Leopard pożre twardego?

Leopard pożre twardego?

Nie tylko wojskowi toczą spór, w jakie czołgi ma być wyposażona nasza armia

W natłoku wielkiej strategii przesyconej polityką, gdzie Rosja wycofuje się z układu CFE, a prezydent RP zgadza się z góry na zainstalowanie w naszym kraju systemu wyrzutni rakietowych, w ramach budowy światowej tarczy, która ma skutecznie chronić kontynent północnoamerykański przed niespodziewanym uderzeniem rakiet ze strony „państw łotrowskich”, ucieka inny ważny problem również z pogranicza militariów i ekonomiki – mianowicie konieczności wymiany bądź głębokiej modernizacji naszego sprzętu pancernego.
Czołgi, które pojawiły się po raz pierwszy na polach bitew I wojny światowej, a odegrały – obok lotnictwa – podmiotową rolę w II wojnie, w dalszym ciągu są uważane za poważne atuty pola walki, mimo że już kilkakrotnie wróżono schyłek tej broni. Wojny na Bliskim Wschodzie, Bałkanach, a w szczególności przebieg Pustynnej Burzy dowiodły, że samo lotnictwo i broń inteligentna, mimo że są w stanie skutecznie obezwładnić nieprzyjaciela, nie mogą opanować jego terytorium.
W latach 70. zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie żelaznej kurtyny zaczęły wchodzić do użytku zupełnie nowe generacje systemów uzbrojenia. Również sprzętu pancernego. Po ówczesnej stronie wschodniej pierwszym czołgiem nowej generacji miał być oczywiście radziecki T-62 z działem 115 mm. Celowo piszemy „miał być”, ponieważ okazał się kompletnym niewypałem, ale jego następca, T-72, był już bardziej udaną konstrukcją. Ten czołg był szybkim pojazdem o niskiej, zwartej sylwetce. W odróżnieniu od swoich poprzedników, czyli T-54 i T-55, posiadał pancerz warstwowy, spawaną, a nie odlewaną wieżę, a także działo ogromnego jak na czołg kalibru. Ta armata gładkolufowa o kalibrze 125 mm miała być rozstrzygającym argumentem na polu walki. Przy tych walorach specjaliści dopatrywali się jednak i wad, które w miarę upływu czasu stawały się coraz większymi mankamentami tej maszyny. T-72 był podobnie jak inne radzieckie konstrukcje

ogromnie paliwożerny.

Pancerz okazywał się wysoce niewystarczający, armata zaś, dostosowana w zasadzie do amunicji kumulacyjnej, wcale nie miała tak wielkiej siły przebicia. No i jeszcze jedno – mimo modernizacji systemu celowania, stabilizacji itd. była ona mocno niecelna. Polska za równowartość około 1,5 mld dol. (w barterze oczywiście) nabyła od ZSRR licencję na produkcję T-72. Pod ścisłą kontrolą rosyjską uzyskała również prawo do sprzedaży czołgu zaprzyjaźnionym krajom. Nie jest żadną tajemnicą, że ok. 70% czołgów Saddama Husajna zniszczonych przez wojska sojusznicze w toku Pustynnej Burzy było wyprodukowanych przez Bumar Łabędy.
Równolegle w państwach NATO powstawały też kolejne konstrukcje nowych generacji czołgów. Akurat Amerykanie byli tu mocno opóźnieni, bo ich maszyna M-60 mimo wielu modernizacji była produktem nieudanym, a duża wysokość czyniła ten czołg idealnym celem dla przeciwnika. Natomiast Niemcy i Anglicy zrobili znaczące postępy. Pragmatyczni Niemcy zbudowali kolejno leoparda 1 z działem 105 mm oraz bardzo udanego leoparda 2 z armatą 120 mm firmy Rheinmettal, która była oceniana równie wysoko jak armata L-120 zainstalowana w czołgu angielskim. Niemcy zastosowali w swoim leopardzie konstrukcję modułową, przystosowując go od razu do ewentualnych daleko idących modernizacji. Te konstrukcje oraz francuski AMX-30 były bardzo groźną odpowiedzią na T-72. Wszystkie te czołgi były podporządkowane doktrynie wojennej NATO o zatrzymaniu czołgów Układu Warszawskiego poprzez zadanie im olbrzymich strat. Czołgi niemieckie, francuskie i angielskie miały lepsze pancerze, skuteczniejsze armaty itd. Ponadto armaty zachodnich maszyn skutecznie strzelały na znacznie większe odległości. Przykładowo leopard 2 mógł niszczyć T-72 już z odległości 2,4 tys. m. W szkole oficerskiej podawano niegdyś przeliczniki, informując podchorążych oficjalnie, że leopard w boju spotkaniowym niszczy przeliczeniowo (czyli statystycznie) dwa i pół czołgu T-72, ale wykładowca, oglądając się na drzwi, mówił przy tym przyciszonym głosem: on zniszczy pięć-sześć naszych, zanim podejdziemy gdzieś z boku czy z tyłu, gdzie ma słabszy pancerz.
Lata 80. i 90. wprowadziły tyle nowego w technice pancernej, że USA wyprodukowały wreszcie swój superczołg M-1 Abrams, maszynę rzeczywiście wspaniałą, najeżoną wprost elektroniką i innymi nowinkami technologicznymi. Napęd stanowi niewielka gabarytowo turbina gazowa. Dalmierze laserowe i komputerowe przeliczniki pozwalają na pełne obrazowanie pola walki. Jedyną wadą abramsa jest straszliwa cena, która w zasadzie uniemożliwia zakup przez inne kraje. No, jest jeszcze druga. Turbina gazowa mimo małych gabarytów zużywa astronomiczne ilości paliwa. Brytyjczycy, którzy zawsze byli na czele wśród budowniczych czołgów, odpowiedzieli swoim challengerem, wśród specjalistów uważanym za równorzędny z abramsem. Francuzi też nie chcieli być gorsi. Ostatnie dziecko konstruktorów znad Sekwany to AMX-40 Leclerc – też bardzo dobry i szalenie kosztowny czołg. Rosjanie już w późnych latach 70. przestali modernizować T-72, zbudowali kolejno T-80 i wreszcie T-90. Ten ostatni uważany jest przez profesjonalistów za równorzędny do amerykańskiego abramsa, za to pięciokrotnie tańszy. Też napędzany jest turbiną gazową.
Niemcy natomiast, mający wieloletnie doświadczenia, pozostali przy swoim leopardzie, coraz bardziej go modernizując. Co prawda jest to bardzo ciężki,

choć nie ociężały

czołg o wadze prawie 64 ton, jednak po zastosowaniu brytyjskiego ceramicznego pancerza i laserowych dalmierzy celowniczych nie tylko utrzymuje się w pierwszej lidze maszyn bojowych, ale jednoznacznie jej lideruje.
Sytuacja polskiej broni pancernej jest bardzo złożona. Mamy kilkaset nieco zmodernizowanych czołgów T-72M oraz 120 sztuk znacznie zmodernizowanych siedemdziesiątek dwójek, nazwanych Twardy. Maszyny te dostały nowy reaktywny, ale nie ceramiczny pancerz, francusko-izraelski laserowy dalmierz i szereg innych ulepszeń. Jednak ta modernizacja ma też negatywne strony. Mianowicie czołg sporo przybrał na wadze. Dziewięć dodatkowych ton przy tym samym silniku robi swoje. Maszyna stała się po prostu ociężała. Mankamentem pozostaje też wielkokalibrowa, ale nie najlepsza armata. Wprawdzie wyprodukowano do niej również amunicję podkalibrową, lecz cudownych wyników ta gładkolufowa armata już nigdy nie będzie miała. Oczywiście modernizacja kosztowała sporo, nawet bardzo dużo. Mimo to twardy nigdy nie będzie należał do pierwszej ligi. Nie da się np. polepszyć usadowienia załogi, zastąpić podajnika innym systemem itd. Tymczasem 10. Brygada Kawalerii Pancernej ze Świętoszowa jeździ i ćwiczy na leopardach. Nie jest to żadna rewelacja, bo ta brygada oprócz tego, że wchodzi w skład 11. Dywizji Pancernej, równolegle stanowi też brygadę niemieckiej 7. Dywizji Pancernej. Ta dywizja z kolei razem z polskim komponentem oczywiście jest istotnym składnikiem natowskich sił szybkiego reagowania. Pancerniacy ze Świętoszowa bardzo chwalą sobie niemieckie leopardy. Tym bardziej że znają dobrze również nasze twarde i T-72M.
Dla naszych sił zbrojnych nadchodzi czas wyboru. Musimy się zdecydować, jakie maszyny będą naszym podstawowym czołgiem, gdzieś do 2030 r. Polska grupa przemysłowa Bumar nie chce nawet słyszeć o koncepcji przejścia na niemieckie leopardy. Argumentuje to faktem, że niedawno uzyskała zamówienie na 48 czołgów typu Twardy od Malezji, a produkuje również, co prawda pojedyncze egzemplarze, wozy techniczne na podwoziu T-72. Zarówno dla Malezji, jak i dla Indii. Jednak specjaliści od wojsk pancernych reprezentują diametralnie inną koncepcję. Twierdzą, że twardego już nie da się dalej modernizować. Oczywiście wielkim nakładem kosztów zawsze można, tylko po co… Natomiast paradoksem jest fakt, że właśnie polscy konstruktorzy, konkretnie Wojskowy Instytut Techniki Pancernej, mieli u progu lat 90. opracowane i zaawansowane plany nowoczesnego i względnie taniego czołgu Goryl. Wtedy jednak wiały inne wiatry. Polscy politycy zapatrzeni byli w niebo i jeździli jak grupa komiwojażerów po świecie, żeby kupić samoloty. Zakupili w efekcie samolot F-16 skonstruowany w 1972 r. Czołgi były w tych latach tematem niemodnym, więc politycy nie za bardzo się tym interesowali. W ten sposób

zaprzepaszczono wielką szansę,

jaką było wdrożenie produkcji goryla. Bo miał on szansę ujrzeć światło dzienne przy zamówieniach na jakieś minimum 2 tys. egzemplarzy. Przecież trzeba zamówić i wyprodukować całe oprzyrządowanie oraz zbudować bazę logistyczną dla danego typu. Pytanie, jakie należy dzisiaj postawić, to czy powrót do tej koncepcji wraz z unowocześnieniami jest jeszcze możliwy. Alternatywą jest dopuszczenie przez firmę Krauss-Maffei, czyli producenta leoparda, do permanentnej modernizacji tego czołgu polskiego Bumaru. A jeżeli tak, to na jakich warunkach ekonomicznych.
Czy są inne możliwości? Raczej niewielkie, bo pozostanie przy T-72 byłoby olbrzymim regresem, natomiast dalsze modernizacje tego czołgu do mutacji Twardy też nie są bardzo opłacalne. Życzliwych polityków, którzy napomykają o możliwości kooperacji z Ukrainą, informujemy, że to państwo ma własny czołg typu T-82U. W konsekwencji Ukraina sama chętnie sprzedawałaby nam swoje czołgi, co oczywiście jest czystą utopią. Inne środkowoeuropejskie państwa NATO absolutnie nie wyrażają zainteresowania modernizacją swoich T-72 przez Polskę. Czesi sami zmodernizowali swoje czołgi, ale zamierzają przejść na leopardy. Z kolei Słowacja ma swojego T-72 Moderna, przy którym zamierza pozostać przez co najmniej 10 najbliższych lat. Bułgaria i Rumunia z kolei czynią starania, żeby przejąć od Niemców starszą wersję leopardów 1 z armatą 105 mm. Prawdopodobnie otrzymają je za darmo. Podobnie zresztą jak my otrzymaliśmy dla wyposażenia 10. brygady.
Polskie Siły Zbrojne i przemysł zbrojeniowy stają przed wielkim dylematem, za jaką koncepcją się opowiedzieć. Bo wskaźniki ekonomiczne przemawiają zdecydowanie za zakupem (już nie darem) używanych, ale mocno unowocześnionych leopardów. Są one blisko trzykrotnie tańsze niż proponowany jako alternatywa fabrycznie nowy, ale przestarzały technologicznie i taktycznie twardy. Chyba że będzie szansa wrócić do koncepcji oryginalnego polskiego goryla, który (rozważając bardzo teoretycznie) może być hitem również eksportowym. W projektach i wstępnych ekspertyzach wyglądał bardzo interesująco.

Niemiecki Leopard 2A4
Liczba członków załogi 4 osoby
Długość kadłuba (bez lufy) 7,7 m
Szerokość z dodatkowymi płytami pancerza 3,7 m
Wysokość do zwieńczenia wieży 2,5 m
Maksymalna masa bojowa 62,5 t
Prędkość maksymalna na drodze 72 km/h
Prędkość maksymalna w terenie 56 km/h
Maksymalny zasięg bez tankowania 550m

Polski PT-91 Twardy
Liczba członków załogi 3 osoby
Długość kadłuba (bez lufy) 6,8 m
Szerokość z dodatkowymi płytami pancerza 3,6 m
Wysokość do zwieńczenia wieży 2,2 m
Prześwit podwozia 0,4 m
Maksymalna masa bojowa 45,3 t
Prędkość maksymalna na drodze 60 km/h
Prędkość maksymalna w terenie 40 km/h
Maksymalny zasięg bez tankowania 480 m (700 km z dodatkowymi zbiornikami paliwa)

 

Wydanie: 2007, 31/2007

Kategorie: Kraj

Komentarze

  1. Anonim
    Anonim 5 maja, 2016, 07:42

    Co to za bzdury? Turbiną gazową był na pędzany czołg T-80, wersje T80B, T-80U, T-80UD oraz T-80UE-1 (składak wieży czołgu T-80UD i podwozia czołgu T-80B.
    Czołgi T-90 miały 12-cylindrowe silniki Diesla, które w zależności od modelu czołgu miały tylko różną moc. Model W-84 (840 KM), model W-92 (1000 KM), model W-96 (1250 KM).

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Jan Lindel
    Jan Lindel 16 sierpnia, 2019, 08:18

    Drobna korekta bo zaraz wszyscy zaczną się śmiać że Abrams i Twardy ledwo co defiladę w Katowicach przejechali skoro mają zasię 550m i 480m 🙂 miła literówka dla oka. Chodzi tam oczywiście o km dla mniej zorientowanych

    Odpowiedz na ten komentarz
    • Sebastian
      Sebastian 5 maja, 2020, 14:23

      „Maksymalny zasięg bez tankowania 480 m (700 km z dodatkowymi zbiornikami paliwa)” – a jakie by musiały być duże te dodtakowe zbiorniki że z 480m dały by winik 700km – ciężko sobie wyobrazić 🙂

      Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy