Jak Londyn żegnał się z Unią

Jak Londyn żegnał się z Unią

Już w grudniu Brytyjczycy mieli próbkę życia po brexicie

A jak Anglia, B jak brexit, C jak covid – na pierwsze zdecydowali się wiele lat temu, drugie i trzecie przyplątało się po drodze. Zostaną na Wyspach, to ich dom. Joanna, matka Polka, nauczycielka, i Andy, absolwent psychologii i nauk o polityce, menedżer w jednej z sieci kawiarni, opowiadają o ostatnim miesiącu 2020 r., który spędzili w oczekiwaniu na rozwód Londynu z Brukselą oraz na nieuniknione, trzecie z kolei zamknięcie kraju z powodu epidemii koronawirusa.

1 grudnia, wtorek
Aśka: Dziś nareszcie było widać niebo, a nie tę nużącą szarość, do której tubylcy zdążyli już przywyknąć, a ja wciąż nie mogę. Rano aż przystanęłam i gapiłam się w odświeżający błękit. Równo za miesiąc zacznie się nowa era w historii kraju, w którym mieszkam właściwie całe dorosłe życie. Tym razem mama Unia nie tylko pozwoli nam wyjść z domu, od Nowego Roku nie będzie też nas już trzymać za rękę, jak przez ostatnie 11 miesięcy – tak, żebyśmy nie przewrócili się z tej radości wychodzenia.

Andy: Plan na dziś: zaktualizować CV. Przeszliśmy z rąk Kuwejtczyków do Pakistańczyków i trafiliśmy z deszczu pod rynnę. Zarządzanie ludźmi, a przy tym użeranie się z klientami dają mi się we znaki. Po brexitowym referendum atmosfera w kraju zgęstniała, ale dopiero pandemia i kolejny lockdown wywlekły na światło dzienne najgorsze cechy niektórych osób. Na dodatek masowe zwolnienia i upadłości na high street dają firmom takim jak moja zielone światło do nagminnego łamania praw pracowniczych. Zmienianie warunków pracy z dnia na dzień, cięcie godzin, wstrzymywanie wypłat są na porządku dziennym. Niestety, pracownicy niewiele mogą z tym zrobić. Już dawno dzwoniłbym do HR-ów, gdyby nie to, że w tym kraju prawie wszystko jest kwestią best practice (umowne standardy – przyp. red.), a nie prawa.

3 grudnia, czwartek
Andy:
Podobno królowej i jej otoczeniu nie spodobał się najnowszy sezon „The Crown”. Diana nawet po śmierci uwodzi Brytyjczyków. Harry z Meghan dali nogę. Andrzej po aferze z Epsteinem zniknął. Czy wciąż otrzymuje 250 tys. funtów rocznie z kiesy brytyjskiego podatnika? Takimi sprawami martwi się królowa. Naród, któremu panuje, najbardziej ucierpiał gospodarczo wskutek pandemii, nie wspominając o największej liczbie ofiar w Europie oraz osuwaniu się w otchłań brexitowego no dealu. Niedługo może nam zacząć brakować jedzenia, na szczęście tylko świeżych warzyw i owoców. Brytyjczycy w panice kupują papier toaletowy. Spokojnie, niech sobie Jej Królewska Mość nie przeszkadza, proszę dalej martwić się Netfliksem, a my, poddani, będziemy jeść ciastka, jak zgłodniejemy.

4 grudnia, piątek
Aśka: Regularnie oglądam wiadomości. Sinusoida nastrojów bywa nie do wytrzymania. Jest szczepionka! Ale trudno ją przechowywać, więc staruszkowie w domach opieki, sorry. Jednak jakoś ją nam dowiozą! Ale i tak nie ma szans na odporność na święta. Studenci po szybkich testach mogą się rozjeżdżać do domów na ferie! Ale testy przepuszczają nawet połowę przypadków i otwarcie domów starców na wizyty rodzin jednak było przedwczesne. I tak dalej. Tymczasem już ponad 60 tys. ofiar pandemii w UK według oficjalnych danych, realnie jeszcze więcej.

5 grudnia, sobota
Andy: Nigel Farage zakłada kolejną partię – Reform UK. Uważa, że Johnson „nie dowiezie” brexitu z prawdziwego zdarzenia. Ma chłop krzepę. Wiele osób wokół mnie twierdzi, że zgodnie z obietnicami brexitowców wyszliśmy z UE i przecież nic takiego się nie stało. Nie mam już sił tłumaczyć im, że jesteśmy w okresie przejściowym i dlatego JESZCZE nic się nie stało. Prawdziwa gównoburza nadejdzie w styczniu. Wtedy, kiedy rzeczywiście znajdziemy się poza Unią. I w środku drugiej fali pandemii.

6 grudnia, niedziela
Aśka: W połowie listopada dzieci przygotowały spis rzeczy, które chciałyby dostać pod choinkę. Sceptyk mógłby dojrzeć podobieństwo do listy życzeń zwolenników brexitu, idealista – skrajny materializm, a ja jako rodzic – przede wszystkim zaskakującą mieszaninę elementów dużych z zupełnie mikrymi, przedstawionymi jako równie ważne postulaty. Dziś próbowałam namówić dzieci do przepisania list życzeń w formie listów do Świętego Mikołaja – z obrazkiem, kopertą itd. Ale starszy zauważył rezolutnie, że na ostatniej kartce, dołączonej do imiennych list, było przecież „Drogi Święty Mikołaju, jeśli nie wysłałeś nam prezentów z listy, wyjaśnij na piśmie, dlaczego”.

7 grudnia, poniedziałek
Andy: Patrzę na to, co robią nasi przedstawiciele, i zastanawiam się, czy to aby jeszcze demokracja? Dziś konserwatywna większość w parlamencie ponownie przegłosowała ustawę pozwalającą Borysowi (Boris Johnson – premier Wielkiej Brytanii – przyp. red.) na złamanie poprzedniej umowy oraz prawa międzynarodowego po tym, jak niewybieralna i nieusuwalna Izba Lordów zdołała wcześniej utrącić tę ustawę. Ja to mam szczęście – urodziłem się w komunistycznym kraju, który przez 30 lat nie potrafił stać się do końca demokratyczny, a do życia wybrałem sobie kraj, w którym wciąż funkcjonuje społeczeństwo klasowe i gdzie rządzą ludzie, nad którymi nikt nie sprawuje kontroli.

8 grudnia, wtorek
Andy: Margaret Keenan została pierwszą osobą na świecie zaszczepioną przeciw covidowi. Z jednej strony jestem dumny, bo dzieje się to w moim kraju i potencjalnie może być punktem zwrotnym w walce z pandemią, która pochłonęła globalnie ponad 1,5 mln żyć ludzkich. Jestem jednak zaniepokojony tym, że BoJo (Boris Johnson), złakniony sukcesów, dramatycznie napuszony, z gębą pełną górnolotnych frazesów, stojący na skraju no-dealowej przepaści postanowił ominąć część procedur, których wymagałaby UE. Co jest ważniejsze – bezpieczna szczepionka czy propaganda sukcesu?

9 grudnia, środa
Aśka: Zaczynam się przyzwyczajać do niezwyczajności tego roku. Na przykład wczoraj i dziś miałam wirtualne wizyty lekarskie. Gdybym rok temu powiedziała, że chcę umówić zooma z konsultantem, odesłaliby mnie do psychiatry – teraz nikt nawet okiem nie mrugnie. Jutro dla odmiany idę osobiście do przychodni. Święto lasu, nareszcie jest po co ładnie się ubrać i umalować.

Dziecko na przymusowej samoizolacji tęskni za normalną szkołą, bo na timsach to nie to samo.

12 grudnia, sobota
Andy: Dziś nasza szósta, cukrowa rocznica ślubu. Może i mieszkam w konserwatywnym, najbardziej w Europie dotkniętym przez covid kraju, który właśnie na dobre żegna się z Unią Europejską, ale to ten kraj pozwolił mi wziąć ślub z mężczyzną, którego kocham. To tu jesteśmy takimi samymi obywatelami jak wszyscy inni. I dlatego ten kraj pozostanie moim domem, bez względu na brexit czy covid.

13 grudnia, niedziela
Aśka: Urszula i Borys (Ursula von der Leyen – przewodnicząca Komisji Europejskiej i Boris Johnson – przyp. red.) oświadczyli, że będą ze sobą dalej rozmawiać. No nius nad niusy, któż by się tego spodziewał. Tak serio to chyba wszyscy poza Borysem, który nie tylko fryzurę ma w permanentnym nieładzie. Jest koniec roku, znów trzeba będzie mu wymyślić jakieś dodatkowe zadanie, byle tylko nie narobił wszystkim problemów.

Tymczasem dzieci szykują się na ostatni tydzień przed feriami świątecznymi, a w domu, żeby mieć co sprzątać, bałaganią na potęgę. Hurra.

Andy: Urodziny męża i wiadomość ze Szwecji – mój ojczym jest w szpitalu. Covid. Najprawdopodobniej już z tego nie wyjdzie.

15 grudnia, wtorek
Andy: Obaj wzięliśmy tydzień wolnego, żeby z okazji rocznicy ślubu i urodzin męża spędzić czas razem. Mieliśmy pojechać na naszą ulubioną Gran Canarię i zatrzymać się u znajomego. Już kupiliśmy bilety, niestety covid pokrzyżował nam plany. Wyremontowaliśmy za to mieszkanie. Tomek to prawdziwa złota rączka, położył nową podłogę w kuchni i w łazience oraz odświeżył ściany w łazience i w przedpokoju. Na coś trzeba wydawać pieniądze.

16 grudnia, środa
Aśka: Dziś wielka wyprawa na dwuminutowe spotkanie w centrum. W drodze wypadek w kluczowym punkcie przeprawy przez Tamizę, południe miasta zakorkowane na amen. Wysiadam z autobusu na trzecim pasie, przebiegam drugi i pierwszy, gnam do pociągu, byle się nie spóźnić. Spóźniam się oczywiście, ale dopiero w drodze powrotnej widzę, że wejście do autobusu graniczy z cudem – mimo najostrzejszych restrykcji wszyscy spokojnie robią zakupy.

Dzieci zaraz po wejściu chcą mi się rzucać na szyję. Szkoły zamknięte od wtorku, więc zostały dziś w domu. Fuksiarze.

17 grudnia, czwartek
Andy: Ojczym zmarł nad ranem. Wieczorem Tomek odebrał informację, że zmarła jego babcia. To będą smutne święta. I z powodu podwójnej żałoby, i dlatego że nie będziemy mogli spotkać się ani z rodziną, ani z naszymi przyjaciółmi.

20 grudnia, niedziela
Aśka: Borys od dłuższego czasu obiecywał poluzowanie restrykcji na święta, zgromadzenia większej liczby grup domowych i inne bożonarodzeniowe cuda (nie mylić z brexitowymi gruszkami na wierzbie). Teraz zmienił zdanie i jednak zamknie nas wszystkich, może nie w paranoidalnej narodowej czymś tam, ale jednak izolacji; gwiazdka będzie skromna, bo ani gości, ani wyjazdów.

Dzieci zaprzeczają, jakoby którekolwiek w liście do Świętego Mikołaja prosiło o wirusa mutanta.

Andy: Nasze hrabstwo tylko przez 24 godziny było w trzeciej strefie obostrzeń. Od dziś jesteśmy w czwartej, najwyższej. Zamknięto wszystkie sklepy, poza sprzedającymi produkty pierwszej potrzeby. Ale przecież żyjemy w Anglii, tu obowiązuje zasada keep calm and carry on (zachowajcie spokój i róbcie swoje), co w praktyce oznacza, że mąż pracuje, ja pracuję. On jako stolarz – bo gospodarka, głupcze!, nie można zatrzymać miliardowych inwestycji w Londynie z powodu jakiejś tam pandemijki, ja w międzynarodowej sieci kawiarni – bo bezkofeinowa sojowa latte z szotem piernikowego syropu jest dla Brytyjczyka jak najbardziej artykułem pierwszej potrzeby.

21 grudnia, poniedziałek
Aśka: Z powodu wirusa mutanta Francuzi zamknęli granicę. W gigantycznych kolejkach utknęli kierowcy tirów pełnych szybko psujących się produktów, m.in. jedzenia na święta. Testy, testy testy; szybka pomoc wolontariuszy, a spóźniona dyplomatów, tania propaganda TVP. A dla nas przede wszystkim próbka życia po brexicie bez umowy.

Dzieci proponują mniejszą liczbę prezentów za mniej porządków. Dziś wszyscy coś negocjują.

23 grudnia, środa
Aśka: Półki z warzywami w lokalnym dyskoncie świeciły wczoraj pustkami. Brak ziemniaków, marchewki, pietruszki, nawet brukselka wykupiona. Dobrze, że jemy takie niszowe dziwactwa jak buraki, ryby i mak, inaczej Brytyjczycy znienawidziliby nas jeszcze bardziej za wyżeranie im indyków i innych porów.

Dzieci pytają, czy na jutro możemy zamówić kebab.

24 grudnia, czwartek
Aśka: Dziś o drugiej nad ranem skończyliśmy kłaść podłogę w salonie. Wcześniej odmalowaliśmy kuchnię na święta. Ledwo zdążyłam z gotowaniem nieparzystej liczby dań (12 odpadło w przedbiegach). Okna nieumyte, ale na szczęście tutejsi sąsiedzi bardziej zwracają uwagę na to, czy my też wrzuciliśmy im do skrzynki kartki z życzeniami niż na stan oszklenia naszego mieszkania. Umowa wyjściowa podpisana, nasze prawa zapewnione, kamień z serca.

Synowie pytają, dlaczego w porządkach oni musieli wziąć udział, a siostra nie. Cóż, z wiekiem liczonym w tygodniach wiążą się pewne przywileje.

Andy: Obaj jesteśmy ateistami, od ponad dekady żyjemy poza Polską, ale Wigilia musi odbyć się zgodnie z tradycją: barszcz z uszkami, karp, sałatka jarzynowa, ryba po grecku, wszelkiej maści śledzie, krokiety, ryż z sosem grzybowym (to akurat dziwna tradycja ze strony rodziny męża, który pochodzi z Wielkopolski), serniki, makowce, kompot z suszu oraz oczywiście jeszcze więcej barszczu z uszkami. Nie modlimy się, nie łamiemy opłatkiem, ale zapachy i smaki dzieciństwa muszą być obecne, a ja mogę znowu poczuć się jak dziecko, które wszystko może i niczego nie musi. W tym roku trzeba było większość tych smakołyków zamówić w polskim sklepie, bo naprawdę nie miałem sił na ugrzęźnięcie w kuchni. Oprócz tego Borys ogłosił, że osiągnął deal z Unią. No, za to mogę wypić (więcej barszczu)!

28 grudnia, poniedziałek
Andy: Dziś doszedł kalendarz, nasz polonijny Pirelli. Dwunastka wspaniałych, pozujących jak nas matka natura stworzyła, plus tu i tam roślinka pokojowa w roli figowego listka, wszystko pod hasłem „Polonia daje ciała dla polskich kobiet”. Polonia UK oczywiście. Uzbierane datki przekazujemy na OSK (Ogólnopolski Strajk Kobiet – przyp. red.). Przypadł mi w udziale wrzesień. Co we mnie wstąpiło, żeby mimo znacznej nadwagi rozebrać się do rosołu? Do teraz się nad tym głowię. Ale myślę sobie, że prawo polskich kobiet do bezpiecznej aborcji jest ważniejsze.

31 grudnia, czwartek
Aśka: Dosprzątałam dom po świętach i załatwiłam kilka zaległych spraw. Dziś UK wyjdzie z Unii drugą nogą – to smutna wiadomość. Ale nie narzekam – zamykam rok na plusie. Rząd może i schrzanił wydawanie zarządzeń i określanie reguł, ale przynajmniej o jedzenie nie musiałam się martwić, na grypę można było zaszczepić się bez problemu, a wkrótce też na wirusa z królewskim atrybutem w nazwie. Nikogo nam nie ubyło, a przybyła córeczka. Mimo wszystko dla nas to był szalony, ale dobry rok.

Dzieci trzymają kciuki za zamknięcie szkół po nowym roku. My jednak mniej…

Andy: Wieczorem widzę się z moimi znajomymi z Polonii na sylwestrowym zoomie, z niektórymi pierwszy raz w życiu, chociaż to wciąż nie to samo, co twarzą w twarz. Godzinę przed północą zakończy się okres przejściowy, ostatecznie wychodzimy z Unii. Nadal nie mogę zrozumieć, dlaczego ma być dla nas dobre to, że nie będziemy mieli możliwości swobodnego przemieszczania się po Europie, a tym bardziej osiedlania się w niej, studiów i pracy. Ja, obywatel UE, tych praw nie tracę. Wręcz przeciwnie, mając prawo pobytu w UK i obywatelstwo polskie, mam dostęp do tego, co najlepsze w obu światach. Może tylko roaming będzie mnie więcej kosztował, kiedy wyjadę na wakacje do Europy. Oby to było moje największe zmartwienie w roku 2021…

Fot. East News

Wydanie: 04/2021, 2021

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy