Lobbyści – władza zza kulis

Lobbyści – władza zza kulis

Co czwarty poseł i co trzeci radny przyznaje się, że uwzględnia interesy grup nacisku i firm

Przychodzi Rywin do Michnika… A może raczej – i polscy lobbyści wolą takie przykłady – przychodzi Andrzej Zarębski do polityków z SLD i przekonuje ich (na różne sposoby), żeby pozwolili w nowej ustawie o telewizji i radiofonii, by Agora kupiła sobie ten Polsat.
Albo – to także opowieść z ostatnich miesięcy – po Sejmie chodzą zwolennicy i przeciwnicy biopaliw. Za wprowadzeniem przymusu tankowania benzyny z dodatkiem biokomponentów lobbuje m.in. były minister i polityk PSL, Andrzej Śmietanko, zasypujący posiedzenia komisji sejmowej analizami, według których całe polskie rolnictwo zyska na nowej ustawie ogromne pieniądze. Argumenty na „nie” dostarcza posłom m.in. Robert Gmyrek, były wiceminister rolnictwa, straszący np. awariami silników w samochodach używających „ekologicznej benzyny”. W istocie tzw. lobby biopaliwowców walczy o miliard dolarów rocznie zysków – tyle że nie dla zwykłych rolników, lecz dla garstki właścicieli gorzelni i olejarni, a także wielkich plantatorów rzepaku (powiązanych podskórnymi nitkami interesów z PSL). Przeciwni tej grupie lobbyści wynajęci są przez koncern naftowy Orlen, który nie chce wydawać wielkich pieniędzy na dodatkowe inwestycje na składowanie i sprzedawanie biopaliw.
Przykłady można by mnożyć. Najbardziej istotny jest fakt, że rozwija się w Polsce, szczególnie wobec parlamentu i rządu, ale także wobec władz regionalnych i lokalnych wszystkich szczebli, polska sztuka lobbingu. Korytarze władzy (od angielskiego słowa lobby, czyli kuluary) zapełniają się ludźmi, których zadaniem jest – najlepiej ciche i niedostrzegalne dla opinii publicznej – przeforsowanie odpowiedniego brzemienia ustaw czy innych przepisów prawnych, doprowadzenie do takiego, a nie innego wyniku publicznego przetargu, wymuszenie (korzystnej dla konkretnej firmy czy grupy nacisku) interpretacji określonego przepisu, np. w prawie celnym, sprywatyzowanie państwowej firmy, tak by dostała się ona w ręce tego właśnie, a nie innego kontrahenta.

Milion dolarów za kasyna

Osoby działające w polityce albo na jej obrzeżach świetnie to wiedzą. Przeciętny Polak najczęściej dowiaduje się o lobbystach i ich wpływach przy okazji kolejnego skandalu związanego z ich działalnością. Pierwszy raz w związku z tym o lobbingu głośno było w Polsce już w 1992 r., przy okazji przygotowywania ustawy o grach losowych. Wtedy właśnie pojawiła się na podstawie obserwacji działania rozmaitych „ekspertów” reprezentujących interesy właścicieli kasyn i nieformalne obietnice wobec posłów sugestia, że w Sejmie można przeforsować swoją wersję prawa za… milion dolarów.
Sprawa stała się bardzo głośna, kiedy przeciw wyeliminowaniu z rynku kasyn firm zagranicznych, a konkretnie Casinos Austria, zaczął nieformalnie lobbować także austriacki ambasador. Z trybuny sejmowej ujawnił to poseł Henryk Goryszewski, wołając teatralnie na całą Polskę: „Ekscelencjo! Minęły czasy, kiedy ambasador austriacki wraz z Repninem (ambasadorem carycy Katarzyny w Warszawie – przyp. aut.) decydowali, co polski Sejm uchwala!”.
Z kasynami lobbystom się nie udało, ale już np. przy prywatyzacji polskiego przemysłu – jak wspominają starsi stażem politycy – „aż furczało (i furczy)” od nieformalnych nacisków, namów i argumentów. W tym czasie, mówi się do dzisiaj, wyrosła m.in. gwiazda jednego z najbardziej znanych (oczywiście wtajemniczonym) polskich lobbystów, za jakiego nadal uważany jest Andrzej Olechowski. Jeden z ojców duchowych Platformy Obywatelskiej przez cały okres polskiej transformacji funkcjonował raz w świecie polityki (gdzie pełnił kolejne funkcje ministerialne), raz w doradztwie gospodarczym, ocierającym się wielokrotnie o lobbing. W minionych latach Olechowski reprezentował w naszym kraju w nieformalny i bardziej formalny sposób interesy takich wielkich firm jak Fiat, ABB czy Bank Handlowy. Do dziś wiele wątpliwości budzi umowa, którą polski rząd podpisał z koncernem Fiata, niezmiernie korzystna dla strony włoskiej, a znacznie mniej dla nas.
W ludzkiej pamięci zachowała się bez wątpienia tzw. afera żelatynowa Stanisława Grabka. Przez kilka kolejnych lat (i co najmniej dwie koalicje rządowe, jedną związaną z prawicą, drugą z dominacją SLD) polski „król żelatyny” bardzo skutecznie za kulisami polityki forsował utrzymywanie zakazu importu żelatyny. Sam Grabek i wynajęci przez niego lobbyści przekonywali kolejnych ministrów, że w ten sposób państwo będzie walczyć z bezrobociem, a na dodatek zadba o zdrowie obywateli, bo „żelatyna z Zachodu na pewno jest zarażona BSE”. Dziś wiemy, że zarabiał na tych zakazach głównie sam Grabek (i być może niektórzy urzędnicy rządowi), a rzekome zagrożenie chorobą szalonych krów było wydumane.

Wojna lobbystów

Bardzo silny lobbing zapamiętano przy okazji forsowanego przez Krajową Izbę Gospodarczą projektu ustawy o przymusowej przynależności wszystkich przedsiębiorców do (jednego) samorządu gospodarczego, w domyśle: do KIG. Po jednej stronie lobbowali zwolennicy wtłoczenia wszystkich do KIG, co dałoby izbie wielką władzę i dużo pieniędzy ze składek członkowskich; po drugiej inne organizacje zrzeszające pracodawców, wśród nich Business Center Club, które straciłyby w takiej sytuacji rację bytu. Ostatecznie argumenty BCC, a także np. Konfederacji Pracodawców Polskich okazały się skuteczniejsze.
Była to, dodają znawcy kulis polskiej władzy, wojna wyjątkowa w lobbingowym biznesie, bo… wojna lobbystów, jako że wszystkie organizacje gospodarcze zajmują się m.in. gospodarczym lobbingiem. To, że KIG przegrała, dodają wtajemniczeni, też nie zaskakuje. I nawet nie dlatego, że forsowany przez prezesa KIG, Andrzeja Arendarskiego, przymus zrzeszania się w izbie był wątpliwy z punktu widzenia wolności gospodarczej i zwykłej logiki, ale przede wszystkim z tego powodu, że i Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych kierowana przez Henrykę Bochniarz, i BCC Marka Goliszewskiego są od lat lepszymi lobbystami w sprawach biznesu.
Wpływy lobbingowe BCC były nawet w pewnym momencie tak silne, że pozwoliły tej organizacji na wprowadzenie kilku własnych postulatów do umowy koalicyjnej AWS-UW! BCC triumfalnie obwieścił ten fakt światu na swoich stronach internetowych, pisząc (pisownia oryginalna): „W umowie koalicyjnej AWS-UW uwzględniono: postulat zmniejszenia składki na powszechne ubezpieczenie emerytalne; przyspieszenie prywatyzacji, tak by zakończyć ją w ciągu czterech lat, powołanie rządowej komisji ds. przeglądu przepisów prawnych w celu eliminacji zbytecznych lub szkodliwych przepisów; zmniejszenie subwencji dla nierentownych przedsiębiorstw (…)”.

Polowanie w każdej sprawie

Jak wygląda rzeczywiście lobbing po polsku? Bez wątpienia jest coraz bardziej obecny w naszym życiu, choć mało kto ze zwyczajnych obywateli to widzi. Z przeprowadzonych dwa lata temu sondaży socjologicznych wynika, że 79% przedstawicieli elit biznesowych w Polsce przyznaje się do prób lobbowania w interesie swoich firm czy branż w środowiskach polityków. Równocześnie prawie 70% parlamentarzystów z poprzedniej kadencji przyznało, że było obiektem nacisków i prób oddziaływania ze strony lobbystów lub osób chcących za lobbystów uchodzić (wśród obecnych posłów takiej ankiety jeszcze nie przeprowadzono, ale obserwacja Sejmu roku 2003 wskazuje, że lobbingu może być tutaj więcej, a nie mniej). Obiektem lobbystów są także wysocy urzędnicy rządu, Kancelarii Prezydenta, władze województw oraz powiatów i gmin.
Z badań wynika, że ponad połowa spraw, które politykom podsuwali w ostatnich latach lobbyści, dotyczyła szeroko rozumianej gospodarki, czyli chodziło o (duże) pieniądze. Lobbing – i to niejednokrotnie bardzo natarczywy – dotyczył m.in. restrukturyzacji przemysłu cukrowniczego, przemysłu spirytusowego i tytoniowego, reklamy alkoholu, w tym zwłaszcza reklamy piwa w telewizji, hipermarketów, podatku VAT w rolnictwie, ba, nawet statusu Komisji Papierów Wartościowych, a zwłaszcza jej możliwości działania przy cudach z obrotem akcjami, bądź skali kontroli KPW nad działalnością spółek giełdowych (co nie podobało się największym giełdowym rekinom). Przy przepisach dotyczących zasad budowy autostrad starły się m.in. interesy wytwórców asfaltu i cementowni. Bardzo silne naciski lobby cementowego sprawiły, że ostatecznie, na mocy prawa, polskie autostrady muszą mieć podkłady betonowo-cementowe, a nie żadne inne. Innymi słowy – cementownie zarobią miliony złotych… z mocy prawa.
W salonach biznesu i polityki zapamiętano także „gospodarczy” lobbing przy okazji koncesji na trzecią generację telefonów komórkowych UMTS. Lobbyści prowadzący interesy trzech operatorów komórkowych – Ery, Plusa i Idei – przekonali urzędników rządu Buzka, by koncesje przyznać (bez przetargu!) firmom już działającym w tej branży w Polsce. Efekt? Nie wpuszczono na rynek żadnego nowego operatora. Innymi słowy, Plus, Era i Idea zachowały cały „komórkowy tort” tylko dla siebie.
16% spraw, z jakimi lobbyści przychodzili do polityków, to interesy konkretnych grup zawodowych, w tym bankowców i nauczycieli, a także np. ustalanie wysokości zarobków i świadczeń socjalnych dla rozmaitych grup pracowników (lobbowano m.in. w interesie górników, weterynarzy, służb mundurowych, techników dentystycznych i doradców podatkowych). 12% – sprawy dotyczące administracji publicznej i samorządu terytorialnego; w tej grupie mieszczą się m.in. naciski w sprawie podziału terytorialnego kraju (tu ostra gra dotyczyła i dotyczy granic gmin oraz powiatów), zakładania szkół wyższych w poszczególnych ośrodkach, podziału dotacji budżetowych pomiędzy jednostki samorządu, ale także walka o środki na budowę metra w Warszawie.

Naciski na leki

Katalog innych spraw, z którymi lobbyści szturmowali (i szturmują) polityków, jest ogromny. Obejmuje on m.in. decyzje prywatyzacyjne. Jeden z fragmentów tej akurat układanki ujawnił Jerzy Urban, mówiąc przed Komisją Śledczą badającą sprawę Lwa Rywina o bardzo niedawnych naciskach na kierowane przez Wiesława Kaczmarka Ministerstwo Skarbu w sprawie sprzedaży energetycznej grupy G-8 akurat konsorcjum Jana Kulczyka i niemieckiej firmie EON. Wiele wątpliwości budziły kolejne przetargi na prywatyzację Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych. W tle było lobbowanie na rzecz – z jednej strony – związanego towarzysko z SLD wydawnictwa Muza (które kontroluje faktycznie, choć nieoficjalnie Włodzimierz Czarzasty), z drugiej strony – Agory Adama Michnika, też chcącej dostać WsiP, tę kurę znoszącą złote jajka, która tylko w 2002 r. przyniosła 26 mln zł czystego zysku.
Symbolem lobbingu w ostatnich miesiącach były także intensywne zabiegi firm farmaceutycznych przy opracowywaniu listy leków refundowanych. Dla zachodnich producentów leków pracowała w tym celu lobbingowa firma Best Medi, dla fabryk krajowych lobbyści z Ciszewski PR. Walka była tak zacięta i bezwzględna (wygrali producenci krajowi), że kierownictwo resortu zdrowia, chcąc choć odrobinę zmniejszyć nacisk na swoich urzędników, zagroziło, że lobbystami zajmą się w końcu… służby specjalne. Silny lobbing w Sejmie, a ostatnio także w rządzie SLD, mają działkowcy i spółdzielczość mieszkaniowa.

„Załatwiacze” i profesjonaliści

Jak wielka jest prawdziwa siła lobbystów w Polsce? Oceny w tej dziedzinie są jednoznaczne: siła lobbystów już dzisiaj jest wystarczająco duża, by tyleż żartobliwie, co z niepokojem część polityków mówiła o lobbingu jako o piątej władzy. Według Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, co czwarty poseł i co trzeci radny przyznaje się, że w swoich działaniach uwzględnia interesy grup lobbingowych. Ciemna liczba ulegających argumentom lobbystów, także w rządzie, urzędach wojewódzkich i w starostwach, może być jeszcze większa. Jak mówią wtajemniczeni, dziś prawie żadna ważna sprawa przechodząca przez ręce polityków nie jest wyłączona spod działań lobbystów.
Na dalszym planie są, warto dodać, bardzo subtelne i zakulisowe działania lobbystów, którzy od lat potrafili blokować w kolejnych rządach i parlamentach wprowadzenie np. jednego na zawsze dowodu rejestracyjnego dla samochodu (co ukróciłoby potęgę gangów samochodowych) czy ustawę, która rozwiązałaby problem mafii taksówkowych w polskich miastach.

Wpływy lobbystów i osób chcących za lobbystów uchodzić są tym większe, że mamy, niestety, bardzo świeżą klasę polityczną. Kilka lat temu było zresztą jeszcze gorzej, królował dziki lobbing, organizowany głównie przez – jak to określają profesjonalni lobbyści – „załatwiaczy” kojarzonych z kopertą albo propozycją innych apanaży dla „przekonywanych” posłów czy urzędników. Właśnie z tego okresu pochodzą pogardliwe wypowiedzi lobbystów, że „polskich polityków byle czym można przekonać lub kupić”. W opublikowanym pięć lat temu na łamach „Pulsu Biznesu” tekście o lobbingowej etnografii Sejmu można było np. przeczytać, że w kontaktach z klubem PSL lobbysta musi stosować zasadę „morze wódki i ręka rękę myje”, a wobec polityków SLD dobre okazywały się argumenty wspierane masą wykresów i sugestią, że wszystko zostało dokładnie przeliczone. Na posłów prawicy, w zależności od konkretnej osoby, działały rozmaite argumenty – od odwoływania się do Ewangelii (sic!) po pragmatyczne informacje, że „mogą być z tego pieniądze”. Przy posłach z Unii Wolności najlepiej było, pisano w „Pulsie Biznesu”, mówić o liberalizmie, ratowaniu kraju, ale także wspominać mimochodem, że coś jest dobre dla Ameryki.
Bywało (i ponoć wciąż jeszcze się to zdarza), że politycy sami „wymuszają” działania lobbystów. Kilka lat temu niektórzy posłowie głośno zapowiadali ustawowy zapis zakazu handlu w niedzielę, a w kuluarach Sejmu pytali lobbystów, kiedy „przyniosą pieniądze w teczce od zainteresowanych wielkich firm handlowych na odpuszczenie sprawy”.
Dzisiaj lobbing powoli się cywilizuje, choć nadal wielu lobbystom brakuje takich cech (według podręczników obowiązkowych w tej dziedzinie) jak ostrożność, takt, dyplomacja i intuicja pozwalająca szybko zorientować się, co w trawie piszczy. Rzadziej niż kiedyś można przekonać posłów wyłącznie sutą kolacją czy zaproszeniem na egzotyczny wyjazd (aczkolwiek wciąż takie sytuacje nam się zdarzają), choć nadal lobbyści chętnie spotykają się ze swoimi „partnerami” ze świata polityki w barach i restauracjach sejmowych lub lokalach położonego niedaleko Sejmu hotelu Sheraton albo w popularnej kiedyś wśród „załatwiaczy” restauracji Frascati, też przy ulicy Wiejskiej. Coraz częściej dobrze jest mieć ze sobą na takich spotkaniach także argumenty merytoryczne, precyzyjne ekspertyzy, pokazywać choćby jedną stronę medalu w jakiejś sprawie (oczywiście tę, która skłoni polityka do poparcia lobbysty).
Powoli wyrosła grupa prawie profesjonalnych firm lobbingowych, choć jest ich ciągle niezbyt wiele – co wciąż pozostawia wiele pola „załatwiaczom”. Do najbardziej znanych należy Grupa Doradztwa Strategicznego (GDS), kierowana przez Marka Nowakowskiego, mająca na swoim koncie m.in. przetarg na komórkowy UMTS, reprezentowanie interesów Airbusa i firmy Bell Helicopters czy francuskiego Hachette. Silną pozycję ma EPPA gdzie wiodącą postacią jest Sławomir Witek, kiedyś wicedyrektor gabinetu prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego. Od 1991 r. na rynku działa CEC Government Relations Marka Matraszka. Wśród mocnych firm na rynku lobbingowym wymieniane są jeszcze: UNILOB Witolda Michałka (przez długie lata wiceprezesa BCC), należąca do Michała Wojtczaka WIL Lobbying z Poznania czy Kancelaria Lobbingowa Mieczysława Wilczka, wreszcie European Policy Consultans Pawła Ziółka, który w czasach rządu Józefa Oleksego zablokował w Sejmie pomysł, by polskie telewizje zapełniały produkcją europejską i polską co najmniej 50% programu.

Łatwiej dotrzeć do swoich

Czy lobbyści są niezależni od swoich politycznych sympatii? Prawie każdy z nich zapewnia, że tak, ale w praktyce… łatwiej dotrzeć do swoich. Nadal więc część firm działa głównie w „swoim” otoczeniu politycznym lub gospodarczym. Np. Mieczysław Wilczek, były minister w rządzie Mieczysława Rakowskiego, rozwija aktywność raczej wśród środowisk lewicy, a Andrzej Długosz, swego czasu rzecznik piwowarskiej grupy Żywiec, szczególnie sprawnie działał wśród polityków związanych od lat z branżą piwną i tytoniową.
Z kolei Marek Matraszek, sympatyk liberalnej prawicy i członek prawicowej grupy Windsor, znacznie chętniej i skuteczniej „obsługuje” polityków PO czy PiS. CEC Government Relations Matraszka (który kończył studia w Oksfordzie i ma paszport brytyjski) ma też – od lat – bardzo dobre zamówienia ze strony firm angielskich, a także amerykańskich, wspieranych przez ambasadę USA w Polsce. CEC udało się agresywnym lobbingiem dla Boeinga (ostro działał tu też ambasador USA, Nicholas Rey) doprowadzić do utrącenia projektu budowy polskiego śmigłowca Huzar przy wykorzystaniu technologii izraelskiej, a ostatnio skutecznie lobbował na rzecz zakupu przez polską armię samolotu F-16 (mając też wsparcie dyplomatów USA).
Dużą siłą dysponują organizacje gospodarcze takie jak BCC czy Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych, a także Polska Rada Biznesu czy Amerykańska Izba Handlowa. Mają dość łatwy dostęp do najważniejszych polityków w państwie, m.in. dzięki temu, że w ich władzach są takie postaci jak Henryka Bochniarz, Jan Kulczyk czy Zbigniew Niemczycki (politycy są generalnie chętni do kontaktów ze znanymi, choćby z łamów prasy bulwarowej, postaciami). Szczególnie aktywny jest tutaj BCC, który kilka lat temu domagał się nawet od władz Sejmu prawa do udziału swoich przedstawicieli w posiedzeniach komisji sejmowych z prawem do zabierania głosu, a więc z możliwością wpływania na proces legislacyjny bez mandatu wyborczego.

Najlepszy jest „swój” polityk

Najlepiej bowiem z punktu widzenia skuteczności działania, jeśli lobbingiem zajmą się sami politycy albo uda się ich (świadomie lub nieświadomie) podłączyć do działań lobbingowych. Przedsiębiorcy zrzeszeni w Business Center Club wsparli finansowo w wyborach około 50 posłów, a jakiś czas potem jeden z szefów Instytutu Lobbingu BCC powiedział w wywiadzie prasowym: „Liczymy na głosowania zgodne z oczekiwaniami kręgów biznesu”. Znamienne, że na kandydowanie w ostatnich wyborach parlamentarnych nie zdecydował się Andrzej Olechowski, ale bardzo dbał, aby na listach wyborczych (i w efekcie w ławach poselskich) PO znalazła się grupa jego nominatów (potencjalnie ludzi mogących przeforsować lub zablokować konkretną ustawę).
W poprzednim Sejmie sławny był poseł Unii Wolności, Karol Działoszyński, który ostro lobbował za obowiązkiem instalowania w samochodach zestawów głośnomówiących do telefonów komórkowych, sam mając z produkcją takich urządzeń bezpośredni związek. W obecnym parlamencie głośnymi zwolennikami biopaliw byli zwłaszcza ci posłowie PSL, którzy mogli na biokomponentach zarobić.
Zawsze jednak źle jest – podkreślają znawcy sztuki lobbingu – jeśli miesza się role albo zamienia lobbing w korupcję. Ukryta za kulisami władza lobbystów powinna polegać na mądrej i bardziej przekonującej argumentacji niż używana przez drugą stronę sporu w jakiejś sprawie. Bo strony i spory w polityce i biznesie są naturalne. I będą zawsze. Tak jak zawsze będą lobbyści.


Zarobki i wydatki lobbysty
Czy działalność lobbingowa to dobry interes? Nikt nie chce głośno o tym mówić, ale wiadomo, że najlepsze firmy zajmujące się profesjonalnym lobbingiem mają roczne przychody nawet rzędu 10 milionów złotych. Obroty całego rynku szacuje się jednak na 32 do 50 milionów złotych, czyli wciąż relatywnie niewiele.
Klient (np. firma walcząca o korzystne zapisy w ustawie) musi płacić lobbyście od 400 do nawet 2000 złotych dziennie. Bywa, że uzgadnia się zapłatę w cyklu miesięcznym – od zaledwie kilku tysięcy po nawet 20 tysięcy złotych (plus 50% premii za pomyślne przeprowadzenie sprawy).
Z kolei sam lobbysta ponosi m.in. koszty rachunków z restauracji czy kawiarni, gdzie spotyka się z „lobbowanymi” politykami, ekspertyz (które mają przekonać do jakiejś sprawy), telefonów i pism rozsyłanych po instytucjach rządowych i parlamencie oraz wynajmu lokalu (musi być reprezentacyjny i blisko takich miejsc jak Sejm czy ministerstwa).
Rzadziej z własnych środków lobbyści pokrywają koszty wyjazdów dla polityków lub dziennikarzy (którzy także są obiektem zabiegów lobbingowych – bo polityków przekonują też artykuły prasowe). A bywają to wyjazdy drogie. Kilka lat temu lobbyści promujący budowę helikoptera Huzar zorganizowali kilka wyjazdów do Izraela. Firma z USA, Ameritech, kiedy nie mogła wygrać przetargu na zakup telefonii w Polsce, zapraszała do Danii dziennikarzy i polityków. Z kolei jakiś czas temu część polityków otrzymała propozycję przelotu na dwa, trzy dni do USA i z powrotem samolotem Gulfstream (który startuje w przetargu na samoloty dla rządu) – plotka mówi, że podobne „wycieczki” organizował też producent francuskiego samolotu dla VIP-ów, Falcona.


Rejestr lobbystów
Przygotowywany przez MSWiA od jesieni 2002 r. projekt ustawy w sprawie lobbingu już niebawem trafi do Sejmu. Z przygotowywanych przepisów wynika, że aby legalnie lobbować – czyli nakłaniać władzę publiczną do wydania jakiejś ustawy czy przepisu, koncesji, zezwolenia, gwarancji itp. decyzji – trzeba będzie wpisać się do rejestru prowadzonego przez MSWiA. Lobbowanie bez rejestracji ma grozić karą od 3 do 25 tysięcy złotych. Urzędnicy publiczni będą musieli odnotowywać wszelkie kontakty z lobbystami. Podobnie jak funkcjonariusze z klucza politycznego – od ministra do wicewojewody – wszyscy oni mają informować zwierzchników o każdej podjętej wobec nich próbie lobbingu. Niedopełnienie tego obowiązku groziłoby utratą stanowiska.


Czy lobbysta musi być szwarccharakterem?

Damian A. Zaczek, redaktor naczelny lobbingowego miesięcznika „Decydent”
Nie powinien, wręcz nie może. Lobbysta powinien mieć charakter, ale poparty jakimś kręgosłupem moralnym. Obowiązują go zasady etyczne. Czasami nie ma prawdy obiektywnej, jest jakaś sprawa ważna i słuszna dla pewnej grupy, więc używa się tylko argumentów na jej poparcie, ale decydent zasięga także opinii drugiej strony i tak dochodzi do zmiany jakiegoś przepisu.

Sławomir Witek, dyrektor firmy doradczej EPPA
„Czarny” kompletnie nie pasuje do pojęcia lobbingu. Lobbysta doradza swemu klientowi, jakiejś firmie, która działa na rzecz pewnej grupy. Czasami działalność lobbingową myli się jednak z manipulacją, korupcją, różnymi mętnymi sprawami i wtedy jest tutaj element czarny, jednak prawdziwy lobbing jest uczciwą walką na argumenty, na fakty i dane. Należy do typowego instrumentarium państwa demokratycznego. Procedury lobbingowania same w sobie zakładają możliwość prezentowania opinii, wniosków, poglądów. Lobbing służy do skutecznego prezentowania racji. Rola lobbysty polega na uporządkowaniu stanowiska strony, której się pomaga, w określeniu docelowych środowisk, do których kierowane są przekazy, w znalezieniu argumentów. Na tym kończy się rola lobbysty. Choć może on także potem, na bieżąco, wspomagać klientów, radzić im, jak reagować w trakcie procesu decyzyjnego. Jednak tutaj na elementy czarne nie ma miejsca. Korupcja i lobbing wzajemnie się wykluczają.

Marek Matraszek, CEC Government Relations
Niestety, w Polsce z powodu wielu głośnych afer lobbysta kojarzy się źle, bo z korupcją. Na Zachodzie tak nie jest. Tam zawód lobbysty jest równie profesjonalny i szanowany jak prawnika czy doradcy finansowego. Mam nadzieję, że również w Polsce z czasem tak będzie.

Maciej Raczkiewicz, prezes Amerykańskiej Izby Handlowej
Słowo lobbing pochodzi od angielskiego lobby, co oznacza kuluary, korytarz. Chodzi więc o kogoś, kto działa w kuluarach, w otoczeniu ciał ustawodawczych i różnych organizacji. To człowiek lub grupa przedstawiająca interesy poszczególnych firm bądź grup interesu. Lobbysta powinien przedstawić różne punkty widzenia, zalety i wady projektu. Widzę to działanie w kontekście pozytywnym. To ktoś, jak angielski „edukator”, kto jednocześnie wytłumaczy, nauczy, przedstawi. W USA wszyscy ludzie podejmujący jakąś działalność, a niemający dotarcia do centrów decyzyjnych korzystają z pomocy lobbystów i dzięki nim zdobywają dane, analizy oraz uzasadnienia. Politycy powinni zwracać się do lobbystów, aby poznać stanowiska rożnych środowisk i grup interesów. Politycy nie powinni przed tym się bronić, bo to są źródła wiadomości.

Mieczysław Wilczek, lobbysta, b. minister przemysłu
Lobbing może być i taki, i taki. Sam od dawna działam przy otwartej kurtynie, ale wciąż czekam na regulacje ustawowe. Myślę o lobbingu parlamentarnym – firmy takie jak moja powinny podlegać rejestracji, są rzecznikami czyichś interesów w procesie stanowienia prawa i robią to jawnie. Często lepiej, gdy w walce o właściwy kształt ustawy działają profesjonalni i etycznie postępujący lobbyści niż nie zawsze kompetentni posłowie strzegący partyjnych interesów. Lobbysta jak adwokat broni interesów klienta, ale argumentacja i działania mieszczą się w granicach prawa. W carskiej Rosji był facet, który nosił łapówki, „nosilszczyk”, a tu trzeba powiedzieć otwarcie – jestem zwolennikiem takiego rozwiązania. Lobbing jest masowo uprawiany w Polsce, ale po prostacku. Trudno Rywina nazywać lobbystą. Tu się kończy lobbing.

Janusz Lewandowski, poseł PO, b. minister przekształceń własnościowych
Lobbysta działa z otwartą przyłbicą, prezentuje swoje racje regionalne, grupowe, branżowe, nie stroi się w piórka szczególnego obiektywizmu ani patriotyzmu. Lepsza jest autodemaskacja w prezentowaniu racji, bez udawania bezinteresowności. Bywają spory regionalne, a wtedy w sposób jawny Wielkopolska może się przeciwstawić Małopolsce. Zdarza się to np. przy resztówkach budżetowych, przeciąganiu kwot z jednych celów do drugich.

Julia Pitera, Transparency International
Lobbysta nie powinien być szwarccharakterem, powinien natomiast zdawać sobie sprawę z interesu państwa, walcząc o ustawę, która jest oczekiwana przez środowisko, by taka ustawa godziła interesy środowiska, ale nie była sprzeczna z interesami państwa. U nas niestety można uchwalić coś, co nie jest dobre dla wszystkich i problem rolników jest tutaj najbardziej dosadny. Człowiek zajmujący się lobbingiem powinien mieć silne zrozumienie zasad etycznych. Znałam amerykańskiego lobbystę i zarazem wielkiego patriotę, jego firma nigdy nie działała wbrew interesom państwa. U nas w ten sposób działają jedynie niektóre organizacje pozarządowe, grypy niekoniecznie charytatywne. Wiele jednak działa, tworząc złe zmiany w ustawach, niekorzystne dla państwa, korupcjogenne itd.
BT


Jak lobbyści wpływają na posłów?

W 2000 roku 407 posłów odpowiedziało na ankietę Instytutu Filozofii i Socjologii PAN na temat działań lobbystów w Sejmie. Wskazali oni, jakimi metodami docierali do posłów rzecznicy grup interesów.
Działania typu informacje, ekspertyzy 68,3%
Propozycje korupcyjne 27,8%
Naciski polityczne 15,7%
Organizowanie nacisków społecznych 15,0%

Źródło: „Decydent” maj 2002, artykuł „Lobbing w Sejmie”


Kto uprawia lobbing w biznesie?
Robią to wszystkie firmy 34%
Robią to nieliczni prywatni biznesmeni 24%
Robi to większość firm polskich i zagranicznych 22%
Robią to nieliczne koncerny międzynarodowe 9%
Robią to nieliczne firmy państwowe 7%
Nie ma lobbingu gospodarczego w Polsce 5%

Źródło: PBS (badanie przeprowadzone w grupie 750 przedsiębiorców i menedżerów)

Wydanie: 15/2003, 2003

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy