Łowienie wyborców

Łowienie wyborców

Baloniki, banery i busiki. Takie są symboliki tej rundy prezydenckiej kampanii wyborczej. Przykro to pisać, ale cóż zrobić z tymi bzdetami i bajerami, jakie przetoczyły się przez media? Większość Polaków obserwuje świat poprzez ekran telewizyjny. I mało komu chciało się iść na spotkanie z kandydatami. Można to tłumaczyć na wiele sposobów, ale na ich czele umieściłbym jeden, przeważający – zwyczajne lenistwo. Także umysłowe. Widzę przecież, jak mało komu chce się czytać dłuższe teksty. Z jednej strony, powszechne jest wołanie o programy. A z drugiej? Tolerowanie tego, że rozmaici doradcy, spin doktorzy i wszelkiej maści fachowcy od wciskania kitu traktują nas, wyborców, jak prymitywną masę, którą można ogłupić, oszukać i łowić dla własnego celu. Kandydaci do Belwederu byli w większości tak marni, że zamiast poważniejszych analiz politycznych bardziej sensowne byłyby opinie psychologów, a może i psychiatrów. Jakim trzeba być megalomanem, by przy tak skromniutkim dorobku i nienachalnej wiedzy aspirować do miana pierwszego obywatela! Różnorodność kandydatów i ich egzotyka są jednak dla mnie jakąś zaletą tych wyborów. Na co dzień bowiem trudno sobie nawet wyobrazić, jak bogate w indywidua jest nasze polityczne zoo. W kampanii mogą się pokazać – a my możemy zobaczyć – takie środowiska, o których istnieniu człowiek nawet nie wie.

Tak jak przeciętny Polak nie wie, ile mogą zrobić dla swojego faworyta media. Dosłownie wszystko. I w kampaniach wyborczych widać to bardzo wyraźnie. Nie ma przebacz. Krew przeciwników leje się strumieniami. To naprawdę jest bój na śmierć i życie. Bo co po wyborach? Przegrani politycy muszą iść gdzieś do roboty. A to przecież dla ludzi z miernymi umiejętnościami, ale wygórowanymi roszczeniami jest bardzo trudne. A zaprzyjaźnione i dobrze opłacane media? Jak żyć bez ogłoszeń spółek skarbu państwa? Możemy coś doradzić, bo mamy w tym długie doświadczenie.

Wydanie: 20/2015, 2015

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy