty z politechniką i… kupił klocki lego. Zestaw Lego Mind Storms NXT, wyposażony w mikroprocesor sterujący serwomotorami oraz zestaw czujników: na dotyk, na kolor i na odległość. – Pewnie, że jako dzieci bawiliśmy się klockami. Samo złożenie klocków to nadal zabawa. Takie roboty mogą robić wszystko, to zależy od oprogramowania. Podstawą jest korpus, panel sterujący, procesory – mówią uczniowie, członkowie RoboClubu. 13 chłopaków i dwie dziewczyny co jakiś czas spotykają się, dyskutują, testują oprogramowania, które sami przygotowują, zmieniając funkcje i zadania robotów. Jeśli jest jakiś problem, na spotkaniach klubu próbują go rozwiązać. – Problem jest taki, że oni wiedzą lepiej ode mnie, co tam jest w środku – śmieje się opiekun młodych konstruktorów. W szkole jest już kilka takich zestawów, uczniowie zabierają je do domu, potem w grupach budują, tworzą algorytmy działania urządzenia, programują procesory.
Ostatnio młodzież przygotowała performance dla innych uczniów na temat bezpiecznego internetu – z udziałem swoich robotów. Po podłodze, na stołach RoboClubu przemieszczają się bioloidy, humanoidy i inne konstrukcje z klocków lego, które podają dzwoniące komórki, hałasują, kiedy ktoś zbliża się do sali, albo uparcie śledzą cel, by go uderzyć długim ramieniem.
– Ten robot rozróżnia kolory, sortuje klocki, mój porusza się po czarnej linii. Skonstruowaliśmy takiego, który mógł myć podłogę, ale to było nudne – wyjaśniają Ania, Dawid i Kuba z II klasy LO. Pomysły czerpią z codziennego życia, z sieci.
– Siostra pewnie chciałaby takiego robota, który rozwiązywałby za nią zadania – śmieje się Kuba. Ania nie miałaby nic przeciwko robotowi zmywającemu za nią naczynia. Otmuchowski szkolny RoboClub miał pokaz swoich robotów na Politechnice Opolskiej i Ogólnopolskim Forum Edukacyjnym we Wrocławiu – z wielkim sukcesem.

Komputer przywieziony w plecaku

Fizyk i muzyk Piotr Storoż prowadzi szkolny klub muzyczny „Wszystko gra” – można tu nagrywać i miksować nagrania – w studiu nagraniowym uczniowie nagrywają lokalne bajki:
– Takie, do których możemy legalnie sięgać, bez naruszania praw autorskich – wyjaśnia Ania. To tylko wycinek działalności tej małej, kameralnej szkoły, z wieloma wyróżnieniami, w tym „Szkoły z klasą”, gdzie nauczyciele znają uczniów po imieniu i nie boją się nowych wyzwań.
Waldemar Wąsowicz, dyrektor Zespołu Szkół w Otmuchowie, uczy wychowania fizycznego. Jak 70% szkolnej kadry nauczycielskiej, jest absolwentem tego liceum, gdzie już w 1985 r. odbyła się pierwsza w regionie lekcja z wykorzystaniem komputera. – Jeden z nauczycieli przywiózł go w plecaku – wspomina z Witoldem Rudolfem. To była sensacja. Pokazową lekcję informatyki z wykorzystaniem mikrokomputera przeprowadził w 1985 r. prof. Janusz Chabiński, korzystając z mikrokomputera ZX Spectrum. Był to pierwszy komputer w szkole. W 1986 r. w pracowni matematycznej pod kierunkiem prof. Bonifacego Rosińskiego uruchomiony został system komputerowych testów oparty na mikrokomputerze Meritum (produkcji MERA-ElZab), testerach wykonanych przez zaprzyjaźnioną firmę elektroniczną, PPU Micro z Otmuchowa, oraz oprogramowaniu przygotowanym w szkole. Pracownia otrzymała wyróżnienie, II miejsce wśród najlepszych pracowni przedmiotowych w województwie. 13 lat później szkoła dorobiła się sali multimedialnej z projektorem, komputerem z dostępem do internetu i odtwarzaczem wideo.
Od prawie dziesięciu lat nauczyciele i uczniowie tworzą materiały dydaktyczne do lekcji w ramach projektów międzyprzedmiotowych – bo przedmioty się przenikają, religia z historią, angielski z informatyką, przedsiębiorczość z matematyką. W 2003 r., po przygotowaniu i złożeniu 40-stronicowego „Projektu wykorzystania pracowni internetowej” liceum zostało wytypowane przez kuratorium do otrzymania z Ministerstwa Edukacji pracowni komputerowej. Wtedy też każda pracownia została wyposażona w komputer, wkrótce połączono je w sieć z dostępem do internetu. Tak można było zacząć korzystać z zasobów światowej sieci w każdym momencie zajęć. Od 2005 r. liceum przystąpiło do programu e-szkoła, sponsorowanego przez Microsoft, HP i Intel.
– To był eksperyment polegający na maksymalnym wyposażeniu placówki w nowoczesną technologię – mówi Witold Rudolf. Organizatorzy programu nie mogli uwierzyć, że w małej miejscowości, niewielkiej szkole wszyscy nauczyciele byli gotowi na zmianę warsztatu pracy.
– Każdy z nas został wyposażony w notebooka, do sal dostaliśmy projektory multimedialne, poza tym sieć bezprzewodową z dostępem do internetu, internetową platformę e-learningową, narzędzia do tworzenia multimedialnych zasobów dydaktycznych, programy edukacyjne i dziennik elektroniczny – wylicza dyrektor szkoły.

Projektory się grzały

Wyposażenie szkoły w taki zestaw narzędzi zmieniło warsztat pracy nauczyciela. Oczywiście były opory, może strach przed uczniem, dla którego e-środowisko jest dziś czymś oczywistym. Nauczyciele, nawet ci w wieku przedemerytalnym, przeszli szkolenia, poddali się innowacji. – Żyjemy w czasach long life learning i nie da się od tego uciec. Młodzież też musi zdać sobie z tego sprawę – podkreśla Witold Rudolf. To udział w społeczeństwie informacyjnym, opartym na wiedzy, technologii – priorytecie UE.
Dziś każdy nauczyciel nosi służbowy laptop z symbolem e-szkoły, tam ma prezentacje wspomagające lekcje, zadania dla uczniów, wyniki testów czy sprawdzianów, no i dziennik. Po początkowej fascynacji możliwościami wsparcia multimedialnego, kiedy projektory się „grzały”, normą jest 10-15% udziału multimediów w nauczaniu. – Trzeba przeprowadzić prawdziwe doświadczenie, dotknąć, zerknąć przez mikroskop – to jest tylko wsparcie – uznają nauczyciele. Dzięki e-szkole mogą się wymieniać, dzielić materiałami z nauczycielami innych szkół. – Sami udostępniamy prawie 200 naszych materiałów dydaktycznych na platformie e-szkoły do wykorzystania przez inne szkoły – dodają.
Od 2006 r. w szkole działa wewnętrzna platforma internetowa, dostępna dla nauczycieli, uczniów i rodziców. – Komunikuję się z moimi nauczycielami elektronicznie, nie muszę zadrukowywać papierów, to są realne oszczędności – mówi dyrektor szkoły. W budynku działa bezprzewodowy internet i wewnętrzna darmowa linia telefoniczna. Szkoła otrzymała własną serwerownię – wszystkie dane są zabezpieczone przez szkolnego informatyka, opiekuna sieci, Witolda Rudolfa. Nadzór nad działaniami przyjęło kuratorium oświaty, przy współpracy Wojewódzkiego Ośrodka Doskonalenia Informatycznego i Politechnicznego w Opolu, ośrodków kształcenia nauczycieli, wydawnictw szkolnych i firm z branży. Chciałoby się powiedzieć: tu widać, że technologia jest przezroczysta.

E-dziennika nie oszukasz

Szkoła podjęła się testowania dziennika elektronicznego, niestety na razie papierowa szkolna buchalteria też funkcjonuje.
– W ministerstwie czeka na podpis rozporządzenie o elektronicznym dzienniku – mówi Rudolf. Dzięki przejrzystej konstrukcji e-dziennika, poprawianej zgodnie z uwagami użytkowników z Otmuchowa, co trzy godziny następuje aktualizacja danych – o nieobecnościach, ocenach za konkretne zadania, uwagach.
E-szkoła to wirtualna szkoła, w której każdy uczeń ma swoje konto i poufny kod dostępu, każdy rodzic również. – Pozostawiamy rodzicom decyzję, czy udzielą dzieciom dostępu do dziennika, przeważnie tak się dzieje, często nawet rodzice proszą dzieci o przeczytanie aktualnych informacji. I tak mogą być na bieżąco z wiedzą o postępach w szkole, jeśli chcą – stwierdza informatyk. Był nawet pomysł przekazywania ocen czy informacji SMS-ami, ale grono pedagogiczne z Otmuchowa uznało, że to nie jest dobry pomysł. To rodzic ma decydować, kiedy chce się czegoś dowiedzieć. Przewrotnie, taka możliwość kontaktu ze szkołą spowodowała częstsze wizyty rodziców na wywiadówkach, kontakty z nauczycielami. – E-szkoła nie powinna zastępować kontaktu bezpośredniego, podobnie jak komputer nie zastąpi spotkań z nauczycielem. W przypadku sięgania po pomoce naukowe – obserwujemy częstsze wypożyczenia książek papierowych w szkolnej bibliotece – cieszy się dyrektor. Zaletą e-dziennika jest możliwość dostępu do niego rodziców przebywających za granicą i szansa stymulowania nauki swojego dziecka. Nie ma szans na dopisywanie ocen, wymazanie nieobecności, nie da rady bez wiedzy rodziców zerwać się na wagary.

Haker z pierwszej klasy

Dzięki takiej szkole młodzież przyswaja sobie język współczesnej technologii, poznaje szerokie spektrum możliwości – jak na ogólniak przystało. – Do czego mi się to przyda? – pytają.
– A wiesz, co będziesz robił za 10 lat? No to nie wiesz, do czego ci się to przyda – odpowiada filozoficznie pan Rudolf.
Kiedy każdy pierwszak otrzymuje własne konto na e-szkole, kuszą czasem próby hakerskie. – Często niechcący, młodzież jest ciekawa, ale to dobrze. Każdy taki ślad włamania np. do naszej szkoły odnotowujemy, młodzież ma okazję nauczyć się, że każda „wizyta” zostawia ślad. Pytam, czy bycie hakerem to szczyt marzeń. Trudniej jest znaleźć legalny darmowy program w sieci – tłumaczy profesor informatyki. Jest takie powiedzenie, że najwięcej o tobie wie twój administrator, i warto o tym pamiętać. – My nie produkujemy olimpijczyków. Chcemy, by nasi absolwenci byli samodzielni, swobodni w korzystaniu z nowoczesnych technologii – podkreślają w otmuchowskim liceum, Innowacyjnej Szkole 2008. To jednocześnie sukces i klęska, kiedy uczniowie w zderzeniu z doświadczeniami kolegów z innych szkół widzą, że ich szkoła jest jednak dość niezwykła. A umiejętnościami i wiedzą „politechniczną” śmiało mogą konkurować ze studentami III roku, co im się zdarzyło. Do tej kuźni przyszłych inżynierów już pukają politechniki…
Uczniowie tylko dziwią się swojemu nauczycielowi, Witoldowi Rudolfowi – pracować za takie pieniądze? – W przemyśle jest nudno, a tu są ciągle wyzwania w postaci każdego z uczniów – skromnie tłumaczy. Jako Nauczyciel Innowacyjny Roku 2008 w konkursie programu Microsoft „Partnerstwo dla Przyszłości” i „Głosu Nauczycielskiego” był na Światowym Forum Innowacyjnych Nauczycieli w Hongkongu, z kolegami z 240 krajów. – Nie mamy się czego wstydzić. Bo my mamy więcej zapału, bez tego nic by się nie udało – dodaje nauczyciel z Otmuchowa.

Wydanie: 09/2009, 2009

Kategorie: Reportaż
Tagi: Beata Dżon

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy