Listy od czytelników Nr 25/2016

Listy od czytelników Nr 25/2016

Muzycy na bruk
Nie chcemy w Gliwicach tancbudy dla plebejuszy. Jeśli ktoś chce, może iść na stadion Piasta. Poziom śpiewu kibiców jest taki sam, jak w Gliwickim Teatrze Muzycznym. Chcemy w końcu mieć poważny teatr.

jerte

Tancbuda dla plebejuszy. Brawo! Nareszcie znalazła się osoba, która ma odwagę tak napisać. Odwagę tak, ale za grosz poczucia przyzwoitości. Każdy, kto choć raz był w Gliwickim Teatrze Muzycznym, nie nazwie tej placówki tancbudą. Trzeba sponsorować piłkarzy, bo tam są wyborcy jedynej słusznej i obecnie panującej partii.

Mirek

Gdyby teatry muzyczne czy operetki były takie fantastyczne, inne miasta nie pozbyłyby się ich. Gliwice do tej pory robiły za frajera. Dlaczego gliwiczanie mają jeździć do innych miast na spektakle teatrów dramatycznych lub czekać tylko na spotkania teatralne raz w roku?

Andrzej Kalis

Gliwicki Teatr Muzyczny nie był teatrem plebejuszy, a wspaniałą sceną, na której grali, śpiewali i tańczyli ludzie oddani muzyce. Był też teatrem równie wspaniałych widzów, znających twórczość Straussa czy Lehara, a nie jedynie disco polo.
Zamknąć teatr? Przekształcić w teatr dramatyczny, których na Śląsku jest już kilka? To ma być rozwiązanie dla nierozsądnej polityki finansowej władz miasta? Zlikwidujcie więc również biblioteki i muzea. Dziś wystarczą komórka i Facebook. Więcej kultury naszemu społeczeństwu już nie trzeba. No może jeszcze Radio Maryja i Piast Gliwice…

Janusz Mazurek

Ja, mieszkaniec Łodzi, a wcześniej Poznania bywałem w gliwickim teatrze minimum raz w roku, a częściej dwa razy. Przyjeżdżaliśmy w kilka osób. Na każdym spektaklu była pełna sala. Może warto dla tych widzów utrzymać placówkę inną niż kilka w okolicznych miastach? Czy łyk kultury i oderwanie się od rzeczywistości to zbyt duże wymagania? Czy ograniczymy się tylko do darmowych koncertów w centrach handlowych?

Mirek Kmieciak

Taka dyskusja mogłaby być owocna ćwierć wieku temu, kiedy likwidowano „Kulturę”, „Życie Literackie” i wiele innych czasopism poświęconych kulturze i satyrze ze „Szpilkami” na czele. Przecież to jest celowe działanie naszej władzy. Naród ma być ciemny, bo łatwiej go wtedy trzymać za twarz. Nadchodzą czasy, kiedy jedynymi spektaklami będą jasełka i śpiewanie kolędników po chałupach. Nic się nie zmieniło albo bardzo mało w mentalności ludu, który „tyle ma w głowie, co mu ksiądz w kazanie powie”. Gorzej, że tacy ludzie mają bardzo często głos decydujący. A to dopiero się zaczyna! A więc dalej siedźcie w domach w czasie wyborów, to wnet wam wtłoczą do głów, że jednak Słońce kręci się dookoła Ziemi, a na egzaminach maturalnych będą pytać z życiorysów prezydentów, prezesów i „wyklętych”.

Jared Sass


„Łupaszka” nie wyzwalał wilna
W liście Gustawa Majorka (PRZEGLĄD nr 19) znalazło się stwierdzenie: „Zygmunt Szendzielarz jako major AK brał udział w wyzwalaniu Wilna przez armię radziecką”. Jest to informacja nieprawdziwa. Brygada AK Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” nie podporządkowała się rozkazowi dowódcy Wileńskiego Okręgu AK płk. Krzyżanowskiego „Wilka” i nie wzięła udziału w wyzwalaniu Wilna przewidzianym planem „Burza”. W czasie walk oddziałów radzieckich o Wilno, wspomaganych przez oddziały AK (7-13 lipca 1944 r.) brygada „Łupaszki” znajdowała się już w odległości kilkudziesięciu kilometrów od miasta. Motywy decyzji jej dowódcy nie są wystarczająco wyjaśnione. Fakt wojskowej niesubordynacji Zygmunta Szendzielarza nie podlega jednak dyskusji.
Autor listu pisze też o powojennych zmianach granic Polski: „Trudno się dziwić mjr. »Łupaszce«, że ich nie akceptował, skoro tak doświadczony polityk jak premier emigracyjnego rządu londyńskiego Tomasz Arciszewski na konferencji w Poczdamie wtórował Churchillowi, że Polska nie potrzebuje Szczecina i Wrocławia”. Po pierwsze, premier Arciszewski nie uczestniczył w konferencji w Poczdamie (17.07.-2.08.1945 r.), nie mógł więc wtórować Churchillowi, a po drugie, przytaczane słowa Arciszewskiego padły w jego wywiadzie z 17 grudnia 1944 r. dla „Sunday Times’a” i brzmiały następująco: „Nie chcemy rozszerzać naszej granicy na zachód, tak by wcielać 8 do 10 mln Niemców. Nie chcemy Wrocławia i Szczecina” (cytuję za prof. Antonim Czubińskim „Dzieje najnowsze Polski 1944-1989”, Poznań 1992, str. 58). Wypowiedź ta dotyczyła warunków roku 1944, zgoła innych niż sytuacji w roku 1945, kiedy na ziemiach zachodnich było już tylko 1,2 mln Niemców, co do których konferencja poczdamska podjęła znane postanowienia.
Krzysztof Pykosz, Swarzędz

Wydanie: 2016, 25/2016

Kategorie: Od czytelników

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy