Listy i e-maile

Listy i e-maile

Obrażono powstańców śląskich
Towarzystwo Przyjaciół Śląska poczuło się głęboko dotknięte zdarzeniem, jakie miało miejsce w Telewizji Polskiej w czasie transmisji piątkowego koncertu z 38. Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu. Prowadzący koncert Piotr Bałtroczyk popisał się żenującym dowcipem, zapowiadając transmisję z powstań śląskich, po czym poprosił zebraną w amfiteatrze publiczność o powstanie.
Dowcip ten tak się spodobał innym prowadzącym, że w sobotnim koncercie z Opola, prawie za każdym razem, kiedy udało się wykonawcy zmusić publiczność do powstania, prowadzący wyliczali, że jest to już piąte czy szóste powstanie śląskie.
Doskonale wiemy, że żyjemy w demokracji, w której ponoć każdemu wszystko wolno, ale też rozumiemy, że telewizja publiczna ma związane ze swą funkcją obowiązki. Jeśli pozwalają one kpić w publicznej TVP z narodowych wartości, jakimi są powstania śląskie, bez których także dzisiejsza Polska nie byłaby taka, jaką mamy, i czyni się to w trakcie obchodów 80. rocznicy wybuchu III powstania śląskiego, musi to wywołać zasadniczy sprzeciw.
Jeśli tak dalej pójdzie, doczekamy się już w niedługo w publicznej telewizji podobnych żenujących dowcipów, np. o Oświęcimiu, Treblince, getcie czy powstaniu warszawskim. Choć jesteśmy dziwnie spokojni, że wtedy podniósłby się taki krzyk, iż pracownicy telewizji musieliby pożegnać się ze stanowiskami. Ślązaków można obrażać, w tym także ostatnich siedmiu jeszcze żyjących powstańców i tysiące tych, którzy życie stracili w walce o przyłączenie Śląska do macierzy.

Prezes Towarzystwa Przyjaciół Śląska
Dr Józef Musioł

Co napisał pan Gross?
W wywiadzie przeprowadzonym przez panią Iwonę Konarską („P” nr 22), prof. Gross wypowiada się tymi słowami: ” (…) O Jedwabnem wolę pisać, niż dyskutować z czytelnikami (…)”.
Oczywiście, że woli. Bo co sobie profesor napisze, to mu wydrukują. Papier jest cierpliwy, wszystko zniesie; książka im bardziej kontrowersyjna, tym większy dochód przynosi. David Irving rownież pisze różne rzeczy, które niekoniecznie muszą być prawdą i też się podaje za historyka. Jednakże przynajmniej jednej rzeczy nie można Irvingowi odmówić. Odwagi. Nie unika otwartej polemiki. Natomiast prof. Gross nie dość, że nie przeprowadza rzetelnych badań, to chowa się za swoim świętym oburzeniem i zranioną niewinnością.
Może prof. Gross powinien wdać się w polemikę z takimi historykami jak prof. Strzembosz lub pan Gontarczyk (z którymi wprawdzie usiłował polemizować na łamach „Rzeczpospolitej”, jednakże po ciętej odprawie danej mu przez pana Gontarczyka szybko i chyłkiem się z tego wycofał). Jednakże nie tylko tych dwóch historyków podważa wiarygodność badań prof. Grossa. Warto wymienić tu takie nazwiska, jak: dr Chodakiewicz, prof. Pogonowski, dr. Musiał, prof. J.R. Nowak i prof. Norman Davies, który wypowiadał się na ten temat na łamach „The Times Literary Supplement” czy też dr. R. Lucas (ten ostatni jest autorem „Zapomnianego Holokaustu” – książki również opublikowanej w języku polskim).
Zresztą na temat prawdy historycznej, zawartej w swojej książce, prof. Gross już się wypowiedział, odpowiadając na pytanie reportera, czy będzie jeszcze pisał o Jedwabnem. Wyznał wtedy: „To już mnie nie interesuje, teraz to sprawa dla historyków”. („Kurier Poranny”, 18.02.01) Więc jeżeli prof. Grossa już to nie interesuje, bo to sprawa historyków, co on napisał? Fikcję?
Krzysztof Janiewicz

I Bóg zakrył swoją twarz
Przeczytałem w „Przeglądzie” z 4.06. fragmenty kilku relacji, dotyczących wydarzeń z okresu czerwiec-sierpień 1941 r. Są to relacje wstrząsające, wprost nieprawdopodobne. Moja małżonka nie mogła do końca doczytać tej publikacji.
Kiedy zaczęła się wojna, miałem 12 lat. Urodziłem się i mieszkałem do 1946 roku w Zagórzu; dzisiaj jest to dzielnica Sosnowca. I w mojej wsi, i w Będzinie mieszkało bardzo wielu Żydów. Byli to głównie rzemieślnicy (krawcy, szewcy) i handlarze, najczęściej ludzie biedni. Większość mieszkańców odnosiła się do Żydów obojętnie, ale zapamiętałem też wiele nieprzyjemnych zachowań. Grupy wyrostków wybijały szyby w oknach żydowskich sklepów. Do pomieszczeń zajmowanych przez Żydów wrzucano zdechłe koty i różne nieczystości. Na ścianach domów pisano: „Nie kupuj u Żyda”, „Bij Żyda”. Również w Polskim Radiu prowadzono propagandę antysemicką. W każdą sobotę wieczorem o godz. 18 lub 19 nadawano 30-minutową audycję „Przy żeleźniaku”, prowadzoną przez Stanisława Ligonia. Jednego razu śpiewano w niej piosenkę, której fragment dokładnie zapamiętałem: „Na górze róże, na dole cytryny / Wygonimy Żydów do Palestyny / Bo Polska to nie przytułek dla żydowskich spółek”. Było to dla mnie czymś rażącym i utkwiło mi w pamięci do dnia dzisiejszego. Może dlatego, że moja matka kupowała w sklepach żydowskich i traktowała Żydów bez uprzedzeń.
Uważam, że to, co się stało w Jedwabnem, nie odbyło się z powodu zachęty do mordu ze strony Niemców. To wynik szerzącego się przez dziesiątki lat polskiego antysemityzmu, szczególnie w środowiskach drobnomieszczańskich i fanatyków religijnych.
Jan Kleszcz, Warszawa
Oburzający projekt odpraw dla posłów
Przeczytałam w prasie o projekcie przepisów dotyczących odpraw dla parlamentarzystów, którzy zakończą kadencję i nie wejdą ponownie do Sejmu i Senatu.
Wzbudziło to oburzenie moje i moich znajomych. Nasze społeczeństwo jest biedne, a Sejm proponuje gigantyczne kwoty odpraw dla parlamentarzystów, którzy i tak mają duże pensje (9 tys. zł miesięcznie) i inne przywileje. Stale się mówi, że brak pieniędzy na podwyżki dla pielęgniarek (niewypłacenie wszystkim 203 zł), szpitali, nauczycieli, emerytów itp. A tu się proponuje odszkodowanie w wysokości kilkakrotnych miesięcznych pensji.
Tym, którzy to proponują, brak sumienia i wstydu.
Emerytka z Częstochowy
(nazwisko do wiadomości redakcji)

Horror leczenia
Przepracowałem 38 lat przy produkcji leków w grodziskiej Polfie. Stykałem się z substancjami szkodliwymi i dziś płacę za to zdrowiem: miażdżyca, nadciśnienie, zniszczona krtań i struny głosowe. Z powodu niedokrwienia kończyn dolnych mogę przejść nie więcej niż 30 m. Do izby chorych w Grodzisku dojeżdżam więc rowerem. Pod izbą są stojaki na cztery rowery, a rowerów jest 30. W poczekalni pięć-sześć krzeseł, a czekających 15-16! Lekarz oprócz słuchawek nie ma wyposażenia. Diagnozę stawia „na oko”. Po mojej interwencji aż u prezydenta państwa, a później w Mazowieckiej Kasie Chorych, po bardzo długim czasie dostawiono kilka krzeseł i pokrzywionych stojaków na rowery. Po czteroletnim leczeniu mój stan zdrowia pogorszył się na tyle, że zacząłem tracić mowę i wzrok. Dostałem skierowanie do przychodni specjalistycznej w Warszawie. Pierwszy pociąg z Grodziska do Warszawy wyjeżdża o godz. 4.35. Żeby na niego zdążyć, wyruszałem z domu o 2.30 w nocy. O godz. 6 byłem w szpitalu. Przed dwoma okienkami do rejestracji ok. 40 osób. Chirurg przyjmuje jakieś pięć osób. Zapisów nie ma. Prośby są bezskuteczne! Płacę za zajęcie kolejki i wreszcie dostaję się do specjalisty. Jest wrzesień 2000 r., otrzymuję skierowanie na USG na 28 listopada! Rejestratorka mówi, że jestem szczęśliwcem – inni mają termin na 2001 r.!
Na szczęście badania przyspieszono i dzięki natychmiastowej operacji żyję. Po tych perypetiach mam taką refleksję – nie ma u nas pieniędzy na nowoczesny sprzęt medyczny, ratujący życie, na szkolenia, a nawet na głupie krzesła w poczekalniach. W moim miasteczku buduje się kryty basen za miliony. Sądzę, że podobne obserwacje ma wielu Polaków.
Józef Mroczek, Grodzisk Maz.

Kontrowersyjny Gosiaczek
Gosia to osoba o bardzo złożonej psychice, dlatego właśnie jest tak barwna i wzbudza tak wiele emocji. Ja uważam ją za kobietę o dużej odwadze, dynamizmie, szczerości i wrażliwości. Bardzo chciałabym poznać ją osobiście. Mam nadzieję, że negatywne opinie nie wpłyną niekorzystnie na jej samopoczucie, choć wiem, że może być odwrotnie. Chciałabym, by wzięła sobie do serca także wyrazy sympatii. Musi pogodzić się z faktem, że jak się jest kimś wyjątkowym, ma się wielu wrogów, ale także najprawdziwszych, szczerych i oddanych przyjaciół. I właśnie o tym niech myśli Gosia po wyjściu z domu Wielkiego Brata. Aqa

Łatwiej was czytać
Z „Przeglądem” mam kontakt od około dwóch lat. Uważam, że zmiana wyglądu gazety to rewelacyjny pomysł. Wcześniej często nie czytałam „Przeglądu”, bo pomimo świetnych artykułów denerwowało mnie, że gazeta się rozpada, jest wielka i niewygodna. Teraz tylko pozostaje mi przyzwyczaić się do zmienionego układu artykułów, ale to drobnostka. Bardzo umililiście mi życie.
Joanna Piotrowska, joasmok@viper.pl


Służby specjalne III RP

Służby specjalne mają nawyki sterowania władzą i tego nie da się całkowicie wyplenić, nawet gdyby im narzucić codzienną spowiedź u samego prymasa Glempa. Jakakolwiek próba wybielania jednych i obwiniania innych jest manipulacją, i to naiwną. Potrzeba systemu, który by je kontrolował stale, ale nie da się go stworzyć przy takim upolitycznieniu jak u nas. Politycy manipulują służbami specjalnymi, to i one chcą coś z tego mieć. W ten sposób nigdy nie stworzy się profesjonalnych służb, ale może o to chodzi naszej pokręconej władzy? I tak zapłacimy za to tylko my!
ZZ

Tych kilka ogólników to i tak wierzchołek góry lodowej. To, że ci z wywiadu doskonale wykorzystali swoje pięć minut i ustawili się na resztę życia, moim zdaniem, świadczy tylko o tym, że nasz wywiad składa się z ludzi elastycznych, obrotnych, z „łbem na karku”. To chyba dobrze. A z ręką na sercu, każdy przyzna chyba, że mając rewelacyjną okazję zrobienia małej lub większej fortuny, i to nie łamiąc jawnie prawa, zrobiłyby to samo… Ja przynajmniej tak.
(Tajny agent)

I przedtem, i teraz służby bezpieczeństwa decydowały o tym, co najważniejsze – w jaki sposób uzależnić ludzi (zwłaszcza tych potrzebnych) i jak zdobyć pieniądze. Dziś mamy kolejne mutacje tych panów, ale w glorii biznesu, fortun i wszechstronnych wpływów. Kolejna grupa czeka na zwycięstwo lewicy, aby też się odkuć. To można akurat wyeliminować. W ogóle lekarstwo jest tylko jedno – rozpędzić jak najszybciej towarzystwo spod znaku UOP i WSI, stworzyć nowe struktury (pomysł SLD na „5”), podzielić się w tym zakresie władzą z opozycją, eliminując „zaciągi” partyjne. No i mówić ludziom prawdę o tym, jak było, jak, niestety, jest i jak być powinno. Wahanie będzie klęską.
(amiratka@poczta.onet.pl)

Wydanie: 2001, 25/2001

Kategorie: Od czytelników

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy