Niefortunny szef sportu, Tomasz Lipiec, nie daje o sobie zapomnieć. Rzadko można spotkać kogoś, kto potrafi spartolić wszystko, do czego się weźmie. Żeby tylko to. Okazuje się, że trudno już policzyć, ilu prokuratorów zajmuje się Lipcem i jego współpracownikami. W tym także najnowszym nabytkiem, Maciejem Grześkowiakiem. Świeżo powołanym przez Lipca szefem sztabu mistrzostw Europy w piłce. Okazuje się, że przeciwko Grześkowiakowi toczą się w Bydgoszczy dwie sprawy. O sfałszowanie konkursu i wykorzystanie funkcji publicznej do osiągania korzyści osobistych. To jakaś zaraza w ekipie Lipca. Bo i on sam, jak pisze „Rzeczpospolita”, jako dyrektor warszawskiego ośrodka sportu zatrudnił w nim na fikcyjne zlecenie Małgorzatę M., nianię swoich dzieci.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy