Listy czytelników po felietonie prof. Bronisława Łagowskiego

Listy czytelników po felietonie prof. Bronisława Łagowskiego

„Akcja „Wisła” była słuszna”

Opublikowany przez profesora Bronisława Łagowskiego felieton „Akcja „Wisła” była słuszna” („Przegląd” nr 17) wywołał szeroką dyskusję wśród naszych czytelników. Rozdzwoniły się redakcyjne telefony, na adres „Przeglądu” nadesłano wiele listów i maili skierowanych zarówno do prof. Łagowskiego, jak i redaktora naczelnego. Oto niektóre z listów prezentujące ton opinii czytelników.


Szanowny Panie Profesorze!

Jestem pod wrażeniem ostatniego Pańskiego felietonu pt. „Akcja „Wisła” była słuszna”. Jestem w ogóle pod urokiem Pańskiej twórczości literackiej. Podziwiam przede wszystkim odwagę w mówieniu szczególnie niepopularnych prawd. Każde pańskie słowo, każde zdanie smaga biczem dyletantów historycznych i naszych drogich lewicowych neofitów, którzy już po wielokroć zapomnieli, skąd nasz ród… Pańskie bezpardonowe i bezkompromisowe nazywanie rzeczy po imieniu budzi mój podziw, podobnie jak stwierdzenie, iż „największe i dziś już prawie niepojęte cierpienia zadali Polakom ukraińscy nacjonaliści”…
Nie pomnę, aby ktoś jeszcze w aktualnej twórczości pisarskiej potrafił tak celnie uderzać w tych, którzy za swe wyczyny żądają przeprosin, potępienia tych, którzy przed tą tłuszczą się bronili i nie dali oderwać choćby skrawka naszej ziemi dla rewanżystów i bandytów spod znaku OUN-UPA. Ci ludzie niczego się nie nauczyli. A dokładnie my, jako naród polski, w całości nie potrafimy wyciągnąć żadnych wniosków z historii. My jesteśmy zawsze gotowi tylko bić się w piersi i błagać o przebaczenie… Nie chcę zanudzać, dlatego nie będę wspominał, iż Polska międzywojennego 20-lecia popełniła wiele błędów i krzywd w stosunku do ukraińskiej mniejszości. Na pewno to dolało oliwy do ukraińskiego ognia. Lecz etniczne czyszczenie z polskości Kresów, a później przygranicznego pasa ziemi na wschodzie i południu Polski nie usprawiedliwia naszej niesprawiedliwości i polskich grzechów w stosunku do Ukraińców. Tam zawołaniem bojowym było hasło: „Smert’ Lacham!”. „Wrogiem”, którego należało zniszczyć, byli niemowlę w kołysce i starzec na przypiecku. Tak walczą najokrutniejsi bandyci, a nie żołnierze!
No i na to nakładają się polska przysłowiowa ciemnota i polityczna głupota. Bo przecież w 1992 r. chyba zbyt głupawy polski Senat wyraził potępienie akcji „Wisła”, a więc tego, że chcieliśmy żyć normalnie w pokoju. Uczyć się, budować, pracować. Im się zamarzyła Samostijna Ukraina na polskiej ziemi, którą nazwali Zakierzońskim Krajem. Od zwrotu w stosunkach międzynarodowych, który rozpoczął w 1946 r. zimną wojnę, nasi „bracia” Ukraińcy nabrali nowego wiatru w żagle. Skończył się flirt z hitlerowskimi Niemcami, trzeba było znaleźć nowych mocodawców.
Przykre jest to, że w tym totalnym ogłupianiu narodu i fałszowaniu historii biorą udział tzw. siły lewicowe, choćby w osobie naszego prezydenta. Ta cała nasza lewica dorobi się tego, że straci swój elektorat. Wiedzą, czego naród od nich oczekuje, a po uchwyceniu władzy korzą się przed czarnymi i do swoich przeciwników robią oko! Nas, ich wyborców, mają w głębokim poważaniu. Tak jak wybory w 1989 r. były plebiscytem na niekorzyść komuny, tak najbliższe wybory będą plebiscytem i dezaprobatą dla kochanych lewicowców. Zobaczycie panowie, że zdesperowany naród będzie głosował na Leppera. Ja wraz z całą rodziną manifestacyjnie to uczynię.
Co by było, jak byśmy wyglądali, jakie problemy mielibyśmy, gdyby tej akcji nie przeprowadzono? Byłoby podobnie, jak by woj. opolskie bezpośrednio graniczyło z Niemcami (z IV Reichem). Nie mogę tego pojąć, że nawet ja, chłopek roztropek, to rozumiem, a nie może pojąć prezydent Najjaśniejszej Rzeczypospolitej!
Nazwisko i adres do wiadomości redakcji
*
Czytając felieton pana Bronisława Łagowskiego pt. „Akcja „Wisła” była słuszna”, postanowiłem napisać swoje spostrzeżenia na ten temat – mając do tego (mogę powiedzieć) pewne swoje „zobowiązanie”. Zobowiązanie w cudzysłowie, bo nie jest ono tak mnie obowiązujące. Mieszkałem i mieszkam wciąż na tzw. pograniczu polsko-ukraińskim (de facto i w przenośni). Dlatego wiele widziałem i przeżywałem. Brałem również udział (jako żołnierz) w akcji „Wisła” – spełniając rolę ochronną i czynnika organizacji wysiedlania i przewozu ludności łemkowskiej na ziemie zachodnie. Ale najmniej chyba o tym chcę napisać (…).
Po wojnie, kiedy nastała PRL, władze skutecznie zareagowały na nacjonalizm. Bronisław Łagowski też to zauważa. Było to może załatanie, ale nie rozwiązanie sprawy, to wymagało głębszej edukacji społecznej Polaków i Ukraińców – ale zdawało się, że tak będzie dobrze. I byłoby dobrze, dorobilibyśmy się czegoś też może w edukacji, w kulturze i świadomym współżyciu, gdyby… No właśnie, gdyby nie to, co się stało. Przyszli inni i wszystko porozwalali. W te dziury w dachu, które były być może tylko poprzytykane i niezbyt mocno powiązane, ci „nowi-starzy” (są tacy) powsadzali głowy i na wszystkie strony – jak chochoły – wołają: komuna wszystkiemu jest winna! I rozrabiają, a jak jest naprawdę?
Ukraińców pamiętam jeszcze z czasów szkolnych. Na około 200-250 domostw u nas we wsi było kilka ostatnich rodzin zwanych „Rusinami”. Była to najniższa klasa społeczna we wsi. Bo byli bogacze we wsi, po nich ci średnio zamożni (dziś nie do porównania), dalej „wyrobnicy”, „chałupnicy” i na ostatku „Rusini”. Miałem taką jedną rodzinę w pobliżu. Prawie po sąsiedzku i chodziłem tam na zabawy. Wyjechali ze wsi od nas tuż przed wojną. Dokąd – nie wiem, może na Wschód. Była tam moja rówieśnica, Zosia. Od zabaw i to chyba od niej pozostał mi po dziś dzień sentyment „tej pierwszej miłości” do Ukraińców.
A wyjechało na Wschód w tym czasie paru innych moich szkolnych koleżków z ojcami na parcelowane tam (za drogie pieniądze) latyfundia. Jeden zaliczył tajgi nad Dwiną, Ural, Ukrainę i wrócił prosto na Ziemie Odzyskane. O tym i o innym, po akcję „Wisła” w następnym już liście.
Stanisław Bemben, adres do wiadomości redakcji

*

Po lekturze felietonu Bronisława Łagowskiego o akcji „Wisła” wyrażam słowa uznania i szacunku za odwagę i sprawiedliwość Panu Profesorowi.
Pochodzę z Ihrowicy (powiat Tarnopol), na którą banderowcy napadli 24 grudnia 1944 r. o godz. 18, kiedy Polacy spożywali kutię, często razem z sąsiadami Ukraińcami.
Przed 1939 r. w Ihrowicy mieszkało 1420 Polaków, co stanowiło 30% ludności. 88 zginęło w Wigilię, pozostali – a więc ponad tysiąc osób – 25 grudnia uciekli do ruin tarnopolskich, 16 km na południe. Jeśli ktoś z Polaków ośmielił się wrócić po żywność na swoje gospodarstwo, podzielił los ofiar wigilijnych. Tak zginęli: Marcelina Burakowska, Stefan Białowąs, syn Franciszka, i Jan Raba – młynarz. Mam prawo i obowiązek pisać o tych sprawach, bo uciekałem z rodziną przez okno od północnej strony domu, kiedy bandyci z UPA rozbijali drzwi wejściowe od południa. Miałem wówczas 17 lat i doskonale wszystko pamiętam. Polaków ihrowiczan nikt do tej pory nie przeprosił. Pomordowani spoczywają we wspólnej mogile, po której nie ma śladu. Mamy więc prawo być innego zdania i ubolewać nad tym, że prezydent RP przeprosił Ukraińców za akcję „Wisła”. Po brutalnym, a nawet bestialskim wygnaniu nas z naszej ojcowizny byliśmy głodni i bez wszelakiego dobytku, który został zrabowany, a gospodarstwa spalone. Przykro nam, że prezydent RP widzi tylko krzywdy wyrządzone przez Polaków polskim Ukraińcom, zapominając o krzywdach wyrządzonych Polakom przez bandytów z UPA, którzy utożsamiają się z całym narodem ukraińskim, co jest nieprawdą. Słuszne jest stwierdzenie, że przed akcją „Wisła” były Wołyń i Małopolska Wschodnia. Uważam, że decyzję przeprowadzenia akcji „Wisła” podjęli rozważni, mądrzy Polacy i historia przyzna im rację.
Jan Białowąs, Końskowola
*

Słuszność każdej rzeczy zależy od przyjętych kryteriów i punktu widzenia. Pan Łagowski nie ukrywa nazwisk swoich idoli i sympatii do obozu komunistycznego, dla którego akcja „Wisła” niewątpliwie była słuszna. Jak i podyktowane podobną troską o ludność wkroczenie Armii Czerwonej do Polski 17.09.1939 r.
Skrajnie jednostronna i moralnie bliska Kalemu postawa nie przeszkadza autorowi w jednoczesnym naciąganiu tytułowego twierdzenia do rangi jedynie słusznej i uniwersalnej prawdy. Czyni to za pomocą analogii o wątpliwej wartości, a przede wszystkim przemilczeń. Pomija zupełnie takie kwestie jak zasięg akcji względem obszaru działań UPA, czas jej przeprowadzenia (dwa lata po zakończeniu wojny), obóz w Jaworznie, warunki, w jakich przesiedleńców transportowano, późniejsze szykany, jakich doświadczali na wygnaniu, i to, że przez wiele lat nie pozwalano im wrócić na ojcowiznę, mimo że ustały tam działania UPA.
Twierdzenie, że przychodzili na „lepsze” – po dwóch latach szabrownictwa i osadnictwa Polaków na „ziemiach odzyskanych” – doprawdy godne jest Bendera i Ratajczaka z prawej i uszczęśliwiaczy – kolektywizatorów z lewej. Trzeba albo złej woli, albo zupełnej ignorancji, by w ten sposób policzkować łemkowskie ofiary akcji „Wisła”, a szczególnie by stawiać Łemków zamieszkujących okolice Krynicy, Gorlic czy Dukli w jednym szeregu ze sprawcami krzywd wyrządzonych Polakom przez Ukraińców na Wołyniu.
Czy już nigdy w kontaktach z mymi gościnnymi i przywiązanymi do swej tradycji przyjaciółmi Łemkami nie będę mógł się pozbyć wstydu za kolejne przejawy polskiego szowinizmu?
Być może, felietonista pisze na własny rachunek, ale wydaje mi się, że w tym wypadku granice owej autonomii zostały przekroczone. Jedną stroną tekstu można prędzej namącić w głowach mniej zorientowanym czytelnikom (i to się zapewne p. Łagowskiemu udało), niż ująć wydarzenie tego rodzaju co akcja „Wisła” tak wyczerpująco, uczciwie i obiektywnie, jak na to zasługuje.
Sądzę, że jeśli „Przegląd” jest nadal rozsądnym i bezstronnym czasopismem, za jakie je dotychczas uważałem, znajdzie miejsce dla równie obszernego stanowiska polemicznego i kompetentnego autora, który mógłby je wyrazić (np. dr. Grzegorza Motyki z PAN).

Marcin Jackowski

PS Panu Łagowskiemu, w nawiązaniu do dwóch ostatnich zdań felietonu, poleciłbym zapoznanie się z przemyśleniami Jana Józefa Lipskiego na tematy polsko-ukraińskie. To wszak człowiek lewicy, choć może nie aż tak mądry jak Cyrankiewicz czy Berman.
*

Z głęboką satysfakcją przeczytałem Pański felieton pt. „Akcja „Wisła” była słuszna”. Jako uczestnik walk polsko-ukraińskich na terenie pow. przemyskiego, w okresie wiosna 1944 – wiosna 1945 stwierdzam, że w sposób znakomity oddał Pan istotę splotu tragicznych okoliczności wzajemnej rzezi Polaków i Ukraińców. Bez pozbawienia UPA oparcia logistycznego w ludności cywilnej zakończenie tej wojny byłoby niemożliwe. Podzielam Pański pogląd, że kłamstwem jest twierdzenie, iż „podsycano przez władze komunistyczne wzajemne niechęci”. Nie do przyjęcia są tezy zawarte w wypowiedziach G. Motyki („Gazeta Wyborcza” z 27-28.04.02 r. pt. „Nic tylko wstyd”). Tezy tej wypowiedzi są wybitnie antypolskie, w duchu ideologii S. Bandery. Wojna polsko-ukraińska została wydana Polakom przez UPA, będącą emanacją ideologii banderowskiej. Naród ukraiński przyjął tę ideologię jako swój katechizm (tj. znaczna część narodu), a żaden naród nie może się uchylić od skutków wywołanej w jego imieniu wojny. Przesiedlenie ludności ukraińskiej na Ziemie Odzyskane było dla przesiedlanych okrutnym przeżyciem, a równocześnie błogosławieństwem. W krótkim czasie dorobili się dostatku i powodziło im się przeważnie znacznie lepiej niż w starych siedzibach. Pochodzę ze wsi, gdzie ok. 30% ludności stanowili Ukraińcy. Każdy Ukrainiec był uważany przez Polaków za potencjalnego banderowca. Akcja „Wisła” przyniosła pokój obu skłóconym narodom.
Twórca zbrodniczej ideologii, Stepan Bandera, jest obecnie uznawany za największego bohatera narodowego Ukrainy. A prezydent Rzeczypospolitej (którego jestem gorącym zwolennikiem) wyraził jednostronnie ubolewanie za niegodziwości wyrządzone przez ówczesne władze komunistyczne ludności ukraińskiej w Polsce. Ośmieszające jest również ogłaszanie otwarcia cmentarza Orląt 21 maja i komunikat postbanderowskich władz Lwowa, że warunkiem otwarcia jest przyjęcie przez stronę polską ich warunków.
Leon Rusa
*
Chciałbym się podzielić moją refleksją na temat felietonu p. Bronisława Łagowskiego Na początku składam autorowi wyrazy uznania. Bez ogródek napisał bowiem, że akcja „Wisła” była słuszna. Tak, była słuszna, bo kładła kres ludobójstwu, nacjonalizmowi oraz przyniosła spokój i stabilizację dla umęczonej ludności południowo-wschodniej Polski. A co najważniejsze, tereny Bieszczad, Lubelskiego i Zamoyskiego pozostały w granicach Polski. Ruch ukraiński był w swej postaci reprezentowanej przez OUN i UPA skrajnie nacjonalistyczny. Budowanie wokół niego fałszywej otoczki ruchu narodowowyzwoleńczego jest nie tylko niezgodne z materiałem faktograficznym, ale stanowi także celowe działanie pogrobowców OUN i UPA w krajach Europy Zachodniej. Pragnę podkreślić, że nie jestem ani nacjonalistą, ani komunistą. Moja refleksja nie wypływa z negatywnego stosunku do narodu ukraińskiego. Lubię posłuchać ukraińskich dumek, znam dość dobrze dzieje najnowsze Ukrainy.
Jeśli podjęto tak totalną krytykę operacji „Wisła” i likwidacji UPA, która przede wszystkim prowadziła eksterminację obywateli Polski (Polaków, Ukraińców i Żydów), to jak się odniesiemy do obrony Lwowa i walk na Kresach w latach 1918-1919? Dzisiaj historycy (niektórzy) i politycy zapominają, że tylko prawdziwy obraz oparty na faktach będzie sprzyjał pojednaniu. A może by tak dalszą ocenę operacji „Wisła” i w ogóle polsko-ukraińskich stosunków pozostawić rzetelnej ocenie np. działającej wspólnej komisji naukowców polskich i ukraińskich. Dlatego też proponuję, aby p. Janusz Anderman zapoznał się z archiwaliami, które znajdują się w: Londynie, Warszawie i Wiedniu (Żydowskie Centrum Dokumentacji Historycznej okresu Holokaustu), zanim znowu poruszy tę tematykę.
Andrzej Krzak
*
Ze zgrozą i pogardą wysłuchałem przeprosin Ukraińców za akcję „Wisła” wygłoszonych przez prezydenta Kwaśniewskiego. Nawet w liście do brata napisałem, co o tym sądzę. Z zażenowaniem słuchałem komentarzy tego wydarzenia w telewizji. Czy nie ma nikogo w Polsce wśród tzw. środowisk opiniotwórczych, kto mówiłby i pisał prawdę o Polakach i ich gehennie w każdym punkcie kraju w czasie wojny, a nawet po wojnie. Znalazł się Pan – w artykule „Akcja „Wisła” była słuszna” napisał Pan samą prawdę. Nie spotyka się w Polsce ludzi, którzy mieliby odwagę pisać prawdę, podobnie z wydawcami.
Niedawno widziałem w telewizji grupę kombatantów UPA, umundurowani, z bronią u pasa, pyszni, gotowi walczyć jak w latach 40. Czy tam, a raczej z tamtej strony, czeka nas bezpieczeństwo? Czy ten wściekły nacjonalizm jest do przełamania?
Czy tamto społeczeństwo oprzytomniało, czy oceniło swoje postępowanie? Sądząc po wynikach wyborów, chyba nie.
Wracając do Pana felietonu, co miał zrobić rząd polski w tym czasie? Tak, miał zrobić to, co zrobił. Uważam, że zrobił słusznie i po ludzku. Co na miejscu rządu polskiego zrobiłby rząd ukraiński lub niemiecki? Prawdopodobnie wymordowałby wszystkich.
A teraz, Szanowny Panie, czasy współczesne, czego możemy oczekiwać my, Polacy, od rządzących nami tych z prawa i z lewa. Nawet lub może schylenia głowy nad tragedią lat wojny. We Wrocławiu w ostatnich latach wzniesiono trzy pomniki. Ofiar Katynia, piękny, stoi w parku, niewielu tamtędy przechodzi. Pomnik Sybiraków stoi na placu Strzeleckim osłonięty budkami handlarzy i z piwem – czy władze miasta nie mają za grosz wyobraźni i szacunku dla nieszczęścia tych setek tysięcy rodaków?
I pomnik trzeci, poświęcony ofiarom na Podolu postawiony niedaleko Odry, w miejscu niezbyt uczęszczanym. Tu władze miasta nie wydały pozwolenia na odsłonięcie, tablica epitafium jest tymczasowa, bo władze nie zgadzają się na jej ostateczny charakter. Ba, dlaczego? Bo mówi ona, że ofiarami byli Polacy, mieszkańcy Podola wymordowani przez nacjonalistów ukraińskich z UPA. Ponoć żąda się, aby było napisane, że były to ofiary niemieckiego faszyzmu. Co Pan na to?
W felietonie porusza Pan i inne sprawy. Np. dekrety Benesza, ich podważanie oraz nikły odzew na tę sprawę w Polsce. Tak, ci niedouczeni chłopcy rządzący Polską od 12 lat nie znają historii, np. co wyrabiały w Polsce przed 1939 r. mniejszości niemieckie i ukraińskie. Szczególnie niemiecka. Nie wiedzą o mordowaniu Polaków na wschodzie Polski jesienią 1939 r. (uciekinierów przed Niemcami) przez ukraińskich nacjonalistów. Opowiadał mi o tym ojciec, oficer Korpusu Ochrony Pogranicza koło Sanu. Ile tam zamordowano dzieci, ile zgwałcono kobiet, czy o tym nie wie, czy nie chce wiedzieć prezydent Kwaśniewski? O tym zapewne wie Pan. Ma Pan rację, wiedział o tym Gomułka (dla którego będę miał zawsze szacunek).
T.B., nazwisko i adres do wiadomości redakcji
*

Szanowny panie Redaktorze,
Mam kłopot. Powinienem bowiem zaprzestać kupowania redagowanego przez Pana tygodnika. Ostatnim nabytym przeze mnie egzemplarzem „Przeglądu” powinien być nr 17. (123) z 29 kwietnia br. W numerze tym zamieścił Pan felieton Bronisława Łagowskiego „Akcja „Wisła” była słuszna”. Jest to tekst obrzydliwy: cechuje go nieznajomość faktów, niefrasobliwość opinii politycznych i podłość ocen moralnych.
Mam więc kłopot. Trudno mi bowiem rozstać się z jednym z nielicznych w Polsce pism o charakterze, w przybliżeniu, lewicowym (choć z pismem ostatnio zbliżającym się niebezpiecznie do poziomu tandetnych magazynów z mydłem i powidłem), a wykluczone, bym wpuszczał pod mój dach człowieka nierozważnego i strzykającego jadem. W tej sytuacji pozostaje mi rozwiązanie połowiczne: kupować na razie „Przegląd”, a felietony Bronisława Łagowskiego omijać szerokim łukiem.
Przy okazji zdanie o felietonistyce Łagowskiego. Otóż ten człowiek miota się od ściany do ściany: od takiej, przy której zdarzy mu się zgrabnie powiedzieć coś trafnego, do takiej, spod której mówi zdyszanym głosem nienawistnika. Polemizowałem przed kilkoma laty w kwartalniku „Bez dogmatu” z jakimś jego felietonem, ale był to pryszcz w porównaniu z pochwałą akcji „Wisła” – zawierał bowiem tylko zwyczajne, acz butne głupstwa.
Z nadzieją, że nie będzie mnie Pan stawiał w przyszłości przed trudnymi wyborami, łączę życzenia pomyślności i wyrazy poważania.
Bohdan Chwedeńczuk – z pochodzenia Ukrainiec, z przekonań kosmopolita.

 

Wydanie: 2002, 21/2002

Kategorie: Od czytelników

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy