Lewicowa agonia

Lewicowa agonia

SLD niczego nie proponuje swojemu elektoratowi

SLD był moją pierwszą i ostatnią partią. Doszedłem w nim do funkcji przewodniczącego rady powiatowej, potem sekretarza rady wojewódzkiej na Podkarpaciu i na bazie tych doświadczeń chcę dodać kilka zdań do tekstu Piotra Ciszewskiego „Kretynizm parlamentarny” (PRZEGLĄD nr 34). Wstąpiłem do SLD, bo wydawało mi się, że jako działacz Solidarności właśnie w tej partii będę mógł realizować 21 solidarnościowych postulatów. Dość szybko zrozumiałem, że moje myślenie ma niewiele wspólnego z prawdą. SLD-owska wierchuszka nigdy nie słuchała partyjnych dołów, uważała, że tylko ona ma patent na to, co robić. Reszta ma słuchać. By to zmienić, postanowiłem wystartować w wyborach na przewodniczącego SLD na Podkarpaciu. Miałem pewną szansę na zwycięstwo. Tuż przed wyborami znalazłem się jednak w szpitalu. Odwiedził mnie tam były poseł lewicy. I zaczął drążyć: „Po co ci to? Jak sobie wyobrażasz szefowanie, przecież mieszkasz ponad 100 km od Rzeszowa?”. Koniec końców powiedział: „Wyraź zgodę, by szefem został kto inny, a ty masz pewny wybór na sekretarza rady wojewódzkiej”. Uległem, pomyślałem, że jako sekretarz będę bliżej struktur powiatowych, będę miał kontakt z już istniejącymi i wpływ na tworzenie nowych. Niebawem zobaczyłem, jak byłem naiwny.

Nowy przewodniczący uwielbiał przemowy, mógł je ciągnąć godzinami. Mnie i innych członków rady gasił zaś po minucie czy dwóch. Kochał wazeliniarzy, nie cierpiał ludzi mówiących prawdę. Organizacje powiatowe zaczęły znikać.

Potem przyszły wybory. Rozumiem, że przewodniczący umieścił się na pierwszym miejscu listy w swoim okręgu. Natomiast mniej już rozumiem koalicję z Wiosną. Razem przynajmniej trzyma się lewicowej ideologii, tymczasem Biedroń miał po wyborze do europarlamentu zrezygnować z mandatu, nie zrobił tego, a na dodatek wygryzł dobrą lewicową kandydatkę na Dolnym Śląsku i na jej miejsce wsadził swojego partnera. Lewica niczym się nie różni od PiS, PO, PSL. Tak jak inne partie ma jedną ideologię – kasa, misiu, kasa. Od czasu rządu Belki stała się bardziej liberalna niż PO. I wtedy zaczął się rozkład SLD. Pierwszym sygnałem była tzw. weryfikacja członkostwa, po której szeregi zmniejszyły się o połowę. Działacze z partyjnych dołów mówili: „To my mamy się weryfikować? A może zweryfikujmy partyjną górę?”. Na dodatek lewica straciła władzę, a tym samym młodych koniunkturalistów, którzy zawsze pójdą tam, gdzie można coś zyskać.

Organizacje powiatowe więdły. W powiecie bieszczadzkim w szczytowym okresie SLD miał ponad 200 członków, dziś tych aktywnych zostało ok. 10, a średnia wieku wynosi ok. 75 lat. To jest obecne zaplecze partii, która kiedyś rządziła Polską.

Dlaczego tak się dzieje? Otóż partia niczego nie proponuje swojemu elektoratowi. Do perfekcji opanowała metodę doczepiania się do innych. Podpinała się pod manifestacje kobiet, KOD czy w obronie niezawisłości sądów, pojawiała się na paradach równości, na protestach środowisk LGBT itd. Od kilkunastu lat sama nie zorganizowała niczego nowego.

Pamiętam jedną z rozmów z przewodniczącym Czarzastym. Powiedział, że jako SLD powinniśmy wystąpić z propozycją emerytury wdowiej. Chodziło o to, że w razie śmierci jednego z małżonków drugi powinien otrzymywać jakąś część jego emerytury. Bywa bowiem tak, że gdy jeden z małżonków umiera, drugi popada w skrajną biedę. Niestety, SLD nie wypromował tego pomysłu, przejął go Donald Tusk. Lewica powinna wystąpić z postulatem likwidacji rad nadzorczych w firmach z udziałem skarbu państwa lub samorządów. Rozmawiałem z kilkoma szefami firm samorządowych, twierdzą oni, że rady są dla nich zbędnym ciężarem. Są tylko łupem opcji politycznej, która w danej chwili rządzi.

Nie wiem, dlaczego lewica wstydzi się oficjalnego stanowiska w sprawie świeckości państwa. Przecież ponad połowę mieszkańców kraju drażnią krzyże w urzędach, szkołach, szpitalach. Wszystkie państwowe instytucje i urzędy powinny mieć świecki charakter. Religię trzeba wyprowadzić ze szkół i szkolnych świadectw. Lewica nie powinna akceptować kościelnych synekur w urzędach, szpitalach, szkołach, policji, wojsku czy zakładach energetycznych (!). Kościół ma tace, jest również odpis podatkowy. Kolejny postulat lewicy winien dotyczyć likwidacji NFZ; następna pasożytnicza instytucja to IPN. Bezwzględnie trzeba też rozdzielić funkcje ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego.

To tylko kilka postulatów, które powinien wypisać na swoich sztandarach SLD. No i – co najistotniejsze – trzeba pytać o zdanie partyjne doły. Bo na razie partyjna wierchuszka ma je w głębokim poważaniu. Ja zrezygnowałem ze wszystkich stanowisk i wystąpiłem z partii. Podobnie robi coraz więcej osób. Jeśli coś na lewicy się zmieni, to może jej szeregi ponownie zaczną rosnąć. Wśród posłów lewicy prócz totalnych słabeuszy jest także kilka ciekawych postaci. Może więc czas na zmianę przywództwa?

Wydanie: 2021, 37/2021

Kategorie: Opinie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy