Lewica potrzebuje poparcia

Lewica potrzebuje poparcia

Rezygnacja Cimoszewicza tuż przed wyborami parlamentarnymi jeszcze bardziej skomplikowała i tak już marne położenie, w jakim znalazła się polska lewica. Paskudny styl kampanii pogłębił rozczarowanie polityką. A sposób, w jaki wyeliminowano Cimoszewicza, pokazał, czego możemy się spodziewać po zwycięskim obozie. Po władzę sięga formacja bezwzględnych manipulatorów, którzy co i rusz dowodzą, że nie cofną się przed żadną podłością. Wystarczy spojrzeć, z jakim cynizmem posługują się opakowaniem swojej kampanii. Napuszona retoryka odwołująca się do świata wartości przypomina zjełczałą kiełbasę, którą po liftingu powtórnie wpuszczono do sprzedaży. Toż to przecież ci sami starzy psuje udają świeży towar. Pozorów może wystarczyć na kampanię wyborczą. A co dalej? Czy Polacy znowu dadzą się nabrać? Czy największa i najdroższa w historii kampania marketingowa sprawi, że znowu kupimy przeterminowany towar w nowym opakowaniu?
Wyborcy czują się oszukani przez odchodzący parlament. Mają ku temu wiele powodów. Ale prawdziwe, gigantyczne oszustwo i mistyfikacja wyborcza są dopiero przed nami. Co wynika z tegorocznej kampanii wyborczej? Po pierwsze to, że mając do dyspozycji ogromne środki finansowe, wiernych pułkowników służb specjalnych i poparcie mediów, można wylansować każdego człowieka. Nawet najbardziej przeciętnego i bezbarwnego. Można też wyeliminować i splugawić wybitnego polityka. Po drugie, że wszystko może się w Polsce zmienić, ale nie to, by służby specjalne uwolniły się od pokusy wpływania na wyniki wyborów. Po raz kolejny okazało się, jak niebezpieczne dla demokracji jest pomieszanie ról pułkowników i polityków. Ambitny pułkownik i czynny polityk to zapowiedź katastrofy. Także dla obozu politycznego, który reprezentuje. Sprawa Jaruckiej musi być do końca wyjaśniona, a sprawcy ukarani. SLD musi tego dopilnować. I po trzecie – nowa rola mediów. Za definitywnie zamknięty można uznać krótki okres starań mediów o niezależność. W tych wyborach zdecydowana większość mediów wzięła czynny udział w promowaniu polityków i partii prawicowych. Dziennikarzy w stacjach telewizyjnych i radiowych czy prasie nikt nie pytał o zdanie. Zadecydowały interesy i poglądy właścicieli. Mają do tego prawo. Dobrze więc się stało, że ujawniono preferencje polityczne mediów. Trudniej będzie teraz pleść androny o niezależności i misji.
Jakże śmieszni i naiwni okazali się politycy lewicowi, którzy przez lata głosili, że bez mediów można wygrywać wybory. Nie wiem, co teraz o tym myślą, bo jakoś nie widzę ich w mediach. Dopuszczani przed kamery są tylko wtedy, gdy krytykują własnych kolegów.
Może młodsza generacja liderów lewicy rozumniej na to popatrzy?
Zwłaszcza że poprzednicy zostawili ich, jak widać, wyłącznie z problemami.
Wybory są dla lewicy także okazją do weryfikacji postaw ludzi i ich kompetencji. Ci, którzy teraz się sprawdzą, będą budować nową formację. Do starego układu nie ma już powrotu, mimo że niektórym roją się takie myśli.
A co z tym wszystkim ma zrobić parę milionów ludzi o poglądach centrolewicowych? Ludzi rozczarowanych i niewierzących, że ich głos może coś zmienić. Najgorszy wybór to absencja i powiedzenie sobie, że mnie to wszystko nie obchodzi. Że mnie to nie dotyczy. Gdybyż to jeszcze była prawda. Niestety dotyczy. I to bardzo. Polityka ciągle puka do naszych drzwi. A to pukanie, które się zbliża, może być złowrogie. Słaba reprezentacja lewicy nie będzie w stanie powstrzymać planów prawicy. Normą życia publicznego staną się parszywe metody z kampanii. Buta polityków PO, którzy samozwańczo określili się jako prezydent i premier, aż się prosi o skuteczną kontrę. I sprowadzenie ich do tych pozycji, na których byli przez całe lata. Całkowicie zresztą zasłużenie, bo nijak nie mogę dopatrzyć się u nich tych cech charakteru, które sobie wypisali na billboardach.
Lewica jest po ciężkich przejściach i ciągle boryka się z wieloma problemami. Potrzebuje dalszej kuracji. Potrzebuje też wsparcia. Głosy na SLD mogą być taką ożywczą kroplówką.

Wydanie: 2005, 38/2005

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy