Listy

Listy

*Awantura pod gazem

W nawiązaniu do artykułu “Awantura pod gazem” i listu otwartego Aleksandra Gudzowatego do premiera (“Przegląd” nr 4/2001) przesyłam swoje oświadczenie złożone na posiedzeniu Senatu w dn. 8.08.2001.
W opinii ekspertów zapotrzebowanie na gaz ziemny w Polsce nie przekroczy 5 mld m3 rocznie. Potrzebne są jednak inwestycje uniezależniające nasz kraj od jedynego źródła zaopatrzenia w gaz z Rosji.
Dwa lata temu Przedsiębiorstwo Handlu Zagranicznego Bartimpex SA opracowało koncepcję wybudowania gazociągu z Bernau w Niemczech do Szczecina. Gazociąg połączyłby nasz system zapotrzebowania w gaz z dostawcami z Unii Europejskiej i z Norwegii, która nie jest członkiem Wspólnoty Europejskiej. Polsko-niemiecka spółka IRB, z siedzibą w Warszawie, zaprojektowała ten gazociąg o długości 146 km, w tym 32 km w Polsce, zdolny do przesyłania 2,5 mld m3 taniego gazu, z możliwością podwojenia tej ilości. Okres budowy gazociągu nie przekroczyłby osiemnastu miesięcy. Jego koszt w wysokości 200 mln marek pokryłyby polskie firmy, nie obciążając budżetu państwa. Ta atrakcyjna oferta nie zainteresowała polskiego rządu.
W związku z tym proszę Pana Premiera Jerzego Buzka o wyjaśnienie, dlaczego rząd przygotowuje umowę z koncernem Statoil na budowę gazociągu o długości około 800 km, który przebiegać ma z norweskiego szelfu przez Morze Północne, Danię i Bałtyk do Niechorza. Czy prawdą jest, że ta gigantyczna inwestycja realizowana ma być w okresie od pięciu do sześciu lat, a jej koszty – które podwyższą cenę i tak drogiego norweskiego gazu – szacuje się na 2-3 mld dolarów? Czy mają racje dziennikarze, którzy piszą, że na mocy tej umowy Polska ma zagwarantować odbiór 10 mld m3 gazu, a ewentualna odsprzedaż zbędnych u nas 5 mld m3 na Litwę lub Ukrainę wymagać będzie budowy kolejnych gigantycznych gazociągów? Gazociągi te wejdą na obszary dotychczas zaopatrywane w gaz przez Rosję, co niewątpliwie skomplikuje polityczne i gospodarcze stosunki polsko-rosyjskie.
I jeszcze jeden problem: czy wśród doradców Pana Premiera są ludzie osobiście zainteresowani, żeby nie była realizowana koncepcja Bartimpexu? Jeżeli tak, to jakie są motywy ich działania? Jerzy Cieślak

*W sprawie “uroków hitleryzmu” kilka uwag

W artykule “Mityczny urok hitleryzmu” (“Przegląd”, nr 3) autor, W. Grzędzielski, uznał, że urok hitleryzmu był mityczny i gdyby w Niemczech lat 30. istniała telewizja, która pokazywałaby twarz i postać Adolfa Hitlera “na żywo”, bez retuszu, to nie zostałby on führerem.
Jednak – w rzeczywistości – “urok” hitleryzmu nie był wcale “mityczny”. Hitler doszedł do władzy w wyniku wyboru, jego program oraz późniejsze działania wyprowadziły kraj z głębokiego kryzysu społeczno-gospodarczego i z frustracji, w jakiej znalazły się Niemcy po przegranej wojnie światowej w 1918 roku; na te sprawy autor artykułu nie zwrócił żadnej uwagi.
A pierwszym “urokiem” hitleryzmu była likwidacja ogromnego bezrobocia. W 1932 roku liczba bezrobotnych w Republice Weimarskiej wynosiła aż 5773 tysiące (czyli 45,1%!). W rok po dojściu Hitlera do władzy w styczniu 1933 roku, uległa zmniejszeniu do 4059 tysięcy (24,7%), a w 1937 roku – do 995 tysięcy (poniżej 10%).
Równocześnie zwiększyła się produkcja, zwłaszcza przemysłowa, której wskaźnik zwiększył się w tym czasie do 2,4. Towarzyszył temu postęp techniczny oraz różne akcje socjalne dla pracowników, wypoczynkowe, kulturalne, rozrywkowe (“Kraft durch Freude”).
“Urokiem” dla Niemców była rozwinięta propaganda. Polegała ona nie tylko na pokazywaniu “dobrze zbudowanych blondynów”, co zauważył autor artykułu, ale przede wszystkim na eksponowaniu osiągnięć wybitnych niemieckich uczonych, literatów, artystów, sportowców itd. Ten nacjonalizm szybko przyjął formę “nazizmu”, co doprowadziło do masowej eksterminacji i mordowania niektórych innych narodów czy ras, jednak nie wywołało jakiegoś wyraźniejszego sprzeciwu w społeczeństwie niemieckim. Eksterminacji od razu poddani zostali komuniści (autor artykułu uwzględnił tu tylko homoseksualistów, co również zwiększyło liczbę obywateli, którzy ulegli “urokowi” Hitlera. W okresie kryzysu lat Republiki Weimarskiej wpływy partii komunistycznej KPD znacznie się zwiększyły.
Wizerunkowi Hitlera sprzyjały także jego bezkrwawe zwycięstwa polityczne, kolejno wymuszane na rządach zwycięskiej ententy, jak odbudowa armii niemieckiej (1935 r.), remilitaryzacja Nadrenii (1936 r.), anszlus Austrii i Sudetów (1938 r.) oraz okupacja Czech i Moraw (1939 r.).
Te “uroki” doskonale wykorzystywała hitlerowska propaganda J. Goebelsa, pokazująca masowe demonstracje i pochody ludności Niemiec, wiwatującej na cześć führera. Widać to było wyraźnie na filmach naszego tygodnika PAT-u.
A że były to “uroki” rzeczywiste, nie mityczne, świadczy, że spodobały się i w innych krajach, poza Włochami (B. Mussolini) także w Hiszpanii (gen. F. Franco), Portugalii (A. Salazar), Anglii (Mosley), a nawet i u nas, w kręgach obozu narodowo-radykalnego (był taki).
W tym zestawieniu “uroków hitleryzmu” nie chodzi o jakąś rehabilitację tego ruchu politycznego, który – jak dobrze wiemy – utopił Europę w morzu krwi i zniszczenia, ale o to, abyśmy pokazywali historię zgodnie z prawdą i znajomością rzeczy, zwłaszcza w czasopismach przeznaczonych dla inteligencji.
Jerzy Piaskowski, Kraków

*Poprawny buntownik
W nr. 11 “Przeglądu” red. Piotr Gadzinowski przyłożył Filipowi Bajonowi przepotężnie! Jestem niemal pewien, że Bajon w pocie czoła siedzi teraz przy stole montażowym i przerabia poszczególne sceny ze swojego filmu. Tu przytnie, tam doklei… Zwłaszcza że obrywa mu się w recenzjach większości czasopism.
Film mi się podobał, a wychowali mnie rodzice na niezłym kanonie kinematograficznym (Wajda, Polański, Bergman, Kurosawa, Munk…). Oglądałem film Bajona w pustawej sali dużego kina w Krakowie i cały czas zastanawiałem się, skąd te złe recenzje w większości gazet. Ku pańskiej satysfakcji – oczy otworzyła mi dopiero lektura pańskiego felietonu. Chyba już znam klucz.
“Przedwiośnie” Żeromskiego to, wg mnie, książka przede wszystkim nie o jakimś buncie, rewolucji czy miłostkach, ale opowieść o poszukiwaniu własnej drogi. I co najważniejsze – sam Żeromski nie znał odpowiedzi na to pytanie, co przebija z każdej strony powieści. Tyle interpretacji, ilu czytelników…
Panie Redaktorze – choćby Pan nie wiem jak kombinował, nie ukręci Pan z powieści mistrza Stefana materiału na wyborczy wideoklip Piotra Ikonowicza. “Rewolucja politycznie poprawna”? Rewolucja w oczach Żeromskiego jest “krwawa, zachłanna i pożerająca własne dzieci”, choćby nie wiem jak go czytać, nawet po chińsku, można oczywiście z tym dyskutować historycznie, ale czy kręcimy Żeromskiego, czy życiorys Che Guevary wg źródeł kubańskich?!
A Polska? Tu już się kłócić nie będę, bo co dla jednego tłem, to dla innego pierwszym planem, kwestia percepcji i nie mam zamiaru z tego powodu nikomu wymyślać.
Nie chcę tu zakładać jakiegoś fanklubu filmu Bajona. Mam sporo zastrzeżeń, a najpoważniejsze dotyczy wątku pierwszej miłości Cezarego. Denerwuje mnie łopatologiczne potraktowanie widza przy kwestii o odwadze Lenina. Olbrychski jako Gajowiec jest co najmniej kontrowersyjny itp., itd. Z całą stanowczością protestuję jednak przeciwko potępianiu w czambuł ekranizacji tylko dlatego, że ktoś jest ostrym lewicowcem i wydaje mu się, że kimś takim był Żeromski, a z powieści chciałby wydłubać Chłodek, robotnicze dzielnice nędzy i marsz na Belweder jako kwintesencję. Przemysław Budzyński
bat_oczir@interia.pl

*Ranking polskiego belcanta
W numerze 10 “Przeglądu” z 5 marca br. ukazał się “Ranking polskiego belcanta na początek XXI wieku” p. Bronisława Tumiłowicza.
Mam do niego wiele zastrzeżeń. Jak można wśród wielkich nazwisk śpiewaków, takich jak: Szczepańska, Paprocki, Ładysz, Podleś, Sari, Donat umieścić nazwisko Grażyny Brodzińskiej?! Jest ona dobrą artystką, ale tylko operetkową, wodewilistką. Nie rozumiem, jak p. Tumiłowicz “układał” ten ranking i kogo pytał o zdanie, ale jak mógł nie wymienić takich polskich śpiewaczek jak Wanda Polańska i Roma Owsińska? Wanda Polańska – jest jedną z najlepszych polskich śpiewaczek – odnosi sukcesy w Polsce i za granicą, a jej przepiękny głos (niebiańskie piano, cudowna, szlachetna, rozpoznawalna barwa) i wielkie sukcesy – wszystko to powinno ją plasować w rankingu pana Tumiłowicza. Poza tym w rankingu z wielkimi nazwiskami nie należy wypisywać komentarzy rodem z plotkarskich pism kobiecych!
Anna Nowak, Kraków

*Nie oskarżajmy warszawiaków
Pragnę za waszym pośrednictwem zdementować podłą wypowiedź p. Jerzego Jedlickiego w nr. 15 “Przeglądu” w rubryce “Lewy prosty”. Nie wiem, kim jest i w jakim wieku był p. Jerzy Jedlicki, gdy płonęło getto. Jakie było pole jego obserwacji, aby informować, że “w tramwajach, sklepach czy szkołach słyszało się raczej drwiny”… To obrzydliwe uogólnienie, dyktowane Bóg wie czym, obrażające elementarne poczucie przyzwoitości. W ilu był szkołach? W ilu sklepach nasłuchiwał (podsłuchiwał), co ludzie mówią?
Jako mieszkanka Żoliborza, jeżdżąca do Śródmieścia tramwajami wzdłuż murów getta, tylko w tę piękną Palmową Niedzielę byłam – jak inni – zaskoczona początkiem strzelaniny za murem.
Z każdym kolejnym dniem narastała w tych właśnie bielańsko-żoliborskich tramwajach groza, współczucie i szacunek dla tej heroicznej walki. Prawdą jest, że na pobliskiej murom karuzeli było zwyczajnie wesoło i głośno, co nawet sprzyjało nielegalnym kontaktom z tymi za murami. Byłam też uczennicą Gimnazjum i Liceum im. Aleksandry Piłsudskiej, egzystujących jako Szkoła Ogrodnicza, w której miałyśmy też żydowskie koleżanki. Nie było w mojej szkole ani drwin, ani obojętności na tragedię Żydów. A gdy znad getta napłynęły na żoliborskie niebo czarne strzępy spalonego papieru, to przy naszej podwórzowej kapliczce (były takie wszędzie podczas okupacji) szła litania o ratunek dla ginących do sprawiedliwego Boga – podczas majowych, wieczornych modlitw. Protestuję więc kategorycznie przeciw takiej opinii o mieszkańcach Warszawy jako nie tylko fałszującej ówczesną rzeczywistość, ale też znieważającej całą jej społeczność.
Prof. dr hab. Maria Radomska
(ówcześnie z Alei Wojska Polskiego 31 m. 34)
Warszawa

*Generacja SMS-ów
Co za niekompetencja i zniechęcanie potencjalnych klientów do wysyłania SMS-ów! Ja płacę za jeden SMS 15 gr (!) i mogę wysłać go do każdej sieci, kupując pakiet w ofercie IDEA Optima! Bez wykupienia tego pakietu co prawda płaci się więcej (24 gr netto), ale to i tak mniej, niż podają Państwo w artykule (“Przegląd” nr 14).
Druga sprawa – w jakiej sieci występuje opłata w wysokości 19,90 zł za aktywowanie telefonu! Ceny abonamentu, który trzeba zapłacić za komórkę oraz średnie miesięczne też są wzięte z powietrza! Proszę o zasięgnięcie przez Państwa szczegółowych informacji o cennikach polskich operatorów telefonii komórkowej i jak najszybsze poprawienie tego rażącego błędu!! Artur

*Nie trzeba głośno mówić
Duże wrażenie zrobił na mnie artykuł red. Bronisława Łagowskiego w “Przeglądzie” z 2.04.2001 pt. “Nie trzeba głośno mówić”.
Czy się komu podoba, czy nie, artykuł ten jest prawdą, szczerą prawdą i tylko prawdą.
Nieprawdą zaś jest fakt, że WiN był tylko organizacją polityczną bez zbrojnego ramienia, to jest oddziałów “partyzanckich”.
Pochodzę z woj. lubelskiego i w listopadzie 1945 r. byłem administratorem majątku Skorczyce, pow. Kraśnik, b. własność Senatora.
Teść p. Senatora, p. Hempel, mieszkał w Skorczycach za zgodą Bieruta, z którym pracował bardzo aktywnie na niwie spółdzielczości. Na terenie powiatu rządziło Zgrupowanie Zapory (były ROAK). Pan Zapora wybrał sobie Skorczyce, w których urządził święta Bożego Narodzenia 1945 r.
Jako państwowy gospodarz Skorczyc byłem zaproszony pierwszego dnia na kolację. Rozmawiałem z p. Zaporą i od niego wiem, że ROAK przeszedł do WiN, a z nim oddziały Renka, Jadzinka, Rysia, Szatana, Uskoka, Samotnego, Misia, Żbika, Cygana. Przez oddział Cygana musiałem wyjechać ze Skorczyc, bo z powodu niewykonania dostaw zboża, które w nocy zabierał p. por. Cygan, miałem zostać aresztowany. Jeśli za mówienie prawdy w Polsce ludzie skazywani są na oszczerstwa i szkalowanie, to już objaw ciężkiej choroby społecznej. Czy WiN przysłużył się Polsce? Przeciwnie – WiN spowodował wiele nieszczęść, wielu ludzi uniknęłoby cierpień. Jaka to była walka o niepodległość? Czy zastrzelenie ubeka, milicjanta, sołtysa, żołnierza polskiego czy radzieckiego to walka o niepodległość?
Tomasz Jan Szczepański, Kołbacz
*Wojny kibiców
Piszcie o tym więcej… róbcie sensacje… to takie teraz modne. Będziecie mieli wielu czytelników, wzbudzicie kontrowersje. Dzięki komu ludzie nie przychodzą na stadiony? MEDIA!!! To wy kreujecie kibica-debila, degenerata i przestępcę. Na stadionach jest bezpiecznie, przychodzą całe rodziny… oni wiedzą, że jest spokojnie na meczach i do domu wrócą cali i zdrowi.
Burd na stadionach praktycznie nie ma. Warszawa, Łódź, Poznań, Kraków. Wojny są, były i będą, ale poza stadionem. To nie jest sprawa mediów. Piszecie ogólnie o kibicach… porównujecie 12-letniego małolata z patologicznej rodziny do prawdziwych kibiców (“Przegląd” nr 13). Co za różnica? Ma szalik w barwach? Tak, to ten, co bije wszystkich i niszczy wszystko… POLSKI KIBIC. Trochę umiaru, panie i panowie dziennikarze. Adams


“Niemieckie obozy koncentracyjne”
Ukazało się długo oczekiwane, konieczne i potrzebne Polakom (i nie tylko Polakom) dokumentalne dzieło JANA KOSIŃSKIEGO (w opracowaniu WALDEMARA SOBCZYKA) pt. “NIEMIECKIE OBOZY KONCENTRACYJNE I ICH FILIE”.
Zmarły w 1991 roku autor – były więzień KL Auschwitz, Mauthausen, Dachau i Gross-Rosen – porusza w swej obszernej pracy o obozach koncentracyjnych całkowicie zaniedbany w literaturze temat kacetowskich obozów filialnych. Wypełnia tym samym ogromną lukę w historiografii hitlerowskiego terroru. Kosiński opiera się nie tylko na własnych przeżyciach i dokumentach, ale przede wszystkim na bogatych i wręcz pasjonujących relacjach byłych więźniów (772 strony, 282 ilustracje, aneksy z tysiącami nazwisk byłych więźniów i ich prześladowców).
Pracę Jana Kosińskiego wydała bezinteresownie emigracyjna DRUKARNIA SOBCZYKA “KONTRAST” z myślą o milionach ofiar niemieckiego faszyzmu, wyniszczanych, eksploatowanych i barbarzyńsko mordowanych w latach minionej wojny.
Nakład 250 egz. Cena: DM 105 + DM 5,50 przesyłka. Zamówienia (tel. 08031/7777; fax 08031/73113) i wpłaty prosimy kierować na: POLNISCHE DRUCKEREI “KONTRAST”
Inh. Waldemar Sobczyk
Breitensteinstrasse 33
D – 83071 Schlossberg-Rosenheim
SPARKASSE ROSENHEIM, konto nr 10 15 19 (BLZ 711 500 00)
lub na PRZEDSTAWICIELSTWO w Polsce:
ARS POLONA – Dział Importu Książek
Krakowskie Przedmieście 7, 00-068 Warszawa, tel. (022) 82 64 763.

Wydanie: 16/2001, 2001

Kategorie: Od czytelników

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy