Łosoś od Frankensteina

Łosoś od Frankensteina

Pierwsze zmodyfikowane genetycznie zwierzę może trafić na stoły

W USA trwa spór wokół genetycznie zmienionego łososia, nazywanego niekiedy frankenfish, rybą Frankensteina. Zapewne będzie to pierwsze transgeniczne (TG) zwierzę, które trafi do jadłospisu konsumentów.
3 września potężna Agencja ds. Żywności i Leków Stanów Zjednoczonych (FDA), która podejmie decyzję w tej sprawie, zamieściła na stronie internetowej informację, że genetycznie zmieniona ryba jest tak samo bezpieczna dla ludzi jak produkty ze zwykłego łososia atlantyckiego, hodowanego w akwakulturach – fermach rybnych. Ale powołana przez FDA niezależna komisja ekspertów orzekła 20 września, że konieczne są dalsze badania, aby uzyskać pewność, że turbołosoś nie stanowi zagrożenia dla zdrowia konsumentów i środowiska naturalnego. Przewodniczący komisji David Senior z uniwersytetu stanowego w Luizjanie wyraził niepokój, że wiele studiów dotyczących tej niezwykłej ryby zostało przeprowadzonych na zbyt nielicznych egzemplarzach łososia. Ponadto badań dokonano na zlecenie firmy AquaBounty Technologies z Massachusetts. Przedsiębiorstwo to stworzyło turbołososia i jest oczywiście zainteresowane jak najszybszym wprowadzeniem go na rynek. Wnioski płynące z takich testów trudno uznać za obiektywne. Zdaniem komisji ekspertów, istnieją obawy, że jedzenie transgenicznego stworzenia może spowodować skutki uboczne, np. alergie. FDA nie ma obowiązku wypełniać zaleceń swych komisji eksperckich, zazwyczaj jednak stosuje się do nich. Przeciwko dopuszczeniu frankenryby do sprzedaży zgłosił protest sojusz 31 różnych organizacji konsumenckich, ekologicznych i broniących praw zwierząt.
Firma AquaBounty przez 14 lat wydała na wyprodukowanie transgenicznej ryby prawie

60 milionów dolarów.

Produkt, nazwany AquAdvantage i opatentowany, został stworzony w ten sposób, że w genomie łososia atlantyckiego umieszczono gen większego, żyjącego w Oceanie Spokojnym łososia królewskiego (chinook, czawycza). Łososie przybierają na wadze tylko w ciepłych wodach, jednak AquAdvantage otrzymał także „przeciwmroźny” gen węgorzycy amerykańskiej, ryby żyjącej i szybko rosnącej w akwenach zimnych. Turbołosoś rośnie więc przez cały rok i wagę rynkową osiąga po 16-18 miesiącach, podczas gdy zwykły atlantycki łosoś hodowlany – dopiero po 30-31 miesiącach.
Dyrektorzy AquaBounty argumentują, że turboryba pozwoli zaspokoić wciąż rosnący popyt na owoce morza. Łosoś uważany jest za rybę wyjątkowo zdrową, cenione czerwonawe mięso zawiera kwasy tłuszczowe Omega-3, które zapobiegają zawałom serca. Jeśli uwierzyć reklamom, konsumpcja produktów z łososia łagodzi reumatyzm, dobroczynnie działa na włosy i skórę.
Dietetycy zalecają spożywanie potraw z tej ryby trzy razy w tygodniu. Niestety, światowe zasoby dzikiego łososia i innych cenionych ryb, np. dorsza czy tuńczyka, są przełowione. Według Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO), połowa globalnej populacji ryb jest eksploatowana do granic możliwości, natomiast 28% zostało przełowionych.
Już teraz prawie 50% ryb spożywanych na świecie pochodzi z akwakultur (łosoś, panga, tilapia). Jednak pokarm tych hodowlanych zwierząt przeważnie również jest produkowany z różnych morskich stworzeń. Paradoksalnie rozkwit rybich ferm powoduje intensywne połowy i zamienianie mórz i oceanów w jałowe pustynie. Szefowie AquaBounty podkreślają, że szybko rosnący łosoś TG pomoże przynajmniej częściowo rozwiązać te problemy. Przeciwnicy jedzenia produktów ze zwierząt będących dziełem inżynierii genetycznej wskazują jednak, że frankenryba nie została w dostateczny sposób zbadana. Niektóre studia wskazują, że turbołosoś ma we krwi o 35% więcej przypominającego insulinę hormonu wzrostu IGF-1. Może to zwiększyć ryzyko choroby nowotworowej. Niemniej jednak wyjątkowo surowa i ostrożna FDA doszła do wniosku, że nawet osoby zajadające się potrawami z transgenicznego łososia nie spożyją znaczących ilości tego hormonu. Z innych badań wynika, że AquAdvantage częściej choruje na zapalenia tkanek, więc zapewne ma słaby system odpornościowy. Spowoduje to konieczność jeszcze intensywniejszego stosowania antybiotyków, a ryby stłoczone w akwakulturach i tak są bardzo podatne na choroby i mocno traktowane lekami. Masowe stosowanie antybiotyków w hodowli ryb powoduje pojawienie się odpornych na te lekarstwa bakterii.
Dr Eric Hallermann, wybitny ichtiolog z Wirginii, który wystąpił przed komisją ekspertów FDA, uważa te obawy za całkowicie nieuzasadnione i wyjaśnia: „To najlepiej przebadany łosoś wszech czasów. Rośnie szybciej, a więc zużywa więcej energii i tkanka tłuszczowa jest mniejsza. Nie ma w niej żadnych nowych genów, które mogłyby wywołać alergię”. Hallermann podkreśla też, że w różnych krajach wyhodowano już 18 gatunków szybko rosnących ryb. John Hocevar, ekspert organizacji Greenpeace, uznał te wywody za absurdalne. „Genetycznie zmieniona ryba oznacza wiele niebezpieczeństw. Tylko na papierze wszystko wygląda pięknie. Nie wiadomo jednak, w jaki sposób transgeniczny łosoś będzie długoterminowo oddziaływał na zdrowie konsumentów”, twierdzi.
Oponenci wskazują, że transgeniczna ryba może

uciec do oceanu

i zagrozić dzikim łososiom jako konkurentka do zasobów żywności i do rozrodu. Ryby hodowlane bardzo często wybierają wolność i przedostają się do rzek i mórz. Szefowie AquaBounty odpowiadają, że transgeniczne łososie mają być hodowane w fermach śródlądowych, a nie nadmorskich, ponadto ich populacja będzie się składać wyłącznie z samic, w ponad 90% sterylnych, niezdolnych do rozrodu. Jeśli ryby zbiegną do rzek w pobliżu ośrodków firmy w Panamie i Kanadzie, wody tych rzek są tak słone, że uciekinierzy nie przeżyją.
AquaBounty nie zamierza hodować turbołososi, lecz tylko sprzedawać ich zapłodnioną ikrę oraz narybek. Nie jest pewne, czy hodowcy w innych krajach, którzy kupią narybek, wprowadzą aż tak surowe przepisy bezpieczeństwa. Przeciwnicy hodowli transgenicznych zwierząt domagają się, żeby produkty z turbołososia, jeśli trafią na rynek, zostały opatrzone etykietą: „żywność zmieniona genetycznie”. Dyrektorzy AquaBounty są temu przeciwni. Ich zdaniem, równie dobrze można opatrzyć produkty wizerunkiem trupiej czaszki, ponieważ nikt ich wtedy nie kupi.
Zgodnie z przepisami FDA towary żywnościowe powinny zostać oznakowane etykietą tylko wtedy, jeśli w wyniku inżynierii genetycznej doszło do istotnych zmian w ich materialnej substancji spożywczej. FDA uważa, że turbołosoś nie różni się pod tym względem od hodowlanego łososia atlantyckiego, nie ma zatem obowiązku oznaczania produktów z tej ryby etykietą.
Kiedy 15 lat temu rozpoczęto na znaczną skalę uprawę zmienionych genetycznie roślin, ekolodzy i obrońcy konsumentów także bili na alarm. Ich obawy okazały się płonne. Transgeniczne rośliny – soja, ryż, pszenica, bawełna i inne, uprawiane są obecnie w ponad 20 krajach na powierzchni przekraczającej 810 mln ha. W USA trzy czwarte zbiorów soi to rośliny transgeniczne. Sojowe produkty, takie jak olej spożywczy, nie są znakowane etykietami, trafiają też na półki europejskich sklepów. W Chinach

bioinżynierowie tworzą

odporniejszy na szkodniki i bardziej odżywczy gatunek ryżu. W marcu br. Komisja Europejska pozwoliła na uprawę w krajach Unii wyprodukowanego przez koncern BASF genetycznie modyfikowanego ziemniaka Amflora, z którego ma być uzyskiwana skrobia (Luksemburg, Francja i Niemcy zaskarżyły tę decyzję do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości).
Spożywanie transgenicznej żywności pochodzenia roślinnego nie doprowadziło do żadnych negatywnych następstw. Dlaczego więc bać się turbołososia i innych genetycznie zmodyfikowanych stworzeń? Zwłaszcza że ludność świata wciąż się powiększa, a wraz z nią zapotrzebowanie na zwierzęce białko. Człowiek przez tysiąclecia hodował zwierzęta poprzez dobór i dokonywał w nich przemian tak radykalnych, na jakie bioinżynier nigdy by się nie odważył. „Wyhodowaliśmy takie indyki, które nie mogą uprawiać seksu, ponieważ obdarzyliśmy je zbyt wielkimi piersiami”, podkreśla Martina Newell McGloughlin, kierująca programem badań biotechnologicznych uniwersytetu stanu Kalifornia. Ale przecież indycze piersi są pyszne…
L. LaReesa Wolfenbarger, profesor biologii uniwersytetu stanu Nebraska, zwraca jednak uwagę, że między tradycyjną hodowlą a inżynierią genetyczną istnieje zasadnicza różnica – bioinżynierowie mieszają bowiem geny takich roślin i zwierząt, które w naturze się nie krzyżują – poprzez dobór nie powstanie np. krowa z genem rozgwiazdy.
Nie wiadomo, jak zakończy się spór o transgenicznego łososia i kiedy frankenfish trafi na talerze. Nawet jeśli FDA wkrótce udzieli zezwolenia, miną jeszcze dwa, trzy lata, zanim taka ryba zostanie skierowana do sprzedaży. Tyle czasu bowiem potrzebuje firma AquaBounty. Wiele jednak świadczy o tym, że postępów nauki i inżynierii genetycznej nie da się powstrzymać. W Kanadzie stworzono już transgeniczne ekoświnie (enviropigs), których odchody wydzielają mniej szkodliwego fosforu. James Murray z uniwersytetu stanu Kalifornia modyfikuje genom kóz w ten sposób, aby ich mleko chroniło przed biegunką zbierającą śmiertelne żniwo w ubogich krajach Afryki i Azji. Być może już wkrótce w oborach pojawią się turbokrowy wydzielające mniej gazu cieplarnianego – metanu.

Wydanie: 2010, 40/2010

Kategorie: Nauka

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy