Lewica: jest źle, więc będzie lepiej

Lewica: jest źle, więc będzie lepiej

Dlaczego Sojusz dostojnie obumiera, a Razem nie może wyjść poza przysłowiowy plac Zbawiciela?

Lewica w Polsce ma się najgorzej w swojej historii. W sondażach, regularnie publikowanych, SLD z reguły jest poniżej pięcioprocentowego progu, a Razem – poniżej 3%. W sumie – niespełna 8% poparcia! Gorzej było tylko w XIX w.! Ale w tym tunelu widać światło i nie są to reflektory nadjeżdżającego pociągu.

Dlaczego poparcie dla lewicy jest tak niskie? Wedle popularnej tezy dlatego, że tzw. socjal zabrało lewicy PiS, kwestie jedności z Europą – Platforma, z kolei obrona praw mniejszości mało interesuje Polaków. Pewnie jest w tym wszystkim sporo racji, choć pamiętajmy o jednym – zabiera silniejszy słabszemu. I jeszcze kilkanaście lat temu to SLD zabierał wyborców (i polityków) innym partiom. Problem więc nie w tym, że zabierają, ale w tym, że idzie im tak łatwo…

Skalę tego szabru pokazuje niedawne badanie CBOS „Elektorat lewicy od roku 2005”. Jak wynika z sondażu, 38% elektoratu lewicowego zagłosowałoby w 2017 r. na PO, 19% na SLD, po 8% na PiS i Nowoczesną, 7% na Kukiz‘15, a 5% na PSL. Okazuje się, że dwa razy więcej wyborców lewicowych wybiera PO niż SLD! A Sojusz jest w stanie zagospodarować ledwie co piątego sympatyka lewicy… Ten trend, dodajmy, się pogłębia – CBOS zauważa, że przed wyborami w roku 2005 tylko 7% identyfikujących się z lewicą chciało głosować na PO, w 2007 r. już 28%, w 2015 r. 34%, a w obecnym badaniu, w roku 2017, aż 38%!

Co gorsza, wyborcy Sojuszu się starzeją. Najwięcej zwolenników partia ma w grupie 55+. Najmniej zaś wśród najmłodszych, w przedziale wiekowym 18-24 lata.

A partia Razem, nowy lewicowy głos? Dla niej również sondaż CBOS nie jest łaskawy. Po pierwsze, ma ona mniej potencjalnych wyborców niż SLD. A po drugie, jest wciąż zamkniętą grupą – jak podaje CBOS, w jej elektoracie co trzecia osoba ma od 25 do 34 lat, 63% jej sympatyków ma wyższe wykształcenie. Ponad połowę sympatyków Razem stanowią mieszkańcy miast powyżej 100 tys. ludności.

No dobrze, a dlaczego tak się dzieje? Dlaczego Sojusz dostojnie obumiera, a Razem nie może wyjść poza przysłowiowy plac Zbawiciela? I czy tak musi być?


Na ten stan rzeczy wyraźnie wpłynęły wydarzenia z ostatnich miesięcy – polityka PiS i związane z nią protesty. I, co nie mniej istotne, relacje medialne. PiS, przejmując państwo i jego instytucje, wciąż powtarzało, że nie walczy z demokracją, nie wprowadza autorytaryzmu, ale likwiduje w ten sposób państwo PO, nieuczciwe i kastowe. Tym samym wskazało Platformę jako głównego przeciwnika. Postawiło więc lewicę w trudnej sytuacji – bo jak miała się zachować? Bronić PO, i to pod jej skrzydłami?

Media, także te przychylne Platformie, nie miały zatem dla lewicy litości. Oskarżały ją o stanie z bronią u nogi, o sprzyjanie Kaczyńskiemu (choćby nieświadome). Używały też charakterystycznych określeń. Że PO, PSL i Nowoczesna to „opozycja”, SLD i Razem to zaś „lewica”. Taki przekaz sugerował, że partie lewicowe nie są opozycją (czyżby współrządziły?). A opozycja jest jedna, bezprzymiotnikowa. Dołożono do tego określenie (w intencji prześmiewczo-deprecjonującej) symetryści. Że lewica nie odróżnia Balcerowicza od Kaczyńskiego, że prowadzi politykę równych odległości od PiS i od PO, co jest rodzajem aberracji…

Zachowanie wyborców było więc racjonalne – jeżeli nasza partia numer 1 milczy lub zachowuje się dziwnie, stawiamy na partię numer 2.

Przełomem były lipcowe protesty, kiedy na ulice, w obronie niezależności sądów, wyszły tłumy. Pisałem już o tym dwa tygodnie temu, nie chcę zatem się powtarzać – ludzie wyszli nie dla PO, ale w obronie sądów. W obronie demokracji.

Te protesty złamały dwie narracje. Po pierwsze, platformerską, mediów głównego nurtu. Wyraźnie było już widać, że protestujący są niechętni Platformie, że Grzegorz Schetyna nie jest ich liderem. Toteż dziś nawet „Newsweek” pisze, że opozycja (wciąż bezprzymiotnikowa) jest w uwiądzie.

Ale przede wszystkim protesty i ich skala złamały narrację pisowską. Do tego czasu partia Kaczyńskiego mogła powtarzać, że demontuje państwo Platformy i wprowadza nowe, sprawiedliwsze, dla wszystkich. To była skuteczna metoda – Polacy rzeczywiście nie chcieli już państwa PO. Ale lipiec pokazał, że nie chcą też państwa PiS, autorytarnego, prawicowego.

Ta sytuacja otworzyła lewicy drogę do powrotu. Czy ją wykorzysta?


Wiatr w żagle na pewno złapały partia Razem i środowiska z nią związane. Opublikowany parę tygodni temu „List otwarty do środowisk lewicowych” jest jakąś próbą organizowania się, przyjęcia pewnych wspólnych elementów działania. Tak, by wyjść poza krąg wojny PiS kontra PO.

„Partia rządząca dąży do podziału polskiego społeczeństwa po linii »elity« kontra »lud«: to dlatego uderza w sędziów, artystów czy polityków opozycji, a równocześnie przeprowadza socjalne zmiany ważne i korzystne dla większości społeczeństwa”, czytamy w nim. „Obecna narracja liberalnej opozycji – demonizująca elektorat PiS, oskarżająca go o »sprzedanie się« partii rządzącej – nie wychodzi jednak poza narrację PiS, a jedynie zamienia w niej role »dobrych« i »złych«. Restauracja elit uniemożliwia włączenie do demokratycznego projektu grup, które z zadowoleniem powitały takie zmiany jak programy Rodzina 500+ i Mieszkanie+, minimalną płacę godzinową czy obniżenie wieku emerytalnego. Zanim elity zaczną oskarżać »szarego człowieka«, że sprzedał się za 500 zł, zapytamy elit, dlaczego sprzedały »szarego człowieka« za swoje przywileje. Dzisiaj za 28 lat przywilejów elit zapłacimy wszyscy”.

Tak piszą autorzy, wcześniej zaznaczając: „III RP jest projektem niemożliwym. Nie ma do niej powrotu. W tym zwrotnym momencie historii potrzebujemy nowej Rzeczypospolitej, nowych opowieści, które pomogą ją zbudować. Jeżeli przyłączymy się do obrony starego porządku, nowy budował będzie nam Jarosław Kaczyński”.

A na zakończenie listu czytamy: „Zdecydowaliśmy się podpisać ten list, ponieważ wiemy, iż w najbliższym czasie środowiska lewicowe będą – który to już raz – rozgrywane pomiędzy alternatywę, która napędzała stary porządek. Prawicowy autorytaryzm będzie karmił liberalną opozycję, a jej opór będzie wzmacniał poparcie dla rządu. (…) Rolą lewicy powinno być przekonanie młodego pokolenia, że przetrwanie demokratycznego państwa zależy od tego, czy będzie ono działać w interesie większości społeczeństwa. Że można budować państwo, które nie opiera się na pogardzie klasowej, na dyskryminacji kobiet i mniejszości, na służalczości względem milionerów, kościoła i wszelkich uprzywilejowanych kast. Musimy im tylko powiedzieć – razem, bez względu na to, jak wiele nas różni – że inna Rzeczpospolita jest możliwa!”.

Czy te zamiary są możliwe do zrealizowania? Nie chciałbym listu oceniać z pozycji seniora, ale o tym, że polityka neoliberalna, potem polityka Platformy prowadzą Polskę do głębokiego pęknięcia, a w konsekwencji do kryzysu społecznego, pisaliśmy w PRZEGLĄDZIE od lat. Pisali i mówili o tym Karol Modzelewski, Tadeusz Kowalik, Aleksander Małachowski i wielu innych. Dla czytelnika PRZEGLĄDU list nie jest więc jakimś odkryciem.

Ale na pewno jego wartością jest to, że środowiska lewicowe pokazały, że mają świadomość, w jakim kraju działają. Jak są rozgrywane w meczu PO kontra PiS. I że wiedzą już, że muszą walczyć o swoje, „bez względu na to, jak wiele nas różni”. To o tyle ważne, że dziś lewicę tworzy wiele środowisk, często zupełnie się ze sobą nie kontaktujących czy wręcz sobie wrogich, więc apel o odłożenie na bok animozji jest rzeczywistą nowością. Jest zapowiedzią – i to najważniejsze! – przejścia od filozofii sekty do filozofii dużego ruchu społecznego.


Co dalej? To przecież dopiero pierwszy krok lewicowców, symetrystów, na drodze do poważnej polityki. Jak daleko zajdą, zależy od nich samych. Bo że wiatr wieje w ich żagle – to za mało.

Cóż, drodzy symetryści, do roboty! Wiecie już, że PiS chce was zabić, a PO – ośmieszyć. Waszą bronią jest więc wasze gadanie, wasz zapał, świeżość spojrzenia. Propozycje lepszego państwa, które wysuniecie. To wbrew pozorom dość łatwe. Platforma budowała państwo liberalne, a potem klientelistyczne, PiS buduje państwo autorytarne, prawicowe. To nie są wzory zachodnioeuropejskie, więc…

Na pewno waszym kłopotem są SLD i tradycje PZPR jeszcze tam obecne. No cóż, to test waszej wiedzy historycznej i twardości waszego kręgosłupa, odporności na propagandę. Dziś z tamtych tradycji czerpią wszyscy, choć tego nie ogłaszają. PiS ma swojego prokuratora Piotrowicza i ambasadora Przyłębskiego, Platforma – kwiat artystów i profesury.

Dla was niech zostaną przedszkola, placówki wychowawcze, spółdzielnie mieszkaniowe, wczasy pracownicze, bezpieczeństwo socjalne… Jest tego sporo. A obywatele przyjmą to z wdzięcznością. Jest jeszcze krąg działaczy samorządowych, których nie powinniście obrażać, a od których moglibyście dużo się nauczyć. No i są wasze „dzieci” – ruchy miejskie, lokatorskie, ekologiczne, równościowe; tym wszystkim budujecie swoją siłę i swoje wpływy. Nie musicie więc łączyć się na siłę. Wystarczy, że maszerować będziecie oddzielnie, a uderzać razem.

A gdy będziecie silni, politycy sami będą o was zabiegać. O brak znanych liderów martwić się, na razie, nie musicie. Znajdą się. Solidarność też powstała z niczego, nikt się nie spodziewał takiej eksplozji. Ale nastąpiła.

Z wyrazami zachęty do pracy
Robert Walenciak

Wydanie: 2017, 36/2017

Kategorie: Publicystyka

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy