Listy

Listy

SOJUSZ I TRZY PARTIE 

Pan Andrzej Micewski w artykule ”Sojusz i trzy partie” ( „P ” – 24.01.2000) twierdzi (rozumiem, że jako dobry katolik), że Polską winny rządzić SLD i UW. Ma prawo do takiego  poglądu. Natomiast nie powinien posiłkować się wątpliwymi sądami. 

1) P. Ronald Reagan nie jest rzymskim (ani żadnym) katolikiem;  jest Uczniem Chrystusa (sekta założona w połowie XIX w. przez Aleksandra Campbella; zakłada, że jedynym źródłem jest Biblia,  praktykuje chrzest przez całkowite zanurzenie, za dzień święty uważa niedzielę). 

2) AWS nie ”uformowała się ze związku zawodowego jako siła prawicowa paradoksalnie”; jest to typowy błąd logiczny. Większość komentatorów zastanawia się: „Jak to jest, że „S”, siła prawicowa, głosi poglądy lewicowe, posiłkuje się retoryka lewicową, używa metod typowych dla lewicy” – zamiast po prostu powiedzieć, że „S” jest siła lewicową. I paradoks znika. 

Równie dobrze można by nie zastanawiać, dlaczego słoń, choć należy do rodzaju mrówek, ma (paradoksalnie!) tylko cztery nogi, waży ciupkę za dużo, nie ma odwłoku, a zamiast czułek ma (paradoksalnie !) kły. 

„S” – to mieszanka chrześcijańskich socjalistów z narodowymi socjalistami – i Bóg wie czym jeszcze! 

3) P. Leszek Balcerowicz nie jest ”skrajnym liberałem typu amerykańskiego”. Unia Wolności (wraz z częścią SLD) odpowiada w Polsce amerykańskiej Partii Demokratycznej (Partii Republikańskiej odpowiada UPR – z jakimś kawałkami SK-L i ZChN; reszta polskich partyj to polityczny folklor,  polska specyfikacja raczej nieznana na świecie). Jak na b. wykładowcę marksizmu-leninizmu p. Balcerowicz istotnie jest b. liberalny i wolnorynkowy – ale tyko jak na Polskę! 

Amerykańska Partia Demokratyczna – tam uważana za klasyczną lewicę – u nas byłaby w

centrum (co pokazuje, jak daleko w lewo przesunięta jest średnia poglądów Polaków!!). Dlatego Autor trafnie uważa, że te dwie partie SLD i UW – mają podobne poglądy i mogą razem rządzić – co w porównaniu z rządami bardziej lewicowych, a na pewno bardziej niezrównoważonych partyj folklorystycznych nie musiałoby być dla Polski najgorszym rozwiązaniem ! 

Autorowi zapewne chodziło o to, że po amerykańsku ”liberał” oznacza „socjaldemokratę –  podczas gdy w sensie europejskim liberałem jest p. Reagan, a nie p. Clinton! Ponieważ wpływ amerykańszczyzny jest w Anglii ogromny, Bytyjczycy liberała w moim stylu nazywają „classical liberal” lub „Manchester liberal” podczas gdy w USA byłbym nazwany „conservative libertarian”. Socjaliści po prostu, poza ograbianiem z własności prywatnej, ukradli nam jeszcze słowo ”liberał”!! Po polsku jednak UPR nazywa się partią „konserwatywno-liberalną”. 

Tekst p. Micewskiego pisany był chyba rok temu sądząc po zwrotach: „Wszystkie te uwagi nie zmierzają do wyeliminowania z polityki polskiej głównej obecnie partii rządzącej i w ogóle największej formacji politycznej w kraju”. AWS, nie czekając na opublikowanie tego artykułu, wyeliminowała się sama… 

Janusz Korwin-Mikke 

 

KOMPROMITACJA NA WŁASNE ŻYCZENIE 

Po przeczytaniu “Kroku do kompromitacji” (”Przegląd, nr 4) – ważnej informacji red. Ewy Likowskiej o naszej gotowości do Targów Książki we Frankfurcie 2000, uświadomiłem sobie, że wcale nie biały scenariusz m.in. moich przeczuć i doświadczeń na ten temat zaczął się niebezpiecznie sprawdzać. Prawdopodobnie już zmarnowano szansę, jakiej 1000 lat temu nie zmarnował Bolesław Chrobry, chociaż nie umiał czytać i podpisywał się krzyżykiem. Swoimi przejściami z MKiS o Polsce na Targach Książki we F ankfurcie 2000 wcale nie chcę dopełniać kielicha goryczy, ale przestrzec przed wszystkowiedzą ministerialnej Zosi Samosi. 

Najpierw jednak, dla porównania, trochę faktów z przygotowywania się Węgrów do swojego Frankfurtu 1999. Oni szansy nie przespali. Otóż dwa lata wcześniej ich eksperci z powołanego jeszcze wcześniej komitetu ”Program na Frankfurt 1999” rozjechali się po świecie, żeby nagłośnić to wielkie dla Węgrów wydarzenie przede wszystkim wśród sympatyków literatury węgierskiej i zaprosić ich do współpracy. Dotarli również na czas do mnie, co zaowocowało dwiema książkami węgierskich poetów, wydanymi przez Wydawnictwo IBiS. Pół roku przed Targami w Budapeszcie została zorganizowana wystawa książek zaproponowanych przez komitet, skonsultowanych uprzednio z wydawcami i środowiskami twórczymi. Można było otwarcie doradzać, wybrzydzać, poprawiać.

Przygotowane na Frankfurt książki miały specjalny znak graficzny, wdrukowany na okładce lub stronie tytułowej. Wiadomo też było, jacy pisarze i wydawcy będą reprezentować swój kraj. 

Wzbogacony o doświadczenia Bratanków postanowiłem z dobrego serca przekazać je naszemu MKiS, i również z racji tego, iż od paru lat przez kolejne  ekipy ministerialne jestem powoływany w skład Zespołu do Spraw Literatury i Tłumaczeń. Okazało się jednak, że moja pomoc jest nikomu niepotrzebna. 

Kiedy przyniosłem dwa tomy najobszerniejszej dotąd, wydanej bibliofilsko z myślą o Frankfurcie, antologii: ”Poezja polska – antologia tysiąclehttps://ssl.gstatic.com/ui/v1/icons/mail/images/cleardot.gifcia „, nikt się w MKiS me ucieszył, nie pogratulował, książkę postawiono na półkę i po sprawie. Kiedy w parę miesięcy później wraz z gronem kolegów reaktywowałem za własne, ciężko zarobione pieniądze „Poezję dzisiaj” reakcja była podobna. Kiedy w grudniu ubiegłego roku czytelnicy ”Poezji dzisiaj ” wręczali księdzu Janowi Twardowskiemu ”Nagrodę naszych czasów swemu poecie”, na imprezę przybyły delegacje z całego kraju, nawet z odległego Szczecina, tylko z MKiS wszyscy mieli za blisko, wiec nikt się nie pofatygował. 

Dlatego nieprzygotowanie się tej instytucji na Frankfurt 2000 wcale mnie nie zdziwiło, ale za to bardzo zasmuciło. Odnoszę wrażenie, od dobrych już paru lat, że MKiS najlepiej czułby się bez kultury. To uczucie umocniło się nie tylko we mnie, zwłaszcza podczas panowania Wybitnego Nieporozumienia, czyli przedostatniej pani minister. 

Aleksander Nawrocki, redaktor naczelny „Poezji” 

 

DROGA ODALENIA  

W swoim felietonie pt. „Droga ocalenia” ( „Przegląd ” nr 4) Aleksander Małachowski, którego opinie nad wyraz sobie cenię, poddaje krytyce skuteczność misji Kościoła we współczesnym świecie. Posiłkując się głośnym stwierdzeniem Dostojewskiego, że ”jeśli nie ma Boga – to wszystko wolno”, wyraźnie wskazuje on na słabnącą moc posłannictwa tej stworzonej, bądź co bądź dla człowieka, instytucji. Pytanie, jak ratować wiarę w Boga, jest zatem pytaniem niezwykle dramatycznym, coraz bardziej znaczącym w warunkach cywilizacyjnych pędu i moralnego relatywizmu. 

Z drugiej jednak strony, nietrudno zapomnieć bezsilność Kościoła w czasach. w których upadają tradycje i od wieków uznawane wartości, kiedy pieniądz wypiera z naszych domów Boga, https://ssl.gstatic.com/ui/v1/icons/mail/images/cleardot.gifa miejsce ołtarza zajmuje m.in telewizor. Sam pamiętam opowiadania swojej babki, z których wynikało, że nic bardziej nie umacnia licznej nawet rodziny, jak wspólna gra w chińczyka czy w domino. Przeto dom rodzinny stawał się często ostoją miłości i wzajemnego zrozumienia, a w takim klimacie łatwiej było pokonywać trudności życia. Zaś Kościół wówczas tylko wspierał te wysiłki. Wszyscy bowiem wiemy, iż nic nie jest w stanie zastąpić prawdziwego domowego ogniska. Jeśli będzie inaczej, to za dzisiejszy ”wyścig szczurów ” czas może wystawić następnym pokoleniom dotkliwe rachunki. 

Jerzy Sadło, Gliwice 

 

NIE JESTEM KONSULTANTEM KRAJOWEGO CENTRUM OSTEOPOROZY 

Z wielką uwagą i zadowoleniem przeczytałem artykuł p. red. Justyny Hofman-Wiśniewskiej pt. ”Dziury w kościach” na temat osteoporozy ( „Przegląd ” z 17.01.2000 t:).  Jako badacz chorób układu kostnego oraz fundator Polskiej Fundacji Osteoporozy z życzliwością przyjmuję każdą dobrą informację o problemie osteoporozy. Niestety, w informacji „Tu znajdziesz pomoc” znalazło się moje nazwisko błędnie przypisane do Krajowego Centrum Osteoporozy. 

Oświadczam, że nie jestem związany z Krajowym Centrum Osteoporozy i nigdy nie konsultowałem chorych w tym ośrodku oraz że nie jest to pierw sza próba wykorzystania mojego nazwiska przez inne ośrodki. Obecnie jestem Naczelnym Konsultantem Warszawskiego Centrum Osteoporozy i Gospodarki Wapniowej ”OSTEOMED” Sp. z o.o. 

Dr n. med. Andrzej Sawicki 

 

Od redakcji: 

Pana Doktora Sawickiego i Czytelników serdecznie przepraszamy. 

Wydanie: 07/2000, 2000

Kategorie: Od czytelników

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy